☾ 21.
Odkąd tylko wróciłam do domu, wiedziałam, że nie będzie łatwo, gdy rodzice się pojawią. Miałam wrócić tej samej nocy, a nie następnego ranka, przez co już szykowałam się na półtora godzinne kazanie, jakie już pewnie mi naszykowali. Luke odstawił mnie do domu przed dwunastą, a z tego, co wiedziałam moje ulubione małżeństwo było już w pracy, więc odetchnęłam na moment z ulgą. Jedyną osobą, jaka była w domu, to Charlie, ale był zajęty sobą, więc jakby go nie policzyłam. Blondyn pożegnał mnie krótkim pocałunkiem, którego na moje nieszczęście brat zdążył zauważyć. Wiedziałam, że pewnie i tak wypapla wszystko mamie, więc nawet nie wysilałam się, aby iść i go zabić. Nie chciało mi się, poza tym musiałabym kupić mu trumnę, a ostatnio stan mojego portfela wynosił okrąglutkie zero.
Weszłam do pokoju w dobrym nastroju. Opadłam na łóżko i wyjęłam telefon, który od razu podpięłam do ładowarki. W czasie gdy ten gruchot się ładował, ja postanowiłam, że zrobię sobie szybką kąpiel. Po półgodzinie wróciłam owinięta w ręczniki i z powrotem opadłam na łóżko. Poczułam się o wiele lepiej, gdy zmyłam z siebie wczorajsze wspomnienia, o których nawet jakbym chciała, nie zapomnę tak szybko. Zadzwoniłam do Red, aby jej wszystko opowiedzieć, a jej reakcja w zasadzie wcale mnie nie zdziwiła. Zachowałam się podobnie, gdy opowiedziała mi swoją pierwszą randkę z Michaelem, na której także było ciekawie. Później jeszcze chwile pogadałyśmy i postanowiłam dać im już spokój, bo zdałam sobie już na samym początku, że jej chłopak jest obecny przy naszej rozmowie i być może wszystko przekaże blondynowi.
Zeszłam na dół, gdzie panowała zupełna cisza. Zakłóciłam ją włączeniem telewizora. Musiałam zająć czymś myśli, podczas czekania na rodziców. Chciałam mieć to już z głowy, choć wiedziałam, że nie pójdzie tak szybko i gładko. Mijały minuty i godziny, a ja z tego wszystkiego zrobiłam się głodna i postanowiłam zamówić pizzę. Przełykałam ostatni kawałek, gdy w domu pojawiła się kobieta sukcesu i biznesu, Paige Clarkson, albo po prostu mama. Jak wolicie.
- Cześć. - przywitałam się ostrożnie, przy okazji próbując wybadać, jak bardzo cienki lód mnie otacza. - Jak w pracy?
- Dzień dobry, młoda damo. - powiedziałam w końcu, a ja tylko przełknęłam ślinę. O nie. Zaczyna się. - Nawet dobrze, jak na randce?
- Nawet dobrze. - uśmiechnęłam się do niej słodko, przez co pokręciła głową i zdjęła ze stóp szpilki, które miała na sobie. Były dosyć wysokie, a ja po samym patrzeniu wiedziałam, że się pewnie zabije, gdy nadarzy się okazja i będę mogła je przymierzyć.
Rodzicielka zniknęła na górze się przebrać, a ja rozpakowałam w tym czasie zakupy, aby się jej jakoś przypodobać i sprawić, że będzie łagodniejsza w moim stosunku. Nalałam jej także ulubionego soku do szklanki i już chciałam odgrzewać obiad, ale w porę okazało się, że ze wczoraj nic nie zostało. Pani Clarkson wróciła w o wiele lepszym nastroju na dół. Spódnicę i rajstopy zamieniła na czarne leginsy, a służbową koszulę na jakiś T - shirt z logo Scorpions, który tak naprawdę należał do taty. Pozbyła się też makijażu i rozpuściła włosy. Możecie mówić, co chcecie, ale moja matka naprawdę była piękną kobietą i tata miał wielkie szczęście, że była jego żoną.
- Musimy porozmawiać, Joelle. - usiadła na stołku barowym, widząc, że nie musi już nic robić. Upiła łyk soku i oparła łokcie o blat.
- Wiem. - westchnęłam, stając na przeciwko niej. Oparłam się o lodówkę i czekałam, aż się zacznie.
- Charlie twierdzi, że odwiózł cię jakiś chłopak. Kto to? - zapytała najpierw, unosząc brew, a ja przełknęłam ślinę. - Znam go?
- To kumpel Michaela, chłopaka Red. - wyjaśniłam zgodnie z prawdą. - Wczoraj Clifford się do nas przyłączył, a ten się wprosił na ostatnią chwilę. - skłamałam, mając nadzieje, że Paige w to uwierzy.
- Jest coś między wami? - zapytała, nie pytając, kim jest Michael, bo miała okazję go poznać. Nawet się polubili i kolorowy zaczął zazdrościć mi fajnej mamy.
- To strasznie wkurzający typ, ale polubiłam go. Na razie to nic poważnego. - przyznałam zgodnie z prawdą, choć nie wiedziałam, czy mogłam ukryć, to co się stało wczoraj pod 'niczym poważnym'.
- Twój ojciec też był wkurzający. Choć to i tak mało powiedziane. - zaśmiała się, zakładając pasmo włosów za ucho. - Na pierwszej randce wylał na mnie całą colę, a miałam wtedy białe spodnie. - pokręciła głową, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. Brawo tato.
- Już wiem, po kim jestem czasami taką niezdarą. - pokręciłam głową, wyjmując z lodówki sok. Upiłam parę łyków z kartonu, mając nadzieje, że rodzicielka nie będzie za to zła.
- On ci dał więcej złych genów. - zgodziła się. - Niestety.
- Mówi to samo o tobie. - zachichotałam, a mina mamy była bezcenna. Usłyszałam tylko, jak mruczy pod nosem, że będzie żył sobie w celibacie przez najbliższy miesiąc.
- A wracając do tematu. - spoważniała, bo razem ze mną zaczęła się przed chwilą śmiać. - Chce go poznać. Przyprowadzisz go na kolację.
- Co? - unosiłam brew, mając nadzieje, że się przesłyszałam. Ostatnie czego chciałam, to siedzieć przy stole i być wypytywaną, o rzeczy typu 'jak się poznaliście?', 'kiedy będziecie razem?'.
- To co słyszałaś. - uśmiechnęła się dumna z siebie. - Muszę sprawdzić, czy to dobry materiał na członka rodziny.
- Mamo! - jęknęłam bezradnie, a ona zachichotała cicho. - Nawet nie jesteśmy razem, a ty już pchasz mnie pod ołtarz. - dodałam, kręcąc głową.
- Ale i tak mnie kochasz. - podsumowała, a ja nie mogłam się z tym nie zgodzić. Pocałowała mój policzek, gdy już wstała i ruszyła do wyjścia z kuchni. - Gdybyś mnie potrzebowała, to będę w gabinecie.
:::
W poniedziałek, w drodze do szkoły rozmawiałam na ten temat z blondynem. Na początku zaśmiał się, myśląc, że robię mu żart. Spoważniał jednak, gdy zauważył, że nie jest mi do śmiechu. Poczułam się, jak taka typowa dziewczyna z opowiadania fangirl, która musi przedstawić rodzicom swojego idola. Tylko, że Hemmings nie był sławny, a to nie była fikcja. Postanowił, że skoro tak bardzo moja rodzicielka chce zobaczyć, kim jest, co z niego za typ oraz jak się zachowuje, to nie ma nic do stracenia. Zgodził się towarzyszyć mi na kolacji w piątek, przez co odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że jakoś sobie poradzimy, bez względu na to, jak wypadnie ten wieczór.
Gdy już znalazłam się w placówce edukacyjnej, opowiedziałam o wszystkim Red. Ona na początku też nie chciała uwierzyć, w postanowienie mojej mamy, ale jednak dotarło to do niej szybciej niż do blondyna. Podzieliła jego zdanie i przyznała, że trzyma kciuki, aby wszystko poszło dobrze. Podziękowałam jej za to, a potem spisałam zadanie z biologii, którego nie chciało mi się zrobić. Rozmawiałyśmy jeszcze do dzwonka, a potem ja przynajmniej spróbowałam skupić się na lekcjach, ale myślami byłam już na piątkowej kolacji. Próbowałam napisać w myślach różne scenariusze tego wieczoru, ale żaden zbytnio mi nie odpowiadał i był jeszcze gorszy od poprzedniego.
Leo nie było tamtego dnia w szkole, przez co próba była wyjątkowo nudna i spokojna. Po niej postanowiłyśmy jeszcze pójść na jakąś kawę. W naszej ulubionej kawiarni było cicho, więc mogłyśmy w spokoju porozmawiać, jednak nawet moja najlepsza przyjaciółka nie potrafiła mnie dostatecznie pocieszyć w sprawie piątku. Miałam tylko nadzieje, że Luke spodoba się rodzicom, bo wiedziałam, że pewnie już nie da mi spokoju, poza tym sama nie chciałam zostawić jego i wszystkich epizodów z nim związanych bez dopowiedzenia, jak się skończą.
~*~
ten tydzień to było jakieś dno, nie polecam
jak się podoba 21?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top