☾ 2.
Joelle
- Jo, wstawaj. Hej, Jo - Słysząc czyjś głos jakby zza ściany powoli się budziłam. Czy ja znowu zasnęłam przy książkach?
- C-co? - Zamruczałam i podniosłam głowę. Bolał mnie każdy skrawek ciała, a głowa chyba najbardziej. Przymknęłam z powrotem oczy widząc, jak promienie słoneczne wdzierają się przez okno do pokoju. Może ktoś to zgasić?
- Znowu uczyłaś się do późna? - Mama stała przede mną w koszuli i spódnicy, gotowa do pracy. Jej długie, ciemne włosy standardowo były spięte w wysoki kok, twarz zdobił mocny makijaż, a paznokcie grafitowy lakier.
- Mhm... - Mruknęłam będąc wpółprzytomna - Wiem, wiem, to nie jest zdrowe, ale to nie moja wina, że mam dzisiaj dwa testy - dodałam niezadowolona. Przeciągnęłam się i ziewnęłam szeroko.
- Po kim jesteś taka ambitna, co? Bo na pewno nie po mnie - Zaśmiała się i przytuliła mnie do siebie. Po mimo tego, że była prawie pracoholiczką, to nasze kontakty były naprawdę dobre. Nie było żadnych zgrzytów, nieprzyjemności, ani kłótni. Nie była ambitna, a prawie popadła w pracoholizm. Brzmi absurdalnie, ale tak było.
- Po mnie! - Z korytarza dobiegł nas krzyk taty, na co obie wywróciłyśmy oczami. Po mimo tego, że miał sieć firm zarządzającą nieruchomościami w całym Sydney, to był człowiekiem, który nie znał słowa nuda. Charyzmatyczny, wesoły i wiecznie uśmiechnięty. To mój ojciec, Nathan Clarkson.
- Gdy wrócisz obiad będzie w lodówce, tata ma jakieś spotkanie, więc go nie będzie do późna, a ja muszę po pracy pozałatwiać parę spraw na mieście - Zaczęła tłumacząc mi tym samym, co i jak - Dasz sobie radę? - dodała
- Nie jestem już dzieckiem, mamo - Dyskretnie przewróciłam oczami i wstałam, a moje kości zaczęły strzelać. Skrzywiłam się lekko. - Jeźdźcie do pracy, poradzę sobie - dodałam przez ramię i podeszłam do szafy. Przetarłam twarz dłonią, aby przenieść ją we włosy i przeczesać je palcami, aż do końcówek. Przeglądałam ubrania zastanawiając się, co na siebie włożyć. W kolorystyce za dużego wyboru nie było. Niebieski, szary, biały i czarny. Mnóstwo czerni. Uwielbiałam ten kolor, uwielbiam i będę uwielbiać.
Gdy wyszłam z pod prysznica i naciągałam na siebie świeże spodnie mój telefon zaczął dzwonić.
- Czego? - Zapytałam podtrzymując urządzenie ramieniem. Jednocześnie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Było dosyć stare, a najlepszym tego przykładem była pozłacana rama, której do lat świetności było daleko.
- Może jakieś hej? - Słysząc głos Red po drugiej stronie uśmiechnęłam się. Była moją jedyną i najlepszą przyjaciółką, która czasem dawała mi w kość, ale po mimo tego kochałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam. Miałam za to brata, który studiował stosunki międzynarodowe i przyjeżdżał do domu tylko na weekendy, czasem nawet nie. Kochałam go, ale odkąd zaczął te całe studia, to nasze stosunki się zmieniły.
- Hej - Burknęłam dodatkowo przewracając oczami - Co się stało? - dodałam sięgając wolną dłonią po szczotkę do włosów. Rozczesywanie ich to było wyzwanie.
- Chce ci przypomnieć, że jak znowu się spóźnisz, to będziesz chodzić do szkoły na piechotę - Odpowiedziała, a jej usta opuścił cichy jęk. Wiedziałam już, że jest ze swoim chłopakiem. Chyba nazywał się Michael.
- Nie przeszkadzam? - Uniosłam brew wiedząc, że ona i tak tego nie zobaczy. To był odruch.
- Co? Nie - Rzuciła szybko, po czym znowu jęknęła - Michael, do cholery!
- Nie spóźnię się - Przełożyłam szczotkę do drugiej ręki - A wy dobrze zacznijcie ten dzień - dodałam i zaśmiałam się cicho, aby w końcu się rozłączyć. W przeciwieństwie do Red nie miałam chłopaka i nie zamierzałam go mieć. Z naszej dwójki, to ja byłam tą cichą i spokojną, to ja się dużo uczyłam i czytałam książki, a Red wolała chodzić do kina, na imprezy, czy po prostu spędzać czas ze swoim chłopakiem. Na pewno się z nim nie nudziła.
Po doprowadzeniu włosów do stanu normalności spakowałam się na dzisiejszy dzień w szkole i zajęłam się robieniem lekkiego makijażu. Nie nakładałam go nie wiadomo ile. Zwykle była to tylko pomadka ochronna, korektor pod oczy i na nos oraz trochę maskary. Po tym zeszłam na dół. Zrobiłam sobie jakieś lekkie śniadanie i wróciłam do łazienki, aby umyć zęby.
Gdy wiązałam sznurówki w wysokich trampkach, usłyszałam z podjazdu klakson, który nakazał mi się pośpieszyć. Chwyciłam w pośpiechu torbę oraz klucze. Telefon ze słuchawkami wsunęłam do kieszeni spodni i wyszłam na zewnątrz, trzaskając drzwiami. Przekręciłam zamek i po upewnieniu się, że niczego nie zapomniałam, odwróciłam się na pięście. Red siedziała na przednim siedzeniu samochodu, którego marki nie znałam, a miejsce kierowcy zajmował kolorowowłosy chłopak. Pewnie Michael.
- Cześć - Przywitałam się, po zapięciu pasów. Poczochrałam włosy brunetki dłonią, a z chłopakiem przybiłam piątkę. Albo się na serio nie znaliśmy, albo o nim zapomniałam. Pewnie to drugie.
- Hej - Mruknęła Red, poprawiając włosy, które i tak żyły własnym życiem - Nie spóźniłaś się, trzeba to zapamiętać - dodała odwracając się do mnie. Nie miała humoru.
- Kac? - Uniosłam brew, proponując najbardziej prawdopodobną opcję.
- Kac - Westchnęła ciężko, a kąciki jej ust drgnęły do góry, gdy dłoń Michaela znalazła się na jej udzie. Oni naprawdę byli uroczą parą. Miałam ochotę zrobić 'ooo' gdy zaczął gładzić tę część jej ciała kciukiem.
- Trzymaj - Odnalazłam w torbie listek tabletek przeciwbólowych i podałam go jej. Kolorowy wyjął ze schowka butelkę wody i wcisnął ją w ręce brunetki.
- Kocham was - Podsumowała, po tym jak kilka tabletek zniknęło w jej przełyku.
- My ciebie bardziej, choć to kwestia dyskusyjna - Zaśmiałam się, gdy moje i Mike'a spojrzenie skrzyżowało się w lusterku.
Gdy znaleźliśmy się już pod znienawidzonym przeze mnie budynkiem, to wysiadłam jak najszybciej się dało chcąc dać im się w spokoju pożegnać. Nie miałam problemu z tym, aby okazywali sobie przy mnie swoje uczucia, ale też wiedziałam, że to na pewno nie jest komfortowe, gdybym gapiła się na nich podczas wymieniania się śliną.
- Cześć, skarbie - Usłyszałam i mimowolnie się uśmiechnęłam. To naprawdę było urocze - Przyjedziesz później? - Red stała już na parkingu, ale jej twarz wciąż była w samochodzie. Spojrzałam akurat w tym momencie, gdy Michael całował kącik jej ust.
- Jasne - Odpowiedział, patrząc się na nią - Powodzenia - dodał, mając na myśli testy, jakie nas dzisiaj czekały.
- Nie dziękuje i do zobaczenia - Pożegnała się i pomachała mu, gdy odjeżdżał - Nie przeszkadza ci to? -dodała, poprawiając paski plecaka spoczywające na jej ramieniu.
- Nie, jasne, że nie - Uśmiechnęłam się szeroko - Jesteście tacy uroczy - dodałam, a policzki brunetki pokryły się delikatną czerwienią.
- No przestań - Wymamrotała ze zwieszoną głową. Po mimo, że nie sprawiała wrażenia nieśmiałej, to momentami właśnie taka była. Z Red uwielbiającej imprezy i wyjścia na miasto ze znajomymi zamieniała się w taką niewinną i niepewną Red, która boi się wychodzić z domu po zmroku.
- Dobrze, już dobrze - Zaśmiałam się popychając drzwi. Od razu zrobiłam zniesmaczoną minę, przypominając sobie, ile godzin będę musiała dzisiaj tu spędzić.
- Za dwa dni jest premiera jakiegoś horroru, pójdziemy? - Brunetka spojrzała na mnie kątem oka, gdy podchodziłam do szafki, aby odłożyć tam parę książek - No zgódź się, Jo. To już piątek, a Michael siedzi do późna w pracy - dodała prosząco.
- Jaki to film? - Przewróciłam dyskretnie oczami. Nie miałam na to ochoty, ale może to rzeczywiście nie był taki zły pomysł?
- Nie pamiętam już tytułu, ale zapowiada się dobrze - Wzruszyła ramionami, zatrzaskując drzwiczki swojej szafki.
- Będziesz zaskoczona, jak się zgodzę? - Uniosłam brew, patrząc się na nią.
- Czekaj, co? - Zatrzymała się na środku korytarza - Ty tak serio? - dodała, marszcząc brwi.
- Chyba wyglądam poważnie, więc tak - Wzruszyłam ramionami i usiadłam na podłodze przed salą chemiczną. Chemia nie była takim złym przedmiotem, a przynajmniej nie dla mnie. Red twierdziła, co innego.
- O tak - Uśmiechnęła się, siadając obok mnie - Przynajmniej nie muszę szukać kolejny argumentów - uśmiechnęła się, szturchając mnie w bok.
- Pierwszy i ostatni raz - Mruknęłam, a ona zaśmiała się cicho, później krzywiąc z bólu. Nie chciałabym być na jej miejscu i szczerze jej współczułam.
- Też tak mówiłam - Stwierdziła, opierając się o ścianę, która była przyjemnie zimna - Gdyby nie to, że rodzice wrócili z delegacji, to by mnie tutaj nie było - dodała, przymykając powieki.
- Dasz radę - Pozwoliłam jej oprzeć głowę o swoje ramię i objęłam ją, aby było jej wygodniej. Naprawdę chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak. Nie lubiłam, gdy ludzie, którzy byli dla mnie ważni, albo których kochałam cierpieli. A ból przecież wiązał się z cierpieniem.
- Zabierz mnie stąd - Jęknęła, gdy dzwonek nad nami zadzwonił, obwieszczając początek pierwszej lekcji - I tak się nie zgodzisz na wagary, wiec nie wiem, dlaczego to powiedziałam - dodała zrezygnowana i wstała, poprawiając włosy. Wzięłam głębszy wdech, zabrałam z podłogi torebkę i weszłam za brunetką do sali. Piekło czas zacząć.
~*~
Jest Joelle, co o niej sądzicie? ^^
All the love, Red xo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top