IV

Nie było godziny w której nie zastanawiałbym się dlaczego tak się stało. Dlaczego rodzice mi to zrobili. Byłem ich jedynym synem a oni tak po prostu mnie oddali. Na myśl o tym wciskałem twarz w poduszkę i płakałem, ale jak najciszej.

Zayn nienawidził płaczu, nie wiem czy tylko mojego czy ogólnie. Jeżeli usłyszał choćby ciche załkanie irytował się.

Przebudziłem się słysząc ciche piskanie, nagle coś małego weszło na mnie i zaczęło po mnie biegać. Otworzyłem oczy i wpatrywałem się zdziwiony w szczeniaczka piszczącego i skaczącego. Mały Yorkshire Terrier podbiegł do mojej twarzy i zaczął mnie lizać. Zaśmiałem się cicho siadając na łóżku, usadzając rozbieganego szczeniaczka w miejscu. Pogłaskałem go po główce uśmiechając się.

Zawsze lubiłem małe pieski. Szczególnie Yorki i Mopsy. Były takie rozkoszne i pełne pozytywnej energii.

- Co ty tu robisz maluchu? - spytałem szczeniaczka cicho. Miał czarne ubarwienie prócz karmelowych przebić na pyszczku.

Wstałem, wziąłem pieska na ręce i wyszedłem z pokoju. Nie obchodziło mnie, że jestem w samej piżamie, dawno przestałem zwracać na to uwagę. W koszulce i spodniach od piżamy zszedłem na dół. Szczeniaczek ruszał się na moich rękach liżąc mnie po dłoniach czy próbując dosięgnąć twarzy.

- Dzień Dobry - odezwał się Zayn gdy wszedłem do kuchni. Stał przy kuchni gotując, zerknął na mnie przez ramię i zawiesił na mnie wzrok. Uśmiechnął się delikatnie na co uniosłem pytająco brwi - Po raz pierwszy widzę jak się uśmiechasz. Tak pięknie wtedy wyglądasz..

Zacisnąłem usta odwracając wzrok. Postawiłem szczeniaczka na podłodze a on podbiegł do Zayna i zaczął skakać przy jego nogach.

- Pomyślałem, że się ucieszysz jeżeli będziesz miał kim się zająć i kto zajmie twój czas skoro mnie odtrącasz - powiedział kucając przy szczeniaczku, głaszcząc go delikatnie po główce. Zerknął na mnie - Ale masz się nim zajmować. Wyprowadzać go - spojrzałem na niego. Będę mógł wychodzić? Od ponad tygodnia nie opuściłem tego domu - I mam nadzieje - wyprostował się i umył ręce. Nałożył jajecznice na talerz i postawił przede mną - Że karmiąc jego, będziesz pamiętał o karmieniu siebie.

Patrzyłem na jedzenie, przysiadłem przy blacie na stołku. Dostałem widelec a Zayn stał przy blacie naprzeciwko mnie pijąc kawę. Niepewnie wziąłem pierwszy kęs jajecznicy. Było pyszne a ja ostatnio jadłem jedynie jogurty bo na nic nie miałem ochoty.

- Jak go nazwiesz?

Uniosłem głowę i spojrzałem marszcząc brwi na pieska chodzącego wokół krzesła na którym siedziałem.

- Nie wiem - powiedziałem cicho - Jest całkiem czarny, może Blacky?

Zayn uśmiechnął się.

- Blacky? Ciekawie - odstawił pusty kubek na blat. Jadłem powoli, gdy skończyłem włożyłem talerz do zmywarki.

- Dziękuję - wymamrotałem. Spojrzałem na niego a on kiwnął z uśmiechem.

- Karma dla Blacky'ego jest w tej szafce - stuknął w drzwi szafeczki na dole - Miski są w rogu. Wyjdź z nim na chwilę, nie chcę żeby nabrudził.

Pokiwałem głową i powoli podszedłem do niego. Stanąłem na palcach i cmoknąłem go w policzek. Wziąłem Blacky'ego na ręce i szybko wyszedłem z nim na dwór. Rozejrzałem się gdy wypuściłem szczeniaka na trawę. Wielki ogród i las którym otoczona była posiadłość dzieliło wysokie ogrodzenie. Podszedłem powoli do niego.

Gdybym się postarał, może bym uciekł. Przeszedł bym przez ogrodzenie i.. kogo ja oszukuję, w sportach to ja nigdy nie byłem dobry. Usiadłem na trawie a Blacky podbiegł do mnie. Uśmiechnąłem się słabo.

- Niall! Wracaj już! - zawołał Zayn z domu. Westchnąłem cicho i wziąłem szczeniaczka na ręce. Wróciłem do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top