zobaczysz kto tu rządzi, styles!

-- Jestem! -- krzyknął Harry wchodząc do domu. Przywitał się z mamą i tatą opowiadając im jak było i później poszedł do swojego pokoju. Usłyszał pukanie do drzwi -- proszę.

-- Hej Hazz -- mruknęła i rzuciła się na łóżko -- jak tam wyjazd z Lou?

-- Dobrze -- położył się koło niej -- miło spędziłem ten weekend -- przytulił się do niej.

-- A dalej lecicie na randkach? -- spytała i zaczęła głaskać jego włosy.

-- Właśnie... bo my -- odchrząknął -- jesteśmy ze sobą. Od jakiś dwóch tygodni.

-- Domyśliłam się przez te malinki -- Harry się zarumienił i dotknął tego miejsca -- życzę Ci szczęścia z nim bo widzę, za naprawdę się lubicie i pasujecie do siebie.

Harry podziękował cicho siostrze i przez chwilę między nimi była cisza -- Gemms? Czy ty odrazu powiedziałaś chłopakowi, że go kochasz?

-- Nie. Powiedziałam to po trzech miesiącach. Nie martw się. Nikt nie mówi tego gdy nie jest się pewnym i jeśli nawet ty będziesz tym pierwszym a Louis ci nie powie tego samego to nie bój się. On i tak Cię pokocha.

-- Już się bałem, że robię coś źle.

-- Zrobiłeś. Nie powiedziałeś mi odrazu, że masz chłopaka.  To jest nie fair!

-- jesteś pierwszą osobą, której to mówię. Na razie jeszcze nie mówimy o tym  za bardzo -- wzruszył ramionami.

-- I dobrze. Nie ma co się spieszyć -- pogłaskała go po głowie.

**

-- Powiedziałem Gemmie -- usiadł koło niego na stołówce -- nie gniewasz się na mnie?

-- Nie. Ja powiedziałem Lottie -- wzruszył ramionami -- od razu.

-- Ja wczoraj. Nawet nie wiesz jaka ulga na moim sercu -- zaśmiali się. Harry zagryzł wargę -- co robisz w piątek?

-- Gram mecz -- napił się -- przyjdź.

-- Przepraszam kochanie ale nie lubię meczy. Są takie dziwne -- wzruszył ramionami -- może w inny dzień?

-- Mam treningi przez cały tydzień. W sobotę jadę z Lottie na koniec Londynu bo chce jechać na zakupy i zajmie nam to cały dzień a niedzielę mam zaklepaną na filmy z rodziną.

-- Oh -- spuścił głowę ale po chwili ją podniósł.

-- W tym tygodniu nic nie zmienię aby się spotkać -- zrobił grymas na twarzy.

-- Rozumiem. Ja ten czas spędzę przy nauce, serialach albo czymś innym tylko aby sie nie nudzić.

-- Kreatywnie -- zaśmiał się i złączył ich dłonie pod stołem -- zostały nam tylko przerwy w szkole.

-- Niestety -- oparł głowę o jego ramię.

-- Na następnej przy sali gimnastycznej? -- poruszył brwiami.

-- Oczywiście -- zaczął jeść swoje śniadanie co chwila patrząc na swojego chłopaka.

*

-- Myślisz, że Cię nie pokonam? -- spojrzał na dziewczynkę -- naucz się, że zawsze wygrywam w chińczyka.

-- Jeszcze nie grałeś ze mną -- prychnęła mała blondynka -- zobaczysz kto tu rządzi, Styles.

-- Zobaczymy -- zagryzł wargę i rzucił kostkami. Zadowolony przeszedł dziesięć pól doganiając kuzynkę -- zaraz Cię zniszczę i będziesz zaczynała grę od nowa.

-- Grozisz mi?

-- Ostrzegam -- puścił do niej oczko. Grał dalej z czteroletnią blondynką. Śmiali się w najlepsze -- kończymy grać i idziemy lepić bałwana, co ty na to?

-- Jasne! -- pisnęła -- możemy kończyć już teraz? Możemy powiedzieć rodzicom jak wrócą, że wygrałeś. Lubię Cię i skłamię dla Ciebie.

-- Oh Rose -- pogłaskał ją po głowie i zaczął zbierać z nią grę -- nikt nie będzie kłamał. Idź się ubierz a ja ogarnę resztę.

Pięć minut później Harry patrzył na Rose, która była ubrana. Ubrał się również i ruszyli na taras gdzie było pełno śniegu -- Uważaj tylko! -- krzyknął gdy małolatka zbiegła z tarasu.

Z wielkim uśmiechem na twarzy ruszył w jej stronę pomagając jej w robieniu kulki na bałwana -- chce Olafa i jego rodzinę! -- krzyknęła na co Harry przytaknął. Kochał tego małego urwiska i zgodziłby się nawet na smoka gdyby tylko o to poprosiła.

Harry świetnie spędził czas z dziewczynką. Nie myślał w ogóle o Louisie i o tym, że od trzech dni się nie widzą. Zagryzł wargę gdy dziewczynka poinformowała go, że skończyli już samego Olafa. Została tylko jego żona i dzieci -- Harry?  A ty masz dziewczynę? -- spytała robiąc głowę ze śniegu.

-- Nie skarbie i nigdy nie będę miał.

-- Dlaczego? Na pewno kiedyś znajdziesz tą jedyną.

Loczek zaśmiał się -- jestem gejem.

-- Co to znaczy? -- patrzyła na niego z ciekawością.

-- To, że wolę chłopców a nie dziewczyny, wiesz?

-- A! -- krzyknęła -- koło nas mieszkają tacy panowie, często widzę, że trzymają się za rękę i dają sobie buzi.

-- To są razem jeżeli tak robią -- posłał jej uśmiech i zachęcił ją do ponownego lepienia bałwana.

Rozmawiali na kilka nieistotnych rzeczy jednak z każdej rozmowy Harry starał się czegoś nauczyć Rose i miał nadzieję, że będzie pamiętała takie rzeczy.

*

-- Dawaj Tomlinson! -- krzyknął trener -- będziesz siedział na ławce.

-- Nie mogę -- stanął zasapany -- jestem kapitanem  drużyny!

-- Twoja kondycja pokazuje całkiem co innego. Mecz jest za dwa dni -- krzyknął do wszystkich na co oni przerwali trening -- jest to wejście do półfinału. Jeżeli przez któregoś zawalimy -- spojrzał na Louisa -- i przez niego wszyscy macie przerypane a osoba przez którą to się stało wylatuje. Nie ważne na jakim stanowisku się znajduje! Rozumiecie?

-- Tak trenerze -- krzyknęli chórem.

-- Rob, prowadzisz resztę ćwiczeń!

Louis wykonywał dokładnie każde ćwiczenie. Nie było mu do śmiechu żeby wypaść z drużyny. Przyznaję ostatnio sam sobie, że zawalił sprawę jednak starał się -- miłość nie pozwala ćwiczyć? -- usłyszał po prawej stronie.

-- Odwal się ode mnie Brandon -- nawet na niego nie spojrzał.

-- Powinieneś robić sobie czasami przerwy z Harry'm aby nie wypaść z drużyny. Poza tym nie miałeś ty się w nim zakochać tylko on w tobie.

-- Nie odzywaj się do mnie.

-- Złamałeś zakład.

-- Człowieku -- przerwał ćwiczenia -- odpierdol się ode mnie. Nie twój interes z kim jestem i w kim się zakochałem. Najlepiej jakbyś się całkiem do mnie nie odzywał -- krzyczał -- Nie zbliżaj się do mnie bo tego pożałujesz.

-- Zobaczymy Tomlinson -- warknął do niego -- twoje słoneczko już nie będzie dla Ciebie świecić a twoje serce zostanie złamane jak moje. Doigrasz się.

-- Odpierdol się dziwaku -- odszedł od niego i robił swoje ćwiczenia.

💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top