Lou, czuje jak się na mnie patrzysz.
Louis podszedł do swojego kolegi w szatni -- przemyślałem to i nie dam rady.
-- Co?
-- Nie dam rady oszukiwać Harry'ego. Ja zbyt mocno go polubiłem -- westchnął ściągając swoją koszulkę -- o-on na to nie zasługuje.
-- stary, byliście tylko na jednym spotkaniu -- zaśmiał się -- a ty już się zakochałeś. Powiem Ci, że szybki jesteś.
Louis przewrócił oczami -- Brandon nie zakochałem się w nim. Ja go polubiłem, narazie -- ostatnie słowo powiedział do siebie cicho.
-- Chcesz jechać na tę wycieczkę to musisz bajerować Stylesa. Ja Ci innego nie dam. Chyba nie chcesz złamać teraz jego serduszka -- westchnął -- jak było na randce?
-- Dobrze, jutro idziemy na kawę po szkole -- ubrał się w strój sportowy.
Czuł się źle. Bardzo źle z tym, że zgodził się na to aby za wycieczkę zabawić się uczuciami tak fajnego chłopaka.
Zagryzł nerwowo wargę i wyszedł z szatni nie czekając na blondyna.
*
-- Gotowy? -- Harry odskoczył od szafki.
-- Louis -- powiedział szybko -- nie strasz mnie.
-- Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś tak strachliwy.
Louis poczekał aż Harry wypakuje wszystkie książki i razem zadecydowali, że pójdą do małej, przytulnej kawiarni -- co chcesz?
-- Hmm -- szepnął szatyn -- zdaje się na Ciebie. Co mi wybierzesz ja wypije -- uśmiechnął się do niego.
Harry skinął głową i podszedł do kasy. Zamówił szybko się gorące czekolady o smaku cynamonu i jabłek -- proszę -- uśmiechnął się do niego podając mu papierowy kubek. Usiadł naprzeciwko niego i spojrzał na jego twarz.
Szatyn powąchał napój a później spróbował troszeczkę aby nie oparzyc sobie języka -- mmm, pyszne -- przyznał -- na prawdę masz gust.
-- Wiem.
Louis spojrzał na twarz Harry'ego i oblizał wargi. Poprawił się na krześle -- opowiedz mi coś o sobie, Harry -- szepnął przybliżając się do stolika.
Brunet spojrzał się w niebieskie oczy -- więc mam siedemnaście lat. Urodziłem się w Holmes Chapel ale mieszkam tutaj od piątego roku życia -- szeptał -- mam siostrę Gemmę ale ją znasz. Moimi najlepszymi przyjaciółmi jest Zayn, Liam i właśnie Gemma. Lubię -- zastanowił się -- lubię gotować. Otworzenie przyjemnej restauracji jest moim marzeniem. Niby coś zwykłego, banalnego ale kocham to robić. To w sumie jest mój pomysł na życie -- wzruszył ramionami -- jeżeli chodzi o muzykę -- odchrząknął -- lubię bardziej te wolne, smutniejsze ale nie wszystkie. Lubię Aquilo, Ed Sheerana, Selene Gomez, Ariane Grande, Dean Lewis, Maren Morris i wielu wielu innych -- zniżył głowę -- O i jeszcze Shawn Mendes, jest moim przyjacielem z dzieciństwa więc dziwne abym go nie lubił -- zaśmiali się -- to teraz chyba ty.
-- Niezły kandydat na męża -- zaśmiał się.
-- czemu?
-- Gotujesz i nie spalisz kuchni.
-- Ah, no tak -- zaśmiali się obaj a Harry na dodatek zauroczył się.
Louis napił się gorącej czekolady, którą miał w ręku -- Mam osiemnaście lat. Pięć sióstr i jednego brata. Lottie, Fèlicitè, Daisy i Pheobe, które są bliźniaczkami i Ernesta oraz Doris, którzy również są bliźniakami -- zaśmiał się z reakcji chłopaka i kontynuował dalej -- lubię grać w piłkę i śpiewać. Nie wszyscy o tym wiedzą. W sumie tylko rodzina i Bebe z Niall'em. Śpiewam wszystko i lubię każdą muzykę. Nie ma szczerze wyjątku -- odchrząknął -- nie umiem gotować i kiedyś spaliłem czajnik przy którym stałem -- zaśmiali się -- mam jeszcze najlepszego kolegę Brandona ale jest mniej ważny już Bebe i Niall. Chcę mieć w przyszłości dużą rodzinę. Chcę dać szczęście jak największej liczbie dzieci. To też jest też moim małym marzeniem -- skończył i skinął głową.
-- Nie sądziłem, że taki chłopak jak ty będzie chciał założyć rodzinę -- mruknął -- z wyglądu sądziłem całkiem inaczej.
-- Pozory mylą, Hazz -- szepnął i spojrzał w zielone oczy. Uśmiechnął się do niego -- a ty? Drużyna piłkarska czy może dwójkę?
-- Drużynę -- odpowiedział z dumą -- kocham dzieci.
Między nimi była cisza. Louis cały czas spoglądał na loczka, który chyba najwyraźniej bał się podnieść głowy aby nie spotkać jego wzroku.
Szatyna znów zaczęły brać wyrzuty sumienia z tym, że go oszukuje. Harry to uroczy, przystojny chłopak i nie rozumie dlaczego widząc go na korytarzu nie zauważył go aż tak bardzo. Dlaczego nie zwrócił na niego uwagi.
Zagryzł nerwowo wargę i oparł się brodą o rękę ciągle na niego patrząc. Może troszeczkę się w nim zauroczył ale to tylko troszeczkę. Taką maciupeńką.
-- Lou, czuję to, że sie na mnie tak patrzysz -- odchrząknął cicho.
Louis uśmiechnął się -- przeszkadza Ci to?
-- Skądże -- powiedział szybko.
Louis wstał i szepnął, że idzie po jeszcze jedną gorącą czekoladę dla nich tylko tym razem to on wybierze smak. Po pięciu minutach przyniósł czekoladę o smaku owoców leśnych i kokosa. Spodobała mu się ta kawiarnia gdzie samemu można dobierać smaki gorącej czekolady i wiedział, że jeżeli utrzyma z loczkiem kontakt to na pewno będą tu przychodzić częściej.
💚💙
Wesołych świąt, kochani❤️
Miłej nocy 💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top