Dla mnie możesz nawet tak chodzić

Minęło półtora miesiąca. Louis i Harry bardzo mocno się ze sobą zżyli. Są sobie bliscy i mimo lekkich kłótni o różne rzeczy nie potrafią się na siebie długo gniewać.

Harry przestał wstydzić się Louisa i zaczął się otwierać na znajomość z chłopakiem.

Louis zaś w tym czasie zapomniał o całym zakładzie, ponieważ zbyt mocno był zauroczony osobą loczka, ciągle o nim myślał.

-- Louis -- westchnął -- nie wiem co mam tam wziąć -- mruknął grzebiąc w szafie.

-- Jest zima na pewno nic letniego -- odłożył telefon na łóżko -- masz te śliczne sweterki i bluzy, które mi zabierasz. Wyglądasz w nich pięknie -- mruknął a Harry się zarumienił -- jedziemy tylko na trzy dni i dwie noce, nie musisz brać jakiś super ciuchów zwłaszcza, że jedziemy w góry.

-- Zawsze muszę jakoś wyglądać.

-- Dla mnie możesz nawet tak chodzić -- pokazał na niego. Rozpięta koszula, która i tak wisiała na jego ciele do tego obcisłe spodnie.

-- przestań -- poprawił swoją koszulę -- co ty wziąłeś?

-- Piżama, trzy bluzki, bluzę i dresy -- wzruszył ramionami -- będziemy tam we dwójkę, Harry. Zapewne będziemy siedzieć i oglądać Sherlocka w łóżku jak zwykle.

-- Prawda -- wzruszył ramionami i zaczął się pakować. Zaczął wszystko składać powoli i dokładnie. Usłyszał śmiech Louisa -- No co?

-- Nigdy nie widziałem osoby, która tak składa ubrania Harry. Nie mówię, że coś w tym złego ale twoje skupienie w tym momencie mnie rozwala.

Harry powiedział coś pod nosem krzywo patrząc na szatyna i zaczął się znów pakować. Szatyn mógł dokładnie teraz obserwować przyjaciela. Dolna warga ciągle była zagryziona, nos co jakieś czas się zmarszczył gdy nie mógł nic porządnie ułożyć. Jego loki do ramion były przetrzymywane przez bandane. Usłyszeli po chwili pukanie do drzwi -- proszę.

-- Nie chcecie nic do jedzenia lub do picia? Zrobiłam z Gemmą ciasto -- powiedziała Anne.

-- Ja podziękuje -- uśmiechnął się Louis -- przyjechałem tutaj zaraz po obiedzie więc jestem pełny.

-- Ja też nie chcę, mamo -- uśmiechnął się również i podziękował jej gdy wyszła -- obiad?

-- Pojechałem do McDonalda w porze obiadowej czyli obiad -- zaśmiali się obaj.

*

-- Głodny?

-- Nie.

-- Zimno Ci?

-- Trochę -- mruknął Styles. Louis zatrzymał auto na poboczu aby wyjść i wziąć koc z bagażnika -- dziękuję -- złożył na jego policzku pocałunek. Louis pojechał dalej -- ile będziemy jechać?

-- Osiem godzin, złotko -- uśmiechnął się do niego -- w Dundee chyba nigdy nie byłeś.

-- Nie, nie byłem -- mruknął słabo -- d-dziekuję, że mnie tam zabierasz chociaż i tak uważam, że powinienem Ci oddać za siebie.

-- Wystarczy, że będziesz się dobrze czuł tam. Hotel mamy za darmo bo to mój wujek a zarazem chrzestny a hotel jest na prawdę zarąbisty.

-- A paliwo?

-- Spokojnie Harry -- położył rękę na jego ramieniu -- mówiłem ci abyś się nie martwił pieniędzmi, okay?

-- A-ale...

-- Już cicho bądź -- przewrócił oczami -- bo całe osiem godzin spędzimy w ciszy a ty lubisz rozmawiać.

Harry się uciszył -- jak będziesz chciał by Cię zmienić to mi powiedz, dobrze?

-- Okay -- uśmiechnął się i wyjechał na autostradę.

Między nimi była cisza. Harry powoli zasypiał, ponieważ była pierwsza w nocy a on ostatnimi czasy nie sypia zbyt dobrze.

Louis spojrzał na chłopaka i uśmiechnął się widząc jak ten akurat słodko marszczy nosek. Podniósł jego rękę i pocałował ją gładząc kciukiem.

*

-- Dziękuję -- powiedział Louis gdy otrzymał od chłopaka hot-doga i gorącą kawę.

-- A tu masz swoje pieniądze -- dał mu je do schowka -- zapłaciłem ze swoich.

-- Harry -- westchnął.

-- Smacznego -- posłał mu uśmiech i sam zaczął jeść.

*

louist91:


louist91 : powinno być na odwrót 😂❤ @harrystyles

gemmastyles: miłego wypoczynku!

beberexha: słodziaki 😍

zaynmalik: pilnuj tam jego, Louis

louist91: oczywiście @zaynmalik

niallhoran: miłego leżenia w łóżku lenie

harrystyles: LOUIS!!

💙💚

Miłej nocy❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top