Coś się zmieniło, że się przede mną wstydzisz?

-- Sherlock jest przystojny -- stwierdził Harry spoglądając na laptop.

-- Znasz go dwa odcinki czyli jakieś trzy godziny i powiedziałeś, że jest przystojny. Mnie znasz dwa i pół miesiąca i nigdy nie powiedziałeś, że jestem przystojny.

-- Bo kto powiedział, że jesteś? -- parschnął.

-- Aha, super -- przewrócił oczami.

-- Nawet gdybym uznał, że jesteś przystojny to nie powiedziałbym Ci tego bo bym się wstydził -- powiedział słabo -- ale skoro mamy być szczerzy i doszło do tego tematu to jesteś przystojny i dobrze o tym wiesz.

-- Ale może chciałem usłyszeć to z twoich ust?

Harry przewrócił oczami i poprawił się obok Louisa. Louis położył rękę na jego włosach i zaczął się nimi bawić, usłyszał pomruki z dołu na co się uśmiechnął.

*

Harry wyszedł głęboko oddychając -- dawaj Louis.

-- Jest zimno, chodźmy do pokoju -- zaczął się trząść z zimna -- Harry proszę.

-- Nie marudź to tylko kilometr w tą i w tamtą stronę. Chcesz ciasteczka i babeczki to muszę kupić składniki -- pociągnął go za rękę -- poza tym nie przesadzaj nie jest aż tak zimno. Jest dopiero jesień.

-- Ale za pół miesiąca jest grudzień i już się robi zimno.

Harry zatrzymał się aby spojrzeć na szatyna, który był trzy metry od niego. Wyciągnął klucze i mu je rzucił -- jak chcesz to idź do pokoju ja przyjdę zaraz -- wzruszył ramionami i obracając się na pięcie poszedł.

-- Harry -- usłyszał po chwili -- zaczekaj na mnie.

Brunet zatrzymał się i zagryzł wargę. Po kilku sekundach poczuł jak szatyn staje obok niego -- przepraszam -- mruknął -- jeżeli jesteś na mnie zły to okay, nie musimy się odzywać d...

-- Zamknij się już, Tomlinson -- powiedział wysokim tonem i wsadził ręce do kieszeni. Między nimi była cisza. Louis cały czas patrzył na chłopaka i zagryzał wargę -- nie patrz się tak.

-- Przeszkadza ci to?

-- W tym momencie akurat tak -- szepnął do niego i spuścił głowę.

-- Oh, okay -- powiedział smutno i spojrzał się przed siebie -- idziesz ze mną do Zayna na Mikołajki? Na imprezę?

-- Impreza nie jest dla mnie, Lou.

-- Harry -- westchnął -- proszę, chodź ze mną, będzie fajnie.

-- Muszę to przemyśleć.

-- A jeżeli podrapie Cię po plecach dziś w łóżku?

Harry uśmiechnął się pod nosem -- jeżeli tak to odpowiedź pozytywna może się pojawić.

*

-- Zgaś światło -- mruknął Harry kładąc się.

-- Czemu? Chcesz iść spać?

-- Nie -- spojrzał na niego -- po prostu będę bez koszulki.

-- I? Nie raz widziałem Cię bez koszulki. Coś się zmieniło, że się przede mną wstydzisz? -- usiadł i złączył ich dłonie.

Harry podkulił nogi -- po prostu... j-ja przytyłem i-i się wstydzę swojego ciała -- spuścił swoją głowę zagryzając wargi.

-- Harry... -- westchnął i przybliżył się do chłopaka. Podniósł jego głowę łapiąc delikatnie za brodę i podciągając do góry. Spojrzał na niego współczującym wzrokiem -- kochanie zacznijmy od tego, że nie przytyłeś, okay? Jesteś pięknym chłopakiem. Masz idealną twarz, idealne ciało. Ładnie wyrzeźbiony brzuch, zaokrąglone biodra i pupę a nogi długie i szczupłe. A charakter masz jeszcze lepszy. Jesteś cudownym człowiekiem, lepszego nie znam i proszę nie mów mi głupot, że przytyłeś bo to nie jest prawda -- pocałował jego dłoń -- jeżeli ktoś Ci coś powiedział to masz przyjść do mnie, okay? A jeśli chodzą Ci po głowie głupie myśli jak głodówka, wymioty, tabletki czy inne świństwa to nie rób tego bo będę się gniewał. Zniszczysz tym samym swój organizm -- odchrząknął patrząc w zielone oczy -- jeżeli chcesz schudnąć i wyrobić swoje ciało jeszcze bardziej to zacznij ćwiczyć delikatnie, ze mną na siłowni możesz. Wprowadź sobie delikatną dietę, dobra?

Harry skinął głową -- dziękuję -- przytulił się do niego i pocałował klatkę piersiową.

Między nimi była cisza. Louis głaskał go po plecach lekko nimi kołysząc -- spójrz na mnie teraz -- odczepił się od niego -- czy ktoś Cię obraził albo przeczytałeś coś w Internecie o jakiś głupotach?

-- N-nie. Po prostu jak brałem prysznic to zobaczyłem swoje odbicie w lustrze i się przestraszyłem -- powiedział i spuścił głowę nie patrząc w oczy przyjaciela.

-- Harry ale ty głupoty mówisz -- pokręcił z rozbawieniem głową -- jesteś na prawdę przystojny, piękny, cudowny.

-- Mam siedemnaście lat i nikt jeszcze mi nie mówił takich słów bo nie miałem nikogo takiego przy sobie.

-- Czyli pierwsze komplementy zaliczone? -- zaśmiał się a Harry zaczął chichotać -- czuję się wyjątkowo.

Harry skinął głową -- b-bo ty miałeś dużo partnerów w swoim życiu, prawda?

-- Zgadza się.

-- Czy miałeś przyjaciela gdzie później zrozumiałeś, że jest dla Ciebie kimś ważnym..?

-- Mam -- skinął głową -- to znaczy miałem. A czemu pytasz? -- skłamał.

-- Tak sobie -- wzruszył ramionami -- nigdy nie miałem chłopaka, jak to jest?

Louis westchnął -- jeżeli nie kochasz tej osoby tak naprawdę to chujowo. Więc prawie każdy mój związek taki był.

-- Nie kochałeś ich?

-- Nie właśnie. Miałem tylko dlatego, że jestem zastępcą kapitana więc miałem mieć jakiegoś chłopaka czy dziewczynę.

-- Miałeś dziewczynę?

-- Miałem, później jednak zrozumiałem, że jestem gejem.

-- Oh -- skinął głową -- ja nie miałem ani dziewczyny ani chłopaka.

-- Wiem ale nie musisz się spieszyć. To nic złego, że w wieku siedemnastu lat nie miałeś żadnego partnera. Prawdziwa miłość sama się znajdzie i nie szukaj jej na siłę tak jak ja bo nie będziesz wtedy szczęśliwy.

Harry uśmiechnął się delikatnie i skinął głową, przytulił się ponownie do niego -- podrapiesz mnie?

-- Oczywiście -- uśmiechnął się do niego i położył obok niego zaraz po Harry'm. Położył rękę na jego plecach i zanim zaczął go drapać złożył mokry pocałunek na jego plecach.





<3 


Miłej nocy <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top