prolog

Hej jestem Izabella Black, kiedyś Hood. Tak siostra tego Caluma Hooda. Jakoś w ogóle się z tego nie cieszę. On, od kąt poznał chłopaków i postanowili założyć zespół, zmienił się. Kiedyś mieliśmy zajebisty kontakt, mówiliśmy sobie wszystko, dużo się razem wygłupialiśmy, w sumie byliśmy idealnym rodzeństwem. No właśnie byliśmy. Od poznania chłopaków stał się złośliwy, wyzywał mnie, od czasu do czasu bił, a ci jego "koledzy" robili dokładnie to samo. Wszyscy oprócz Clifforda. Miky był nawet spoko. Jak chłopacy mnie bili, to on później przychodził do mnie i opatrywał rany i smarował specjalną maścią siniaki. On ani mnie nie obrażał, ani nie wyzywał.
Rodzice mnie mieli w dupie. Dla nich liczyła się tylko praca, no i pieniądze.

Jak miałam 13 lat, nie wytrzymałam. Miałam już tego po prostu dość. Uciekłam. Miałam trochę zaoszczędzone. Spakowałam w plecak najważniejsze rzeczy i jak zaczęło się robić ciemno, uciekłam z domu. Zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Tam kupiłam bilet na najbliższy samolot, czyli do LA. Gdy doleciałam udałam się do jakiegoś parku. Tam, usiadłam sobie pod jakimś drzewem i myślałam co mam robić. Pieniędzy za dużo mi nie zostało, pracy raczej nie dostanę, czyli będę mieszkała na ulicy i żebrała od ludzi. Trudno.
Gdy znowu robiło się ciemno, zaczęłam sobie spacerować. Po jakiś 15 minutach spaceru ktoś mnie złapał i pociągnął na ławkę. Tam mnie rzucił i jedną ręką przytrzymał moje ręce nad głową, abym nie mogła nic zrobić. Drugą zaczął jeździć po moim ciele. Ja płakałam i krzyczałam, aby przestał. Po chwili zerwał ze mnie koszulkę. Jak miał się zabierać za stanik, został odciągnięty ode mnie. Ja przez płacz nic nie widziałam. Wstałam delikatnie i usiadłam, po czym skuliłam się, jak najmocniej mogłam.
Po chwili obok mnie ktoś usiadł. Odsunęłam się od tej osoby jak najszybciej.

- Hej, nie bój się. Już nic ci nie grozi. Spokojnie. - mówił spokojnie. Ja delikatnie podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka.

- nic ci już nie zrobi, spokojnie. Nie masz się co bać - mówił dalej spokojnie. Przestawałam powoli płakać i lekko się uspokoiłam.

Jak się już w miarę uspokoiłam, zaczęło mi się robić zimno. Chłopak widocznie to zauważył. Zdjął bluzę i podał ją mi. Spojrzałam na niego niepewnie i wzięłam bluzę. Założyłam ją i od razu zrobiło mi się lepiej.

- dziękuję - powiedziałam tak cicho, że mnie raczej nie usłyszał.

- co robisz tu sama, o tak późnej porze? - zapytał spokojnie, patrząc mi w oczy.

- uciekłam z domu, przez mojego brata. Od 3 lat, wyzywa mnie, ośmiesza i czasami bije. Dzisiaj już nie wytrzymałam, kupiłam bilet i przyleciałam tu. Na początku siedziałam tylko na ławcę, ale potem postanowiłam się przejść. Jak szłam, nagle zostałam pociągnięta na ławkę, no i raczej wiesz co było dalej. - powiedziałam lekko się jąkając i pociągając nosem. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, mówiąc mu to wszystko, ale gorzej niż w domu nie będzie.

Gdy mu wszystko mówiłam, słuchał mnie uważnie. Był troszkę zdziwiony, ale mi nie przerywał. Jak skończyłam, przytulił mnie. Trochę się na to zdziwiłam i lekko spięłam. Nie moja wina, że nikt oprócz Mika mnie nie przytula, a to i tak nie jest za często. Szybko się rozluźniłam i delikatnie wtuliłam w niego.

- chodź, wezmę cię do siebie. Odpoczniesz sobie. Po rozmawiamy sobie na spokojnie. - zaproponował.

- yhy - powiedziałam tylko, bo byłam coraz bardziej zmęczona.

- idziesz czy nie masz siły? - zapytał lekko się podśpiewując z mojej nie udanej próby wstania z ławki.

- nie mam siły - powiedziałam zrezygnowana i ziewnełam na koniec.

- to czekaj - powiedział podnosząc się z ławki i stanął przede mną. - jak wolisz na barana, czy na tak zwaną "pannę młodą"? - zapytał śmiejąc się.

- na barana - jego śmiech, udzielił mi się.

Obrócił się do mnie plecami. Ja od razu się lekko podniosłam i wskoczyłam mu na plecy. On zaczął iść w nieznanym mi jeszcze kierunku. Co chwilę się z wszystkiego śmieliśmy.

- tak w ogóle, jestem Cameron. - powiedział jak przestaliśmy się już śmiać.

- ja jestem Izabella. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Dawno się tak dobrze, nie bawiłam. Bardzo się polubiliśmy.

Jeszcze chwilę szliśmy, gadając o głupotach. Trochę się poznaliśmy. Po chwili Cam zatrzymał się. Rozejrzałam się trochę i zauważyłam, że przed nami jest piękna duża willa.

- to tu - powiedział i poszedł w stronę drzwi. Otworzył je i weszliśmy do środka. - schowaj się trochę za moimi plecami, przedstawię ci parę osób. - powiedział i zaczął, gdzieś iść. Ja nadal siedziałam na jego plecach, więc nie miałam, za bardzo wyboru.

Wszedł do salonu, gdzie było słychać śmiechy. Podszedł bliżej kanapy na której siedziało 6 chłopaków.

- Hej, chcę wam kogoś przedstawić. Tylko gdzie reszta? - zapytał patrząc na wszystkich. Ja lekko schowałam się za jego plecami.

- na górze - odpowiedział jeden z nich. Nie mogłam zauważyć kto, bo nie miałam się na razie pokazywać.

- zawołaj cię ich. - powiedział Cami.

Oni kogoś zawołali i po chwili do salonu ktoś wszedł. Na szczęście weszli od drugiego wyjścia i usiedli na wolnych miejscach na kanapie. Cam był tak ustawiony, że moje nogi zasłaniał bok kanapy. Raczej w ogóle nie było mnie widać.

- to po co nas wołaliście? - zapytał, chyba jeden z tych co przyszli.

- chcę wam kogoś przedstawić. - odpowiedział Cam.

- to gdzie jest ta osoba? - ktoś zapytał.

- w tym pokoju - powiedziała jedyna osobą, którą jak na razie znałam.

- jak to? Gdzie? - zapytało kilka osób.

- tu - powiedziałam wychylając się. Każdy na mnie po patrzył, a Cam podszedł tak, abym lepiej wszystkich widziała.

- to jest Izabella. Spotkaliśmy się w parku i jak trochę się poznaliśmy, postanowiłem, że dołączy do nas. Dużo przeszła i jest wytrzymała. Szybko się wszystkiego nauczy. Co wy na to? - zapytał ich, a ja totalnie nie wiedziałam, o co chodzi. Dołączy? Co? O co tu chodzi?

- czemu nie? Fajnie jak, w końcu jakaś dziewczyna dołączy. - powiedział pierwszy od prawej (xd).

- o co chodzi? - zapytałam niepewnie.

- nie mówiłeś jej? - powiedział zdziwiony chłopak o brązowych włosach.

- nie. No to my jesteśmy w gangu i zastanawiamy się czy może byś też chciała dołączyć.

No i tak zaczęła się moja historia w gangu, z moimi przyjaciółmi. Pokochałam ich całym moim zimnym sercem. Oni stali się moją rodziną. Są dla mnie wszystkim. Nie wiem co bym zrobiła bez nich.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top