9. Robota
Od autorki: Po raz pierwszy pojawi się rozdział z perspektywy kocurka!< pisk fangirl> Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba ;)
"Kuroo"
Od wydarzenia z Hokkaido minęły trzy dni a ja zastanawiałem się jak się jej udało. Przecież Kenma jest jednym z najlepszych hackerów na świecie, więc nikt nie powinien być w stanie złamać jego zabezpieczeń. Ale jej się to udało. W takim razie są dwie możliwości. Pierwsza: musiała wykraść komuś telefon i zadzwonić do kogoś z jej znajomych kto zajmował się hackerstwem i ją uwolnić. Albo druga: sama jest dobra w te klocki. Nie wiedzieć kiedy na moich ustach pojawił się uśmiech, który przykuł uwagę mojego ojca.
- Coś się stało?- spytał przyglądając mi się.
- Można by tak to ująć.- mruknąłem wracając myślami do obecnej chwili.
- Słyszałem od chłopaków, że kupiłeś nowego kociaka. Jaka jest?
- A co słychać u matki?- zmieniłem temat na co się zaśmiał w TEN sposób. Czyli nie odpuści. Przecież mogłem się tego spodziewać. W końcu jak to inni mówią jestem prawie, że jego kopią.- Młoda licealistka. Ładna, ale uparta.
- Czyli idealny materiał do wszelakich zabaw.- powiedział na co przytaknąłem mu uśmiechem. Oj tak.
- Jednak ostatnio sprawiła pewien problem, lecz już została skarcona.- mruknąłem sięgając po sake.
- Hmm. A można wiedzieć jak się nazywa?
- Po co ci ta wiedza? Nigdy jeszcze nie interesowało cię jak ma na imię jedna z twoich dziwek.- powiedziałem patrząc mu w oczy. Nagle się zaśmiał, lekko mnie dziwiąc.
- Oi Tetsurou. Miałem takie samo myślenie z twoją matką a teraz sam widzisz. Nigdy nie wiesz, kiedy znajdzie się kobieta, która zaakceptuje twój styl życia i będzie czerpać z tego taką samą satysfakcję jak ty.- powiedział na co się zaśmiałem.- A więc? Jak się nazywa?
- Nie odpuścisz, co?
- Jak my się dobrze rozumiemy. W końcu jesteś moim synem.- westchnąłem, zaczesując włosy do tyłu.
- Urokiri Akari.
- Urokiri? A nie Hiroshi?
- O czym ty mówisz?- spytałem zaskoczony.
- Masz jej zdjęcie?- spytał na co przytaknąłem głową, wyciągając telefon i mu je pokazując. Zrobiłem je podczas aukcji.- Powiedz, mi czy jej rodzice to Aiko oraz Sousuke?
- Skąd wiesz? I dlaczego spytałeś się o to czy nie ma innego nazwiska.- ten spojrzał na mnie, oddając telefon i posyłając mi sadystyczny uśmiech.
- Nie sądziłem, że dorwiesz córkę tego pieprzonego dupka.
- To znaczy?- wyłączyłem telefon, chowając go z powrotem do kieszeni oraz opierając twarz na dłoni.
- Pamiętasz jak kilka lat temu mówiłem ci o jednym z moich partnerów? O tym, który pochodził z rodziny skrytobójców.
- No coś mi świta. Ale nigdy nie podawałeś więcej informacji oprócz jego pseudonimu i tego, że znaliście się od liceum.- ten westchnął sięgając po sake i także ją pijąc.
- No dobrze, w skrócie twój nowy nabytek to jego córka. I mogę stwierdzić, że już ci zalazła za skórę.
- Skąd możesz mieć pewność, że to jego córka?- spytałem patrząc na niego bez żadnych emocji. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami.
- A po co mam ci to mówić? Głupi synu, zjebałeś na całości sprawę z przewozem w porcie więc dowiedz się na swoją rękę. A teraz skoro mamy to za sobą, to oczekuję wyjaśnienia twojego spieprzenia sprawy.
- Podkreślmy, że to byli twoi ludzie nie moi staruchu. A poza tym nie skończyliśmy wcześniejszego tematu.
- Właśnie, że skończyliśmy.
- Właśnie, że nie stary pryku.- posłałem mu mordercze spojrzenie, na co uniósł brwi.
- Ptaszynko tylko mi nie mów, żeś się zakochał?
- Pojebało cię na starość. Po prostu nie lubię jak robi się ze mnie głupka.
- Oo.. Toś staruszka zaciekawił. Może się wypłaczesz tatusiowi w ramiona?
- Przestań obrzydzać mi ten dzień. Jeśli chcesz wiedzieć to jedynie za pomocą wymiany informacji. I ty zaczynasz.- znów mierzyliśmy się spojrzeniami i dobrze wiedziałem, że jestem na zwycięskiej pozycji. Ojciec zawsze był ciekawski, zwłaszcza jeśli chodziło o sprawy " kociaków". I nie myliłem się a na moich ustach zagościł uśmiech satysfakcji.
- Z tego co wiem od niego, oprócz niego, jego rodziców i żony nie było nikogo w jego rodzinie a gdy miał dwadzieścia lat został głową rodziny. Później urodziła mu się córka i raz podczas omawiania jednej z jego robót spytałem czy nie dałby mi swojej córki jako jego następczyni.- zaśmiał się.- Wtedy ta gadzina przyłożyła mi dwa pistolety jeden wsadził mi w usta a drugi wycelował w rękę z moim własnym i powiedział " Tylko ją tknij gnido a wymorduje całą twoją rodzinę oraz pracowników."- znów się zaśmiał.- Myślałem po raz pierwszy w swoim życiu, że umrę. A jak widać to on pierwszy zszedł. Więc to tyle. Po tym jak sześć lat temu przestał dla mnie pracować, nasz kontakt kompletnie się urwał a ja nie miałem interesu w interesowaniu się jego rodziną. To tyle, a teraz twoja kolej.- teraz to on się uśmiechał a ja westchnąłem, przygotowując się do jego śmiechu po usłyszeniu tego. Zaczesałem włosy do tyłu, sięgając znów po sake.
- Cóż, jak wiesz przyjechał Vitya i nagle zachciało mu się zabrać ją na randkę i to zrobił, a ta mu uciekła niszcząc nadajnik. Oczywiście pojechałem za nimi, bo wiedziałem że czegoś spróbuje. Całe szczęście od razu ją złapałem.
- Ale dlaczego aż tak się fatygowałeś by ich śledzić?
- Chyba nie myślałeś, że dam się wykiwać jakieś dziwce? Oboje wiemy, że taki nie jestem. Poza tym dalej się nią nie znudziłem a chce widzieć jak niszczy się w moich rękach.
- Czasami zastanawiam się co poszło nie tak w twoim wychowaniu...- powiedział śmiejąc się ze mnie. Już coś miałem powiedzieć, lecz do środka weszła matka przerywając naszą rozmowę..
***
- Buhahahahaha!- śmiech Bokuto roznosił się chyba po całej jego rezydencji. Nagle przywaliłem mu w głowę co go uciszyło.- Za co?!
- Byś się wreszcie zamknął.- westchnąłem pijąc kawę.- Naprawdę czasami się zastanawiam, dlaczego dalej się przyjaźnimy.
- Bo jestem twoim Bro i mnie kochasz. A teraz daj pyska!- powiedział rzucając się na mnie, chcąc mnie pocałować a ja jedynie powiedziałem.
- Cześć Akaashi.- ten gdy tylko to usłyszał odskoczył ode mnie jak oparzony patrząc w stronę drzwi a następnie chciał mnie uderzyć jednak zgrabnie go zablokowałem, powalając go na ziemie. - Skończyłeś?
- .. Taa. A teraz złaź ze mnie! Znów przytyłeś!
- Oya. Chyba to raczej ty stałeś się słabszy.- posłaliśmy sobie mordercze spojrzenia do puki nie przerwało nam czyjeś chrząknięcie.
- Możecie skończyć?
- Co zazdrosny? Nie masz co się martwić Akaashi. Ten idiota mnie nie pociąga. Za głupi i brzydki.- powiedziałem wstając z niego i podchodząc do szatyna.- Ale ty to już inna sprawa. Co powiesz na zostanie moim zwierzaczkiem?- spytałem łapiąc za jego podbródek.
- Akaashi!- płaczliwy głos Bokuto dotarł do naszych uszu. Ten od razu pojawił się przy nim, tuląc do siebie, w zaborczy sposób.- Nie oddam nikomu matki moich dzieci!
- W ciąży jesteś?- spytałem bezpośrednio Akaashiego, który zaprzeczył.- No mniejsza. Porywam te głupią sowę ze sobą. Wiesz sprawy dorosłych.- powiedziałem chwytając za kołnierz koszuli Bokuto i ciągnąc go w stronę drzwi. Ten ze łzami przysięgał Akaashiemu swoją miłość i że wróci najszybciej jak potrafi. Gdy znaleźliśmy się w moim samochodzie bez pytań kierowcy ruszyliśmy w odpowiednim kierunku.
- No dobrze. Jak zamierzasz to rozegrać?
- Chyba jak zawsze... Chociaż nie. Obierzemy inną taktykę.- uśmiechnąłem się sadystycznie na co odpowiedział mi tym samym.
- No to mów.- powiedział poruszając sugestywnie brwiami.
- Co powiesz na metodę dobry glina i zły glina?
- Taak Bro! Ja chce być dobrym gliną!
- Oya.
- Oya, oya.
- Oya, oya, oya.- powiedzieliśmy jednocześnie a samochód się zatrzymał. Nie czekając aż ktoś otworzy nam drzwi wysiedliśmy z pojazdu kierując się do magazynu, gdzie byli ludzie wynajęci przez mojego staruszka do tej roboty. Chyba na starość idzie na skróty, bo ta banda debili samym wyglądem mówiła o swoim małym ilorazie inteligencji. Spojrzeli na nas i nikt nawet nie pofatygował się nas przywitać. Spojrzeliśmy na siebie uśmiechając się delikatnie oraz złowieszczo. To jeszcze bardziej nam odpowiada.
- Kim jesteście ścierwa?- odezwał się jeden z nich.
- Ludźmi z Nekomy. Szef nas przysłał bo spieprzyliście robotę.- powiedział Bokuto wyciągając papierosa oraz swoją metalową zapalniczkę z sową. Prezent od Akaashiego na jego osiemnaste urodziny.
- A to szef jest takim cykorem, że takich lalusi do nas wysyła? Wracajcie dziewczynki bo jeszcze paznokietki wam się złamią.
- Hoo.. Widzę, że macie gadane. Który z was tu dowodzi?- spytał Bokuto a ja założyłem rękawiczki. Nagle spośród tej grupki wyszedł prawie, że facet mojej wysokości oraz postury z czerwonymi włosami zaczesanymi do tyłu, bliznami na brwi i ustach.
- Ja a co?- uśmiechnąłem się, patrząc na niego chłodnym wzrokiem oraz podchodząc w jego stronę. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń a gdy nawet mi jej nie podał siłą za nią chwyciłem przyszpilając ją nożem do stołu. Jego krzyk rozniósł się po budynku a jedno moje spojrzenie powstrzymało tamtych od wycelowania we mnie bronią.
- A więc teraz łaskawie wyjaśnicie nam dlaczego spieprzyliście robotę.- powiedział Bokuto, prawdopodobnie się głupkowato uśmiechając. Czekałem na to aż zaczną mówić jednak jedyne co wydobywało się z ich jap to, że ich popamiętamy jak nie puścimy ich szefa. Czy oni nie mogliby nam łaskawie odpowiedzieć na pytanie, byśmy mogli to szybko skończyć? Nie mam całego dnia a jeszcze mam robotę. Westchnąłem wyciągając kolejny nóż, który tym razem wbiłem ich szefowi w łokieć.
- Zabiję cię draniu!- ktoś krzyknął ruszając w moją stronę. W mgnieniu oka wyciągnąłem broń, posyłając mu kulkę w łeb.
- No dobrze, to jak będzie? Zaczniecie gadać czy wasz szef ma jeszcze bardziej oberwać a wy pójdziecie w następnej kolejności?- Bokuto podszedł do mnie, dalej się uśmiechając oraz opierając łokieć na moim ramieniu. On także założył rękawiczki. Hoo, czyli zacznie się zabawa. Tylko jedynie muszę uważać by nie ubrudzić garnituru. Zapanowała cisza, czego nie wytrzymałem i strzeliłem kolejnemu w łeb a następnie wsadziłem pistolet do ust ich szefa.
- Liczę do trzech i jeśli nikt nic nie powie to wasz szef zginie a wy będziecie następni.- powiedziałem z mordem w oczach. Patrzyli na siebie to na szefa, jednak nic nie powiedzieli.- 1...2...- i gdy miałem powiedzieć trzy jakiś chłopak wyszedł z tłumu.
- Cchwila! Tto nie wina szefa! Ktoś nas..
- Zamknij się Watabi!- ktoś krzyknął uderzając go na co Bokuto tym razem strzelił mu w głowę.
- Watabi..tak? Podejdź i dokończ to co mówiłeś.- powiedział Bokuto z uśmiechem. Tamci nie chcieli go puścić na co znów kolejnym wpakowałem kulki w łeb a ten szybkim krokiem do nas a raczej do swojego szefa podszedł. Wyciągnął noże .
- Ktoś nas sypnął. Nie wiemy kto to zrobił, ale .. Nnie chcieliśmy by tak się stało, naprawdę!- powiedział szczerze na co westchnąłem. Jednym ruchem złamałem nogę ich szefa i spojrzałem temu młodzikowi w oczy.
- Masz dokładnie pięć sekund by go stąd zabrać i nie pokazujcie się już nigdy mi na oczy oraz nikomu z Nekomy.- powiedziałem odzyskując swoją własność. Ten szybko przytaknął, podnosząc swojego szefa i jak najszybciej wychodząc.
- Wasz czas minął.- powiedzieliśmy jednocześnie ruszając na nich. Ci uczynili to samo jednak byliśmy z Bokuto szybsi. W tej samej chwili zaatakowaliśmy ich, ten strzelając komuś przez gardło a ja skręciłem komuś kark. Druga osoba oberwała kulkę w klatkę piersiową a następnej rzuciłem jeden nóż w oko a drugi w krtań...
***
- Coś się stało Kuroo-san?- usłyszałem głos Kirumiego.
- Oczywiście, że nie. A więc co pan sądzi o naszej propozycji? To nie będzie problem by pozbyć się pańskich przeciwników, tak by policja powiązała ich śmierć z panem bądź z nami. Jedynie będzie pan musiał zgodzić się na sprzedawanie w pańskich klubach naszego alkoholu oraz narkotyków.- złączyłem dłonie, opierając na nich brodę i nie spuszczałem z mężczyzny swojego wzroku. Trochę tego nie przemyślałem. Gdybym wziął kociaka wtedy ta rozmowa byłaby szybsza, bo staruch jedynie by myślał o przeleceniu jej. Mnie by to nie przeszkadzało, przynajmniej do czegoś by się przydała. Pomiędzy nami panowała cisza, podczas której przez cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. I pierwszym, który odwrócił wzrok był Kirumi.
- Najpierw chciałbym zobaczyć czy naprawdę się do tego nadajecie. Dopiero później dam ci odpowiedź.- oj tak to my się bawić nie będziemy. Uśmiechnąłem się delikatnie, jednak moje spojrzenie było chłodne.
- Kirumi-san, coś za coś. My także chcielibyśmy zabezpieczenie, że w momencie wykonania jednego zadania pan nie zaakceptuje naszej umowy a nawet wyda nas policji. Dlatego uważam, że jeśli odda nam pan jeden z pańskich dobrze prosperujących klubów możemy wykonać jedno zabójstwo. To jak?- znów zapanowała cisza jednak tym razem unikał bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Aż chciało mi się śmiać. Dobrze wiedziałem, że na to przystanie, to tylko kwestia kilku minut. I nie myliłem się. Po upływie pięciu minut podpisaliśmy umowę a ja opuściłem miejsce spotkania.
- Czy coś jeszcze zostało do załatwienia waka?
- Nie. Jedziemy już do domu.- powiedziałem luzując krawat. Nagle telefon mi zawibrował, więc wyciągnąłem go z marynarki i przeczytałem wiadomość. No naprawdę, lepszego momentu na to przyjęcie nie mogli wybrać. Akurat w momencie gdy jej nogę tak pokiereszowałem... Chociaż nie powinno być problemu jeśli będzie tylko siedzieć. W końcu to kot. Szybko sprawdziłem adres, który był w wiadomości, uśmiechając się. Mają tam nawet dobry alkohol. Przez resztę drogi rozmyślałem nad tym komu powierzyć tę robotę i jedyne opcje to albo ja, Yaku lub Yamato. Chciałbym to jak najszybciej mieć za sobą. Gdy wjechaliśmy do garażu, od razu opuściłem pojazd dalej myśląc nad rozwiązaniem. Będę musiał wpaść do Kenmy by dokładnie mi tego gościa sprawdził a dopiero później zdecyduje kto do niego pójdzie. Rozwiązałem krawat, zdjąłem marynarkę oraz rozpiąłem trzy górne guziki koszuli, kierując się do pokoju blondyna. Jak zawsze wszedłem bez pytania jednak moją uwagę przykuła moja zabawka siedząca w jego pokoju.
- Czyli już normalnie funkcjonujesz, co?- spytałem z kpiną. W takim razie na przyjęciu będę mógł iść tak jak zawsze na całość. Już miała coś powiedzieć, jednak chyba ugryzła się w język.
- Myślałem, że dłużej ci ta robota zajmie.- powiedział Kenma nawet na mnie nie patrząc tylko grając w jakąś grę na xboxie. Westchnął gdy przegrał po czym podał pada dziewczynie. Chwyciła go w zdrową rękę, samej rozpoczynając walkę, chyba z bossem. Kenma wstał, podszedł do mnie a ja podałem mu dwie kartki.
- Znajdź mi na teraz wszystko o tym facecie.
- A co mi dasz w zamian?
- Wolne i będziesz mógł się z tymi twoimi kumplami z sieci wybrać na ten zlot fanów gier.
- Daj mi dwadzieścia minut.- powiedział idąc do innego pokoju. Usiadłem obok niej. Nie przerwała grania, dlatego zgrabnym ruchem wsadziłem swoją rękę pod jej spódnice. Automatycznie zacisnęła uda a chwile później odłożyła pada. Zerknąłem w stronę telewizora, widząc że wygrała.
- Kenma! Masz jakieś trudniejsze gry?- spytała kompletnie mnie ignorując. Zaśmiałem się. Już miałem jej coś zrobić gdy kumpel wrócił z tabletem.
- Proszę.- podał mi go a ja zabrałem swoją rękę spod jej spódniczki.
- Kenma mogę wiedzieć co do jasnej cholery jest?- spytałem puki co spokojny.
- Informacje. Tylko te mogłem zdobyć. Reszta jest naprawdę dobrze strzeżona.. Ts.
- Czyli tradycyjna meto..- nie dokończyłem bo ktoś zabrał mi tablet. Obaj spojrzeliśmy w stronę dziewczyny.
- Gdzie masz problem z usunięciem zabezpieczeń?- spytała a Kenma nachylił się nad nią.
- .. W tym miejscu. Nieważne jakiej metody używam nie jestem wstanie na czas złamać szyfru.
- A zauważyłeś, że w tym kodzie są najprostsze kombinacje? To jak w grach na czas. Jeśli dobrze trafisz, czas ci się wydłuża a podczas błędu skraca i nie dasz rady zdążyć. Dlatego najlepiej będzie krok po kroku łamać zabezpieczenia a następnie... Mamy efekty.- powiedziała podając mi tablet a my z Kenmą patrzyliśmy na zdobyte informacje. Kolejny kobieciarz co? Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku po czym potargałem ją po włosach a następnie posmyrałem pod brodą. Nagle jej policzki stały się delikatnie różowe, jednak nie zrobiła tego czego się spodziewałem. Nie odepchnęła mojej ręki.
- Widzę, że zmądrzałaś.- powiedziałem wstając.- Już wiem jak udało ci się złamać oprogramowanie Kenmy.- podałem jej tablet po czym wziąłem ją na ręce.
- To dasz mi to wolne?
- A zrobiłeś to o co prosiłem?- ten westchnął.- Ale jeśli kociak odda ci swoją nagrodę za zrobienie tej roboty to proszę bardzo.
- Niech ma. I tak chce jak najszybciej spłacić ten dług a wolne w niczym mi nie pomoże.- zaśmiałem się.
- Mądra decyzja. No więc jednak sobie tam pojedziesz.- powiedziałem po czym wyszedłem a następnie udałem się do sypialni. Tam posadziłem ją na łóżku.
- Zmieniałaś opatrunki?
- Czemu zrobiłeś się taki miły?- spytała na co się zaśmiałem.
- Nie zrozum tego źle. Gdyby nie to, że uratowałaś Kenmę to już od trzech dni gryzłabyś piach wraz z twoją matką. A tak skończyło się tylko na tym. Poza tym za dwa miesiące odbywa się pewne przyjęcie, na które idziesz ze mną.
- Ja? A nie twoja narzeczona?- spytała zaskoczona.
- Tak ty. Na tego rodzaju imprezy nie idzie się z narzeczoną no chyba, że jest ona jednocześnie zwierzaczkiem. Dlatego do przyjęcia musisz jakoś normalnie funkcjonować. Obrażenia ukryjemy na czas przyjęcia a ty jako kot będziesz mogła na mnie leżeć przez całe przyjęcie. O ile będziesz się dobrze zachowywać. Jeśli nie to inaczej pogadamy koteczku...
Od autorki : Witam was moi kochani. Akurat na zakończenie Dnia Kobiet oddaję w wasze cudne rączki ten rozdzialik. W szczególności dedykuję go moriganie. Miśku mam nadzieję, że ci się spodoba i poprawi humor 😘🐅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top