6. Kara

- A więc czy wiecie czemu was zaprosiłem?- spytał tuląc mnie do siebie jak jakąś maskotkę.

- Nie, ale z chęcią się dowiemy Bro.- mruknął chłopak z twarzą sowy? Jeśli mnie pamięć nie myli to jest on Bokuto Koutarou z Fuku..

- Bo widzisz pamiętasz wczorajszy wybryk Leva? No to chciałbym by wszyscy obecni przy tym incydencie byli obecni przy jego karze.- pochylił się do mojego ucha.- Idź się przygotować.- wyszeptał a ja jedynie skinęłam głową, wstając i wychodząc. Weszłam do pokoju obok, gdzie były przygotowane dresy oraz bokserka ze sportowym stanikiem. Szybko się przebrałam, związując włosy w warkocz i rozgrzewając się. Ach jak ja się cieszę! Naprawdę to nie jest w mojej naturze ukrywać przez długi czas swoich emocji oraz hamować swoje reakcje i wypowiedzi. A jeszcze ta cała sytuacja jeszcze bardziej mnie dobija... Ciekawe czy straciłam znów na wadzę? Bo jakoś lekko się poruszam.. Ehh jakie to wszystko upierdliwe. Tylko chwila. Jak ja mam go ukarać? Zwykłe powalenie na łopatki wystarczy? Lub chce bym go strasznie upokorzyła? Ahg! Mogłam wcześniej wypytać o szczegóły bo jeśli zrobię coś źle to nie dość, że mnie ukarze to może złamać tę obietnice. Nagle cała energia mnie opuściła.

- Akari, Kuroo cię prosi.- w drzwiach pojawił się Kenma a ja szybko do niego podeszłam. Spojrzał na mnie a ja podrapałam się po karku.

- Emm idziemy?- spytałam na co nic nie powiedział oprócz lekkiego uśmiechu, odwrócił się na pięcie i wyszedł a ja za nim. Mmmm ja piernicze, w co ja się wkopałam?! Ale przynajmniej będę mogła się trochę odstresować. No i oczywiście będę mogła się odwdzięczyć za ostatnio.

- Poczekaj chwilę.- mruknął wchodząc do pokoju a mnie zostawiając na korytarzu. Aghr! Złapałam się za włosy. Nie wiedziałam jak to wszystko rozegrać. Mam się cieszyć i po prostu walczyć jak zawsze, czy być ostrożna i się hamować podczas walki? Nagle drzwi się otworzyły a przede mną stał Kuroo.

- Denerwujesz się?- spytał opierając się o framugę drzwi. Złapałam się za warkocz, patrząc na końcówki włosów a następnie spojrzałam mu prosto w oczy.

- Nie o to chodzi... Raczej chodzi o to, że nie wiem... Jak daleko mogę w tym pójść, panie.

- Hmm..- złapał się za brodę spoglądając na mnie. Chyba nie wierzył w to jak silna jestem, bo jego spojrzenie pokazywało niedowierzenie w moje zdolności. Teraz to jeszcze bardziej chce iść na całość i zamknąć raz na zawsze jego jadaczkę.- A proszę możesz zaszaleć. Tylko go nie połam.- zażartował wchodząc a ja za nim. Nastała cisza, ten zajął swoje wcześniejsze miejsce a jego wzrok nakazał mi stanąć na środku pokoju. Czułam się jak zwierzę w Zoo. No naprawdę aż tak nie jesteście przyzwyczajeni do widoku kobiety? Chciało mi się śmiać. Już nie mogłam się doczekać ich min gdy powalę tego olbrzyma na łopatki... Ach mogę zaszaleć!

- A co tu robi ta dziwka?- ktoś warknął po rosyjsku. Spojrzałam w stronę drzwi, w których stał ten debil.  Jak ja chciałam mu coś pięknie odpowiedzieć w jego języku... Nie Akari nie wolno ci.

- Lev. Na środek.- wydał polecenia pan i władca a chłopak je wykonał coś mrucząc pod nosem.- No dobrze, w takim razie zacznijmy przedstawienie. Lev będziesz walczył przez trzy minuty a twoim zadaniem jest powalenie swojego przeciwnika jak najwięcej razy na łopatki podczas wyznaczonego czasu oraz samemu nie dać się  położyć. Wygrany wymyśla karę dla przegranego. A twoim przeciwnikiem będzie mój słodki, agresywny kociak.

- Buahahahhaha! Kuroo-san chyba uderzyłeś się w głowę.

- Lev chyba się zapominasz.- odpowiedział spokojnie przenosząc swoje spojrzenie z niego na mnie.- Możecie zaczynać?- skinęłam głową na tak a ten dalej się śmiał.

- Ale jesteś pewien Kuroo-san? Bo jak ją raz uderzę to nie wstanie.- hoo aż tak wielkie masz o sobie mniemanie? Tym bardziej chce cię teraz upokorzyć i pokazać by nie oceniali książki po okładce.

- Co powiecie na zakład?- ktoś się odezwał a na twarzach zebranych pojawiły się uśmieszki.

- Zgoda. To kto stawia na Leva?- prawie każdy podniósł rękę.- Czyli Kuroo ty i Kenma stawiacie na laseczkę?

- Oczywiście. Powodzenia Akari.- powiedział posyłając w moją stronę uśmiech, od którego chciało mi się rzygać.

- Mam pytanie nim zaczniemy walczyć.- pozwolił mi kontynuować.- Czy bijemy się tylko na pięści czy na przykład korzystanie z nóg oraz bambusa jest dozwolone?

- A niech se używa czego tylko chce. I tak mnie nie pokona.- odpowiedział mi Lev.

- Ależ dziękuję za twoją odpowiedź.- mruknęłam ze sztucznym uśmiechem. Chwyciłam w dwa palce końcówkę warkocza i skupiłam na nim całą swoją uwagę.

- No to skoro uprzejmości mamy za sobą. Zaczynajcie.- powiedział Kuroo a ja spojrzałam spokojnie na Leva. Posłał mi pogardliwe spojrzenie, mówiące że nawet jak go uderzę nic nie poczuję. Puściłam włosy, wzięłam krótki oddech i spokojnie do niego podeszłam. Nic nie zrobił a ja szybko zacisnęłam prawą dłoń w pięść i idealnie wycelowałam w żołądek. Zgiął się w pół, co wykorzystałam chwytając go za kołnierz koszulki, podrzuciłam go lekkim kopniakiem w brzuch i przerzuciłam za siebie, powalając na ziemię.

- 1-0. Wstawaj cieniasie.- warknęłam po rosyjsku. Ten chwycił mnie za nogę i chciał mnie w ten sposób powalić, jednak szybko zrobiłam mostek, wyrwałam swoją nogę i odskoczyłam do tyłu, stając i opierając dłoń na biodrze.

- To wszystko na co cię stać?- spytałam po czym przeniosłam swoje spojrzenie na Kuroo.- Panie chyba jego duma oraz mózg ucierpiały od tego upadku. Czy to znaczy, że wygrałam?

- Nie. Macie jeszcze dziesięć minut walki. Wiesz gadanie ze mną nic ci nie da. Nigdy nie powinnaś lekceważyć swojego przeciwnika.- powiedział a ja w idealnym momencie zrobiłam szpagat. Położyłam ręce po bokach, uniosłam się delikatnie do góry i szybkim ruchem podcięłam mu nogi, znów go powalając. Odsunęłam się od niego, szybko wstając.

- Czy ja go lekceważę? Prędzej to on nie bierze mnie na poważnie.- mruknęłam. Spojrzałam w jego kierunku. Podnosił się z podłogi a następnie spojrzał na mnie.

- Skończyłeś z lekceważeniem mnie? Bo jeśli tak to walcz jak facet a nie ameba. No chyba, że nie jesteś facetem.

- Tetsurou! Niech twoja kobieta uważa na język.- ktoś warknął na co ten jedynie się zaśmiał.

- Pozwoliłem jej iść na całość. Poza tym to dziki kot, którego dalej trzeba oswajać. Prawda Akari?

- Khsyyyy.- warknęłam jak wściekły kot co jeszcze bardziej spotęgowało jego śmiech.

- Nie ignoruj mnie dziwko.- warknął po rosyjsku a ja szybko uniknęłam jego pięści. Sama za nią chwyciłam, przyciągając go bliżej i uderzając z główki w nos. Następnie pięścią wymierzyłam cios w brodę, drugi w splot słoneczny a następnie kopniak z pół obrotu w brzuch i kolejne powalenie. Gdy próbował wstać kopnęłam go w brzuch a następnie sama złapałam za kołnierz od bluzki i z pięści powaliłam na podłogę.

- Radzę ci nie wstawać, jeśli nie chcesz mieć złamanego nosa... Ile czasu zostało?

- Kenma.

- Dwie minuty.

- Jeszcze?

- Mówiłem byś mnie nie ignorowała!- warknął uderzając mnie w plecy kolanem. W jakiś sposób udało mi się utrzymać równowagę, jednak nie miałam zamiaru mu tego darować. Jednym, celnym uderzeniem pięści złamałam mu nos a następnie złapałam jego lewą pięść. Odchyliłam ją do tyłu, z taką siłą że dało się słyszeć jak strzyknęły mu kości w nadgarstku a następnie po pomieszczeniu rozniósł się jego krzyk. Puściłam go, odchodząc od niego i podchodząc do Kuroo.

- Skończyłam oraz wygrałam. Czy mogę już iść?

- Chwila. Musisz jeszcze wymyśleć karę dla Leva.

- Ma przez tydzień nie trudzić swojej miłości... Oczywiście jeśli takową posiada. Proszę zrobione. Mogę iść?- ten westchnął.

- Kenma weź ją do siebie. Yaku idź po lekarza, będzie trzeba mu tą rękę sprawdzić...


Od autorki: Witam was. Dziś przybywam z krótkim rozdziałem. Mam nadzieje, że pomimo długości wam się spodoba... Ach nie ma jak pisanie z poparzoną ręką.. Osobiście nie polecam :-)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top