rozdział 9

Jeśli można mieć najgorszy dzień w życiu jeszcze go dobrze nie zaczynając to właśnie mnie się taki trafił.

Z sali wyszłam chwiejnym krokiem. Tomlinson działał na mnie tak jak bym tego nie chciała. No ale się nie dziwiłam, do niego wszystko lgnęło. Był jak lep na muchy... ale nie, nie, nie... mnie nie złapie. Muszę być twarda!

Ogarnęła mnie nagle złość. Na siebie, na niego... Kutas Tomlinson i jego pierdolona mania wyższości. Jak ja go nienawidzę! Byłam wkurwiona i to nieźle. Jakim prawem on mnie dotykał?!

Szłam przez korytarz ciężkim krokiem i lepiej dla wszystkich, aby się do mnie nie odzywali, bo nie ręczę za siebie.

Matka obiecała temu palantowi, że zrobię wszystko, aby zaliczyć literaturę. Po moim trupie! Chyba nie wiedziała o czym ten cham myśli, a tak się składało, że ja się domyślałam i nie ma takiej kurwa opcji.

Nim doszłam do drzwi wyjściowych usłyszałam nawoływania przyjaciół.

- Jenny! Jen! - głos Glo niósł się po korytarzu jak kobiet na bazarze.

Odwróciłam się i zobaczyłam jak dwójka moich przyjaciół podbiega do mnie.

- I co? Załatwiłaś coś? - Felipe przestępował z nogi na nogę.

- A żebyś kurwa wiedział. Moja ukochana matka zgodziła się na wszystko, co ten pajac wymyśli.

- I co? - Glo jak zawsze chciała wiedzieć wszystko natychmiast.

- I to, że od przyszłej środy zaczynam zaliczać wszystkie testy. - jęknęłam.

- To chyba dobrze.

- Felipe było siedem sprawdzianów. Jak ja się tego nauczę?

- Pomożemy ci. Glo ma opanowane te wszystkie romansidła, a z resztą pomogę ci ja. Damy radę. Wpadnę wieczorem z notatkami.

- Dzisiaj nie ma szans, do północy siedzę w Velvet.

- No tak. Zapomniałem. Swoją drogą mogłabyś znaleźć inną pracę.

- Już rozmawialiśmy na ten temat. Kocham tą pracę i nie mam zamiaru z niej rezygnować.

Ruszyliśmy przed budynek i rozsiedliśmy się na schodach. Każde pochłonięte było swoimi myślami.

Ja przed oczami miałam Tomlinsona. Mimo, że go nie cierpiałam musiałam przyznać, że był zajebistym kąskiem. Jego ciało prosiło się by je wielbić, a w oczach można było zatracić się na zawsze. Jeszcze te tatuaże... Co ty pieprzysz Smith? Mózg ci odleciał?

Szybko wyrwałam się z transu i wstałam. Poprawiłam rękaw bluzy, by nie było widać tatuażu. To nie tak, że nikt o nim nie wiedział, ale im mniej go pokazywałam tym lepiej.

Zrobiłam go w przypływie chwili rok temu w wakacje. Chłopak z którym się prowadzałam był synem tatuażysty. Pewnego dnia wpadłam na pomysł, by iść do tego mężczyzny i poprosić o coś ładnego. Skończyło się na pokryciu tuszem całego przedramienia. Od tamtej pory zrobiłam ich już sobie kilka, jednak tamte idzie łatwo ukryć pod ubraniem. Tego nie...

Przyjaciele podnieśli swoje tyłki i ruszyliśmy na zajęcia. Pierwsza była chemia. Nic trudnego. Przecież jestem mistrzem reakcji...

Kolejne lekcje minęły równie spokojnie. Gdy jednak stałam przed salą od literatury czułam nieprzyjemne mrowienie w żołądku. Nie... Niemożliwe... ja się niczego nie boję...

Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach. Dupek siedział już przy biurku. Swoją drogą, czy on kiedykolwiek opuszcza to pomieszczenie?

- Witam wszystkich. Na początek kilka spraw. Po pierwsze, test końcowy zaplanowałem za cztery tygodnie w piątek. Po drugie, aby podejść do tego testu należy mieć zaliczone wszystkie poprzednie testy na minimum trzydzieści procent. - tu spojrzał na mnie, a ja miałam ochotę wyrwać mu serce - Trzecia sprawa, jeśli ktoś chce podnieść swoją ocenę o jeden stopień w górę, jest taka szansa. Po szczegóły zapraszam po zajęciach. - uśmiechnął się, a potem zaczął prowadzić lekcję jak gdyby nigdy nic.

Nie powiem, było nawet ciekawie. Mogliśmy pracować w grupach, a Tomlinson chętnie pomagał. Odpowiadał spokojnie na pytania i prowadził dyskusję, ale nie tak jak zwykle. Był wyluzowany i chyba śmiało mogłam stwierdzić, że takie zajęcia i takiego dupka mogłabym jakoś przetrawić.

Literaturą skończyłam dzisiejszy dzień nauki i byłam prze szczęśliwa mogąc wrócić do domu.

Mamy nie było. Znów miała dyżur w szpitalu. Praca pielęgniarki nie jest łatwa. Ojca i Lucy nie było, bo w środy mała miała treningi gimnastyczne.

Rodzice o nas dbali, ale niestety też dużo pracowali. Nie zawsze mieli dla nas czas. Zresztą mnie ojciec już traktował jak dorosłą i niewiele przejmował się moim życiem, za to mama przeżywała wszystko bardzo mocno i wiedziałam, że chcąc nie chcąc i tak zgodzę się na każde warunki pieprzonego Tomlinson'a, by tylko nie sprawić mamie większego zawodu.

Odgrzałam sobie obiad i wzięłam go do pokoju. Makaron był pyszny. Przejrzałam portale społecznościowe, wydrukowałam część notatek z literatury, a potem przyszedł czas na przygotowanie się do pracy.

Była środa, więc strój musiał być czarno-fioletowy. Odnalazłam więc odpowiednią bluzkę i spódniczkę w szafie, a potem pognałam pod prysznic.

Czysta, umalowana i ze świeżo uczesanymi włosami, tradycyjnie przewiązanymi chustką ubrałam się w skórzaną ołówkową spódniczkę sięgającą za kolano i fioletowy gorset wiązany z przodu. Do tego włożyłam czółenka na platformie i byłam gotowa.

Do pracy dojechałam taksówką, bo Roxy zaczynała dopiero o dziesiątej. Weszłam na zaplecze, rozebrałam się z kurtki i odłożyłam torebkę do szafki. Po przywitaniu się z ludźmi na zmianie, założyłam na szyję kartę magnetyczną i sprawdziłam swoją część baru. Wszystko było uzupełnione i spokojnie mogłam zaczynać.

Ta praca naprawdę sprawiała mi satysfakcję. Klienci byli mili i często zwracali się do nas po imieniu, bo tak często tu bywali. Niektórzy przychodzili specjalnie, gdy miałam zmianę, niektórzy notorycznie zostawiali swoje numery telefonów, co było zabawne.

Nalewałam właśnie piwo, gdy do lady podszedł facet, którego ostatnio widziałam tu z Tomlinson'em. Tak się zagapiłam, że omal nie przelałam piwa.

- Wiem, że jestem przystojny, ale marnować przeze mnie piwo, to grzech. - zaśmiał się, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się w górę.

- Grzechem jest mieć takie oczy. - uśmiechnęłam się do niego szeroko.

Flirtowanie z klientami to była standardowa gra. Ja nie robiłam tego zbyt często, ale tym razem coś kazało mi to robić.

Był niezły. Długie kręcone włosy, zielone oczyska i te słodkie dołeczki gdy się uśmiechał.

- Harry jestem. A ty jak masz na imię?

- Dla klientów Iffy.

- Oryginalnie... a o której kończysz pracę?

- Nie za ciekawski jesteś, Harry? - zaśmiałam się - co ci podać?

- Gin z tonikiem, skarbie.

- Nie widzę tu skarbów, ale gin się znajdzie.

Nalałam mu drinka i krzyknęłam do Gabi, że schodzę na przerwę, która mi przysługiwała. Wzięłam sok z lodówki i ruszyłam w stronę parkietu. Pustą buteleczkę wyrzuciłam do śmietnika, a następnie tanecznym krokiem wtopiłam się w tłum.

To był kolejny powód dla którego uwielbiałam tą pracę. W przerwach mogliśmy potańczyć, a ja kochałam to robić, kochałam gdy moje ciało reagowało na każdy pojedynczy dźwięk.

Nagle poczułam na biodrach uścisk silnych dłoni. Ktoś przyciągnął mnie do siebie ruszając się idealnie w moim rytmie. Podjęłam tę grę i nie spoglądając na partnera poddałam się muzyce.

Doznałam szoku gdy się odwróciłam i zobaczyłam, że oddałam swój najlepszy taniec wieczoru przyjacielowi Tomlinson'a.

Chciało mi się trochę śmiać, ale gdy zobaczyłam, że sam Dupek Tomlinson idzie właśnie w naszą stronę z wymalowanym wkurwieniem na twarzy, mina mi skamieniała.

Mimo tego miałem ochotę jeszcze bardziej go wkurzyć, więc... No to się teraz zabawimy dupku...

Zarzuciłam ręce na szyi Harry'ego i dalej nie przestawałam się ruszać. On nie pozostał mi dłużny i przyciągnął do siebie oplatając swoje ręce wokół mojej talii.

- Całkiem nieźle tańczysz. - powiedziałam do jego ucha, ale z boku mogło to wyglądać zupełnie inaczej.

- A ty ruszasz się jak bogini. - odpowiedział i w tym momencie został złapany za ramię przez Tomlinson'a.

- Co ty odpierdalasz, Hazz?! - krzyknął.

- O co ci chodzi debilu?

- O nią! - nauczyciel wskazał na mnie palcem, a ja założyłam ręce m biodra.

- Kazałeś mi nie ruszać tej tam! - wskazał na Gabi - to wziąłem tą. - nie to, że poczułam się jak jakiś towar, czy coś...

- Zajebię cię Styles! Mówiłem o niej! A ty dotknąłeś jej kurwa swoimi łapami. - Tomlinson zamachnął się i przypieprzył kumplowi w gębę.

Tamten nie był dłużny i rzucił się na niego. Zaczęli się tłuc na środku parkietu, a ludzie kompletnie nie zwrócili na to uwagi. Kurwa! Zareaguj, idiotko!

Gdy ten cały Styles znów miał przywalić dupkowi, szybko weszłam przed niego.

- Panowie dość! Plac zabaw jest dwie przecznice stąd!

- Jennifer, nie wtrącaj się! - pajac musiał się odezwać.

- Nie mów mi co mam robić, dupku!

- No Lou, posłuchaj się panienki.

- Ona jest moja Harry! Zapamiętaj to. - rzucił i odszedł nawet na mnie nie patrząc.

Co to kurwa miało być?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top