rozdział 4

Po całym dniu pracy w szkole moje wkurwienie sięgało zenitu. W dodatku ta wredna mała jędza Smith wyszła z moich zajęć i już nie wróciła.

Ta dziewczyna działała na mnie jak mało kto. Kiedy tylko ją widziałem miałem ochotę zrównać ją z ziemią, a potem tego żałowałem, tak jak teraz.

Prawda była taka, że od kilku miesięcy nie wezwałem do odpowiedzi nikogo innego poza nią. To się stało moją obsesją, żeby pokazać jej gdzie jej miejsce. Miałem też wrażenie, że robi mi na złość i dlatego nie przygotowuje się na zajęć.

Dojechałem do domu i pierwsze co zrobiłem, to rozebrałem się z tego pieprzonego graniaka. Nienawidziłem tych formalnych łachów i byłem wniebowzięty gdy mogłem wciągnąć na dupę dres.

Odgrzałem obiad i zjadłem go ze smakiem. Gosposia rodziców, pani Johnson, naprawdę dobrze gotowała i byłem wdzięczny, że uzupełnia moją lodówkę. Tak samo było ze sprzątaniem. Gdyby nie ona, zatonął bym w brudzie.

Przygotowałem ciuchy na wieczór i poszedłem pod prysznic. Ciepła woda koiła nerwy, ale gdy tylko przed oczami pojawił się obraz panny Smith ciśnienie znów wzrosło i nie koniecznie tam gdzie bym chciał. Tomlinson musisz dziś zaliczyć, bo będzie tylko gorzej. Jakbym kurwa tego nie wiedział...

Gdy zegarek wskazywał za kwadrans ósma wyszedłem z domu. Do Velvet Club miałem zaledwie pięć minut drogi, więc bez pośpiechu szedłem do celu.

- Witam szanownych dupków. - przywitałem się z kumplami i zdeptałem papierosa.

- Mógłbyś rzucić to świństwo, idioto. - Niall westchnął a ja się zaśmiałem.

- Gdybyś miał tak kurewsko stresujący zawód, nie wyciągałbyś fajki z pyska.

- Dobra panowie zaczynamy imprezę. Mam dla was niespodziankę. Pół VIP-strefy jest nasze i mamy osobistą kelnerkę, więc możemy się zabawić. - Styles zatarł dłonie i dobrze wiedziałem co będzie się działo.

Weszliśmy do środka wprowadzeni przez ochroniarza. Było naprawdę dużo ludzi i dziękowałem Bogu, że Harry pomyślał o rezerwacji.

Po wejściu na górny poziom zostaliśmy zaprowadzeni do naszych stolików. Z jednej strony byliśmy odgrodzeni parawanami, a jednocześnie mieliśmy widok na salę taneczną, gdzie roiło się od cudownych kobiecych ciał, wijących się niczym pnącze. Gdzieś tam na dole była moja potencjalna kandydatka do zaliczenia.

Kelnerka już na nas czekała. Była seksowna. Skórzana, obcisła czarna spódniczka i czerwona gorsetowa bluzka na cieniutkich ramiączkach sprawiały, że chciałoby się jak dotknąć.

- Witam panów, jestem Roxy i dzisiejszego wieczoru będę panów obsługiwać - powiedziała że sztucznym uśmiechem przyklejonym na twarz. Chyba nie była zadowolona, że dostała nasz stolik.

- Mnie możesz obsłużyć od razu. - rzucił Hazz, ale dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła.

- Co na początek panom podać?

- Cztery razy gin z tonikiem i dwie butelki najlepszej whisky jaką macie na stanie. - powiedziałem, a ona zanotowała wszystko w tablecie.

- I potem możesz do nas dołączyć słoneczko. - Styles puścił do niej oczko, a Roxy uprzejmie się uśmiechnęła.

- Przerwę mam... pomyślmy... jak panowie stąd wyjdą, więc nic z tego. Zaraz przyniosę zamówienie. - zniknęła, a chłopaki zaczęli świrować.

Roxy ewidentnie wpadła Styles'owi w oko i znając jego, zrobi wszystko by ją dziś zaliczyć.

Oparłem się o balustradę i zacząłem przeczesywać otoczenie w poszukiwaniu jakiejś miłej laski do towarzystwa. Było kilka, na których zawiesiłem oko na dłuższą chwilę, ale żadna mi nie odpowiadała.

- Polowanie sobie urządzasz? - Liam podszedł koło mnie i również zerknął w dół. Zacząłem się śmiać i odpaliłem kolejnego już tego wieczora papierosa. Tak właśnie wyglądały nasze wypady. Morze alkoholu, wyszukiwanie panienki i zaliczenia bez zobowiązań.

Nagle Niall szturchnął mnie w ramię i pokazał palcem przed siebie na bar. Stała tam nasza kelnerka i rozmawiała z barmanką, a właściwie coś do niej mówiła, ale dziewczyna stojąca za ladą patrzyła prosto na mnie. Mój uśmiech momentalnie zniknął. Kurwa, to się nie dzieje naprawdę...

Za barem stała moja uczennica, Jennifer Smith i była... piękna. Miała na sobie skórzane obcisłe spodnie i czerwony gorset, który odsłaniał obojczyki, które aż się prosiły by je kąsać. O czym ty myślisz Tomlinson...

W końcu mogłem zobaczyć jej tatuaż na prawym przedramieniu. Całe było pokryte rysunkiem. Nie powiem, w tym wydaniu mógłbym ją wziąć... Kurwa, Tomlinson zmień tor myślenia...

Odepchnąłem się od barierki i usiadłem na sofie. Gdy Roxy przyniosła nasze zamówienie nie czekając na chłopaków odkręciłem jedną z butelek i upiłem połowę z gwinta duszkiem.

To było jakieś nieporozumienie. Ona miała siedemnaście lat. Nie powinna pracować. Nie w takim miejscu. No Tomlinson teraz gadasz do rzeczy...

Z drugiej jednak strony wyglądała tak, że spodnie robiły się za ciasne a ciśnienie rosło z każdą sekundą... Gdyby nie to, że jest moją uczennicą... chuj wielki, dwie szelki, nie ma opcji Tomlinson...

- Stary co jest? - zapytał Payne, bo dwóch pozostałych już gdzieś zniknęło. Jak zawsze zresztą.

- Nic. Zupełnie nic.

- Pierdolisz. Gadaj. Widzę, że coś jest nie tak. - wiedziałem, że muszę go jakoś spławić, że nie mogę zdradzić, że ta zajebiście seksowna barmanka jest moją uczennicą.

- Zobaczyłem laskę którą zaliczyłem kilka dni temu, a ta do mnie pomachała.

- No to masz przejebane. Dwa razy ta sama niunia, to nie w naszym stylu Tommo. - Payne roześmiał się na całego, a mnie wcale nie było do śmiechu.

Po jakimś czasie on również wyparował, a ja piłem dalej sam. Moją głowę zalewały obrazy Jennifer Smith i musiałem się zachlać, żeby nie zrobić czegoś głupiego.

Kiedy dostałem sms-y od tych idiotów, że zakończyli polowanie wpadł mi do głowy pomysł. Poprosiłem Roxy by skontaktowała mnie z szefem. Ten zjawił się w przeciągu piętnastu minut i dobiliśmy targu. Czego to nie załatwią pieniądze i znane nazwisko...

Potem widziałem jak właściciel lokalu wykłóca się z interesującą mnie osobą, a ta z wielkim fochem ruszyła w stronę schodów.

- Czego chcesz Tomlinson? - warknęła, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu.

- Dla ciebie Pan Tomlinson.

- Panem jesteś w szkole, tu klientem jak każdy inny. - odpyskowała, a ja widziałem ją w zupełnie innym miejscu niż teraz stała.

- Klientem mówisz... - podrapałem się po brodzie i wpatrywałem się w jej piękne brązowe oczy - To powiedz jaka jest twoja cena... - w tym momencie ugryzłem się w język, a na gębie poczułem uderzenie dłonią.

- Ugryź się w dupę Tomlinson! - krzyknęła i ruszyła w stronę wyjścia z VIP-strefy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top