rozdział 30
Dwa dni wcześniej
Spoglądam na Jenny i nagle padam.
Zakręciło mi się w głowie jak po jakiejś karuzeli. Było mi tak gorąco, a do tego czułem jakby ktoś szorował mi gardło papierem ściernym.
Zapadam w jakiś dziwny sen, a wszystko co się wokół mnie działo, było odgrodzone ode mnie jakąś grubą szybą.
Jak przez mgłę pamiętam gadającego do mnie ciągle Styles'a. Nie wiem co się dzieje, ale w pewnym momencie wszystko zaczyna być śmieszne.
Obecnie
Było mi straszne gorąco, a łeb pękał niemiłosiernie. Byłem mokry od potu i moją pierwszą myślą było 'ja chcę pod prysznic'. Długi, pobudzający i odprężający. Tak, to było to, co dziś potrzebowałem.
Próbowałem przewrócić się na drugi bok, ale coś, a raczej ktoś trzymał mocno moją dłoń. Otworzyłem oczy i zobaczyłem burzę brązowych włosów na mojej poduszce. Kurwa, aż tak zabalowałem, że nie pamiętam, że przyprowadziłem jakąś pannę? W tym momencie uderzyła mnie nieprzyjemna myśl... obiecałem Jen, że z żadną już się nie prześpię. No a tu proszę. Pogratulować tylko... ja pieprzę, jestem chujem...
Zabrałem gwałtownie swoje ramię, a dziewczyna jęknęła niezadowolona... jednak... co jest? Jakbym słyszał Jennifer... chyba mi odbija...
Zerwałem się z łóżka i tak niefortunnie stanąłem, że wypieprzyłem się o swoje własne kopyta. Kurwa!
Dziewczyna się poruszyła, a po chwili usiadła zaspana.
- I po co robisz tyle hałasu, dupku? - mruknęła przecierając oczy, a ja nie mogłem uwierzyć. Jenny leżała w moim łóżku, w mojej koszulce. Co do cholery?
- Co tu robisz? - zapytałem.
- Śpię... a raczej spałam do póki nie zabrałeś swojej łapy... - mruknęła.
- Ale jak się do cholery jasnej znalazłaś w moim łóżku?! - nie wytrzymałem i podniosłem głos.
Miałem taki prześwit w umyśle, że zacząłem się wkurwiać. Jak do jasnej anielicy, mogłem nie zapamiętać jak poszedłem z Jen do łóżka!
- No jak niby człowiek dostaje się do łóżka? - zaczynało ją to bawić, a mi nie było wcale do śmiechu - chyba nie helikopterem...
- Jen, nie wkurwiaj mnie! Pytam po raz ostatni, co robisz w moim pieprzonym łóżku, w mojej pieprzonej koszulce? - warknąłem i podniosłem się z ziemi.
Dziewczyna wstała i nie zwracając na mnie uwagi weszła do łazienki. Ja pierdolę... jeśli my coś? Nie, nie możliwe...
Kiedy wróciła do pokoju w samej bieliźnie mało nie upadłem ponownie. Jej ciało prosiło, by je wielbić, jej tatuaże przyciągały jak magnes. O czym ty myślisz, Tomlinson?
Podszedłem do niej i złapałem za ręce tak, żeby mi nie uciekła.
- Co my tu robiliśmy? - syknąłem. Ona wyglądała jakby zastanawiała się co ma mi odpowiedzieć. Kiedy jej usta wygięły się w uśmiechu, wiedziałem że posunęliśmy się za daleko.
- A co mogliśmy robić... Louis... - szepnęła tak seksownie, że przyjaciel w moich bokserkach błagał o uwolnienie.
Puściłem ją gwałtownie i usiadłem na łóżku chowając twarz w dłoniach. Bzyknąłem uczennicę... nie wierzę...
Ta mała jędza odciągnęła moje ręce i usiadła na mnie okrakiem. Wczepiła swoje palce w moje włosy i zmusiła bym na nią spojrzał.
- Teraz będziesz się przejmował? - posłała mi swój najpiękniejszy uśmiech.
- A mam czym? - jej oczy niebezpiecznie błyszczały.
- Wiesz, było miło... ale nadal nic nas nie łączy, więc może przestań się zamartwiać.
- Jen, mówisz poważnie? Do cholery masz siedemnaście lat, a ja jestem twoim nauczycielem!
- Jakoś w nocy tuląc mnie do siebie, nie martwiłeś się tym! - krzyknęła i w momencie stała naprzeciw mnie.
- Ja pierdolę! Zapomniałem się! To się nie powinno stać! - wyrzuciłem z siebie.
- To trzeba było myśleć wcześniej!
- A ty gdzie mózg zostawiłaś? Mogłaś być mądrzejsza! Byłem nachlany! - miałem dość tej bezsensownej wymiany zdań.
Ta dziewczyna wzbudzała we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony miałem ochotę rzucić się na nią i odświeżyć sobie pamięć, a z drugiej miałem ochotę urwać jej głowę.
Jednak w tym momencie powinienem nią solidnie potrząsnąć, bo to że znaleźliśmy się razem w łóżku nie było tylko moją winą. Ona też miała swój rozum do cholery.
- Jesteś bezczelny, dupku! To ty jesteś dorosły! To ty powinieneś dawać przykład! - wykrzyczała i wyszła z sypialni.
Poszedłem za nią i zastałem ją ubierającą na siebie jeansy i bluzę. Była wściekła, a jej policzki były mokre. O co jej chodziło?
Miałem dość wszystkiego. Wpieprzyłem się w układ, którego nie powinno być, ale nie potrafiłem inaczej. Uwielbiałem tą jej niewyparzoną buźkę, jej piękne ciało i ją całą. Była moją 'boją ratunkową' w tym popieprzonym świecie, a ja jak zawsze wszytko zniszczyłem.
- Jennifer... - powiedziałem, ale ona mnie nie słuchała - Jenny...
- Czego jeszcze chcesz? Nie masz dość?
- Przepraszam. - szepnąłem i chciałem się do niej zbliżyć, ale ona zatrzymała mnie ruchem dłoni.
- Nie. Zawsze to samo. Obrażasz, a potem przepraszasz. Nie chcę tego znosić, bo na to nie zasługuję, Tomlinson. Myślisz, że jak masz kasę i jesteś przystojny to możesz wszystko? Mylisz się. Mnie to nie kręci!
- Daj sobie...
- Zamknij się! Ty się nigdy nie nauczysz! Tak jak kiedyś mi powiedziałeś, jesteś dupkiem i to się nie zmieni. Nie dostrzegasz nic, poza czubkiem własnego nosa! Nie wiem czyja to wina, ale ten kto cię takim stworzył, powinien smażyć się w piekle!
- Kurwa, dasz sobie w końcu coś powiedzieć?! - wrzasnąłem tak głośno, że głos mi się załamał.
Podszedłem do niej mimo jej sprzeciwu i spojrzałem w te cudowne oczy, teraz pełne bólu. Powinno się mnie zabić!
Już miałem jej coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie puszczając Jen spojrzałem na drzwi wejściowe, które właśnie się otworzyły. Harry stał i głupio się do nas uśmiechał. A ten tu kurwa czego?
- Wchodzę, ubierać się! - stałem jak wryty i wpatrywałem się w niego. Nawet nie wiem kiedy puściłem ręce Jen - słychać was aż po drugiej stronie ulicy. Nie umiecie ze sobą rozmawiać?
- Odpieprz się. - rzuciłem i zobaczyłem jak Smith całuje go w policzek.
- Cześć Harry. Przepraszam, ale ja będę już wychodzić. Na kuchence jest jeszcze trochę zupy, a w kubkach masz przygotowane wszystko na herbaty. Wystarczy zalać wrzątkiem. Zostawiłam trzy porcje. Leki powinien wziąć...- przerwała i spojrzała na zegarek - za jakieś pół godziny, ale najpierw niech zje jakąś kanapkę. I pamiętaj, niech się nie przegrzewa. - wyrecytowała i założyła torbę na ramię.
- Wpadniesz wieczorem? - ten idiota zapytał, a ona pokręciła przecząco głową. Zacisnąłem dłonie w pięści. Tych dwoje zachowywało się jakby mnie tu nie było.
- To nie będzie konieczne. Jak widzisz już mu lepiej. Do zobaczenia. Pa. - powiedziała i znów go całując wyszła.
Nie miałem pojęcia, co tu się stało, ale ewidentnie coś mnie ominęło.
- Coś ty jej zrobił? - przyjaciel zmierzył mnie wściekłym wzrokiem.
- Ja? To ty mi powiedz, co się tu do kurwy dzieje?
Styles mnie totalnie olał i ruszył w stronę kuchni. Szedłem za nim z chęcią dowiedzenia się czegokolwiek. Hazz dalej zlewając mnie stanął przy blacie w kuchni i zaczął przygotowywać kanapkę. Wkurzało mnie to, ale postanowiłem przeczekać.
Po chwili dostałem śniadanie i gotowy gorący napój, a do tego garść tabletek.
- Co to ma być? - zapytałem zdziwiony.
- Jesteś chory. Masz ostre zapalenie gardła. To są leki, a to herbata od Jen, a to... - wskazał na jedzenie - kanapka, o której mówiła.
- Jakie zapalenie gardła? O czym ty pieprzysz, Styles? - czy oni wszyscy mieli coś nie tak z głowami? Czy to był po prostu jakiś pieprzony koszmar?
- Dwa dni temu padłeś jak długi w Velvet. Zabrała cię karetka. Miałeś tak wysoką gorączkę, palancie, że musieliśmy się tobą zajmować. Ona wzięła nocną zmianę. - westchnął i usiadł obok mnie na stołku popijając sok, który sobie nalał.
- Jaką nocną zmianę? - nadal nic nie rozumiałem.
- Jennifer siedziała z tobą od wczoraj, głąbie. Gdyby nie ona, to byś nadal dzisiaj zdychał. Postawiła cię na nogi.
Zacząłem myśleć intensywnie, co mogło się wydarzyć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- A czemu musieliście mnie pilnować?
- Bo miałeś totalne odloty. Majaczyłeś, pierdoliłeś bzdury i nawet do kibla trzeba było cię prowadzać.
Powoli wszystko zaczęło mieć sens. Byłem kretynem. Jak mogłem posądzić ją o cokolwiek. Z wściekłości rzuciłem kubkiem o ścianę. Naczynie roztrzaskało się w drobny mak.
- Zjebałem. Znowu. - powiedziałem sam do siebie, jednak kumpel to usłyszał.
- Cokolwiek jej powiedziałeś, zapewniam cię, że myliłeś się. Ona zrobiła coś, czego nie musiała. Zajęła się tobą, pilnowała.
- Nie zmienia jednak to faktu, że spała w moim łóżku. - byłem zły i teraz już nie wiedziałem na kogo bardziej. Na Jen za to, że grała przede mną jakąś komedię, czy na siebie za własną głupotę. No i zostali jeszcze ci idioci, którzy zostawili mnie w rękach Jennifer.
- Pewnie czuwała nad tobą.
I teraz miałem pewność. Byłem idiotą.
-------------------------------------------------------------------
Rozdział dla mnie bardzo trudny do napisania, uratowany przez moją kochaną korektorkę yasma1616😊 Dziękuję 😙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top