rozdział 21
Pieprzony Tomlinson i jego cholerne ciało. Nienawidzę siebie, za to jak na mnie działał. O nie, czas z tym skończyć! Powstrzymać to, póki jeszcze można. To już jest nie do zatrzymania, kretynko...
Wstałam rano z kacem... kacem moralnym. Znów dałam się ponieść, a to wszystko komplikowało. Najgorsze było to, że obwiniłam go o próbę przelecenia mnie, a sama tego właśnie chciałam. Może łazienka klubowa nie była szczytem moich marzeń, ale nie zmieniało to faktu, że pragnęłam go jak żadnego innego faceta wcześniej... Ty nie miałaś facetów, miałaś chłopców! - krzyczała podświadomość, a ja miałam ochotę ją udusić. Cholera!
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Dzisiaj miałam mieć kolejny test i umiałam wszystko, ale on będzie na tej przeklętej sali i znając życie zrobi wszystko, bym została z nim sama po lekcji. Niedoczekanie, Tomlinson... Skończyłam z tobą.
Po prysznicu, uczesaniu włosów, ubrałam się w czarne rurki i cienką koszulę z długim rękawem. Przeklęty tatuaż trzeba było czymś zakryć, a mi się to wcale nie podobało, bo było ciepło.
Zeszłam na dół, a mama właśnie smażyła naleśniki. Cmoknęłam ją w policzek i usiadłam na swoim miejscu obok Lucy. Mała już zajadała swoją porcję i uśmiechała się od ucha do ucha.
- Randka się udała? - zagadała mama podając mi talerz.
- Tak. - wymusiłam uśmiech - Ale chyba do siebie nie pasujemy - westchnęłam.
- Nie martw się na zapas, kochanie.
- Wiem, mamo. - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Po śniadaniu pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam do szkoły. Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo ciepło. Kurde, a jakby tak zdjąć tą koszulę... w szkole, dyrektor i nauczyciele wiedzieli o moim tatuażu i do tej pory nikt nie miał z nim problemu.
Bez większego zastanowienia cofnęłam się do domu, wbiegłam po schodach i ubrałam sukienkę w czarno-białą kratkę z białym kołnierzykiem, a do tego czarne balerinki. Bandanę zmieniłam na białą. Wyglądałam skromnie i seksownie, ale przecież o to chodziło. Jeszcze zobaczymy, Dupku kto będzie górą...
Przed szkołę dotarłam jak zawsze przed dzwonkiem. Glo i Felipe już czekali. Na ich widok szeroki uśmiech wymknął się na moje usta. Ta para, była najsłodszą jaką widziałam i szczerze im kibicowałam. Kochali się i to było widać na pierwszy rzut oka. Jak ja im zazdrościłam...
- Cześć zakochańce, co u was? - zapytałam.
- Wszystko bardzo dobrze. - oboje się szczerzyli.
- A jak Lucy? Już lepiej? - Glo jak zawsze się martwiła.
- Tak. Już dobrze. - powiedziałam i zobaczyłam Tomlinson'a podjeżdżającego na parking. - no i właśnie koniec miłego dnia - westchnęłam.
Przyjaciele spojrzeli w tamtą stronę i zarechotali.
- Kobieto, zalicz w końcu tą literaturę, a po wakacjach już go nie zobaczysz. - Felipe szturchnął mnie ramieniem.
- Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. - mruknęłam.
Louis właśnie przechodził koło nas kiedy z rąk wypadła mi książka do fizyki. Wykorzystałam to w sekundzie widząc, że jest akurat za mną. Nachyliłam się, by sięgnąć podręcznik wiedząc, że sukienka jest na tyle krótka, by pokazać moje uda, a jednocześnie na tyle długa by zakryć tyłek. Kiedy wstałam zobaczyłam jego błyszczące oczy i to, jak luzuje krawat. Mam cię, Panie Dupku...
Pierwszą lekcją była chemia. Tu jak zawsze było prosto. Zero stresu, wszystko zaliczone, jednym słowem: bezproblemowo. Lubiłam ten przedmiot i od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy to z nim nie związać swojej przyszłości. Najpierw będziesz musiała zdać ten rok kochana... no właśnie... a to robi się coraz trudniejsze...
Na fizyce czułam jak dopada mnie powoli depresja. Oczywiście związane to było z literaturą i nauczycielem, który ją wykładał. Miałam dość tego, że zdołał zawładnąć tak moim umysłem i ciałem, że czasem miałam ochotę iść, rzucić szkołę i za cholerę tu nie wracać. Byle jak najdalej od niego...
- W związku z tym, że pan Morgan musi załatwić jakąś sprawę osobistą, jego zajęcia się nie odbędą. Pan Tomlinson wziął za niego zastępstwo, więc po tej lekcji udajcie się od razu pod jego salę. - powiedziała nauczycielka, a mnie zrobiło się słabo. Dwie lekcje z tym idiotą... Ja tego nie wytrzymam...
Pierwsze co przyszło mi na myśl to wagary. Niestety musiałam napisać pieprzony test. Niech rozstąpi się ziemia i mnie piekło pochłonie... chcę umrzeć...
Przede mną dwie godziny z Dupkiem Tomlinson'em. Miałam oczywiście przerąbane i nie było nawet nad czym tu dyskutować.
O mało nie zeszłam na zawał, kiedy zadzwonił dzwonek informując nas, że nadeszła pora na 'Literaturę'. Po prostu cudownie... CUDOWNIE!!
Zacisnęłam dłonie w pięści, kiedy drzwi się otworzyły, a sam Louis stanął w nich. Miałam wrażenie, że nie miał zamiaru nas wpuścić do środka.
Zdziwił mnie trochę jego wygląd. Zamiast koszuli i krawatu, które miał dziś rano... pod sportową marynarką znajdował się zwykły biały podkoszulek, a jego zawsze idealnie ułożone włosy, teraz żyły własnym życiem i nie miał na nosie tych swoim beznadziejnych okularów!
- Za nim wejdziemy... - jego głos był znużony - a raczej za nim wy wejdziecie... - widziałam, że omijał moją osobę wzrokiem. -wejdą najpierw te osoby, które mają coś do poprawienia i usiądą w pierwszych ławkach, reszta podzieli się na trzy grupy i usiądźcie na samym tyle klasy. A teraz proszę - odsunął się z przejścia i wskazał dłonią, abyśmy weszli.
Weszłam jako pierwsza i przez przypadek (oczywiście, że przez przypadek), otarłam się ramieniem o jego tors. Kątem okna zobaczyłam jak się spina i zaciska zęby. Punkt do Smith. Jeszcze ja mu pokażę...
Kiedy usiedliśmy najpierw nasz czcigodny nauczyciel rozdał nam poprawy z poniedziałku.
Oczywiście, że spodziewałam się bardzo dobrej oceny, ale jak zobaczyłam to maksimum punktów, moje serce prawie wystrzeliło w kosmos. Odwróciłam się do moich przyjaciół i pokazałam im test. Obojgu prawie oczy wyskoczyły z orbity.
- Ja pierdole, zaliczyłam to... - miałam nadzieję, że Glo i Feli tylko to usłyszą, ale się myliłam.
- Chcesz coś jeszcze dodać, czy mam ci od razu wstawić uwagę, Smith - uniosłam wzrok do góry i napotkałam lodowy wzrok Tomlinson'a. Zmarszczyłam czoło, gdy odkryłam, że znowu nałożył te swoje okropne okulary.
- Możesz mnie co najwyżej przelecieć -mruknęłam pod nosem nie patrząc już na niego.
- Masz to jak w banku, Jen... -wyprostowałam się, gdy usłyszałam jego głos tuż przy uchu. Rozejrzałam się dookoła, aby sprawdzić, czy czasem nikt tego nie słyszał. Na moje szczęście nikt nie przejmował się tym co robiliśmy, a raczej tym co robił Tomlinson - mam nadzieję, że się przygotowałaś... odpowiednio.
Później jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, moja poprawa z poniedziałku zamienia się na test do napisania. Jeśli powiem, że właśnie przez tego idiotę mam pustkę w głowie, to jest to prawdą. Najgorszy moment w życiu... zapomniałam tego czego się nauczyłam. Zajebiście!
Uśmiechnęłam się do Louis'a, a ten z wkurzoną miną minął mnie i poszedł na tył klasy. Nie wierzyłam, że tak mnie olał. Najpierw rzuca takim tekstem, a później zachowuje się jakby nic się nie stało. Ten człowiek kiedyś wpędzi mnie do grobu... no ale, zawsze mogę mu się odpłacić. Jeszcze pożałuje, że chciał wejść ze mną w jakiekolwiek układy.
Przeczytałam dwa razy pytania z testu i ze wszystkich sił próbowałam sobie go przypomnieć. Z minuty na minutę moja amnezja co do testu zaczęła mijać.
Mechanicznie zaczęłam pisać odpowiedzi na pytania.
Kiedy Lou, wrócił do swojego biurka zaczęłam wdrażać w życie mój plan doprowadzenia go na skraj wytrzymałości.
Patrzałam na niego, aż wreszcie Książę zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. No i kiedy to zrobił przyłożyłam palec do ust. Polizałam go językiem i z satysfakcją patrzałam na to jak patrzy na to co robię. Uśmiechnęłam się szeroko i obrysowałam językiem swoje usta. Widziałam, że to na niego działa... a miałam jeszcze trochę w zanadrzu.
Podciągnęłam delikatnie sukienkę do góry, teraz definitywnie było widać moje uda. Zaczęłam na nich kreślić wolną ręką jakieś wzory, a oczy Tomlinson'a podążały za moim palcem. Jego lodowate oczy zmieniły odcień na głęboki błękit. Wyglądały teraz jak morze podczas sztormu.
Naumyślnie upuściłam długopis. Wiedziałam, że jak się pochylę on będzie mógł zobaczyć moją odkrytą pupę, ale za nim mogłam to zrobić, Lou doskoczył do mojej ławki i sięgnął po mój długopis.
- Przestań... - mruknął. W jego głosie można było usłyszeć nutkę gniewu zmieszaną z podnieceniem. No i mam cię tu koteczku.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz... Lou - jego imię wyszeptałam. Louis zacisnął usta, wstał i rzucił mi długopis na ławkę.
- Bo wyrzucę cię z kasy, Smith... - cała klasa spojrzała na nas, a ja się roześmiałam. Tak pogrywamy, Tomlinson?! Zabawa dopiero się zacznie.
-------------------------------------------------------------
Serdeczne podziękowania dla @ysama1616 za wielki wkład w ten rozdział😙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top