rozdział 19

Leżałam na łóżku. Tykanie zegara dochodzące z sypialni rodziców doprowadzało mnie do białej gorączki. Wszystko wokoło przypominało mi, że dziś jest środa i powinnam teraz być z Tomlinson'em na balu, a siedzę w domu.

Uderzyłam ze złości kilkanaście razy pięścią w łóżko. Miałam ochotę otworzyć okno i przez nie wyskoczyć, ale zamiast tego wstałam i zaczęłam piszczeć, dodając na końcu 'kurwa'.

- Jen, co się dzieje, córeczko? - spojrzałam na mamę z wymuszonym uśmiechem.

- Muszę iść do pracy, a tak mi się nie chce -kłamałam i to w żywe oczy. Będę się za to smażyć w piekle...

- Myślałam, że coś się stało - z tymi słowami wyszła.

- No oczywiście, że się stało i zapewne by ci się to nie spodobało. Zabiłabyś najpierw mnie, a później Tomlinson'a - mruknęłam pod nosem.

Otworzyłam szeroko szafę z chęcią wyszukania czegoś na dzisiejszy wieczór. Wszystkie moje sukienki miały odkryte ramiona. Spojrzałam na pudełko z Prady, ale to nie był jeszcze jej czas, bo była zbyt delikatna.

Na dziś musiałam wyciągnąć większą artylerię. To musiało być coś z pazurem i to leżało w szafie mojej mamy. Pamiętam jak dziś dzień, w którym pokazała mi sukienkę w której była pierwszy raz na randce z ojcem.

Wyszłam cicho z pokoju i weszłam do sypialni rodziców. Podeszłam do wysokiej szafy i ją otworzyłam. Na dole stały różne pudła, ja potrzebowałam różowego.

Akurat, gdy otworzyłam pudełko i chwyciłam za sukienkę, ktoś wszedł do pokoju. Serce podjechało mi do gardła.
Mama stała i wpatrywała się w to co robię. Poczułam się trochę jak złodziej.

- Co robisz, Jen? - mama patrzy na mnie trochę zdziwiona.

Podnoszę się wraz z sukienką do góry. Mama patrzy to na mnie, to na sukienkę. Zaczynam się przygotowywać na krzyki, ale nic takiego nie następuje.

- Nie idziesz do pracy, prawda? - mama podchodzi do mnie i dotyka delikatnie materiału sukienki - idziesz na randkę, tak?

Nie mam pojęcia co mam jej powiedzieć, bo to przecież była jakby randka. Skinęłam więc tylko głową. Mama wzięła ode mnie sukienkę i z uśmiechem na twarzy posadziła mnie przed swoją toaletką.

- Jest chociaż przystojny? - zapytała, a mnie wmurowało. Dawno nie rozmawialiśmy ze sobą. To było dziwne - no mów... - mama wyplątała z moich włosy gumkę i zaczęła je szczotkować. Poczułam się zrelaksowana.

- I to jeszcze jak... - otworzyłam szeroko oczy. To nie mogła być prawda, przecież nie mogłam tego powiedzieć. Czy ja naprawdę przed chwilą przyznałam na głos, że Tomlinson jest przystojny?!

- Cieszę się...

Pół godziny później stałam przed lustrem w krótkiej czarnej sukience. Miała długie rękawy i zabudowany mocno przód co ukrywało mój tatuaż. No ale za to miała odkryte całe plecy. Rozcięcie kończyło się tuż nad moim tyłkiem, miałam wrażenie, że przy każdym moim ruchu widać mi majtki. Jednak sukienka była piękna.

Całość dopełniała zrobiona przez mamę fryzura, luźny kok na czubku głowy. Lekki makijaż i wysokie czarne szpilki.

Kurde, podobałam się mnie samej. Chętnie bym się ze sobą umówiła.

- Nałóż to... jest zimno, kochanie - mama podała mi czarną marynarkę, która na moje szczęście zasłaniała wycięcie na plecach.

Wsiadłam do taksówki, którą zamówiłam prędzej. Kiedy podałam adres domu Tomlinson'ów, facet spojrzał na mnie z niedowierzaniem. No tak... nazwisko Tomlinson i te sprawy...

W drodze na bankiet uświadomiłam sobie, że chcąc zrobić Louis'owi niespodziankę nie pomyślałam, że on mógł już z kimś przyjść. Jeśli się okaże, że ktoś mu już towarzyszy... ośmieszę się. Matko, powinnam wracać do domu.

Nim zdążyłam poprosić taksówkarza, aby zawrócił, zatrzymaliśmy się, a drzwi taksówki otworzyły się.

Ktoś wystawił do mnie dłoń. Niepewnie za nią chwyciłam i zostałam wyciągnięta z auta. Parkingowy podsunął mi ramię, dając mi do zrozumienia, że odprowadzi mnie pod drzwi.

Na miękkich nogach pozwoliłam się podprowadzić pod wejście. Obok drzwi stał gościu w garniturze.

- Dobry wieczór, pani godność? - serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Czyli jednak nie wejdę. Cholera jakim cudem ostatnio nie byliśmy tak sprawdzani?! No tak przecież, byłam wtedy z Louis'em, a po za tym weszliśmy innym wejściem.

- Jennifer Smith - mruczę. Mam ochotę uciec tam gdzie pieprz rośnie.

Facet przegląda listę, a moje serce ląduje mi w gardle.

- Pan Tomlinson jest już na sali - podskakuję, kiedy słyszę głos faceta - miłej zabawy.
Otwiera mi drzwi, a ja niepewnie wchodzę do środka. Długi hol zapełniony jest ludźmi, ciężko się przecisnąć.

- Mogę wziąć pani okrycie? - podskakuję i odwracam się w stronę skąd dochodzi głos. Za mną stał wysoko chłopak.

Ściągnęłam marynarkę i za nim się zorientowałam, że to był zły pomysł, bo jak nie patrzał mam odkryte plecy... chłopak zniknął.

Trochę przerażona weszłam do pomieszczenia, gdzie odbywało się przyjęcie. Musiałam znaleźć Louis'a.

Nie potrzebowałam na to wiele czasu. Mój książę stał w kołku różańcowym złożonym z trzech starszych kobiet, Rebeci i Daniell. Ta ostatnia zbyt blisko niego stała, a on dyskretnie próbował wydostać się z jej ramion. Chciało mi się z niego śmiać. Biedny Louis'ek.

- Idę na ratunek, dupku...

Za nim dotarłam do nich, przywitałam się chyba z setką osób, których nawet nie znałam.

Kiedy wreszcie znalazłam się obok nich, po prostu się wcisnęłam miedzy Lou, a tą sukę. Biedna dziewczyna, aż się zachwiała. Och, jak mi przykro.

- Lou, kochanie... już myślałam, że tu nie dotrę - pocałowałam go w usta. Był taki zdezorientowany, że nawet się nie ruszył. -Rebeco... - uścisnęłam dłoń matki Louis'a posyłając jej szeroki uśmiech. Ta próbowała zrobić to samo, ale jej nie wyszło - miłe panie... - lekko się skłoniłam - i ty Daniell -nawet nie raczyłam na nią spojrzeć.

Louis patrzał na mnie ze zdziwieniem, ale uśmiechał się szeroko. Widziałam, że to tylko przykrywka.

Nagle jego dłoń wylądowała na mojej dolnej krzywiźnie pleców. Przejechał kilka razy po moim nagim ciele, tak jakby sprawdzał, czy dobrze czuje, że jestem w tamtym miejscu naga. Spojrzał nawet przez ramię i posłał mi już prawdziwy uśmiech. Był widocznie zadowolony z tego co widzi.

Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, a kelner zdążył mi przynieść szampana. Daniell cały czas krzywo na mnie zerkała, ale ja miałam to gdzieś. Jeszcze zobaczy, wredna małpo...

Wtedy poproszono nas do stołu. Lou złapał mnie za rękę i poprowadził prosto do naszych miejsc. Oczywiście wszyscy jego kumple już tam byli. Po krótkim przywitaniu i kilku głupich uwagach towarzystwa, mogliśmy się w końcu zacząć cieszyć posiłkiem.

Po kolacji odsunęłam się lekko na krześle i raczyłam się wspaniałym winem, kiedy poczułam dłoń na moim udzie.

Wytrzymałam powietrze, skóra strasznie paliła w miejscu, gdzie spoczywała dłoń Tomlinson'a.

- Ładny, a gdzie są następne? - szepnął mi do ucha zahaczając o nie zębami.

- Może sam je kiedyś znajdziesz...

- Czy to jest propozycja, panno Smith? - zapytał z głupim uśmieszkiem na twarzy.

- A jak myślisz, dupku?

- Zatańczysz ze mną? - wyciągnął do mnie dłoń, a ja bez wahania podałam mu swoją. Chciałam poczuć jego bliskość mimo wszystko... mimo, że nie powinnam...

Podczas tańca, Lou cały czas błądził dłonią po moich nagich plecach. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Coraz częściej myślałam o tym, jakby to było wylądować z nim w łóżku. Zmień tor myślenia, kretynko...

- Pięknie dziś wyglądasz, kochanie -wyszeptał do mojego ucha. Po całym moim ciele przeszyły przyjemne dreszcze. Nawet zaczęło mi się to podobać, choć nie mogłam zapomnieć, że jest moim nauczycielem.

- Ty również wyglądasz doskonale, przystojniaku - włożyłam dłoń w jego idealnie ułożone włosy i lekko je roztrzepałam. Nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale miałam takie parcie na szkło...

Louis, uśmiechnął się szeroko. Zapatrzałam się w jego usta. Mogłabym patrzeć na nie godzinami.

- Co cię skłoniło, żeby jednak mi dziś towarzyszyć? - oderwałam wzrok od jego ust i spojrzałam mu w oczy.

- Przecież nie mogłam zostawić cię na pastwę tej harpii. - zaśmiałam się i wskazałam ruchem głowy w miejsce, gdzie stała Daniell.

- A gdybym miał już inną partnerkę?

- Nie miałbyś. - szepnęłam i teraz już byłam pewna swoich słów.

- Skąd taka pewność, kochanie?

- Bo powiedziałeś, że nie chcesz innej... tylko mnie. - powiedziałam patrząc prosto w te cudowne niebieskie oczy.

--------------------------------------------------------------
Serdeczne podziękowania dla @yasma1616, dzięki której możecie czytać ten rozdział 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top