rozdział 17

Obudziłam się. Było strasznie gorąco. Cholera, dlaczego nie otworzyłam okna jak zawsze?

Otworzyłam powoli oczy i coś mi nie pasowało. Zwróciłam swoją głowę w bok i myślałam, że dostanę zawału.

- Tomlinson! Co ty do kurwy tu robisz?! - wrzasnęłam i wyskoczyłam z łóżka potykając się o jakieś szmaty.

- Zamknij się kobieto! Czego się drzesz? - odpowiedział i zakrył głowę poduszką, ale po chwili stał na równych nogach po swojej części łóżka i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.

- Ja pierdolę, zabijcie mnie! Skąd ty się tu wzięłaś, Smith?!

- Też chciałabym to wiedzieć, Dupku! - rozejrzałam się po sypialni i zobaczyłam swoją torebkę i buty. Jego leżały tuż obok.

- Głowa mnie boli i nic nie pamiętam... Coś ty ze mną zrobiła, kobieto?

- Ja?! To ty jesteś moim nauczycielem, idioto! Powinieneś mnie pilnować a nie upijać! - miałam go dość.

Prawda była taka, że ja też niewiele pamiętałam. Owszem miałam przebłyski i pamiętałam to, że się pogodziliśmy, ale co było dalej? Można by mnie torturować, a i tak w mojej głowie byłaby czarna dziura.

- Dobra. Przestań krzyczeć. Idź się odśwież. Weź sobie z mojej szafy co chcesz. Ja zrobię kawę i jakoś to ogarniemy.

Zrobiłam jak powiedział, zgarniając po drodze do łazienki jakieś dresy i koszulkę.
Woda była przyjemna. Spłukała smród papierosów i potu. Jak ja mogłam spać z nim w jednym łóżku? Jestem głupia! A jeśli... nie... niemożliwe...

Po prysznicu ubrałam się w jego ciuchy. Nie miałam świeżej bielizny, więc to sobie darowałam.

Poczłapałam do kuchni na bosaka i usiadłam przy wyspie kuchennej. Tomlinson nalał mi kawy i poprosił bym dała mu jakieś dziesięć minut. Kiwnęłam tylko głową i zajęłam się napojem.

Gdy wrócił o mało nie upuściłam naczynia. Stał przede mną tylko w spodniach od dresu, a na palcu zawieszone miał moje stringi.

- Zostawiłaś pod prysznicem. - uśmiechnął się, a ja miałam ochotę go udusić.

- Na pamiątkę wspólnej nocy, kochanie. - odgryzłam się, ale jemu się to nie spodobało. Podszedł do mnie i to zbyt blisko.

- Nie liczy się cukiereczku, bo oboje nie pamiętamy, a poza tym... - spojrzał na moje wargi, a dopiero co ugaszona suchość w ustach powróciła - mówiłem, że jeśli mnie pocałujesz, to nie będę miał hamulców. - moje serce przyspieszyło a oddech uwiązł w gardle. Kurwa... muszę mu jakoś odpowiedzieć...

- Twoje niedoczekanie, Tomlinson...

- Jeszcze zobaczymy, Smith. - wepchnął sobie moje stringi do kieszeni i stanął przed kuchenką. Dupek...

- Będę się zbierać. - powiedziałam, a on odwrócił się szybko.

- Najpierw zjesz śniadanie. - warknął. Teraz o co mu chodziło?

- Słuchaj, nie rób sobie kłopotu. Oboje wiemy, że przekroczyliśmy warunki układu, więc dajmy już spokój. Zresztą i tak muszę się uczyć. - chyba jeszcze bardziej go zezłościłam, bo znów do mnie podszedł.

- Zjesz to cholerne, śniadanie... mała jędzo, w przeciwnym razie... - nie dokończył, bo ktoś zapukał do drzwi.

Louis poszedł zobaczyć, kto go odwiedza o tak wczesnej porze. Adrenalina w moim organizmie trochę podskoczyła, bo jeśli to był ktoś ze szkoły... jeśli mnie tu znajdą...
Próbowałam uspokoić swój oddech. Lou wracając do mnie uniósł oczy do góry. W tym samym momencie próg przekroczył Styles. No to pięknie...

- I jak tam gołąbeczki? - krzyknął, a Lou zgromił go wzrokiem.

- Zamknij ryj, Styles.

- Ale o co ci chodzi, Lou? Lepiliście się do siebie i w Velvet i w sypialni. Pominę fakt, że oboje schlaliście się do nieprzytomności, a ona - wskazał na mnie palcem - nazwała mnie zboczeńcem - na te słowa i ja i Louis wybuchnęliśmy śmiechem - ale cóż, powiedziała też, że jestem przystojny.

Moje serce na minutę zamarło, gdy zobaczyłam jak Tomlinson mierzy wzrokiem swojego przyjaciela. Wyglądał jakby chciał rozszarpać mu gardło. Szybko więc zmieniłam temat.

- To ty nas tu zatargałeś? - zapytałam.

- A któżby inny? - gdy to usłyszałam jakoś się uspokoiłam. Miałam pewność, że nie popełniłam żadnej głupoty.

Potem zjedliśmy we trójkę śniadanie. Zaraz po nim wezwałam taksówkę i wróciłam do domu. Musiałam się nauczyć na jutrzejszą poprawę, a jeszcze czekała mnie praca.

W domu nasłuchałam się od mamy, że mogłam ją chociaż uprzedzić, że nie wrócę po pracy do domu. Przeprosiłam i z butelką soku poszłam do pokoju.

Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się uczyć. Nie powiem, Tomlinson miał ładne pismo i naprawdę doceniałam pracę jaką włożył w odręczne napisanie pytań i odpowiedzi. Nim się obejrzałam cały jutrzejszy test miałam w głowie. Byłam szczęśliwa, że w końcu poprawię te pieprzone oceny i trochę mniej odczuwałam już wyrzuty sumienia co do legalności tego przedsięwzięcia.

Dzisiejszą zmianę w Velvet zaczynałam o czwartej razem z Roxy, więc umówiłyśmy się, że po mnie podejdzie.

Gdy byłam gotowa do wyjścia, pożegnałam się z mamą i siostrą. Obiecałam, że wrócę zaraz po pracy.

Roxy była dziś dziwnie milcząca. Od czasu do czasu zerkała na mnie, a jak już to robiła, to wybuchała śmiechem. W połowie zmiany miałam tego serdecznie dość.

- Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi? - zapytałam zła.

- Ty nic nie pamiętasz? - zapytała z uśmiechem.

- A co mam pamiętać? - zaczęłam się denerwować, bo jeśli coś wczoraj się tu stało między mną a moim nauczycielem... wolałam nawet o tym nie myśleć...

- Zobacz sama. - Roxy wyciągnęła smartphone i pokazała mi filmik, który nagrała w VIP-strefie.

Kiedy to obejrzałam, zbladłam. Nogi zaczęły mi się trząść. Pierdolone piekło na ziemi...

- Kto... kto jeszcze to widział? - szepnęłam.

- Nikt. Zasłoniłam was parawanami zanim na niego wlazłaś. - zaśmiała się, a ja rzuciłam się jej na szyję.

- Błagam skasuj ten filmik. Błagam cię Roxy.

- Dobra, Jen. Spokojnie. Zaraz to usuniemy. Zostawiłam go tylko po to, gdybyś chciała wiedzieć co wczoraj robiłaś.

- Dzięki ci kobieto. Wiesz co, prześlij mi to najpierw.

- Już się robi.

Gdy miałam to już na swojej komórce nie czekając nawet minuty wysłałam plik Tomlinson'owi.

Ja: Nienawidzę cię. Prawie mnie wczoraj zerżnąłeś. Za ten numer mam jeden test gratis i wolną środę Dupku.

Potem wróciłam do pracy. Gdy wybiła dziesiąta pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam z klubu. Oczywiście Pan i Władca już tam czekał. Minęłam go i szłam dalej, ale mnie zatrzymał.

- Nie pamiętam tego, Jen. - był jakiś dziwny...

- Mało mnie to interesuje. Ktoś mógł nas zobaczyć!

- Tu masz test na czwartek i oczywiście nie musisz mi w środę towarzyszyć. - podał mi kartkę i odwrócił się by odejść w stronę mieszkania.

- Czemu mam wrażenie, że jest ci przykro? - zapytałam.

- Bo... nie ważne...

- Nie bądź dupkiem, Tomlinson.

- Jestem nim, Jenny... jestem nim i będę nim całe życie i im szybciej się z tym pogodzisz tym lepiej. - z tymi słowami odszedł, zostawiając mnie na środku chodnika.

Do domu wróciłam wściekła. Miałam ochotę krzyczeć na głos. Dupek, Dupek, Dupek... cała sympatia jaką do niego poczułam ulotniła się. Ja mu jeszcze pokażę... mnie się tak nie zostawia...

Noc była ciężka i prawie nieprzespana. W głowie miałam nauczyciela literatury i filmik. Jak ja mogłam tego nie pamiętać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top