rozdział 1

Budzik dzwonił tak głośno, że miałam ochotę nim rzucić o ścianę. Przekręciłam się na drugi bok i trzasnęłam w urządzenie dłonią, by w końcu przestało wydawać te wkurzające dźwięki, co zakończyło się sukcesem. Jenny 1, budzik 0 proszę państwa. Brawa dla tej Pani...

Matko czy ja kiedykolwiek wstanę z uczuciem, że się wyspałam a nie zmartwychwstałam?! Dlaczego ten pieprzony budzik dzwonił tak szybko?!

Po dłuższej chwili leżenia podniosłam swój tyłek z łóżka i ruszyłam do łazienki. Musiałam jeszcze przejść przez korytarz, po drodze zgarniając kosmetyczkę. Tak, miałam wspólną łazienkę z siostrą, co czasem kończyło się małą bójką albo spóźnieniem do szkoły.

Ja najczęściej wybierałam tą drugą opcję. W szczególności gdy pierwszą lekcją była literatura z tym palantem Tomlinson'em. W jednym zdaniu: Facet działał mi na nerwy odkąd we wrześniu przekroczył próg naszej szkoły. Ja się pytam gdzie podziała się Pani James?!

Wkurzał mnie jak nie wiem co, ale nie byłam mu dłużna i starałam się "umilić" mu ten roczny pobyt najlepiej jak umiałam, a ja potrafię zaleźć za skórę.

Po wzięciu prysznica, tradycyjnym jak dla mnie zaczesaniu włosów do góry i przewiązaniu ich chustką, nałożyłam makijaż, ubrałam jeansy, koszulę w kratę i chwyciłam czarną skórzaną torbę.

- Cześć mamo. - powiedziałam wchodząc do kuchni i cmokając ją w policzek.

- Dzień dobry skarbie. Siadaj i jedz. - odparła i postawiła przede mną talerz z naleśnikami oraz kubek z kawą.

Lucy siedziała już na swoim miejscu i pałaszowała swoją porcję. Była dziesięć lat młodsza ode mnie i kochałam ją nad życie, ale to na niej rodzice skupiali się najbardziej, a ja z racji swoich siedemnastu wiosen musiałam radzić sobie sama. Po zjedzeniu śniadania pożegnałam się z rodzicielką i siedmiolatką i ruszyłam do szkoły.

Kwiecień był dość ciepły, więc dziś postanowiłam się przejść. Nie miałam daleko, a nie chciałam spotkać całej pieprzonej elity, która o dziwo wolała szkolny autobus niż auta swoich rodziców.

Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją ulubioną Florence Walch. Przy dźwiękach jej piosenek dotarłam pod budynek, gdzie na ławce przed wejściem czekali już moi przyjaciele Gloria i Felipe. Znaliśmy się od przedszkola i cały czas byliśmy nierozłączani.

- Hej Jenny! - zawołała przyjaciółka i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Felipe przybił żółwika unosząc oczy do góry na zachowanie dziewczyny, a ja zaczęłam się śmiać.

- Gotowi do wejścia w paszczę lwa? - zapytałam, a chłopak pokręcił głową pokazując palcem na coś za mną.

Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam jak Szanowny Pan Dupek Louis Tomlinson parkuje na jednym z miejsc dla grona pedagogicznego.

- Świetnie. Czy on kiedykolwiek mógłby się spóźnić albo w ogóle się nie pojawić? - mruknęłam wkurzona.

- Daj spokój Jen. On nie jest taki zły. - Glo śliniła się za każdym razem gdy go widziała, a ja powoli traciłam do niej cierpliwość.

- Nie dam spokoju. On jest nienormalny. Uwziął się na mnie i za każdym razem próbuje mnie upokorzyć przed całą klasą.

- Bo za każdym razem jesteś nieprzygotowana panno Smith - usłyszałam za sobą i zamarłam. Mentalnie spoliczkowałam się i zaczęłam się modlić do Hadesa, aby jak najszybciej pochłonął moją duszę.

Błagam strzelcie mi między oczy, bo mam przesrane. Tomlinson słyszał moje gderanie i na sto procent wyląduję dziś przy tablicy, a moja matka zabije mnie za kolejną jedynkę.

Wyminął nas i zniknął za drzwiowymi z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. Dupek.

- No to masz przerąbane. - westchnął przyjaciel a ja zgromiłam go wzrokiem.

- Co ty nie powiesz Sherlocku? Nie dość, że grozi mi lufa na koniec roku, to jeszcze gotów mi obniżyć ocenę z zachowania za obrazę.

Równo z dzwonkiem znaleźliśmy się pod klasą. Weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsca. Przyjaciele patrzyli na mnie współczująco, a ja z całych sił próbowałam nie zwracać na siebie uwagi.

Pan i władca siedział już przy biurku i notował coś zaciekle na kartce, co chwila zerkając znad okularów w moją stronę. Gdy wszyscy już zajęli swoje miejsca wyciągnął jakieś opasłe tomisko z torby i przywitał się z uczniami.

Gdy nasze spojrzenia się spotkały wiedziałam, że mam przechlapane.

- Panno Smith zapraszam do odpowiedzi. - usłyszałam i myślałam, że wydrapię mu oczy.

Jeśli miałam umrzeć, to proszę, aby to się teraz stało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top