~Niebezpieczny współlokator~

Minęło kilka dni odkąd dwaj dawni znajomi zamieszkali ze sobą. Trzeba przyznać, że to było niesamowicie wymuszone. No... może tylko ze strony Kidou. Brunet zaś bawił się wyśmienicie na każdym kroku doprowadzając króla taktyk do białej gorączki. Nie mogli zgrać się kompletnie ze sobą. Może nawet to nie była kwestia chcieli / nie chcieli. Najprościej można to podpiąć pod fakt, że Fudou zwyczajnie chciał się tak bawić. Chociaż czy to była jedyna i wystarczająca ku temu pobudka? Z całą pewnością nie. Przecież to był Fudou. Największy łobuz jaki świat widział. Przesadzone ale jakie prawdziwe.

- Zaraz się spóźnię do pracy.- jęknął Yuuto od ponad pięciu minut szukając kluczyków do auta.- Jestem pewien, że leżały na stoliku w salonie.- zaraz coś do niego dotarło. Posłał gniewne spojrzenie brunetowi, który właśnie wyszedł spod prysznica. Miał na sobie jedynie bokserki w kasztany. Od razu z szelmowskim uśmiechem wyłapał wzrok chłopaka. 

- A to przepraszam moja wina panie władzo?- odparł niewinnym głosem. - Jestem niewinny!- uniósł ręce w geście obronnym.

- Przecież się nie zdematerializowały.- warknął Yuuto gorączkowo szukając po kieszeniach zguby.

- Byłem pod prysznicem ponad dwadzieścia minut, jakim cudem mogłem je gdzieś schować?- w głosie chłopaka było słychać rozbawienie. Właśnie z takich rzeczy czerpał największą radość.- Pewnie spadły albo je przełożyłeś w mniej lub bardziej oczywiste miejsce.- mówiąc to usadowił się na kanapie. Woda z jego wilgotnych włosów kapała na jej beżowe obicie jeszcze bardziej prowokując trenera królewskich. 

- Sklerozy to ja jeszcze nie mam.- mruknął zrezygnowany miodowowłosy klękając na dywanie. Omiótł dokładnie spojrzeniem podłogę dochodząc do wniosku, że i tutaj nie ma kluczyków. Ale za to ile kłaków.

- Ja bym się zaczął zastanawiać.- Akio przeciągnął się błogo rozkładając się na kanapie niczym lwica na słońcu. 

- Ta? Może najpierw się ubierz a nie paradujesz mi tutaj w bieliźnie. To nie jest spełnienie moich marzeń oglądać cię w gaciach w kasztany.- po chwili namysłu dodał.- Skąd je w ogóle wytrzasnąłeś?

- Mam jeszcze w kaktusy.

- I po co ja w ogóle pytałem?

Kolejne minuty Yuuto spędził na szukaniu kluczyków. Machnął już nawet ręką na gwarantowane spóźnienie się do pracy. Zaczynało go to irytować, a fakt, że Akio nie raczył mu pomóc, tylko potęgował jego wkurzenie. Z drugiej strony jednak wiedział, że jego jakiekolwiek próby pomocy skończą się na robieniu sobie z niego jaj. Na to nie mógł sobie pozwolić. On jak i jego duma.  W pewnym momencie stało się coś, czego się kompletnie nie spodziewał. 

- Ej, a czy ty ich czasem nie zaniosłeś do kuchni?- głos współlokatora przyciągnął jego uwagę. Do kuchni? Ale w jakim celu.... A tak, teraz wszystko jasne. Faktycznie był w kuchni, bo zadzwonił jego telefon. Reklama paneli fotowoltaicznych atakowała go już od ponad tygodnia z przeróżnych numerów. Ciekawe czy tylko na niego się uparli. Po raz setny musiał im tłumaczyć, że nie, dziękuje, i wtedy też musiał z tej złości zostawić kluczyki w misce na jedzenie. Dlaczego tam? Bo w międzyczasie pakował lunch do pracy i najwyraźniej tam było mu najbliżej. Westchnął zrezygnowany i poszedł po nie.- A ty na mnie wszystko zwaliłeś.- mruknął z przekąsem brunet mierząc go wzrokiem. 

- Miałem podstawy.- odwinął się trener i wsunął kluczyki do kieszeni bluzy.- Zamierzasz dalej pasożytować na mnie? Podobno mamy się składać na to mieszkanie. A ja nie widzę, żebyś gdziekolwiek pracował. 

- To, że nie widzisz nie znaczy, że nic nie robię.- odparł beznamiętnie Akio wstając z kanapy.- Pracujesz pół dnia. Nie ma cię w domu więc masz prawo nie wiedzieć, że coś robię. Ale zapewniam, że do mieszkania się dołożę. Wyboru jakiegoś za bardzo to nie mam.- mówiąc to ruszył do swojego pokoju.- Poza tym nigdy nie spytałeś gdzie pracuję. - nim miodowowłosy zdołał coś powiedzieć rozległ się dźwięk zamykania drzwi. No tak, to był ewidentny koniec dyskusji. Niewiele myśląc trener wyszedł z mieszkania i skierował się w stronę garażu. Ciężko było nie zwalać winy na Fudou. Zwykle to on jest przyczyną wszystkich jego problemów. Tym jednak razem było inaczej. Ale to nie znaczy, że zaraz czegoś znów nie odwali. Tak to już z nim zwyczajnie było. Każdy dzień to nowe wyzwania. 


*****

 Po pracy Kidou umówił się ze starymi znajomymi na piwo. Raz na jakiś czas skrzykiwali się, aby powspominać dobre stare czasy. Każdy teraz pracował i czasu na takie eventy było coraz mniej. Fakt, że niektórzy już z kimś kręcili nie pomagał w męskich spotkaniach. Ale mimo to starali się znaleźć na nie chociaż trochę czasu. 

Tym razem grono było nieco mniejsze niż ostatnim razem. Pojawił się oczywiście Mamoru, który chyba tęsknił do normalnej kuchni, bo to co serwowała jego żona, było dalekie ideałowi i nie zanosiło się na żadną zmianę. Oprócz niego zjawił się, Ryuuji, Hiroto, Ichirouta, Shuuya oraz Shirou. Doborowe towarzystwo, nie miał na co przecież narzekać. Zamówili sobie po dość pokaźnym kuflu piwa i niewielkiej przekąsce w postaci grillowanego mięsa. Śmieli się, drażnili jak i rozmawiali o pracy. Każdy miał jakieś zastrzeżenia, ale bez tego nie da się funkcjonować.

- Ale poważnie Fudou z tobą mieszka?- nie wiadomo kiedy rozmowa skręciła w stronę Kidou i jego nietypowego współlokatora. Ichirouta, bo to właśnie on zaczął drążyć temat, był wielce zaskoczony.- Byłem pewien, że więcej go nie zobaczymy.

- Też naiwnie w to wierzyłem.- przyznał Yuuto upijając łyk piwa.

- Nie wyglądasz na zadowolonego.- zwrócił uwagę Hiroto ewidentnie robiąc coś pod stołem. Czy ktoś to sprawdził? Jasne, że nie.

- A jak mam być? Ten człowiek to zło wcielone. Ciągle robi mi głupie kawały. Żeby chociaż były śmieszne.

- Zawsze taki był. Czemu cię to tak dziwi?- dodał po chwili Ryuuji.- Nie liczył się z nikim. Pewnie nie zmienił się tak bardzo na przestrzeni lat. 

Było w tym sporo racji. To chyba jedyna osoba, która faktycznie nie zmieniła się ani trochę. Oprócz tego, że nabrał trochę ciała i zmężniał. Chwila, co? Za takie myślenie powinni wsadzać do więzienia. Całkowita zbrodnia na guście. A przynajmniej tak w tym momencie myślał Yuuto. Mimo tego cieszył się, że przyjaciele go wspierają. Szkoda, że żaden z nich nie mógł mu jakoś bardziej pomóc.  Skończyło się na pocieszaniu, ale i to było dobre w takiej sytuacji. Musiał przyznać, że miał najlepszych przyjaciół jakich można mieć. 

W końcu gdy każdy opróżnił już swój kufel, postanowili domówić jeszcze jeden. W tym celu została wysłana delegacja. Trzeba się było licytować komu procenty nie weszły za mocno i dał radę złożyć jakieś sensowne zdanie w dodatku nie bełkocząc przy tym jak opętany. Przy stole został tylko Hiroto, Ryuuji i Yuuto. Zielonowłosy powoli zasypiał na ramieniu przyjaciela śliniąc się jak pies do mięsa z bliżej nieznanego powodu. Wyglądało to conajmniej uroczo. Chociaż trzeba przyznać, że taki był od zawsze. Lekko dziecinny. Ale to właśnie był jego osobisty urok. Yuuto zerknął na ten widok przelotnie delikatnie się uśmiechając. Hiroto od razu wyłapał spojrzenie przyjaciela. Puścił mu oczko okrywając zielonowłosego swoją marynarką, którą już jakiś czas temu zdjął.

- Czy wy...

- Owszem. - przyznał czerwonowłosy z lekkim uśmiechem.- Ryuu raczej by nie chciał, żebym to mówił, ale już niech stracę. 

- Od jak dawna?- zaciekawił się trener. 

- Już od kilku lat. Oficjalnie jesteśmy od niedawna. Bał się co powiedzą inni. Ale wreszcie go przekonałem do pomysłu i jest jak jest. Nie chciałem mówić wszystkim o tym, ale chociaż tobie udało się powiedzieć.- poprawił lekko okulary na nosie. - Nie mów reszcie na razie, dobrze?

- Wiesz, że nic nie powiem. Nie jestem paplą.

- Za to cię też cenię. A co do Fudou... Może nie jestem jakiś super w relacjach międzyludzkich, ale wydaje mi się, że kiedyś mieliście całkiem bliską relację. - miodowowłosy od razu spiął się. No mieli, racja w tym była, ale to było dawno. 

- Chyba można tak powiedzieć.- przyznał niechętnie.- Ale teraz jest inaczej. Jakbym musiał go poznawać od nowa. W dodatku jest gorszy niż był.- oparł się znudzony o kanapę. Musiał przyznać, że siedzenia mieli tutaj pierwsza klasa. Hiroto w ciszy patrzył na chłopaka starając się coś więcej z niego wyczytać, ale szybko poddał się i kontynuował przesłuchanie. 

- Jest aż tak źle? 

- Źle? Jest fatalnie.- wzniósł oczy ku niebu.- Jeśli da się mieć gorszego współlokatora z przypadku to proszę o wskazanie mi go. 

- Wskazać? No to ja bym wskazał ciebie.- nagle zza Kidou dało się słyszeć zawadiacki głos. No tak, przylazł tu. Czego się można było innego spodziewać?

Akio ubrany w ciemne jeansy i czarną bluzę z kapturem stał z szerokim uśmiechem i jak można było wnioskować, był tu już od dobrych kilku minut. Jego błysk w oku  wskazywał na to, że miał już w zanadżu porządny plan jak upokorzyć znajomego na oczach przyjaciół. Yuuto odwrócił się jak najwolniej potrafił i spojrzał prosto w szaroniebieskie tęczówki swojego współlokatora. Jak oparzony cofnął się cmokając nerwowo. Musiał to zrobić, prawda?

- Za blisko.- warknął ukrywając włosami, które specjalnie rozpuścił, lekko rumianą twarz. Co ten kretyn sobie myśli?! 

- Też się cieszę, że cię widzę.- prychnął brunet. Zaraz przeniósł wzrok na pozostałą dwójkę. Hiroto mordował go wzrokiem a Ryuu dalej spał w najlepsze.- Nie gadaj, wy? Parą? Koniec świata, czy słaby dowcip?- skwitował, ale gdy tylko zobaczył, że okularnik chciał wszczynać wojnę, zatrzymał go ruchem ręki.- I tak mnie to nie obchodzi. - zajął miejsce obok Yuuto i rozsiadł się na nim jak basza. - Czyli to tutaj Kidoś ucieka w piątkowe wieczory. Ładnie. Ale mnie już nie raczył zaprosić. 

- Ciekawe dlaczego.- warknął brązowowłosy starając się go wypchnąć z kanapy.- Może właśnie dlatego, żeby nie było takich głupich sytuacji.- powoli tracił cierpliwość. Nie chciał wybuchnąć przy kolegach. 

- Głupich? Przecież nic takiego nie robię. Chciałem się przywitać.- żachnął się brunet.

- Już to zrobiłeś. A teraz sio do domu. Coś mi się wydaje, że dzisiaj twoja kolej na sprzątanie mieszkania.

- Zdążyłem je ogarnąć przed wyjściem. 

- To cudownie, ale musisz już iść. To nasze spotkanie. Nie twoje.- czerwonooki cudem wstał i udało mu się wypchnąć natrętnego gościa ze swojego miejsca. Złapał go czym prędzej za nadgarstek mimo wielkiego sprzeciwu i ruszył z nim do wyjścia. Olewał warczenie i siłowanie się chłopaka. Doskonale wiedział, że musiał się go pozbyć nim zdoła mu zepsuć ten wieczór. Tak bardzo chciał mieć spokój od niego. Chociaż tutaj. 

Zatrzymał się przy szklanych drzwiach i spojrzał na awanturnika za sobą. Jego wkurzona mina wyrażała więcej niż tysiąc słów a w głowie z całą pewnością piętrzyły się ordynarne wiązanki skierowane właśnie w jego stronę. Nie było się co mu dziwić. Właśnie został wywalony na bruk i to w perfidny sposób. Dopiero gdy wyszli na świeże powietrze, Yuuto puścił wkurzonego chłopaka odwracając się do niego przy tym. W sumie satysfakcjonowała go ta skwaszona mina bruneta, że został wyrzucony przez niego z baru.

- Zadowolony?- warknął Akio zaciskając szczękę. Chyba musiał się bardzo powstrzymywać, aby nie zrobić burdy przed restauracją na oczach tak wielu przechodniów. Kiedyś po prostu dałby w zęby i uciekł. Teraz trochę zmądrzał, co dość zaskoczyło Yuuto. Ale nawet to nie zmieniło jego postawy wobec współlokatora. 

- Wyszedłem ze znajomymi. Chciałem od ciebie odpocząć ale oczywiście się nie da.- odpowiedział starając się brzmieć spokojnie szatyn. - Pan wszędobylski musiał się przyplątać nawet do restauracji. Skąd w ogóle wiedziałeś w której będziemy?- dopiero teraz zdał sobie sprawę, że powinien o to wcześniej zapytać. Akio zmrużył oczy i pokręcił głową. Dalej czuć było od niego wrogość. 

-  Nie trudno było się domyśleć. Poza tym blokuje się telefon jak go zostawiasz w kuchni na blacie.- wzruszył ramionami jakby to było nic takiego. - Akurat przyszła wiadomość od Mamoru gdzie i kiedy się spotykacie. 

- Nie ładnie jest czytać cudzą konwersację.- zauważył Yuuto marszcząc przy tym brwi. - Co nie zmienia faktu, że nie musiałeś za mną przyłazić. - uniósł wzrok na bruneta. W jego oczach dostrzegł coś co nie było wcale złością a.... smutkiem? On i smutek? Nie ma mowy. Niby z jakiej racji? Absolutnie mu nic nie zrobił. Zaczęło go jednak to zastanawiać. 

- Racja, nie musiałem, ale chciałem.- odparł po dłuższej chwili ciszy Akio. 

- Bo?- dociekał szatyn.

- Bo jakbyś się nie wysilał kiedyś z nimi też grałem i przyjaźniliśmy się.- przyznał chowając dłonie do kieszeni. - Nie zapominaj, że znam ich tak samo jak ty. Mogłeś być bliżej z Mamoru czy innymi. Ale też z wami byłem. Fakt, może nie lubiliśmy się jakoś bardzo, ale fakt pozostanie faktem, nie? - mówiąc to nałożył jeszcze kaptur na głowę i ruszył w przeciwnym kierunku niż było ich mieszkanie. 

- A ty dokąd?

- Szukać nowych znajomych. Najwyraźniej starzy zostali do mnie z nieznanej przyczyny uprzedzenie przez ciebie. - rzucił bez emocji zostawiając Yuuto z milionem pytań w głowie. 

****



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top