27

Dzisiaj razem z Leo wybraliśmy się wspólnie do redakcji. Pojechaliśmy moim autem, gdyż zgodnie stwierdziliśmy, że tak będzie szybciej. Kiedy wchodziliśmy do budynku, Leo złapał moją rękę i splótł nasze palce razem. Spojrzałam na niego dużymi oczami.
- A więc oficjalnie? Zapytałam krótko, bo przecież wie o co chodzi.
- Oficjalnie. Odpowiedział spokojnie.
Przeszliśmy przez recepcję i korytarz, a wszyscy się na nas gapili. No to teraz już się stało. Wszyscy wiedzą, że łączy nas coś więcej niż tylko praca.
Nawet ostatnio jak zadzwoniłam do Monick i przekazałam jej newsa to była w ciężkim szoku. Chyba jednak coś się zmienia. Ona jest w poważnym związku, ja mam nadzieję, że też. Widocznie przyszedł ten czas, kiedy człowiek jest gotowy na coś więcej w swoim życiu, na poważny związek i wszystko co za tym idzie.
- O czym tak myślisz? Jeśli o tym, że chcesz dać sobie ze mną już spokój to wybij to sobie z głowy. Spojrzał na mnie tym swoim mądrym wzrokiem.
- Skąd wiedziałeś, że właśnie o tym? Uśmiechnęłam się i dałam mu całusa. - Pamiętaj, że dzisiaj wychodzę wcześniej, bo muszę sprawdzić moje maleństwo czy wszystko wporządku, bo wieczorem wyścig. Ubierz się ładnie. Powiedziałam machając wskazującym palcem.
- Przecież jestem ładnie ubrany, jak zwykle z resztą. Oburzył się troszeczkę.
- No właśnie! Jak zwykle! Ale nie pójdziesz do teatru, tylko na wyścig. Trochę więcej luzu. Załóż po prostu jeansy, koszulkę i trampki.
- Ty też się tak ubierzesz? Bo nie chcę, żeby wszyscy na ciebie patrzyli, bo jesteś tylko moja. Objął mnie w talii i przycisnął do siebie.
- Yyy ok, też się tak ubiorę. Uśmiechnęłam się, puściłam mu oczko, cmoknęłam jeszcze raz w usta i uciekłam do swojego gabinetu.

***

Koło 3 pm byłam już w swoim garażu i przeglądałam autko. Musiałam sprawdzić masę rzeczy takich jak wtryski paliwa, hamulce, ręczny czy klemy na akumulatorze i całą resztę. Poświęciłam temu  trzy godniny i dwa paznokcie. Chyba nigdy nie uda mi się wyhodować takich pięknych, długaśnych paznokietków. Nie wiem jak inne kobiety to robią, że nie tracą ich przy codziennych czynnościach, ale ja za cholerę nie potrafię tego dokonać.

***

Podjechałam pod domek Leo, żeby go zabrać na wyścig. Poczekałam może pięć minut i mój chłopak pojawił się w samochodzie. Wyglądał idealnie, tak jak go prosiłam.
- Widzę, że jestem poddawany ocenie. I jak wypadłem? Zapytał rozbawiony.
- Idealnie. Tylko może jeszcze taki trik. Włożyłam palce w jego idealnie ułożone i zaczesane włosy i je lekko rozczochrałam. - Teraz idealnie.
- Ale ty widzę, że nie dotrzymałaś obietnicy. Lekko się zdenerwował.
- Dlaczego nie? Mam jeansowe spodenki, koszulkę i trampki, więc w czym problem?
- Może w tym, że twoje spodenki odkrywają połowę tego słodkiego tyłeczka, a z tego co pamiętam mają jeszcze przetarcia. Koszulka nie dość, że sama w sobie ma głęboki dekolt, to jeszcze poniżej niego ma przecięcia, że widać ci stanik i twoje jędrne cycuszki, które chce się od razu dotknąć i włożyć do buzi. Chyba tylko te trampki są ok.
- Ale pomyśl, że mimo tego, że wielu będzie chciało mnie dotknąć, to pozwolę na to tylko tobie. Bo to wszystko należy teraz tylko do ciebie.
- Nie do końca jestem przekonany, ale jedźmy już bo się spóźnimy.
Kiedy byliśmy już na miejscu okazało się, że jest już sporo ludzi. Zaparkowałam w centrum tego zamieszania, tam skąd mieliśmy startować. Ziga na szczęście jeszcze nie było. Wysiedliśmy z auta, żeby z niektórymi się przywitać. Pokazałam Leo, że idę załatwić sprawę z kasą do organizatora, a on został przy samochodzie. Kiedy uregulowałam już należność i kierowałam się na swoje miejsce zobaczyłam jak do Leo klei się ta blondi, co wtedy, kiedy niby wygrał ten swój wyścig, a on nieudolnie stara się ją spławić. Widać, że jest w tym za delikatny. Takim laskom trzeba prosto w twarz krzyczeć słowo "spierdalaj".
Podeszłam do niego pewnym krokiem i bez ostrzeżenia wpiłam się w jego usta. Całowałam zachłannie i mocno, a panna tylko prychnęła i poszła do swoich psiapsiółek.
- Chwilę mnie nie ma, a ty już naganiasz sobie nową dupę? Zapytałam, kiedy oderwałam się od jego ust.
- To nie moja wina, że wszystkie mnie  kochają i pragną. Wyszczerzył zęby. - Ale ja kocham tylko jedną - ciebie! Spojrzał mi poważnie prosto w oczy.
- Jeśli to miało być wyznanie miłości to musisz się bardziej postarać. Klepnęłam go w ramię i poszłam w stronę samochodu.
Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Widzę, że jednak mimo tego, że jesteś kobietą to masz jaja. Przyjechałaś mimo pewnej przegranej, bo powiem ci szczerze, na koniec najesz się tylko wstydu przed wszystkimi. Nawet mój kuzyn tutaj będzie, żeby zobaczyć nowicjuszkę, która porywa się z motyką na słońce. Ale wiem dlaczego to robisz?
Stałam cały czas do niego tyłem i nie reagowałam na zaczepki. Nie było sensu tracić na tego dupka nerwów. Ale byłam ciekawa, co te jego nieliczne szare komórki wydedukowały więc zapytałam - No więc dlaczego?
- Bo liczysz na to, że zwrócę znowu na ciebie uwagę i będziemy razem. Jednak tak się kotku nie stanie. Może i masz gorące ciałko, ale brak ci pasji i jakiegoś stałego zajęcia. Mówił dalej Zig, a Leo aż się gotował, żeby mu odpowiedzieć, ale go powstrzymałam. Zemsta jest najlepsza na zimno, nie ma co się gorączkować, a wkurzy go to jeszcze bardziej.
-Bo co ty niby robisz w swoim życiu. Błąkasz się tylko to tu, to tam i tak mija dzień za dniem. Ale zrobię ci niespodziankę i mogę dołożyć ci bonusa do wyścigu. Jeśli wygram możesz zrobić mi loda. To będzie takie nasze pożegnanie. Skończył wreszcie paplać, a Leo kipiał ze złości.
- A jeśli wygram? Zapytałam, a on się tylko zaśmiał.
- To ci kochanie nie grozi, ale proszę możesz wybrać sobie swoją nagrodę. Może już czas trochę go oświecić.
- W takim razie jeśli ja wygram to ty też zrobisz loda, ale Nickowi. Wskazałam palcem na chłopaka, który był oficjalnym gejem, i który właśnie patrzył na mnie z bananem na twarzy i kiwał głową.
Zig zmarszczył brwi jakby starał się mocno myśleć, ale w końcu przemówił
- Zgoda. O ja pierdole, właśnie wbił gwóźdź do swojej reputacyjnej trumny. Dla takich jak my, dotrzymanie warunków przegranego zakładu to świętość. Więc po wyścigu ktoś na pewno będzie klęczał przed fiutem. Wolę się postarać, żeby to był on.
W oddali zobaczyłam znajome mi auto Davida i chłopaka zmierzającego w naszym kierunu. Odwróciłam się szybko, żeby mnie nie poznał za wcześnie.
- O cześć stary, nareszcie jesteś. Już się bałem, że nie zobaczysz tego super szoł. To jest właśnie ta napalona na mnie laseczka, która stara się zwrócić na siebie moją uwagę. Mia kochanie, odwróć się i zaprezentuj jak na grzeczną dziewczynkę przystało. Powiedział do mnie sarkastycznym tonem. A więc przedstawienie czas zacząć.
Odwróciłam się i spojrzałam w oczy Davida, a jego mina zrobiła się nagle poważna. Patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę, aż w końcu on wybuchł głośnym śmiechem. Z czego on się tak śmieje?
- Z czego ty się tak śmiejesz? Zapytał Zig
- Z tego, że babcia jednak miała rację, jesteś idiotą! Odpowiedział David. - Wiesz debilu kto to jest?
- Tak. Nudna laska jakich milion, która chce się pobawić w szybkich i wściekłych, ale nie ma umiejętności ani charakteru. Odpowiedział beznamiętnie Zig, a ja patrzyłam tylko na nich z lekkim uśmieszkiem i podniesioną brwią.
- No to muszę cię uświadomić, że ta akurat jest raczej jak jedna na milion, która może ci dzisiaj skopać dupsko. Pozwól, że ci przedstawię - Mia Treinor, mistrzyni ulicznych wyścigów w Los Angeles. Tak, dobrze słyszysz, jest lepsza nawet ode mnie i wątpię, żeby nie miała umiejętności, a tym bardziej charakteru. Jednym słowem nieźle się wkopałeś i bardzo się cieszę, że obejrze dzisiaj ten wyścig. Jak wysoka jest stawka?
- 10 tysięcy i lód

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top