14

Następny dzień minął mi dość pracowicie. Zajęłam się materiałami do artykułu i ułożeniem jego wstępnego zarysu. Na całe szczęście miałam z tym dość dużo roboty, bo dzięki temu nie myślałam o tym co wczoraj zaszło. Sytuację jeszcze bardziej ratował fakt, że Leo nie było dziś w pracy. Miał się zjawić podobno później, po jakiejś konferencji, ale mnie na szczęście nie powinno już być w redakcji.
Ogarnęłam sprawę z moimi materiałami i postanowiłam wyjść na lunch do knajpki niedaleko. Kiedy już zamówiłam swoją sałatkę z kurczakiem i ulokowałam się przy stoliku na zewnątrz usłyszałam dźwięk telefonu. Gdy spojrzałam na wyświetlacz zobaczyłam zdjęcie mojej najlepszej przyjaciółki.
- Cześć piękna, co to sie stało, że wreszcie sobie przypomniałaś o koleżance? Zapytałam kpiącym, ale i wesołym głosem.
- Ooo jakie z ciebie biedne, porzucone psiątko. Weź się nie zgrywaj, bo mnie na to nie nabierzesz. Opowiadaj co tam u ciebie pani redaktor. Znalazłaś już jakieś nowe ciacho? Zapytała
- Hmm nawet dwa. Wiesz co, coraz częściej się zastanawiam dlaczego nie potrafię sobie znaleźć nikogo na stałe. Chyba musi być ze mną coś nie tak. Siedze sobie teraz przy ulicy i obserwuje ludzi. Kobiety chodzą za rękę ze swoimi mężczyznami, dziećmi, a ja jak zwykle sama. Nawet ty sobie znalazłaś kogoś na stałe zdrajczyni.
- A próbowałaś kiedyś po wspólnie spędzonej nocy nie uciekać od faceta i choć minimalnie się zaangażować? Zapytała, a ja musiałam przyznać jej rację. Zawsze, kiedy tylko zaczynało robić się poważniej, ja zwiewałam gdzie pieprz rośnie.
- Chyba się starzeję. Powiedziałam do przyjaciółki.
- A ja po prostu myślę, że brakuje ci porządnego bzykanka. Chyba już minęło trochę czasu od ostatniego razu. O tak miała rację, już czas najwyższy trochę się zrelaksować. Ale z kim?

*****
Po skończonej pracy szybkim tępem pognałam do mieszkania, żeby wziąć szybki prysznic i odpowiednio się przygotować. Po niespełna godzinie stałam pod jego drzwiami. W sumie trochę się denerwowałam, bo nie wiedziałam jak zareaguje na moją wizytę, ale raz kozie śmierć. Jest już wieczór więc powinien być w mieszkaniu. Nacisnęłam dzwonek do drzwi i czekałam, aż on mi otworzy.
Minęło zaledwie kilka sekund, a przed drzwiami pojawił się on. Miał na sobie szare, dresowe spodnie nisko osadzone na biodrach, a do tego białą koszulkę, która opinając jego mięśnie tylko je uwydatniała. Chyba na chwilę zaniemówiłam, bo zaczął mi się dziwnie przyglądać.
- Przechodziłam właśnie niedaleko i pomyślałam, że wpadnę, ale chyba to był zły pomysł. Może lepiej już pójdę i nie będę zawracać ci głowy. Dlaczego tak się denerwowałam przy nim? Przecież facet jak każdy inny.
Stał tylko i patrzył na mnie, a na jego twarzy pojawił się nagle szelmowski uśmieszek.
- Myślę, że skoro przyszłaś to powinnaś wejść na trochę. Myślę, że oboje nawzajem moglibyśmy umilić sobie ten wieczór.
Stanął za mną i zaczął szeptać mi do ucha. Ręką smyrał moje ramię zrzucając z niego torebkę.
- Chyba nie powinnam. Wyszeptałam z przymrużonymi oczami, gdyż już zaczęłam się oddawać temu przyjemnemu uczuciu.
- A gdyby to była tylko przyjemna fantazja, marzenie senne na jawie to myślisz, że wtedy byś mogła? Pytał jednocześnie muskając ustami moją szyję, a rękami błądził po mojej talii i biodrach.
- Myślę, że wtedy tak. Odpowiedziałam zadowolona.
- Więc pozwól, że będę twoim marzeniem.
Rękami zjechał pod moją bluzkę i zaczął podnosić ją do góry. Kiedy ją zdjął, złapał za spinkę od włosów dzięki czemu opadały mi na ramiona i piersi nierównymi lokami.
- Piękny widok wyszeptał. Zdjął mi spodnie więc zostałam w samej bieliźnie.
Nagle popchnął mnie na łóżko. Stał i patrzył jak wije się pragnąc jego dotyku, tego żeby się mną zajął, dając to po co przyszłam. Zobaczyłam jak w szybkim tempie pozbawia się wszystkich ubrań i nachyla nade mną układając dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Lubisz delikatne marzenia czy takie bez ograniczeń? Zapytał wkładając rękę pod moje majtki i szukając widocznie dobrze mu znanego punktu. Kiedy zaczął masować moją łechtaczkę wciągnęłam mocno powietrze.
- Odpowiedz, chcę wiedzieć jak się tobą zająć
- Nie lubię się ograniczać. Powiedziałam między przyjemnymi skurczami. I chyba nie musiałam dwa razy powtarzać, bo nagdle zostałam bez bielizny.
Włożył we mnie dwa palce i uśmiechnął się szeroko.
- Już jesteś gotowa jak widzę. Oderwał się na chwilę i zauważyłam jak sprytnym ruchem zakłada na swojego penisa prezerwatywę. Nachylił się nade mną i zaczął jeździć nim przy samym moim wejściu. Jednocześnie całował moją szyję
- Proszę, ledwo wyszeptałam.
- O co mnie prosisz?
- Proszę wejdź już, bo nie wytrzymam dłużej
Nagle jak na rozkaz wsunął się we mnie całą swoją długością, aż moje ciało wygięło się w łuk na taką przyjemność. Jego ruchy były mocne, szybkie i natarczywe. Ręką mocno trzymał moje biodro, żebym nie odsuwała się podczas jego ostrych pchnięć, a biodrami nacierał coraz bardziej i bardziej. Przy takim tępie i intensywności doznań nie musiałam długo czekać na orgazm, który zawładnął moim ciałem. Mój kochanek widząc moją reakcję wykonał jeszcze kilka pchnięć i doszedł zaraz po mnie.
Leżeliśmy wycięczeni bezwładnie na łóżku starając się wyrównać oddech.
- Zostaniesz na noc? Zapytał nie patrząc na mnie.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Będę już wracać do siebie. Wstałam i pozbierałam swoje rzeczy szybko się w nie ubierając. Po wszystkim podniosłam jeszcze z podłogi torebkę, cmoknęłam Ziga w policzek i powiedziałam ciche - cześć.
- Wpadnij jeszcze kiedyś to może powtórzymy to i owo. Mrugnął do mnie okiem dając znak, o co mu chodzi.
- Jasne, może kiedyś. Posłałam mu swój uśmiech i wyszłam z jego mieszkania. Idąc korytarzem zajęłam się grzebaniem w torebce w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. Tak się na tym skupiłam, że o mało nie staranowałam jakiejś laski, która mnie mijała. Przeprosiłam i poszłam dalej, ale kobieta wydawała mi się znajoma, jakbym już gdzieś ją widziała. Postanowiłam jednak nie zaprzątać sobie tym głowy.
Zmierzając w kierunku auta i oczywiście dalej szukając kluczyków rozmyślałam o tym co się właśnie stało. Nie czułam żadnego większego podekscytowania, motyli w brzuchu czy czegokolwiek. Raczej w głowie ciągle pojawiała mi się myśl, że to był błąd, że niepotrzebnie tutaj przychodziłam.
Kiedy dotarłam do auta musiałam wyrzucić na maskę całą zawartość torebki, bo nigdzie nie było tych cholernych kluczyków. Musiały wypaść z torebki, kiedy Zig zrzucił mi ją na ziemię. Kurwa musze tam teraz znowu wrócić.
Przemierzyłam szybko znowu drogę powrotną i zadzwoniłam do drzwi. Odczekałam chwilę, a skoro nikt nie otwierał zadzwiniłam znowu i otworzyła mi ona. Ta sztuczna lala z ostatnich wyścigów, stała przede mną w samej bieliźnie i się bezczelnie uśmiechała, a zaraz za nią pojawił się Zig, któremu mina zrzedła po dostrzeżeniu mojej osoby.
- Mia wiesz to nie tak jak myślisz. Zaczął się głupio tłumaczyć, ale mi nie chciało się tego słuchać. Podniosłam rękę na znak, żeby się zamknął, bo tak szczerze to nie zależało mi na jakichś wyjaśnieniach.
- Ja tylko po kluczyki, nie przeszkadzajcie sobie. Weszłam do środka i podniosłam je z podłogi. Po wszystkim po prostu wyszłam.
Więc jednak przeczucie mnie nie myliło.
To był błąd.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top