18.

- Jesteś zestresowana - Harry raczej stwierdził, niż zapytał. Zerknęłam na niego, jakby zrobił w tamtym momencie największą głupotę świata, a potem pokręciłam głową.

- Dziwnie byłoby, gdybym nie była - odpowiedziałam w końcu, kiedy brunet parkował samochód w miejscu do tego dozwolonym. Zatrzymał się przed kawiarnią, której adres podał nam Hank. Mieliśmy tam zamówić kawę na wynos, a potem pospacerować po pobliskim parku. Po raz pierwszy mieliśmy pokazać się publicznie i jakoś pchnąć życie w ten fikcyjny związek. Owszem, byłam zestresowana, ale też dziwnie podekscytowana. Nawet nie wiedziałam, dlaczego, ale podziękowałam, gdy otworzył mi drzwi od strony pasażera i podał dłoń. 

- Zawsze zastanawiało mnie, czy to wy macie takie małe dłonie, czy po prostu to ja mam jakieś za duże łapska - powiedział, kiedy weszliśmy do środka, przez co zaczęłam się śmiać. Nie miałam pojęcia, skąd mu się wzięło, ale musiałam przyznać mu rację. 

- Nie wiem, nie wiem - odpowiedziałam tylko wymijająco i puściłam jego rękę. - Zamów coś, ja jakoś nie mam szczególnie ochoty na kawę - odpowiedziałam, a później westchnęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było całkiem przyjemne, tak samo jak kolory, które tu dominowały. Głownie beż i brąz, ale nie wyglądało to wcale mdło. Na moje oko całkiem przyzwoicie. 

- Na pewno nic nie chcesz, kochanie? - Styles oderwał się na chwile od bajerowania dziewczyny, która przyjmowała jego zamówienie. Chyba była jego fanką. 

- Na pewno - odpowiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho. Tamta blondynka zrobiła wielkie oczy na słowo 'kochanie', które padło z ust jej idola, a ja aż miałam ochotę przewrócić oczami. Nie wypadało mi i w końcu tego nie zrobiłam, ale jeśli tak to ma wyglądać, to chyba będę musiała zainwestować w jakieś pokłady cierpliwości. 

- No to w porządku - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam, a chwilę później opuściliśmy już lokal. - Bycie fałszywą dziewczyną jest trudne - przyznałam niemal od razu. - Cały czas muszę się uśmiechać i to głupio, albo być z tobą bliżej niż powinnam.

- Więc dlaczego się zgodziłaś?

- Wiesz, że to jest bardzo dobre pytanie? - odpowiedziałam, unosząc przy okazji brew. Sięgnęłam do papierowego kubeczka, który trzymał i upiłam łyk kawy, kiedy wchodziliśmy do parku.

- Mówiłaś, że nie chcesz.

- Bo myślałam, że nie chce - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do niego sztucznie.

- Kobiety - przewrócił oczami i westchnął ciężko. - Bez was źle, z wami jeszcze gorzej. I jak tu żyć - pokręcił głową, kiedy podawał mi swoją dłoń.

- Ty mi powiedz - wspięłam się na palce, szepcząc mu to do ucha. Wyglądało to jednak tak, jakbym całowała go w policzek, a im więcej takich gestów, tym większe prawdopodobieństwo, że wylądujemy na jakiś okładkach. A przynajmniej tak mówił Hank. Hank się na tym zna, więc warto go słuchać. 

- Problem jest w tym, że nie mam pojęcia - zerknął na mnie, splatając nasze palce ze sobą. - Ciężko was rozpracować.

- Taka już nasza natura.

- Cholernie ciężka ta wasza natura.

- Nie narzekaj, Styles. Zawsze mogło być gorzej.

- Chcesz mi powiedzieć, że jeszcze tak może być?

- Wszystko zależy od tego, co powie Hank.

~*~

spóźniłam się jakieś 15 minut, ale musicie mi wybaczyć, mam troche rzeczy to ponadrabiania w szkole <<<<

co sądzicie o rozdziale?

komentarze i gwiazdki mile widziane:)

red x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top