17.

{pauline}

- Co za szmata - wymamrotała Red, zatrzaskując z hukiem drzwi od łazienki. Miała oczywiście na myśli jedną z cheerleaderek, która cóż, wyjątkowo się mnie uczepiła. Odkąd tylko Kendall dowiedziała się, dla kogo pracuje, tak od tamtego momentu mogę sobie tylko pomarzyć o cichym i spokojnym funkcjonowaniu w szkole. - Santana z Glee też taka była, ale ta deska nijak ma się do mojej królowej od Willa - dodała, mamrocząc coś jeszcze o swoim nowym uzależnieniu, jakim był ten serial. Przed chwilą Davenport musiała mnie od niej siłą odciągać, a raczej uratować, bo dziewczyna zupełnie mnie zaskoczyła. Miałam potargane włosy i koszulkę, ale poza tym nie było. 

- Nie przejmuj się nią - machnęłam ręką i wyjęłam z torebki szczotkę, aby jakoś doprowadzić się do porządku. - Chyba już się przyzwyczaiłam. Chociaż jedyne, czego nie potrafię pojąć, to fakt, że nikt im nie stoi na drodze do pójścia do pracy i być może zatrudnienia u kogoś jeszcze bardziej znanego. I tak traktują mnie gorzej niż śmieci. - dodałam, kręcąc głową. 

- Nie przejmować się? Pauline, ona próbowała zrobić ci krzywdę. I ja mam się nią nie przejmować? Niech lepiej się cieszy, że mam złamany palec, bo różnie mogłoby się to dla niej skończyć. Na przykład wyleceniem z drużyny, bo ktoś jej buźkę poprzestawiał - dodała, wyjmując ze swojej torebki niewielką kosmetyczkę, w której miała wszystkie potrzebne jej rzeczy. Red wyglądała dosyć komicznie w zabandażowanym środkowym palcem, ale tak właśnie kończą się jej próby bycia aktywną na wuefie. Kiedykolwiek nie byłaby w stanie ćwiczyć, zawsze coś sobie robiła. No do tej pory nie było to nic poważnego, ale złamany palec to jednak nie przelewki.

- W końcu jej przejdzie - powiedziałam i zaczęłam od nowa tuszować rzęsy. Miałam nadzieje, że tym razem już nikt się na mnie nie rzuci, jak na jakieś ubranie na wyprzedaży. 

- Obyś miała rację, bo jak nie, to utnę z nią sobie pogawędkę. I nawet palec już mnie nie będzie bolał podczas niej - powiedziała, a później pomalowała swoje usta jakąś matową szminką w odcieniu brązu. 

- Jesteś kochana, ale naprawdę nie trzeba. Poradzę sobie.

- Trzeba, trzeba, tylko jeszcze o tym nie wiesz - mrugnęła do mnie, po czym zaśmiała się cicho. - A tak zmieniając temat, to co u ciebie i Harry'ego? - dodała i uniosła znacząco brew.

- Chyba normalnie - wzruszyłam ramionami, nie mając za bardzo pojęcia, jak odpowiedzieć na to pytanie. - Ostatnio trochę popracowaliśmy razem w ogrodzie i wypiliśmy razem herbatę - dodałam, wspominając sobie tamto popołudnie. 

- No proszę, proszę - spojrzała na mnie wymownie - To kiedy zobaczę jakieś wasze fotki na mieście? - zainteresowała się, kiedy wychodziłyśmy z toalety. Zaraz miał zadzwonić dzwonek na pierwszą lekcję.

- Nie mam pojęcia. Hank się tym wszystkim zajmuje i wszytko ustala. Ja nic nie wiem - odpowiedziałam szczerze i podeszłam jeszcze na moment do swojej szafki.

- Wiesz co?

- Co wymyśliłaś tym razem? - uniosłam brew, szykując się już na najgorsze.

- Przydałyby mi się namiary na tego Hanka, może ma jeszcze kogoś, komu potrzebna byłaby fałszywa dziewczyna.

~*~

powoli wracam do tego ff, mam nadzieje, że mi wybaczycie tą nieobecność, ale jak gdzieś już wspominałam wcześniej, złamałam sobie palec i nie byłam w stanie nic napisać. poza tym byłam ostatnio na koncertach, więc to też pokrzyżowało mi mój mały wattpadowy rytm <<

co sądzicie o tym rozdziale?

all the love, red x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top