🌙 rozdział dwudziesty czwarty 🌙

Oczy Louisa rozszerzyły się w zdziwieniu, kiedy zrozumiał sens słów Harry'ego. Wata cukrowa, którą nadal trzymał w dłoni, leniwie opadała na zieloną trawę. Szatyn nawet nie zamrugał, kiedy różowa przekąska spotkała się z podłożem.

Nie mógł uwierzyć, że Harry zdalał mu to pytanie. Sądził, że nie usłyszy takich słów od alfy, przez co z poczatku nie wiedział co ma powiedzieć. Po prostu patrzył się na zdezorientowaną twarz Harry'ego, który powoli tracił nadzieję, że szatynek się zgodzi.

Styles westchnął cicho i pokręcił głową. Mógł spodziewać się, że Louis odmówi mu. Oszczędziłby sobie nieprzyjemnego uczucia odrzucenia.

- Chyba zabiłem nastrój - wymamrotał Styles i zerknął na Louisa, który powoli wracał do rzeczywistości.

- Nie! - Tomlinson pokręcił głową i złapał Harry'ego za rękę. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i pokiwał energicznie głową, kiedy obserwował alfę. - Po prostu zaskoczyłeś mnie i boże, jestem taki szczęśliwy! Oczywiście, że chce nim być!

Styles spojrzał głęboko w niebieskie oczy, chcąc wypatrzeć, czy nie ma w nich kłamstwa. Gdy uświadomił sobie, że szatynek mówił prawdę, złapał go w talii, trochę zbyt mocno l. przez co wylądowali na ziemi. Po chwili przerzucił omegę tak, że siedziała na nim okrakiem. Hazz podniósł się trochę, chcąc dotknąć różowych warg Louisa.

Niebieskooki uśmiechnął sie lekko i przybliżył swoją twarz do Harry'ego, po czym delikatnie ucałowal wargi alfy. Usta Stylesa były tak samo miękkie i przyjemne jak Louis zapamiętał.

Omega zamruczała cicho, kiedy poczuł jak duże dłonie Harry'ego zaciskają się na jego biodrach.

To był zdecydowanie najlepszy dzień w życiu Tomlinsona.

***

Poranne słońce wdzierało się do małej sypialni Louisa, kiedy omega leniwie otwierała oczy po przespanej nocy. Do jego umysłu natychmiast napłynęły wspomnienia z wczorajszej serii pocałunków, które miały miejsce w mieszkaniu szatyna zaraz przy drzwiach. Harry miał po prostu odprowadzić omegę i wrócić do domu, ale alfa nie mógł się powstrzymać od przyciśnięcia Louisa do drzwi i bezmyślnego obcałowywania jego twarzy.

Na samo wspomnienie, na policzkach Louisa rozkwitł lekki rumieniec. Szybko złapał za telefon, żeby napisać do Harry'ego, ale jak zwykle starszy był szybszy.

h.s.x.
Dzień doberek, słoneczko xx

sassyomega.lou
Cześć, Harry x

sassyomega.lou
Jak ci minęła nocka?

h.s.x.
Wspaniale, a tobie?

sassyomega.lou
Śniłeś mi się, więc wspaniale 😇

h.s.x.
Jesteś słodki

h.s.x.
Co na dzisiaj planujesz?

sassyomega.lou
Miałem dzisiaj zadzwonić o posadę recepsjonisty, chociaż nie wiem, czy coś z tego wyjdzie...

h.s.x.
Na pewno wyjdzie, Louis! Nawet tak nie myśl, a nawet jak nie wyjdzie, to znajdę dla ciebie coś w mojej firme

sassyomega.lou
Jeju, dziękuję Hazza xx

sassyomega.lou
A ty masz jakieś plany?

h.s.x.
Nie bardzo. Nadal staram się ogarnąć wszystkie sprawy, które rozpoczął mój ojciec

sassyomega.lou
Rozumiem. W takim razie chyba... nie będę ci przeszkadzać

h.s.x.
Aww, LouLou

h.s.x.
Nie przeszkadzasz mi, ale jak dla mnie powinieneś zjeść śniadanie.

sassyomega.lou
Okej, myślisz że co mógłbym zjeść? Bo nie mam pomysłu.

h.s.x.
Zrób sobie grzanki z szynką i serem. Szybkie i dobre

sassyomega.lou
Dziękuję Hazz. Świetny pomysł, już idę hahah. Miłego dnia x

Louis odłożył telefon na szafkę i powoli podniósł się z miękkiego łóżka. Czas najwyższy zjeść coś i zadzwonić do firmy.

Szatynek miał nadzieje, ze stanowisko w dalszym ciągu będzie wolne i jakimś cudem uda mu się je dostać. Szybkim krokiem podszedł do szafy i wyciągnął szare dresy. Jak najszybciej się ubrał, po czym zawędrował do kuchni, a by włożyć chleb do tostera.

- Gdzie ja mam ten numer? - wymamrotał do siebie Louis i podrapał się po głowie, na której włosy sterczały we wszystkich możliwych kierunkach. Uśmiechnął się lekko, kiedy dostrzegł biały kawałek papieru na komodzie.

Złapał karteczke w swoje chude paluszki, studiując po kolei każdą cyferke, po chwili wpisując ją niepewnie do telefonu. Był bardzo przerażony, chciał jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Drżącą dłonią kliknął w zieloną słuchawkę, czekając na połączenie. Po trzech sygnałach ktoś po drugiej stronie odebrał, jednak nie odzywał się.

-Umm... Halo? - spytał niepewnie, zaciskając wargi w cienką linię.

Byleby było to opłacalne.



_______________________________________

W sumie to mam nadzieję, że Wasz początek tygodnia był lepszy niż mój, hah.

Milegow wieczoru xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top