Rozdział 13
Po koncercie rozdaliśmy pare autografów dla tłumu. Właściwie to podpisywaliśmy na oślep. Nie zdziwiłabym się, gdyby połowa mojego podpisu znalazła się na dłoniach fanów.
Z tamtej nocy pamiętam jedynie przewracanie się z jednego boku na drugi, co było przyczyną adrenaliny nie chcącej mnie opuścić. Męczyłam się dobre pare godzin, nim na dobre dopadł mnie sen.
Podczas reszty pobytu zdążyliśmy objechać wszystkie szpitale dziecięce w mieście. U Michael'a była to tradycja, którą mnie chyba zaraził. Na całym spotkaniu, na mojej twarzy gościł szeroki, szczery uśmiech. Możliwość pomagania dzieciom, które nie miały tyle szczęścia co inni, sprawiało, że czułam się niczym święty Mikołaj. Nigdy nie zapomnę śmiechu zachwyconych dzieci, kiedy zobaczyły nas z prezentami w rękach. Na prawdę uszczęśliwiło mnie to.
Dni wyjazdu minęły w mgnieniu oka. Nim zdążyłam się obejrzeć, już lądowałam na płycie lotniska. Przez cały lot stroiliśmy sobie żarty, ale zauważyłam, że im bliżej do rozstania tym Mike coraz bardziej stawał się smutny. Ja również nie ukrywałam żalu. Spędziłam z nim wspaniałe siedem dni, które dały mi dużo do myślenia. Czułam się świetnie w towarzystwie Michaela. Mogłam pogadać na każdy temat, nie bojąc się odrzucenia czy wyśmiania. Teraz tylko kwestia ciąży. Musiałam stanąć przed faktem dokonanym i zebrać się na odwagę, by oznajmić to Mac'owi, a następnie rodzicom i bratu. Na samą myśl, jak mógłby zareagować Mac przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze. Jednak, czy to jeszcze jest miłość, jeżeli boję się reakcji faceta, którego ramiona powinny być najbezpieczniejszym miejscem na świecie?
Michael pomógł mi się zabrać z walizkami. Smętnym wzrokiem spojrzał w moją stronę. Podeszłam do niego z zamiarem pożegnania się.
- Czemu jesteś smutny? - spytałam, na co tylko wzruszył ramionami. Chyba nie był skory do odpowiedzi.
- Myślisz, że będziemy mogli to powtórzyć? - zaczął po chwili.
- Co masz na myśli? - odpowiedziałam mu pytaniem.
Niespodziewanie Mike wpił się zachłannie w moje usta. Byłam kompletnie zdezorientowana, ale miło było znowu poczuć ten słodki smak jego ust. Ujęłam jego twarz w dłonie i po chwili odwzajemniałam jego czyny. Michael przyciągnął mnie bardziej do siebie. Nie chciałam jednak robić takich scen przed moim domem, zważając na Mac'a. Pocałunek nie był długi, ponieważ dosyć szybko oprzytomniałam, jednak nie długość nie odbierała mu szczerego uczucia. Czułam, że pochodziło to prosto z jego serca.
- To mam na myśli - wyszczerzył się
- Bardzo prawdopodobne, ale na pewno nie tutaj - szepnęłam, na co tylko zachichotał.
- Obiecaj, że jeszcze się spotkamy. I dziękuję ci za wszystko - rzucił po chwili po czuł oplótł mnie ramionami.
- Obiecuję - przytuliłam go najmocniej jak mogłam.
- Do zobaczenia, Ariano - puścił mi oczko, po czym skierował się w stronę samochodu.
- Do zobaczenia, Mike - posłałam mu szeroki uśmiech i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych.
Od razu jak weszłam uderzył mnie zapach alkoholu.
No to niezłą melinę pod moją nieobecność z tego zrobił - pomyślałam. Mimo wszystko modliłam się w duchu, aby Mac nie był świadkiem naszego niekontrolowanego pocałunku.
- Już jestem! - krzyknęłam.
Nie spodziewałam się żadnej reakcji z jego strony, ale akurat wtedy mnie zaskoczył.
Zauważyłam, jak wyłania się zza ściany z bukietem róż.
- Tak się cieszę, że wróciłaś.
Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Mac podszedł do mnie, po czym zamknął nas w uścisku.
Cały dzień szukałam odpowiedniego momentu, aby oznajmić mu, że zostanie ojcem. Postanowiliśmy, że nacieszymy się sobą, oglądając stare komedie romantyczne. Nastała miła, ciepła, rodzinna atmosfera... Właściwie zawsze powinna taka panować. Wtedy zebrałam się w sobie, analizując dokładnie to, co chcę przekazać i przystąpiłam do działania.
- Mac? - nachyliłam się i wypowiedziałam jego imię zmysłowym głosem prosto do jego ucha, dając tym samym znak, że chcę zacząć rozmowę.
- Hmm? - odwrócił głowę w moją stronę.
Chwyciłam go za rękę i zajęłam miejsce blisko niego.
- Mam ci coś do powiedzenia. Tylko przysięgnij, że nie będziesz się złościł.
Spojrzał na mnie pytającym i zaniepokojonym wzrokiem.
- Zależy co masz mi do powiedzenia.
- Myślę, że nie powinieneś się złościć - zaśmiałam się nerwowo.
Nie wiem skąd nagle ogarnął mnie lekki stres. Zaczęłam nerwowo przygrywać wargę, a moje dłonie zaczynały być wilgotne. Czego ja się tak właściwie bałam? Sama nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
- Bo... - zaczęłam, jednak ktoś nie dał mi dokończyć.
- Bzyknęłaś się z tym pedałem!Wiedziałem! - przerwał mi.
- Tu się popukaj - pokazałam palcem na czoło - Nigdy, przenigdy bym cię nie zdradziła - sama wątpiłam w te słowa - Za bardzo cię kocham.
- No nie wiem. Dobra przestań pierdolić, a przejdź do rzeczy... Albo poczekaj. Po blancika tylko skoczę - już chciał się podnieść, ale zatrzymałam go gestem ręki.
- Nie idź, nie możesz teraz przy mnie palić.
- Co? A to czemu kurwa? Zabronisz mi?
- Nie, Mac - wzięłam wdech - już za niecałe dziewięć miesięcy zostaniesz tatą.
Brunetowi opadła szczęka. Spodziewałam się po nim bardziej... agresywnej reakcji. Ale pozytywnie mnie zaskoczył. Nie dało się ukryć, że był w szoku. Sama bym pewnie lepiej nie zareagowała.
- O kurwa... Ale... To jest pewne? - skinęłam głową - Ja mam zostać ojcem? Ale... Nie, to nie możliwe. Ja się nie nadaję na ojca. Nie chcę. Nie chcę mieć nic z tym wspólnego. To jest w ogóle pewne, że ja jestem ojcem? - posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Jak w ogóle możesz tak mówić?! To ty nalegałeś, aby kochać się bez zabezpieczenia, bo "Są lepsze wrażenia", a teraz nie chcesz dziecka, które zrobiłeś?!
- Ale to twój interes, na w ciążę nie zajdę - na te słowa poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Wiesz co? Jesteś świnią. Nie zasługujesz na bycie ojcem! - wykrzyczałam.
- Oj no dobra... - westchnął - Już się tak nie drzyj, damy radę - przyciągnął mnie do siebie, po czym klepnął w pośladek - Tylko jak się wtedy ten... Ruchać. Przecież tam jest dziecko. Ogólnie fuu. Obrzydliwe to jest - zrobił zniesmaczoną minę.
- Ani słowa więcej - pogroziłam mu palcem - Jeszcze bardziej cię załamię. Kobiety w ciąży mają większą ochotę na seks. Będziesz miał pole do popisu.
- Może zaczniemy od dziś - zabawnie poruszył brwiami - W chuj mnie podniecasz, będąc tak blisko.
Nie miałam tego w planach na wieczór, chociaż nie miałam nic przeciwko. Usiadłam na nim okrakiem, aby się z nim trochę podroczyć. Od razu włożył mi język do gardła, bo pocałunkiem tego nazwać nie można. Z każdą chwilą pogłębiał swe pieszczoty. Zaczął dobierać się do mojej bluzki. Zawsze był w gorącej wodzie kąpany. W pewnej chwili podniósł mnie, na co głośno pisnęłam i przeniósł nas do sypialni, gdzie spędziliśmy resztę wieczoru. Dla mnie nie było to wyjątkowo miłe. Czułam się niczym dmuchana lalka. Uważam, że seks powinien być wyznaniem miłości, symbolem delikatności i być przepełnionym uczuciami, a nie brutalnym wkładaniem i wyciąganiem. Nie czerpałam z tego przyjemności tak, jak kiedyś. To charakterystyczne uczucie w brzuchu, które jest zarezerwowane dla jednej, szczególnej osoby nagle prysło.
Albo jest wywoływane przez inną osobę - odpowiedział mi ten denerwujący głos, siedzący w mojej głowie.
Pare dni później zdecydowaliśmy, że wypadałoby powiadomić o tym najbliższych. Zważywszy na to, że rodzice Mac'a mieszkają na drugim końcu kraju, jako pierwszych wybraliśmy moich rodzicieli. Dwa dni przed naszym przyjazdem powiadomiliśmy ich o naszych planach. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o odwiedzinach Frankie'go. Już dawno nie widziałam brata, za którym swoją droga bardzo się stęskniłam.
W moim rodzinnym domu byliśmy około 15. Od razu, gdy przekroczyliśmy próg domu, przywitali nas ciepło moi rodzice. Z Frankie'm też nie było większych problemów, pomijając wredne spojrzenia wysyłane w stronę Mac'a. Mama również nie paliła do mojego faceta sympatią, ale starała się tego nie uzewnętrzniać, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Jedną osobą z mojej rodziny, która go tolerowała to mój ojciec.
- To jak było z tym Michael'em Jackson'em? Opowiadaj mi wszystko - dociekała zaciekawiona Joan.
- Ten laluś co się za jajeczka trzyma? - rzucił żartem ojciec, po czym wybuchł śmiechem. Mac poszedł w jego ślady - Piona młody! Ty zajebisty jesteś. Przyszły zięciu mój! - Joan tylko pokręciła na nich głową.
Streściłam matce cały wyjazd, pomijając oczywiście ciążę i te... zbliżenia. Dawała odczucie niezwykle podekscytowanej. Wciągnęłyśmy się w rozmowę bez końca, jak za dawnych lat. Naszą pogawędkę w pewnej chwili przerwał mój brat.
- Dobra, dobra kochani! Ariś co masz nam do powiedzenia? - chciał zająć miejsce koło mnie, ale ktoś go wyprzedził, co najwyraźniej bardzo mu się to nie spodobało - Mac, mógłbyś przesunąć swój wyjątkowo niezgrabny tyłek? Chciałbym spędzić trochę czasu z siostrą.
- A co przeszkadza ci to? Tak się składa, że w tej chwili bardziej potrzebuje mnie.
- Jesteś taki pewien? Ariś?
- Dobra zamknij się.
- Albo wstaniesz... Albo.
- Albo co? Przeruchasz mnie? Ale się ciebie boje - powiedział poważnie sarkazmem.
- Nie denerwuj mnie, Mac.
- To ty mnie...
- Stop! - wtrąciła się rodzicielka - Ogarnijcie się. Frankie, siadaj na fotel - wskazała palcem na podane miejsce.
- Niech ci będzie - posłał gniewne spojrzenie brunetowi, po czym wykonał prośbę Joan.
Chciałam mieć to już za sobą, więc nie przedłużałam więcej i przeszłam do sedna sprawy.
- Jak wiecie, przyjechaliśmy tu z istotnego powodu. Mamy dla was dobrą nowinę. Spodziewamy się dziecka - oznajmiłam.
Reakcje były podzielone. Mama jak to mama, od razu uścisnęła mnie i zaczęła gratulować. Z resztą brat podobnie. Idealnie sprawdziliby się w roli babci i wujka.
- No to gratuluję! Nieźle tam jechane było, że się tak spuściłeś - typowy humor mojego ojca. To było wszystko co powiedział na temat mojego błogiego stanu.
Pozostałe godziny spędziliśmy na pogawędkach o dzieciach, rodzinach, rodzicielstwie. Miło było spędzić te pare godzin w pełnym składzie. Wszyscy oczywiście proponowali nam nocleg, mimo wszystko nie chcieliśmy sprawiać problemu i wyjechaliśmy późnym wieczorem. Z jazdy nie pamiętam zbyt wiele, ponieważ zmęczenie wzięło nade mną górę. W drodze powrotnej spałam jak suseł.
*****
Witam! Z góry nie bijcie za jakość, długość i błędy, ale strasznie spieszyłam się z pisaniem, aby wstawić notkę dzisiaj (serdecznie pozdrawiam tą osobę)❤️
Co myślicie o reakcji Maca i rodziny na wieści o ciąży?😏
Ciekawi mnie też jakie są wasze odczucia na temat sytuacji, która wydarzyła się przed domem Ari. Jakiż to on się odważny zrobił😂
Chętnie poczytam sobie waszą opinię😏
Gwiazdki i komentarze motywują❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top