trzydziesty czwarty
Michael uniósł brew, widząc siostrę Caluma, która siedziała w jego mieszkaniu. Nie przypominał sobie, żeby prosił ładniejszą wersję Caluma o przyjazd.
-Och, o wilku mowa! - uśmiechnęła się Mali i wstała, patrząc na Michaela - Co, mnie też uderzysz? - zapytała, widząc jak mimika jego twarzy diametralnie się zmienia.
Michael tylko prychnął i skierował się do swojego pokoju. Trzasnął drzwiami i rzucił torbę na ziemię.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
-Wpuść mnie, chuju - warknęła Mali i szarpnęła za klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły - Mówisz, że Hemmings traktuje ludzi jak ostatnie gówno, ale ty wcale nie robisz lepiej z innymi ludźmi. Tym bardziej uderzyłeś jedyną osobę, której szczerze na tobie zależy, kurwo - wrzasnęła i zaczęła walić w drzwi z otwartej dłoni - Wpuść mnie, słyszysz? - szarpnęła za klamkę, a ta o dziwo ustąpiła.
W drzwiach stał przebrany Michael, pusto spoglądający na sylwetkę Mali.
-Możesz się przesunąć? Chcę wyjść, umówiłem się z kimś - mruknął beznamiętnie.
-Wyjść do Theo, huh? - prychnęła - Theo nie jest tym, kim myślisz, że jest.
Michael zaczął się głośno śmiać, po czym przepchnął Mali w drzwiach i skierował się do wyjścia.
-Jesteś śmieszna. Już nawet ty wpierdalasz się między mnie a jego? - zaśmiał się gorzko.
Mali sięgnęła po buteleczkę z chloroformem i wylała trochę na chusteczkę. Wskoczyła chłopakowi na plecy i przyłożyła papier do nosa i ust. Po chwili oboje leżeli na ziemi, a Hood jedynie uśmiechnęła się zwycięsko. Podniosła się i przeciągnęła ciało chłopaka do salonu.
-Nic mu nie będzie?- upewniła się Katy, gdy Mali zaczęła przeszukiwać kieszenie chłopaka - Bo to jednak jest chemia i może podrażnić mu drogi oddechowe i...
-Spokojnie, każdy już wie, że się na tym znasz - mruknęła blondynka i wyciągnęła telefon.
Odblokowała komórkę palcem chłopaka i zaczęła przeszukiwać wiadomości.
-Nic mu nie będzie, rozcieńczyłam to jak tylko mogłam - westchnęła cicho i usiadła na kanapie - Poza tym... Mogłabyś polać chusteczkę jeszcze trochę? Zaczyna wysychać, a on może się zaraz obudzić.
Katy wzięła buteleczkę do rąk i powąchała zawartość. Skrzywiła się na ostry zapach.
-Tym roztworem dałabyś radę powalić konia - westchnęła zrezygnowana i polała chusteczkę, przykładając ją Michaelowi mocno do nosa i ust.
-Odwołałam spotkanie naszej kochanej parki i wzięłam Michaelowi tydzień wolnego. Musi wyparować z niego ten narkotyk - odłożyła telefon i podeszła do Clifforda, po czym usiadła obok jego głowy.
Wzięła latarkę i rozchyliła mu powiekę, by sprawić, jak źrenice reagują na światło.
-Jeśli chcesz się do czegoś przydać, to podaj mi igłę i fiolkę z torby... I może jeszcze rękawiczki, nie chciałabym zarazić się HIV'em - mruknęła cicho.
Katy uśmiechnęła się pod nosem i poszła do torebki dziewczyny. Po chwili podała jej wszystko i obserwowała, jak dziewczyna z finezją wbija igłę w żyłę Michaela, a krew powoli wlewa się w fiolkę.
Mali uniosła brew i spojrzała na Katy, gdy poczuła wzrok na sobie. Czerwonowłosa szybko spuściła wzrok i zarumieniła się z głupim uśmiechem.
-Chcesz kawy? - wstała z kolan, próbując ukryć rumieńce.
-Jasne - Mali oddała lekki uśmiech wyciągnęła powoli igłę.
***
Hej! To pierwszy i może ostatni rozdział dzisiaj, nie jestem pewna czy uda mi się coś jeszcze wyskubać.
Mam jeszcze jeden rozdzial na zapas, no ale nie wiem... Dodać go potem?
Miłego dnia ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top