szesnasty
Michael odzyskał przytomność i pierwszą rzeczą jaką zrobił, było wtulenie się w miękki kocyk. Jednak gdy tylko się poruszył, poczuł okropny ból, przez co zacisnął oczy, a wszystko powoli zaczęło do niego dochodzić. Zrzucił koc na ziemię, niemal brzydząc się go.
-Nie chcę żadnej cholernej litości od twoich pracowników. Pewnie są takimi samymi chujami jak ty - warknął i wstał - Szukaj sobie nowej gwiazdeczki. - spojrzał na niewzruszonego Hemmingsa, który siedział przy swoim biurku z uniesioną brwią - Mam nadzieję, że dotarło.
Luke'owi nawet pasowało myślenie Michaela na temat braku pomocy z jego strony, jednak Hemmings miał to do siebie, że najpierw mówił, a potem myślał.
-Nie masz tego koca od pracowników, Clifford - westchnął cicho i wlepił wzrok w komputer - Im uśmiechałoby się to, że konkurencja zlikwiduje się sama.
Michael spojrzał na niego w niezrozumieniu, jednak po chwili wziął koc z podłogi i złożył go kilkukrotnie, po czym ułożył go sobie pod tyłkiem zanim opadł bezsilnie na krzesło.
-Nienawidzę cię, jesteś podłym chujem - powiedział, patrząc mu prosto w oczy - Nie dziwię się, że nie masz nikogo, żaden chłopak nie chciałby psychola za swojego partnera. Jesteś pojebany. - warknął, po czym wstał i małymi kroczkami poszedł w stronę wyjścia.
Luke patrzył na niego i poczuł, jakby coś go zakuło, gdzieś pod żebrami, tam, gdzie kiedyś było serce. Miał ochotę rzucić czymś o dziwkarstwie Michaela lub czymkolwiek, co uratowałoby jego męską dumę, jednak o dziwo nie zrobił tego. Jednak jakiś cichy głosik w jego głowie podpowiedział mu coś, na co nigdy sam by się nie zdecydował.
-Zaczekaj. - mruknął wreszcie i wyciągnął z szafki nową umowę - Dam ci te pierdolone piętnaście tysięcy pod warunkiem, że będziesz dobry przed kamerą, jasne? - rzucił dokument na drugą stronę biurka.
Michael wytrzeszczył oczy i zaśmiał się gorzko. Nie mógł uwierzyć, że Hemmings ma czelność proponować mu pracę po tym, co zrobił niecałą godzinę temu. Odwrócił się i spojrzał na niego kręcąc głową.
-Nie chcę cię już widzieć na oczy, nie mam zamiaru dla ciebie pracować. Jesteś po prostu dnem, największym gównem jakiego znam - znów złapał z nim kontakt wzrokowy - Chociaż wiem, że to gadanie i tak nic nie da, bo kogoś takiego jak ty nie da się zranić - prychnął - Nazywasz nas wszystkich ścierwami, ale na twoim miejscu zastanowiłbym się, czy nie powiedzieć sobie tego patrząc codziennie rano w lustro, chuju. Nie dziw się, że nikt, kto potrafi mieć własne zdanie nie ma do ciebie szacunku.
Michael odwrócił się i pospiesznie wyszedł z jego biura, trzaskając drzwiami.
Luke jednak nadal siedział przy swoim biurku, czuł jakby dostał paraliżu. Nie mógł się ruszyć i coraz trudniej mu się oddychało. "Więc tak to wygląda, jak ktoś powie o tobie całą prawdę?" - zastanowił się, a w kącikach jego oczu zgromadziły się łzy, które szybko odgonił. Nie mógł uwierzyć, że ktoś mu się sprzeciwił.
***
I jak tam?
Co sądzicie o Luke'u i jego coraz dziwniejszym zachowaniu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top