pięćdziesiąty trzeci
Michael wszedł pod kołdrę, poprawiając poduszkę za swoimi plecami. Otworzył laptopa i poprawił okulary na swoim nosie.
Żadna oferta pracy nie wydawała się mu zbyt interesująca, jednak musiał znaleźć coś innego, coś, co uniezależniłoby go od Luke'a w razie nagłego wypadku, rozstania lub czegoś podobnego.
Oczywiście Luke początkowo nie chciał się zgodzić, twierdził, że jego pieniądze wystarczą im obu, do tego Katy najprawdopodobniej przeprowadza się z tamtego mieszkania, więc Mike niemal jest zmuszony do przeprowadzki, ponieważ nie chce płacić czynszu za mieszkania, do którego przychodzi bardzo rzadko, zazwyczaj po czyste ciuchy.
Hemmings ustąpił dopiero, gdy Clifford opieprzył go na temat bycia jego utrzymanką oraz ciągłego wyciągania pieniędzy od starszego.
Co prawda - Luke często brał swojego chłopaka na zakupy i odtrącał jego dłoń, kiedy ten chciał zapłacić za swoje zakupy, nawet mówienie mu, że miał dużo uzbieranych pieniędzy nie pomagało.
Michael poprawił swoje okulary i podrapał się po nosie, otwierając kolejną stronę ofert pracy.
-Mówiłem ci, że mogę dać ci posadę jakiegoś księgowego, albo... seksownej sekretarki... - Luke położył się obok chłopca i pocałował jego nagie ramię.
-Chcę sam na coś zapracować, już ci mówiłem. Do tego od teraz chcę się pozbyć łatki dziwki, a twoja wytwórnia filmów porno nie pomogłaby mi w tym, Lucas. - mruknął - Co ty na to? - odwrócił w jego stronę laptop i czekał na jego reakcję.
-Sprzedawca w cukierni? - prychnął, unosząc brew - Serio? Przecież tam zarobki są na poziomie jednej dwudziestej tego, co zarabiałeś w... - zamyślił się - Swojej poprzedniej pracy - dodał szybko.
Michael zaśmiał się cicho, słysząc zmieszanie w głosie chłopaka.
-Porównujesz zarobki dziwki do legalnej pracy, nieźle, Hemmings - zachichotał - To tak, jakbyś porównał zarobek dealera i sprzątaczki, to totalnie coś innego.
Luke wywrócił oczami i ułożył brodę na ramieniu chłopca.
-Dałbym ci jakąś pracę, skarbie - musnął linię jego szczęki - Nie musiałbyś się martwić o cokolwiek, moi pracownicy nie narzekają. Pracowałbyś w księgowości, dałbym ci własne biuro, odbierałbyś telefony, umawiał mnie na spotkania. Co tylko zechcesz, u mnie mógłbyś robić cokolwiek - ucałował miejsce na jego szyi, przez co Michael dostał gęsiej skórki.
-Nie sądzisz, że to byłoby trochę niesprawiedliwe w stosunku do innych? Poza tym nie znam się na tym i...
-Nauczę cię - przerwał mu - Będziesz pracował tak jak inni, znajdę ci coś. To jak, zgadzasz się?
-Będą plotkowali, że śpię ze swoim szefem - mruknął smutno.
-Nie przejmuj się tym, nie odważą się plotkować na twój temat, Mikey...
***
Jutro rano będzie najsłodszy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam, przysięgam akxbajxba
Dobrej nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top