pięćdziesiąty pierwszy
-Jak ci się podobam, tatusiu? - uśmiechnął się lekko i okręcił się wokół własnej osi, sprawiając, że jego spódnica nieco się podwinęła, a Luke mógł zobaczyć jego koronkowe majteczki.
-Jesteś piękny, skarbie - uśmiechnął się lekko i złapał go za rękę, wciągając wgłąb domu - Ale nie zaprosiłem po to, żeby cię dzisiaj pieprzyć, Mike.
Uśmiech Michaela zbladł, gdy spojrzał na Hemmingsa pytająco. Może Luke znów chciał się nad nim poznęcać, pociąć jego skórę i patrzeć na jego krew?
-Nie patrz tak, Mikey, nie zrobię ci krzywdy. Przemyślałem wszystko, co... no wiesz - przełknął ślinę i usiadł na kanapie - Zadziało się między nami.
Mike usiadł w fotelu i pokiwał głową.
-Do jakich wniosków doszedłeś? - nerwowo bawił się rąbkiem swojej spódniczki.
-Jeśli byłbyś w stanie wybaczyć mi te wszystkie akcje i... Mało przyjemne rzeczy, to - zaśmiał się cicho - To głupie.
Michael uniósł brew i również się zaśmiał, kręcąc głową.
-Kontynuuj, Luke. - mruknął cicho.
-Chciałbyś się ze mną umówić? - zapytał z lekkim uśmieszkiem - Masz miesiąc wolnego, Katy mi mówiła, postaram się przekonać cię do siebie. Chciałbym spróbować od nowa.
Michael wytrzeszczył oczy i rozchylił usta. Sparaliżowało go, nie miał pojęcia co zrobić.
-Mike? - dopytał.
-Tak, tak - otrząsnął się i posłał mu uśmiech - Co skłoniło cię do zaproponowania mi czegoś takiego?
-Nie wiem - wzruszył ramionami - Może troszkę mi zależy? Chciałbym też odkupić trochę swoje winy... Byłem chujowy w stosunku do ciebie.
-Wow, wreszcie to zauważyłeś - zaśmiał się cicho - Zadziwiające! We śnie pokazały ci się trzy duchy i uznałeś, że twoja samotna przyszłość to jedno wielkie bagno.
Luke zaśmiał się cicho i pokiwał głową.
-To jak, zgadzasz się? - zapytał niepewnie, wycierając spocone dłonie w swoje czarne spodnie.
Clifford przybrał grobowy wyraz twarzy, na co Hemmings spiął się jeszcze bardziej. Po chwili nie mógł już dłużej tłumić w sobie śmiechu i roześmiał się głośno, a w jego oczach pojawiły się łezki. Przestał chichotać i wytarł je kciukiem, po czym odchrząknął
-Jesteś dupkiem, ale niech ci będzie. - pokręcił głową - Nie wierzę, co ja właśnie robię. Dziwka umawia się z seksoholikiem.
-Dobraliśmy się, inni będą nam zazdrościć! - zaśmiał się cicho i odetchnął z ulgą - Czekaj... - zamyślił się - Skąd wiesz, że jestem seksoholikiem.
-No nie wiem, normalny człowiek nie zamawiałby chłopaków do towarzystwa trzy razy dziennie... Albo po prostu nie rozumiem tego świata? Jeśli chcesz się ze mną spotykać, to idziesz na jakąś terapię, odwyk od seksu, cokolwiek - mruknął - Nie zamawiasz nikogo jeśli umawiasz się ze mną, jasne?
Luke westchnął ciężko. Wiedział, że od teraz zaczynają się schody.
***
Nie wierzę, co ja właśnie napisałam!
Muke się zeszli!
Ale cierpliwości, wszystko może się jeszcze zmienić.
Dobranoc!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top