pięćdziesiąty czwarty
Katy poprawiła chustkę na swoich włosach i poczuła jak coś skapnęło na jej twarz.
-Mali! - pisnęła i natychmiast wytarła farbę z policzka - Uważaj co robisz, maluj ścianę, a nie mnie...
Hood uniosła brew i spojrzała na dziewczynę.
-Przynajmniej nie musiałabyś nakładać różu na policzki. Wiesz jaka to by była oszczędność? - zaśmiała się cicho i kontynuowała malowanie jednej ze ścian na pudrowy róż.
-Nadal nie rozumiem, jaki jest sens malowania tego pokoju na róż, Mali - westchnęła cicho - Nie zrobisz ze mnie cukrowej panienki, ja mam duszę niegrzecznej dziewczynki, mojej natury nie zmienisz tak łatwo.
Mali zaśmiała się cicho i kontynuowała malowanie.
-Ciebie też jutro przefarbujemy, kochanie. Będziesz miała włosy pod kolor ścian, coś jaki kamuflaż! - zachichotała i usiadła na krzesełku, by na chwilę odpocząć.
Wzięła do ręki butelkę wody i upiła łyka, lecz gdy napotkała groźny wzrok dziewczyny, omal nie wypluła wszystkiego na ziemię.
-Wyglądasz jak obrażony mops, przysięgam!
Katy skrzyżowała ręce na piersiach i ułożyła usta w podkówkę.
-Nie lubię cię, wyprowadzam się stąd. - mruknęła i stanęła tyłem do niej.
-Nawet jeszcze dobrze się nie wprowadziłaś, głupku - wstała i przytuliła dziewczynę od tyłu.
Musnęła ustami jej kark, a po chwili szyję.
-Nadal jesteś obrażona? - szepnęła jej na ucho.
Katy tylko pokiwała głową, jednak na jej twarzy widniał szeroki uśmiech oraz lekkie rumieńce.
-Bo wiesz, mam w telefonie taki fajny numer do światowej korporacji, sprawiającej ludziom radość, mogę w każdej chwili do nich zadzwonić i poprosić o pakiet przeprosinowy.
-Może... - zamyśliła się Katy i oderwała się od dziewczyny, by odwrócić się przodem do niej - Może byłabym chętna na niego.
Mali uśmiechnęła się szeroko i spojrzała w oczy czerwonowłosej.
-Więc jak? Coś na słodko czy na słono? - zapytała cicho.
-Coś słodkiego już mam, właśnie przede mną stoi - czerwonowłosa ujęła policzki Hood i musnęła jej usta - Pizza byłaby okay - szepnęła w jej ustach.
Mali zaczęła cicho chichotać, a gdy odsunęły się od siebie i wróciły do malowania, blondynka tylko pokręciła głową.
-W twoich ustach nawet decyzja o zamówieniu żarcia brzmi seksualnie - skomentowała tylko, po czym obie wybuchnęły niepohamowanym chichotem.
Katy odrzuciła swoje średniej długości włosy za ramię i spojrzała na Mali.
-To jest talent, skarbie, ja z tym się urodziłam.
***
Idk jakoś tak pokochałam je razem
Wy też je lubicie? Jeśli tak, to postaram się o 2-3 rozdziały o nich, tak dla podniesienia poziomu słodyczy.
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top