dwudziesty piąty
-Myślisz, że to całe fit-gówno działa? - zaśmiał się Mike, gdy oglądał telewizję razem z Katy przy obiedzie - Zeżresz dwieście tabletek i co?
-No i schudnę! - zaśmiała się - A potem przytyję trzy razy tyle, co schudłam. Takie życie, Mikey. To, że masz dealera, który sprowadza ci odchudzające prochy nie znaczy, że... No wiesz, każdy ma takiego Caluma.
Michael zaśmiał się cicho i podniósł swoją koszulkę.
-Calum jest genialny pod tym względem. Gdyby nie on, to musiałbym chyba połknąć tasiemca, żeby tak wyglądać.
Katy spojrzała na niego z obrzydzeniem, połykając porcję obiadu, którą miała w ustach.
-Ssij mi pałę, Clifford. Nie przy jedzeniu, bo będziesz żarł na balkonie, możesz pogadać o takich rzeczach z gołębiami, czy coś - mruknęła.
Chłopak jedynie zaśmiał się nieco głośniej i przełączył na inny kanał. Leciał jakiś denny horror, lecz dwójka przyjaciół postanowiła na niego popatrzeć.
Wtedy telefon Michaela wydał z siebie odgłos.
-Clifford, idź z nim wreszcie na tą randkę, bo nie da ci spokoju - odetchnęła dziewczyna, pocierając swoje skronie - No co ci szkodzi? Chłopak dzwoni, męczy się, stara, a ty go olewasz?! - pisnęła, widząc jak przyjaciel odrzuca połączenie - Ale jesteś zjebem, o matko! - rzuciła w niego serowym chrupkiem.
-Nie idę nigdzie z nikim. Jestem na niego zły, bo ostatnio nie chciał odwołać Hemmingsa. Poza tym mam trzy dni wolnego, które chcę wykorzystać na chodzenie po domu w dresach, jasne? - odrzucił jej chrupka - Poza tym, za tydzień znów mam Hemmingsa i- - urwał, słysząc swój dzwonek.
-Odbierz, pizdo, może to coś ważnego! - dźgnęła go w bok, na co Mike przejechał palcem po ekranie, tym samym odbierając.
-Tak? - mruknął, jakby od niechcenia, przez co poczuł uderzenie w tył głowy.
-Hej, Mike - westchnął rozmarzony Theo - Masz czas?
-Theo, błagam! - jęknął płaczliwie - Mówiłem ci, że zastanowię się co do naszego spotkania. Jutro jadę do rodziny, nie dam rady.
-Nie chodzi mi o spotkanie... Znaczy chodzi! Ale nie w tym sensie. Chciałbym omówić z tobą grafik na najbliższe dwa tygodnie - uśmiechnął się szeroko - Może spotkamy się na kawie i wszystko ci wyjaśnię?
-Wiesz, że istnieje internet, prawda? Dostałem całą rozpiskę, wszystko jest jasne, niepotrzebnie będziesz tracił czas, skoro już wszystko wiem.
Michael jęknął cicho, gdy chłopak zaczął mu wymieniać plusy i minusy ich spotkania.
-Dobra! - warknął, uciszając go - Masz jedną szansę, Theo, spotkajmy się w niedzielę, zgoda? - przymknął oczy, by nie widzieć głupiego uśmieszku Katy.
-Czyli za sześć dni? - upewnił się.
-Czyli za sześć dni - potwierdził Mike.
***
Myślicie, że z randki Theo i Michaela wyjdzie coś poważniejszego?
Jaki dalibyście im shipname??
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top