dwudziesty czwarty

Calum postanowił wybrać się do Ashtona. Stanął przed jego domem i zapukał do drzwi, wciskając głębiej w kieszeń swój narkotyk, który trzymał na Irwina. Uśmiechnął się lekko, gdy chłopak otworzył mu i zaprosił go do środka, jednak odsunął się nieco, kiedy mężczyzna chciał go pocałować.

Hood usiadł na kanapie i odetchnął głośno. Spojrzał na mężczyznę, który usiadł naprzeciw niego.

-Coś się stało, Cally? - zapytał Ashton z niepokojem, na co Calum wzruszył ramionami - Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, prawda? - blondyn przesiadł się na miejsce obok chłopca i objął go ramieniem.

-Tak, Ashtie, mogę ci o wszystkim powiedzieć - mruknął cicho - Ale nic się nie stało, po prostu... No wiesz, gorszy dzień.

Irwin przyciągnął do siebie Caluma, po czym ujął jego policzek i musnął czule jego usta. Brunet skrzywił się nieco, jednak pogłębił pocałunek, chcąc sprawiać pozory twardego. Ashton wciągnął chłopca na swoje kolana, po czym ścisnął jego tyłek.

-Mogę sprawić, że twój dzień będzie chociaż trochę lepszy - szepnął w jego usta i rozpiął rozporek młodszego.

-Nie, Ash. Mówiłem, że nie chcę jeszcze się z tobą pieprzyć - warknął, próbując go od siebie odepchnąć.

Ashton trzymał go jednak mocno przy swoim ciele, uniemożliwiając ruchy Calumowi.

-Będzie ci lepiej... - uśmiechnął się szeroko.

Calum bił jego klatkę piersiową z łzami w oczach, gdy mężczyzna wsunął rękę do jego bokserek, przytrzymując go jednocześnie na kolanach. 

Ashton otworzył szerzej oczy, a jego uśmiech momentalnie zbladł, gdy usłyszał głośny szloch chłopca. Puścił go, na co brunet szybko wstał z jego kolan i zapiął swój rozporek. Łzy rozmazywały mu obraz przed nim, a szloch zagłuszał to, co Irwin mówił do niego.

Brązowooki chłopiec wytarł swoje mokre policzki i spojrzał na niego z bólem.

-Moja przyjaciółka ostrzegała mnie przed tobą - załkał - Ją też ostatnio zacząłeś dotykać, pomimo że tego nie chciała, masz pierdolone szczęście, że nie zgłosiła tego na policję. - podciągnął swoje spodnie i pobiegł do wyjścia. 

Szarpnął za klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły. Nerwowo zaczął mocniej ciągnąć za nią, jednak na marne, bo ktoś zamknął drzwi na klucz. Odwrócił się i z przerażeniem spojrzał na Ashtona, który powoli do niego podchodził.

-Spierdalaj ode mnie! - zapłakał głośniej - Jestem twoją kolejną ofiarą, huh?

-Nie - Ashton westchnął cicho - Wtedy... Wypiłem trochę za dużo, dlatego tak się to skończyło. Teraz to był po prostu wypadek - zapewnił - Nie wiedziałem, że nie chcesz...

-Powiedziałem ci, że nie chcę, a tyn naciskałeś nadal. Jesteś pojebany! - warknął i pobiegł do drugich drzwi, które również były zamknięte.

Ashton westchnął głośno i poszedł za nim.

-Cholernie cię przepraszam, Cally. Wiem, że mam z tym problemy, ale... Myślę, że chcę się zmienić... Specjalnie dla ciebie

***

Jak myślicie? Cal wybaczy Ashtonowi?

Poza tym, z tym rozdziałem wyszła bardzo śmieszna sytuacja, bo napisałam go w nocy, ale całkiem zapomniałam dodać

Także dzisiaj będą dwa rozdziały ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top