czternasty

Michael zaparkował pod wysokim budynkiem, gdzie siedzibę miała jedna z większych firm w branży porno.

-Pieprzone deja Vu - mruknął do siebie, patrząc na oszkloną nieruchomość.

Wtedy zadzwonił jego telefon, a on sam podskoczył ze strachu, po czym zaśmiał się z własnej głupoty i odebrał telefon.

-Tak? - mruknął, wysiadając z samochodu.

-Hej, Mikey... - westchnął Theo, patrząc w monitor - Może spotkamy się dzisiaj? Masz wolne i pomyślałem, że chciałbyś pójść do kina, czy coś.

Michael zaśmiał się cicho i zamknął auto. Przejrzał się w szybie i poprawił włosy.

-Słuchaj, Theo-

-O mój Boże, powtórz to - mężczyzna uśmiechnął się szeroko i oparł się o zagłówek.

-Co? - Michael zmarszczył brwi - Po co mam powtarzać twoje imię?

-No nie wiem... - mruknął i oblizał wargi - Lubię, jak wymawiasz moje imię.

-Theo, umówiliśmy się, że jeśli chcesz, żebym w jakikolwiek sposób cię polubił to przestajesz być zbereźny i taki... Ugh taki - mruknął i stanął na pasach w oczekiwaniu na zielone światło - Poza tym, dzisiaj jestem zajęty, nawet bardzo zajęty. Innym razem.

-To może jutro? - zaproponował z uśmiechem.

-Na jutro umówiłeś mnie z Irwinem, nie wiem, czy pamiętasz. - warknął - Zamierzam spuścić mu wpierdol, więc nie odpuszczę go sobie.

Theo skrzywił się nieco na myśl, że ktoś będzie pieprzył jego chłopca.

-To konieczne? - dopytał po chwili, na co Michael wybuchnął gromkim śmiechem.

-Czy ty się słyszysz, Theo? Przecież to jest moja zasrana praca. - mruknął - A teraz wybacz, idę robić coś ambitniejszego, odezwę się później.

Michael rozłączył się i pchnął szklane drzwi. Skierował się do recepcji z uśmiechem, gdzie zastał mężczyznę.

-Dzień dobry, jestem Michael Clifford i... miałem przyjść podpisać umowę. - przygryzł wargę, gdy mężczyzna w recepcji uniósł wzrok, a ich spojrzenia spotkały się.

-Oh, tak, tak... - uśmiechnął się szeroko - Szef na ciebie czeka. - wstał i gestem ręki zawołał go, by ten szedł za nim - Jesteś w stu procentach pewny tego filmu? - upewnił się, patrząc na drobnego chłopca.

Michael pokiwał głową z niewinnym uśmieszkiem. Po chwili weszli do biura szefa.

-Dzień dobry - Michael wszedł do środka, rozglądając się.

Szef siedział na skórzanym fotelu przodem do dużego okna. Odwrócił się z uśmiechem, a Michael przez chwilę poczuł się niemal jak w The Voice.

-No bez jaj - jęknął Michael, łapiąc się za głowę - Jestem w ukrytej kamerze, a któryś z moich przyjaciół polecił wam zrobić mi pranka, tak? - dopytał - Chwila, przecież ja nie mam przyjaciół. - zmarszczył brwi.

-Dzień dobry, Clifford, mam nadzieję, że nie stęskniłeś się aż tak bardzo i uszanujesz moją dobroć i to, że po tym jaki cyrk u mnie odstawiłeś, chcę mieć z tobą cokolwiek wspólnego - mruknął Hemmings.

***

Lubię ten rozdział, mam nadzieję, że wyszedł wystarczająco zaskakująco

Jak mijają wam wakacje? Bo ja dopiero teraz jestem na jakimś porządnym wyjeździe i relaksuję się na huśtawce z kubkiem kawy i poezją.

Miłego dnia i do soboty!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top