❀(9) Ronendra❀
Eksperyment pisarski: napisanie legit one shota na temat shipu za którym nie przepadam.
Ronodin posłał kolejną rzutkę w stronę tarczy, trafił i na widok tego małego zwycięstwa uśmiechnął się po czym zwrócił głowę do Kendry przyprowadzonej tu przez strażniczki chwilę temu.
Stała w milczeniu patrząc na niego z chłodem.
-Czasami emocje sprawiają, że działasz bardzo impulsywnie Kendro. Chyba nie sądziłaś, że ci się to uda? - Droczył się z nią dobrze wiedząc jaki będzie to miało na nią efekt.
-Warto było spróbować. - Wzruszyła ramionami.
Ronodin ponownie skupił się na tarczy, wziął rzutkę, zamknął jedno oko by dokładnie wycelować i wykonał rzut. Spudłował, rzutka wbiła się w ścianę tuż obok, jednak nowy władca wróżek nie przejął się tym zbytnio, jedynie cmoknął niezadowolony nieudanym rzutem.
-Zostałeś królem po to by grać w rzutki? - Zapytała Kendra kpiąco.
-Rzutki bywają też przydatne gdy chcesz nimi rzucić w kogoś kto za tobą nie przepada. - Odpowiedział ignorując kpinę w jej głosie. - Chcesz spróbować?
-Rzucić w ciebie rzutką? Z wielką przyjemnością. - Podeszła do niego bliżej z wyciągając dłoń.
-Myślałem bardziej o tarczy. O ile umiesz to robić.
-Poradzę sobie.
-Nie wątpię. - Ronodin obdarzył ją uśmiechem kładąc dłoń na jej ramieniu. - Zaradna z ciebie dziewczyna.
Zacisnął uścisk na jej ramieniu po czym do wyciągniętej dłoni podał jej trzy rzutki. Puścił ją i odsunął się w bok.
Kendra wykonała pierwszy rzut trafiając kawałek na lewo od środka. Skupiła się i zmarszczyła brwi. Wzięła głęboki wdech i rzuciła ponownie, spudłowała. Wiedziała, że ta mała porażka sprawi, że Ronodin ujmie z gardy. Odwróciła się więc w jego stronę szybko i rzuciła ostatnią rzutką w jego stronę. Jej cel zrobił unik i zaśmiał się sarkastycznie.
-Po owocach zamierzasz rzucać w mnie czymś nieco ostrzejszym co? - Powiedział przez zaciśnięte zęby.
Kendra podbiegła do tarczy i chciała wyjąć z niej rzutki by móc je wykorzystać w tym samym celu co poprzednio jednak gdy już po nie sięgała Ronodin złapał jej nadgarstek.
-Wiesz, mam właśnie lekkie déjà vu. - Syknął ściskając nadgarstek dziewczyny mocniej dając jej do zrozumienia że w swojej aktualnej pozycji, gdyby doprowadziła do starcia, nie miałaby szansy.
-Déjà vu? - Fuknęła Kendra nie starając się uwolnić z uściski wiedząc, że nic to nie da. - Nic dziwnego. Wiele osób na pewno chciało rzuci w ciebie rzutkami w przeszłości.
-Nie to miałem na myśli. - Powiedział ciszej przyciągając ją nieco bliżej. Patrzył na nią z góry zatrzymując jej drugą dłoń którą również chciała złapać za rzutki.
Kendra poczuła dyskomfort przez nagle zmniejszony dystans między nimi. Nie miała jednak zamiaru podarować mu satysfakcji dając to po sobie poznać.
-Mam po prostu wrażenie, że już kiedyś tu byliśmy. Już to przeżywaliśmy. - Jego głos się nieco zniżył sprawiając, że to co było powiedziane było przeznaczone jedynie dla jej uszu.
-Ześwirowałeś już do końca? - Zażartowała również zniżając głos, sama nie zdając sobie z tego sprawy.
-Możliwe. Jak myślisz, skąd się biorą déjà vu?
-Nie mam pojęcia, nie zastanawiałam się nad tym. - Spróbowała się od niego odsunąć, jednak jej starania poszły nadaremno, została przyciągnięta jeszcze bliżej niż wcześniej.
-Personalnie lubię myśleć, że przeżywamy to samo życie w nieskończoność póki nie uczynimy wszystkiego poprawnie. Déjà vu są tylko prześwitami wspomnień z poprzednich wcieleń. - Zaczął rozprawiać. - Może już rzuciłaś w mnie tymi rzutkami dziesiątki razy wcześniej tylko tego nie pamiętasz?
-Myślę, że jest to na tyle miłe wspomnienie, że bym o nim nie zapomniała. Puścisz mnie teraz?
-Nie...
-Dlaczego? - Okazała opór, tym razem siłą, starając się wyrwać z jego uścisku.
-Ponieważ bycie blisko ciebie wydaje się być tą poprawna rzeczą do zrobienia.
Jego wyznanie nagle wytrąciło Kendre z starań oddalenia się, a jej mięśnie się rozluźniły. Nieco się zdziwiła na to co powiedział jednak szybko odzyskała zmysły.
-Piłeś? - Zapytał nagle. Nie widziała innego wytłumaczenia na słowa Ronodina nawet jeżeli nie wydawał się być pijany ni nie czuła od niego alkoholu.
-Może odrobinę wina. W końcu jestem królem, jest co świętować. - Uśmiechnął się do niej szeroko i puścił ją w końcu .
Kendra odsunęła się robiąc kilka kroków do tyłu i rozmasała nadgarstki.
-Pozwól mi uwolnić Paprota. - Zażądała patrząc na niego chłodno.
-W porządku. - Oznajmił uśmiechnięty. - Jeżeli zostaniesz z mną jako moja towarzyszka to jestem skłonny go wypuścić.
-Ty ze mną? - Wymamrotała Kendra w szoku. - Ty naprawdę zwariowałeś!
-Chcę, żeby Paprot patrzył, jak mnie wybierasz. Dałoby mi to na tyle satysfakcji, że byłby skłonny do oddania mu wolności.
-Cholera!
Ronodin zamrugał nieco zdziwiony przekleństwem
-Nie przesadzaj, to nie aż tak zły wybór. Kiedy się poznaliśmy, polubiłaś mnie. - Odparł z czarującym uśmiechem.
-Postradałeś zmysłu?! Po co?! - Wybuchła wzburzona samym faktem, że mógł pomyśleć, że się zgodzi.
-Bo czuję, że to ta dobra decyzja do podjęcia Kendro. - Ronodin nagle spoważniał. - Mieć ciebie przy swoim boku wydaje się być tą dobrą rzeczą do zrobienia.
-Chyba nie sądzisz, że się zgodzę!
-Właśnie tak myślę, Kendro.
-Pomyśl o tym chwilę. Paprot sobie pobiegnie wolny i rozwiąże ten cały bałagan z smokami, a to wszystko dzięki tobie bo podejmiesz tą dobrą decyzję.
-Dobrą decyzję?! To nie wydaje się być dobrą decyzją.
-Dlaczego?! Nie jestem, aż takim potworem!
-Ale... Cholera!
Ronodin zakrył jej usta dłonią marszcząc brwi.
-Posłuchaj mnie. Wszystkim wyjdzie to na dobre. Ja będę miał tego czego chciałem, ty też. Wystarczy tylko, że się zgodzisz. Kendro... Zgódź się. - Ostatnią prośbę wymówił szepcząc. Ściągnął dłoń z jej ust. Złapał ją za dłonie i złożył na nich lekki pocałunek pozostawiać je przy ustach.
Kendra była w stanie szoku. Jak mogłaby się na to zgodzić?! Nie była w stanie się ruszyć przez jakiś czas póki nie zdała sobie sprawy z ponownie bliskości między nimi. Wyrwała dłonie i odepchnęła go od siebie. Wyrwała z tarczy rzutkę i zamachnęła się nią raniąc Ronodina w policzek. Ten przyłożył do rany dwa palce. Zaśmiał się lekko i zrobił unik przed jej kolejnym atakiem po czym sprawnie ją obezwładnił zmuszając do puszczenia rzutki.
-Przejdzie ci... - Wyszeptał jej do ucha i oddał je w ręce strażniczek które właśnie przybyły na jego rozkaz. - Przemyśl moją propozycje. Nie bądź głupia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top