❀(8) Gorzkie Zwycięstwo❀
Jeżeli lubisz słuchać muzyki podczas czytania zalecam włączenie powyższego otworu by móc poczuć imersje w opowieść.
***
Książę nie mógł złapać wdechu, miał wrażenie jakby jego płuca nagle się skurczyły i nie wykonywały już dłużej swojego obowiązku. Właśnie otrzymał cios w klatkę piersiową od swojego oponenta który nie zniżał się do przestrzegania żadnego kodeksu honoru czy zasad walki. Zakaszlał ciężko wypluwając krew plamiąc usta srebrem. W ostatniej chwili obrócił się na bok unikając, tym razem śmiertelnego ciosu w głowę. Złapał za swój miecz i jakimś cudem, wyciągając go przed siebie, udało mu się wbić go w krtań wroga.
Przewrócił się na kolana łapiąc dłońmi obumarłą ziemię Zzyxu, za niedługo, utrzymując nadzieję, więzienia demonów.
Zakaszlał ponownie kikka razy niemal nie wymiotując. Szybko wstał wycierając usta rękawem i trzymając mocno miecz rozglądał się dookoła siebie zdezorientowany. Chciał odszukać swoją starszą siostrę. To była jego pierwsza poważna bitwa, został więc przydzielony do oddziału siostry, został jednak zaatakowany i zbił z szlaku który wydzierała przez wrogów siostra.
Jego zmysły go myliły. Węch został obezwładniony ciążącym smrodem śmierci, rozkładu i siarki. Wzrok był zmylony dymem i walczącym dookoła tłumem. Słuch zawodził nie mogąc dosłyszeć rozkazów przez okrzyki walki przeplatającymi się z krzykami bólu i agonii.
Ruszył przed siebie mając wrażenie, że ujrzał białe włosy swojej siostry. Wbił miecz w plecy minotaura stojącego tuż przed nim. Wyrwał broń z cielska potwora niemal nie potykając się o jego ostre rogi.
Nagle poczuł silny uścisk na ramieniu. Odwrócił się prędko już mając wyciągnięty zza pasa sztylet, gotowy zadać ostateczny cios wrogowi. Jednak jego wzrok nie napotkał czerwonych ślepi demona czyhającego się na jego życie, a zmartwiony i pełne determinacji oczy króla.
Jego twarz była brudna od sadzy i krwi, gdyby książe nie był dość uważny zabiłby własnego ojca.
-Nic ci nie jest? - Zapytał wpierw trzymając go mocno za ramiona.
-Nie! - Odpowiedział Paprot głośno starając się przekrzyczeć gmar bitwy.
-Zawracamy! - Król zaczął energetycznie wskazywać na wyjście z Zzyzxu. - Musimy się wycofać! Wszystkie paskudztwa się tu już zgromadziły! Musimy wyjść przed zamknięciem wrót! Magowie je zamykają!
Paprot kiwnął głową i już miał się obrócić by udać się do wyjścia gdy został niemal zbity z kolan przez to jak nagle zatrzęsła się ziemia. Znów miał wrażenie jakby nie mógł oddychać. W ich stronę zaczął pędzić król demonów z swoim śmiercionośnym mieczem. Z każdym jego krokiem ziemia wrzeszczała coraz głośniej, zbliżał się, i to niesamowicie prędko.
Książę złapał za miecz drugą dłonią jakby zmierzał stoczyć z straszliwym nosicielem zniszczenia walkę.
Ten pomysł wybił mu ojciec który popchnął go w stronę wycofującego się oddziału córki.
-Wynoś się stąd Paprot! - Rozkał synowi. Powtórzył rozkaz gdy ten nie ruszył się z miejsca wpatrując się w nadciągającego demona.
Usłuchał rozkazu ojca chodź do końca tego żałował. Część jego duszy chciała wierzyć, że gdyby został z ojcem los potoczyłby się inaczej chodź była to zapewne nieprawda.
Lecz wtedy, nie mogąc myśleć jasno, wbiegł w tłum i po chwili znalazł się na zewnątrz. Pierwsze co przyszło mu wtedy do myśli to to jak cieszy się na widok czarodziej zamykających wrota coraz bardziej z każdą chwilą i jak imponująco to wygląda. Z myśli wyrwała go matka która złapał jego twarz w dłonie zaczynając leczyć jego krwawiące rozcięcie na policzku.
-Gdzie twój ojciec Paprot! Gdzie jest twój ojciec!
Paprot zamrugał zagłuszony. Pierwszy raz słyszał matkę w tak wielkiej panice. W jakiejkolwiek panice.
Jakimś cudem był na tyle naiwny, że uwierzył, że ojciec wydostał się tuż za nim. Odwrócił się odtrącając dłonie matki chcąc jakby samego siebie przekonać, że tak było. Że ojciec jest tuż za nim.
Jedyne co ujrzał, chwilę przed zamknięciem wrót do końca, był jego ojciec, pokonanego przez króla demonów. Tuż po tym nastąpił trzask oznaczający zamknięcie więzienia demonów i okrzyk zwycięstwa.
Wygrali? Nie był pewien. Słyszał jedynie rozpaczliwy wrzask swojej matki nakazującej otwarcia wrót.
Zaczęło kręcić mu się w głowie i ochota zwymiotowania nagle wróciła.
-Tam jest mój mąż! Musicie natychmiast otworzyć te wrota! - Nakazywała królowa przez płacz.
Pojedyncza łza spłynęła po okaleczonym poliku księcia. Czy to było zwycięstwo? Zwyciężyli? Czy właśnie stracił ojca? Demony zostały pokonane? Czy może świat się właśnie kończył, ponieważ nie mógł ustać prosto od trzęsenia. Dygotała się ziemia czy jego kolana? Krzyczeli z zwycięstwa czy były to te same okrzyki wojenny które słyszał jeszcze minuty wcześniej? Jego serce ścisnęło się, a płuca skurczyły, na nowo nie zezwalając na oddech, jak po najbrutalniejszym z ciosów.
Powinien był zostać. Uciekł jak tchórz.
***
Ilustracja Paprota i Króla Wróżek zrobiona przez Kaponebi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top