#4 Rozpoczęcie- Filip
Przez chwilę nie mogę zrozumieć co się dzieje, nie wiem nawet gdzie jestem. Nie pamiętam co się stało, dodatkowo głowa boli mnie jak cholera.
- Filip?- słyszę czyiś głos
Odwracam głowę i widzę Marikę. Ucieszyłem się na jej widok, chociaż nie wiem co ona tu robi.
- Co tu się dzieje?- pytam.
- Nie wiem!- krzyczy.
Wstając powoli rozglądam się wokół siebie. Zauważam resztę mojej klasy, która leży bez ruchu.
- Oni nie żyją?- pyta z przerażeniem Marika.
Szybko znajduję Michała i podbiegam do niego.
- Michał, Michał obudź się!- krzyczę.
Chłopak powoli otwiera oczy.
- Michał żyje!- krzyczę do Mariki.
- Reszta też, właśnie się budzą- mówi dziewczyna już trochę ciszej.
- Co tu się dzieje?- pyta kilka osób.
Nagle Marcin wybiega na środek trzymając się za szyję.
- Co to kurwa jest? Co my mamy na szyji?!- krzyczy.
Od razu łapie się za szyję i czuję coś wokół niej. W dotyku jest podobne do obroży lub coś w tym stylu.
- Co my tu robimy?- krzyczy Oliwia.
Podchodzę do Kariny, która siedzi pod ścianą razem z Emilem i siadam obok nich. Dziwi mnie, że są tacy spokojni.
Nagle drzwi otwierają się z trzaskiem, a do środka wchodzi nieznana mi osoba. Spoglądam na innych, są tak samo zdziwieni jak ja.
- Witam was- mówi mężczyzna.
Wszyscy siedzimy bez słowa.
- Nie przywitajcie się ze mną?- pyta.
- Co to wszystko ma znaczyć?- pyta Kornelia.
- Właśnie! Gdzie my jesteśmy?!- krzyczy Kacper.
- Cisza! Ja teraz mówię!- krzyczy mężczyzna.
Marika szybko siada obok nas. Reszta osób stoi i spogląda na mężczyznę.
- Ej wy!- mówi pokazując placem na nas.
- My?- pyta Michał.
- Nie, ściana. Natychmiast macie wstać!- krzyczy.
- Może Pan nam naskoczyć- odpowiada Marika.
Kilka osób zaczęło się śmiać.
- Taka jesteś cwana?- pyta.
Marika prychnęła i spuściła z niego wzrok.
Mężczyzna podochdzi do nas bliżej.
- Lepiej żebyś była bardziej ostrożna. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego tu jesteście. Otóż odpowiedź jest prosta. Zostaliście wylosowani do tegorocznej edycji Battle Royale- mówi.
- Że co? Jaka znów edycja?- pyta Oliwia.
- Naprawdę nie znacie tego prawa?- pyta.
- Nie- odpowiadamy wszyscy.
- Przez takich jak wy ten kraj zeszedł na psy. Dlatego politycy dogadali się i stworzyli nowe prawo, Battle Royale.
Na dzisiejszej lekcji będziecie się nawzajem mordować, aż zostanie tylko jedna osoba. Z czterdziestu dwóch może zostać tylko jeden, pod warunkiem, że cała reszta zginie.
Nieruchomieje. Czuję jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Słowa te cały czas słyszę w swojej głowie.
- Ale jak to możliwe? Dlaczego my?- pyta Zuzia.
- Zostaliście wylosowani z pośród wszystkich liceów. Macie szczęście- mówi ironicznie.
- Ale jak? Po co?- pyta Karina.
- Nie macie prawa nas tu trzymać!- krzyczy Marcin.
- Jesteście tu legalnie, wasi rodzice o wszystkim wiedzą- mówi dalej.
Wszyscy są w szoku, nikt nie wie co teraz zrobić. Jesteśmy bez wyjścia.
- To jakaś paranoja- szepczę do Mariki.
- Ten gość jest jakimś psycholem. To musi być pomyłka- szepcze Marika.
- Teraz wytłumaczę wam wszystko. Słuchajcie dobrze, aby walczyć dobrze i ze smakiem. Znajdujecie się na wyspie, około dziesięć kilometrów lini brzegowej. Jest ona podzielona na strefy. Co sześć godzin będę was powiadamiał, cztery razy na dobę, które strefy są aktualnie strefami niebezpiecznymi. Należy wówczas jak najszybciej je opuścić w trosce o własne życie. A teraz o obrożach, które nosicie. Są całkowicie wodo i wstrząso odporne, nie można ich zdjąć. Sprawdzają wasze tętno i informują nas o waszym położeniu i kierunku przemieszcza się. Jeżeli, któreś z was pozostanie w strefie zagrożenia lub będzie sprawiać kłopoty, wyślemy wtedy sygnał radiowy, który uruchomi alarm, a następnie obroża wybuchnie. Tak samo skończy się każda próba zdjęcia obroży.
- Mogę o coś zapytać?- pyta Mateusz.
- Tak?- pyta mężczyzna.
- Co jeśli nie będziemy zabijać?- pyta.
- Gracie przez trzy dni. Jeśli w tym czasie nie wyłoni się zwycięzca, wszystkie obroże automatycznie wybuchną, i nikt nie wygra- mówi.
Mateusz zbladł i usiadł na ziemi. Zawsze tak robi, kiedy się stresuje lub gdy jest przerażony. Tym razem obstawiam to drugie. Sam też jestem przerażony tym wszystkim. Nie chce umierać, mam przed sobą całe życie. Nagle do środka wjeżdża duży wózek, w środku znajdują się jakieś plecaki.
- W każdej torbie znajdują się między innymi: jedzenie, woda, mapa z kompasem, latarka i jakiś rodzaj broni. Każda broń jest inna, nie same pistolety i noże. Przydział nastąpi losowo. Niektórym poszczęści się bardziej, a niektórym mniej. Dziewczęta mogą zabrać środki higieny osobistej. Salę będziecie opuszczać pojedynczo, zgodnie z numeracją z dziennika- mówi.
- Już się zaczyna?- pyta Michał.
- Na to wygląda- odpowiada Karina.
- Chłopak numer jeden- Arek!- krzyczy.
Ukradkiem spoglądam na niego. Nie wygląda, aby był przerażony. W sumie nie dziwię się. On od zawsze był odważny. Szybkim krokiem rusza po torbę i wybiega z sali. Jego wysoka postura w mgnieniu oka znika nam z oka.
- Dziewczyna numer jeden- Agata!- krzyczy.
Jest ona bardzo ładna. Błękit jej oczu przykuje uwagę każdego chłopca w szkole. Tak samo jak Arek, szybko znika nam z oczu.
- Chłopak numer dwa- Adam!- krzyczy.
Jednak chłopak nie rusza się z miejsca. Jego zielone oczy wpatrują się w podłogę. Kilka osób wypycha go naprzód, dopiero wtedy zrozumiał o co chodzi. Niezdarnie złapał rzucaną mu trobę i wybiegł. Kilka dziewczyn westchnęło z zachwytu. Dobrze wiem, że podobają im się jego włosy. Chociaż dziwi mnie, że myślą o takich rzeczach w tej chwili. Zaraz przecież możemy umrzeć, trzeba przygotować się na najgorsze.
- Dziewczyna numer dwa- Agnieszka!- krzyczy.
Aga jest bardzo cichą osobą, ale w szkole zawsze trzyma się ze swoją grupą. Jednak tym razem stała sama pod ścianą i czekała na coś, ale nie wiadomo na co. Bardzo wolnym krokiem wyszła z sali.
- Chłopak numer trzy- Adrian!- krzyczy.
- Zanim wyjdziemy trochę minie- mówię.
- Tak, mamy jakiś plan?- pyta Michał.
- Najważniejsze żebyśmy trzymali się razem- mówi Karina.
- Okej, więc Karina jak wyjdziesz to poczekaj na Filipa, który wyjdzie zaraz po Tobie. Potem my do was dojdziemy- mówi Marika.
- Dobrze- mówi Karina.
4 minuty później...
- Dziewczyna numer dziewięć- Karina!- krzyczy.
- No to czekam na Ciebie Filip- mówi do mnie.
- Okej- odpowiadam.
- Chłopak numer dziesięć- Filip!- krzyczy.
Wstaję i ruszam po torbę. Dopiero gdy ją złapałem poczułem jaka jest ciężka. W środku musi być coś cennego, ale do głowy przychodzi mi jedynie siekiera. Odwracam się i ostatni raz spoglądam na moją klasę, która jeszcze jest w całości. Wybiegam z sali i zaczynam biec długim korytarzem. Bez zatrzymywania się otwieram drzwi. Gra się rozpoczęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top