#3 Wycieczka- Karina

- Karina wstawaj! Zaraz się spóźnisz!- krzyczy czyiś kobiecy głos.
- Co? Co się dzieje?- pytam i ziewam.
- Jest już siódma! Za godzinę masz wycieczkę! Zapomniałaś?- pyta mama.
- Kobieto, daj mi spokój. Mam dużo czasu- mówię spokojnie.
Jednak mama nie daję mi spokoju, więc siadam wstaję i od razu idę do toalety.
- Muszę umyć te włosy, na wycieczce trzeba dobrze wyglądać. Ale najpierw zęby- myślę.
Nakładam trochę pasty na szczoteczkę i zaczynam myć. Nagle z pokoju słyszę powiadomienie z Messengera.
- Jezu, pewnie to znowu Marika. Czy ona nie może zrozumieć, że Michał jest debilem i już? Nie moja wina, że zachowuje się jak świnia. Najpierw mówi, że pomoże i tak dalej, a jak przychodzi co do czego to zostawia Cię na lodzie. Ale jednak zemsta była słodka- myślę.

4 minuty później...

Po wysuszeniu włosów muszę się jeszcze ubrać. Zakładam czarne buty z małym obcasem, czarne rurki i zwykłą niebieską bluzkę na ramiączkach. Staję przed lustrem i przyglądam się sobie.
- Jeszcze szminka i będzie idealnie- mówię do siebie.
Nakładam na usta trochę jasnoróżowej szminki i dodatkowo nakładam czarny eyeliner. Chowam teflon do kieszeni z tyłu i
schodzę na śniadanie. Tuż przed zasiadnieciem do stołu zajrzałam jeszcze do swoich dwóch młodszy braci. Na szczęście śpią.
- Nic nie bierzesz ze sobą?- pyta mama.
- Nauczycielka mówiła, że wszystko dostajemy na miejscu- mówię.
- Rozumiem- mówi kobieta.
Szybko zjadam płatki z mlekiem i wychodzę z domu. Jest dziś słonecznie. Nie ma wiatru, niebo błękitne, ptaki śpiewają, żyć nie umierać. Wyjmuję telefon aby sprawdzić kto napisał. Miałam rację to Marika, ale napisała, że mam poczekać na nią przy swoim domu. Ma szczęście gdyż nie odeszłam za daleko.

2 minuty później...

- Hej Karina!- mówi Marika i przytula się na powitanie.
- Hej, hej- mówię i także ją przytulam.
Zaczynam iść przed siebie.
- A Michał? Nie zaczekamy na niego?- pyta Marika.
- Nie, wczoraj poszłaś z nim i to beze mnie więc teraz niech on sam sobie idzie. Poza tym mówiłam Ci już, że moja znajomość z nim to już przeszłość- mówię.
- No dobra, dobra- mówi Marika.
Szybkim krokiem zaczynamy iść w stronę szkoły.
- A jak tam twój chłopak?- pytam z uśmiechem.
- A ostatnio wcale nie chcę do mnie przyjechać, wydaje mi się, że ma inną- mówi Marika.
- E tam, przesadzasz- mówię.
- Pewnie mas rację- mówi i wybucha śmiechem.
- Co w tym śmiesznego?- pytam ze śmiechem.
- Nie wiem- mówi Marika.
Oboje zaczynamy drżeć się na całą ulicę, u nas to normalne. Ludzie odwracają głowy, aby zobaczyć co się dzieje.
- Dobra już się uspokójmy bo ludzie się za nami oglądają- mówię.
Droga do szkoły mija nam bez żadnych przeszkód. Przy bramie tłoczy się już nasza klasa. Zauważam Michała i Filipa, stoją z boku, w sumie jak zawsze.
- Hej!- mówię.
- Cześć- mówi Michał.
- Heloł- mówi Filip.
- Heja- mówi Marika.
- Długo już tu jesteście?- pyta Marika.
- Od dwudziestu minut czekamy na was- mówi Filip.
Razem z Marika spoglądamy na siebie i znów wybuchamy śmiechem.
- Ustawcie się w parach!- krzyczy Pani Magda.
- Dwa, cztery... dwadzieścia dwa... trzydzieści cztery... czterdzieści dwa! Wszyscy są- mówi nauczycielka.
- Wsiadajcie do autokaru i ruszamy- dodaje.
Szybko ruszam do środka, aby wybrać jak najlepsze miejsca. Jako pierwsza zajmuje miejsca z tyłu. Michał, Marika i Filip dochodzą do mnie po chwili.
- Zapowiada się długa podróż- mówi Filip.
- Skąd ta pewność?- pyta Marika.
- Zgaduje- odpowiada Filip.
- Gdzie my wogóle jedziemy?- pyta Michał.
- Sama nie wiem, ale ważne, że jesteśmy zwolnione z lekcji- mówi Marika.
- Jak tam chłopak?- pyta Michał.
- Jezu, co wy wszyscy o nim tak mówicie- mówi głośniej Marika.
- Co napisał ostatnio do Ciebie?- pytam.
- Nie wiem, nie odczytałam- mówi Marika.
Spoglądam jej w oczy. Są dziś jakieś niespokojne, ale nadal błyszczące.
- Może teraz odczytaj- mówi Filip.
Kiedy Marika wyjęła telefon, pani Magda powiedziała, że mamy oddać jej wszystkie telefony.
- Ale po co?- krzyczy Kornelia.
- Ahh ta Kornelia, wredna z niej baba. Szczupła jest i tak dalej, ale żre jak świnia...masakra- myślę.
Nauczycielka zaczyna podchodzić do każdej osoby aby odbierać jej telefon. Kilka osób stawia opór, ale w końcu ulega. W końcu podchodzi do nas. Oddajemy jej telefony, aby nie mieć problemów.
- Bez sensu- mówi Filip.
- Tak- mówię.
Michał przysłuwa się do nas trochę bliżej.
- Ostatnio widziałem jak Dorian zabawia się z Klarą- mówi.
- To znaczy?- pyta Marika.
- No to znaczy, że widziałem jak się całowali- mówi Michał.
- Haha, a to Ci dopiero- śmieje się cicho Filip.
Unoszę głowę i spoglądam na Doriana, oczywiście jest zajęty swoimi kolegami. Widzę jak rozmawiają o czymś zawzięcie, ale przez hałas nie mogę usłyszeć o czym.
- Ale to nie koniec- mówi Michał.
- Co niby jeszcze?- pytam.
- Podobno ich rodzicie też się spotykają, nienormalne co nie?- mówi Michał.
- Naprawdę?- pyta Marika.
- Tak, sam ich widziałem- mówi.
- E tam, bredzisz- mówię.
- DEBILE- krzyczy ktoś.
Znów unoszę głowę i widzę Kornela całego w wodzie. Wszyscy wybuchamy śmiechem.
- Co mu się stało?- pyta ze śmiechem Filip.
- Chyba ktoś go oblał wodą- mówię.
- Co za debil- mówi Marika.
- E tam, on nawet spoko jest- mówi Michał.

5 minut później...

W autokarze zrobiło się dziwnie cicho. Lekko się wychylam, aby zobaczyć co się stało. Zamieram, wszyscy zasnęli. Tylko jakim cudem? Jest dzień, dopiero co ruszyliśmy. Nagle spoglądam przez okno, jest ciemno.
- Co się tu dzieje?- myślę.
Spoglądam na Marikę, śpi. Szarpię ją za ramię, ale to nic nie daje.
- Karina- słyszę czyiś szept.
Rozgladam się wokół, ale nikogo nie widzę.
- Tutaj- mówi ktoś.
W szparze pomiędzy fotelami zauważam Emila.
- Co się stało?- pytam.
- Nie wiem, wszyscy nagle zasnęli- mówi Emil.
Wychylam się zza siedzenia i zauważam Panią Magdę w masce przeciw gazowej. Szybko chowam się spowrotem. Siadam na podłodze i opieram się o ścianę. Teraz prawie mnie nie widać, chociaż jestem dość wysoka. Nagle słyszę kroki. Wiem, że to Pani Magda, bo niby kto inny. Kobieta zatrzymuje się zaraz przy mnie. Słyszę jakby odgłos uderzenia głową o ścianę. Zapada cisza.
- I co teraz?- myślę.
Postanawiam udawać, że śpię. Szybko kładę głowę na siedzeniu i zamykam oczy. Przez chwilę jest cicho, ale nagle czuję jej oddech przy mojej twarzy. Serce zaczyna bić mi jak szalone. Mija trochę czasu, aż otwieram oczy. Na szczęście nikogo nie ma. Nadal jedziemy, nadal wszyscy śpią. Postanawiam zobaczyć co się stało z Emilem. Spoglądam przez szparę i widzę głowę chłopaka.
- Emil- szepcze.
Jednak chłopak nie odpowiada.
- Emil- mówię nieco głośniej.
Nagle czuję ból z tyłu głowy i mdleje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top