Miasto Chłodu - Rozdział 2
19 stycznia 2019
Bruce zdenerwowany złamał na kolanie kolejną deskę i rzucił ją na stos innych. Alfred zmartwiony wszedł do małej sali treningowej.
-Paniczu, powinien pan odpoczywać. Odmrożenia...
-Muszę ćwiczyć. Muszę się rozgrzać. Nie brałem przeciwnika na poważnie.- Chłopak spojrzał przed siebie, jakby oczekując na jakąś nową deskę do złamania. -Idę po cegły.- Uznał i wyszedł z pokoju. Lokaj westchnął i wział kilka desek ze stosu na opał.
Tego samego dnia wieczorem, Bruce udał się na miasto w stroju nietoperza, aby przetestować nową wyrzutnię linek z hakiem. Wszedł w alejkę i wycelował w komin nad sobą. Gdy zaczął się wciągać, ten się zawalił, a chłopak spadł, na szczęście z niedużej wysokości. Wstał i znalazł inny, lepiej wyglądający punkt zaczepny. Z pomocą wspomaganej wyrzutni, która w zasadzie sama go wciągała, wejście na dach zajęło tylko kilka sekund. Ale dla niego to wciąż było za dużo. Już zajęty był myśleniem nad poprawkami wu urządzeniu, gdy kilka metrów obok niego wylądowała dziewczyna, ubrana w czarną bluzę, ciasne jeansy i szare gogle z czerwonym szkłem. Czarnowłosa trzymająca w jednej dłoni bicz, w drugiej worek, wydawała się tak samo zaskoczona jak on. Po chwili odwróciła się i zeskoczyła z dachu. Nim się ogarnął i podbiegł do krawędzi, ta odbujała się na biczu do drugiego budynku. Musiała się na tym znać. Z kolei dla niego mógłby to być trening, więc wystrzelił linką w mniej więcej to samo miejsce, w którym ona zaczepiła swój bicz i skoczył.
Szybko zorientował się, że nie może jej naśladować. Sam musi ustalić swój sposób poruszania się. Dlatego w pewnym momencie oboje wylądowali, naprzeciwko siebie, na odległość ramienia.
-Fajnie się z tobą bujało nietoperku.- Uznała dziewczyna, lekko się uśmiechając. Bruce, mimo woli, patrząc na nią też się uśmeichnął.
-Chetnie to powtórzę, ale najpierw wolałbym byś oddała to co masz w worku. Zgaduję że to nie twoje.
-Detektyw z ciebie. Ale jeśli oddam nie będziesz miał powdu aby dalej się ganiać...- Dziewczyna nie dokończyła, odrzucił ją błękitny podmuch. Mr. Freeze wszedł na dach, tym razem w pełnym hełmie, a jego kombinezon lśnił pokryty jakimś metalem. Najwyraźniej zafundował sobie nową zbroję za to co zdobył.
-Panienka wybaczy, celowałem w tego tu nietoperza.- Oznajmił i ponownie uniósł pistolet, celując w Bruce'a.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top