6: Żadnych chłopaków przyciągających zło
Książkary przed Wami fajny rozdział. Otwórzcie lepiej okno ✨
#barwyKK
ig/tik tok/twitter: autorkaklaudia
__________
Muzyka stawała się coraz głośniejsza, kiedy Lavender zbliżała się z Hamiltonem w stronę domu. Wciąż jeszcze nie do końca czuła się pewnie, ale miała nadzieję, że w przeciągu kilku najbliższych minut to się zmieni. Kai uważał zaś, że jej onieśmielenie wynikające z jego obecności jest co najmniej przeurocze. Gdy tylko wpuścił ją do środka przodem, szybko pojawił się obok, wyprzedzając ją o pół kroku i odrobinę na nią nachodząc. Na takich imprezach działy się różne rzeczy. Na przykład takie jak te, kiedy jakiś pijany nastolatek odbił się od futryny, niemal na niego wpadając. Kai odruchowo chwycił nadgarstek Lavi, a potem spojrzał na nią przez ramię.
Wzrokiem zbadał jej reakcję i uznał, że zataczający się chłopak, który prawie na nich wylądował, nie zrobił na niej wrażenia.
– Pij! Pij! Pij! Pij! – usłyszeli nagle z salonu.
– Zabawa w kto szybciej wyzeruje butelkę pilsnera – powiedziała tuż przy jego uchu. Pomimo szpilek musiała dodatkowo stanąć na palcach, by móc tego dokonać. Na jej oko Kai mierzył prawie metr dziewięćdziesiąt, ale póki co nie miała odwagi go o to zapytać. – Zaraz połowa z nich skończy w swoich wymiocinach. To pewnie jedna z zabaw, jakie przygotowała Lottie.
– Chyba lepiej bawiłem się na zewnątrz – skomentował od niechcenia.
Tu nawet nie mógł z nią swobodnie rozmawiać, nie wspominając o tym, że nie zamierzał tracić jej z oczu wśród tylu chłopaków, którym zapewne za dwie godziny włączy się jakiś instynkt.
– Nie bądź nudziarzem, Kai. – Dźgnęła go paznokciem w mostek, a następnie wyminęła chłopaka, by odstawić pustą butelkę na blat w kuchni, a następnie sięgnąć po kolejną. W pomieszczeniu zastała w niej Zoey, która jak zawsze wrzucała puste, walające się wszędzie butelki do kosza. Nawet teraz, pomimo że to nie jej impreza, nie mogła znieść bałaganu, jaki rósł z każdą sekundą. – Zoe – zawołała, zwracając na nią uwagę. – Przestań sprzątać na nie swojej imprezie i idź wyrwij jakiegoś chłopaka.
– Któregoś z nich? – Uniosła brwi i wskazała palcem na widok z naprzeciwka. Czyli grupkę nastolatków, nawzajem wlewających sobie alkohol do gardła. – Podziękuję.
– To chociaż idź potańcz.
– Wiesz, że nigdy tego nie robię – Wzruszyła ramionami. – Wolę schować się w pustej kuchni, którą ktoś odwiedza raz na jakiś czas niż z nimi siedzieć.
– Skoro tak... – rzekła zrezygnowana, po czym zwróciła się do swojego towarzysza. – Jeszcze whisky?
Zaprzeczył, kręcąc głową. Lavender za to upiła łyk pilsnera. Nigdy nikogo nie namawiała do alkoholu. Uważała, że każdy zna możliwości swojej głowy, choć patrząc na tłum w salonie, miewała czasem wątpliwości.
– Lavi! – wparowała nagle do nich Lottie. – Zaraz zrobię quiz, weźmiesz udział?
– Zależy jaką masz kategorię – rzuciła z uśmiechem.
– Marvel i DC.
– Nawet nie musisz mnie przekonywać. – Postawiła krok w przód i od razu poczuła na swoim bicepsie mocny chwyt. Odwróciła się w stronę Kaia, po czym zapytała: – Coś nie tak?
On natomiast znowu wyprzedził ją o pół kroku, nie odpowiadając na jej pytanie.
– Czy ty bawisz się w ochroniarza?
Zerknął na nią przez ramię i jedynie lekko się uśmiechnął, po czym wymijająco rzucił:
– Jeśli chcesz wziąć udział w tym quizie, stanę naprzeciwko ciebie.
– O, kolego – przeciągnęła, świdrując mu palcem przed nosem. – Mam nadzieję, że jesteś gotowy na porażkę. Znam Marvela i DC jak własną kieszeń.
– Przekonajmy się – rzekł pewnie, po czym zasiadł przy krótszej krawędzi stolika.
Wokół nich zebrało się kilka osób. Lottie, gdy zobaczyła, że przed Hamiltonem nie leży żaden alkohol, wskazała gestem głowy swojemu koledze, by polał mu kilka szotów.
– Chyba nie znasz zasad tej gry...
– Kai – wtrącił, gdy domyślił się, że Evans chciała poznać jego imię.
– Kai – powtórzyła. – Osoba, która pierwsza podniesie rękę, odpowiada. Jeśli odpowie dobrze, przeciwnik pije szota, jeśli źle, sam musi go wypić.
– Nie mieszam, więc naginam trochę zasady – dorzuciła Shannon, unosząc lekko butelkę piwa.
– W porządku – rzekł zadziornie. – Możesz mieć łatwiej.
– Ach tak?! – Pisnęła radośnie, czując ducha rywalizacji. Gdy przed Hamiltonem pojawiło się kilka kieliszków, skinęła głową w stronę Lottie.
– Jaką czynność na farmie obiecał wykonać Clint Barton?
Lavender podniosła rękę, więc przyjaciółka wskazała na nią palcem.
– Położyć panele na werandzie.
– Dobrze! Kai, niestety...
Zanim jednak zdążyła dokończyć zdanie, on przechylił kieliszek, wlewając w siebie alkohol.
– Kolejne pytanie. Która część ciała wymieniana jest jako atrybut u Jamesa Barnesa?
Lavender znów okazała się szybsza.
– Metalowe lewe ramię.
– Dobrze! – rzekła z entuzjazmem.
Lavender patrzyła jak Hamilton po raz kolejny zeruje kieliszek. Tym razem jednak puścił jej spojrzenie, które mogło zwiastować kłopoty.
– Wymień pięć bohaterów z uniwersum Marvela.
Tym razem brunet okazał się szybszy.
– Kapitan Ameryka, Hulk, Thor, Iron Man, Spiderman.
Lavender wzięła kilka łyków piwa.
– W jaki kształt uformowały się pętle czasowe, stworzone przez Lokiego?
Oboje podnieśli rękę w tym samym czasie. Kai po raz kolejny okazał się dżentelmenem i oddał wygraną Lavender. Tak naprawdę od początku mógł rozwalić ten quiz na łopatki. Nawet jeśli Shannon okazała się godnym przeciwnikiem. Ostatecznie nie chciał, by tak szybko wypity alkohol sprawił, że mogłaby się upić, skończyć imprezę szybciej niż zapewne planowała, a na dodatek rano wstała z bolącą głową.
– Drzewa.
– Brawo! – skwitowała Lottie.
Przeszli przez kilka kolejnych pytań, a Hamilton tylko raz podniósł rękę szybciej od Lavi. Kiedy quiz się zakończył, a ona ucieszyła się z wygranej, nic innego nie miało znaczenia, bo w końcu znowu zobaczył szczery uśmiech na jej twarzy. Zaklaskała w dłonie, a potem przez przypadek strąciła pusty kieliszek. Na szczęście spadł na dywan i poturlał się odrobię pod stół, więc Shannon uniknęła straty dla Lottie spowodowanej ewentualnym rozbiciem się naczynia.
Pochyliła się po niego, a kiedy ostrożnie się podniosła, dostrzegła, że Kai trzymał swoją dłoń na rogu stołu, chcąc zamortyzować ewentualne zderzenie się jej głowy z ostrą końcówką blatu.
– Dziękuję – rzekła, po czym odstawiła kieliszek.
Potem oboje wstali, a brunet niespodziewanie złapał jej nadgarstek i wyprowadził ją z tłumu. Po chwili ponownie znaleźli się na ogrodzie, gdzie Kai usiadł na miękkiej trawie, a Lavender nie myśląc długo, dołączyła do niego.
– W środku jest za dużo gapiów i nie można swobodnie rozmawiać – wyjaśnił.
– A o czym chcesz ze mną rozmawiać? – zaczęła z uśmiechem.
– Ostatnio, gdy spotkałem cię pod uczelnią... płakałaś.
– Zapomnijmy o tym – rzekła ze sztuczną obojętnością, po czym upiła łyk pilsnera.
– Wręcz przeciwnie. Co się stało?
Lavender zaczęła nerwowo skubać naklejkę na butelce alkoholu.
– Uwielbiam malować odkąd mój dziadek podarował mi w dzieciństwie zestaw małego artysty.
Hamilton dokładnie pamiętał moment, w którym przyszła do niego, by pochwalić się nowym nabytkiem. Usiadła z nim na tarasie i oboje rozpakowywali farby. Potem podzielili małe płótno na dwie równe części i podzielili się pędzlami, by móc stworzyć wspólny rysunek. Jednak na razie nie zamierzał zdradzać, że tak naprawdę, nie siedzi obok niej żaden Kai Hamilton. Wciąż nie miał pomysłu na to, jak mógłby dobrze jej to przekazać.
– Zaszczepił we mnie miłość do sztuki, więc kiedy dorosłam, postanowiłam iść w tym kierunku. Studiowanie w Akademii Sztuk Pięknych to coś, co sprawia mi frajdę. Ostatnio profesor powiedział nam, że trójka z nas dostała szansę, by nasze obrazy zawisły na ścianie muzeum.
– To chyba nie powód do płaczu. Chyba, że szczęśliwego.
– Zniszczono mój obraz – wyjaśniła. – I prawie odebrano tę szansę. Zrobiła to cholerna Riley, która zresztą jest na tej imprezie ze swoim chłopakiem.
– Bez powodu? – drążył.
– Oczywiście, że nie. – Zdarła naklejkę z butelki, po czym wypiła ostatni łyk piwa. – Jej chłopak Caleb wciąż próbuje mnie poderwać, a ja odrzucam jego zaloty. Riley mimo wszystko postanowiła się za to zemścić.
– Zemścić za to, że jej chłopak cię podrywa?
– Jak możesz wywnioskować, ona nie posiada szarych komórek, które mogłyby się łączyć w odpowiednim momencie, ale to nic. Profesor odpowiednio ją ukarał. A ja dzięki temu wystawie dwa obrazy.
Wiem, pomyślał.
– Wiesz, że mogę to łatwo załatwić? – rzucił. – Zrobię tak, by dali ci spokój.
– Niby jak? Pobijesz Caleba? – Spojrzała na niego z ukosa.
– Chociażby. – Wzruszył ramionami.
– Kai... – wypowiedziała upominająco jego imię. – Nie bije się niepełnosprawnych umysłowo.
Oboje wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
– Opowiadał ci ktoś kiedyś o gwiazdach? – zapytała, by zmienić temat.
– Nigdy.
Lavender odstawiła butelkę obok siebie, a następnie złapała chłopaka za ramię i pociągnęła tak, by razem z nią położył się na trawie.
– Zobacz – smagnęła policzkiem o jego policzek. – Ten gwiazdozbiór to Orion. Jest dwudziestym szóstym co do wielkości gwiazdozbiorem. Najjaśniejszą gwiazdą w jego pasie jest Rigel, błękitny nadolbrzym. – Przekręciła głowę i, patrząc na chłopaka, zapytała: – Interesuje cię to?
Wówczas Kai na nią spojrzał, a jego czubek nosa delikatnie musnął czubek nosa Lavi. Hamilton lekko się uśmiechnął, a potem oblizał dolną wargę, przerzuciwszy spojrzenie na usta blondynki. Trwało to zaledwie dwie sekundy nim znowu spojrzał w jej oczy i zapewnił:
– Bardzo. – Zerknął na niebo. – Kontynuuj.
– Wokół niego łatwo odszukać gwiazdozbiory Bliźniąt, Byka, Wielkiego Psa oraz Zająca. To te – Wskazała na nie palcem. – Jednak najłatwiejszą konstelacją do znalezienia i tak jest Wielki Wóz. Wiesz, że jest częścią Wielkiej Niedźwiedzicy?
– Nie miałem bladego pojęcia.
– Znasz jakiekolwiek konstelacje?
– Mały wóz? Chyba? – rzekł niepewnie. – Choć nigdy go nie zlokalizowałem na niebie.
– To proste. – Przysunęła się bliżej chłopaka. – Patrzymy na Wielki Wóz. Dwie ostatnie gwiazdy w misce Wielkiego Wozu są nazywane wskaźnikowymi gwiazdami, ponieważ wskazują kierunek Gwiazdy Polarnej. Musisz tylko połączyć w myślach te gwiazdy, a następnie mniej więcej taką odległość pomnożyć razy pięć w tamtym kierunku. – Wskazała palcem.
– To Gwiazda Polarna – zauważył zadowolony i sam wskazał na nią palcem.
– Tak – przyznała. – Jest to najjaśniejsza gwiazda w Małym Wozie i znajduje się na jego końcu. Widzisz go teraz?
Skinął głową i uśmiechnął się lekko. Potem wbił wzrok w tę konstelację i pozwolił sobie na chwilę zanurzyć się w swoich myślach. Nikt nigdy nie pokazał mu nieba w ten sposób. Nikt nigdy nawet nie opowiadał o tym z taką pasją jak Lavender. Przy niej czuł, jakby sam znalazł się między gwiazdami i, do cholery, bardzo mu się to podobało.
Wsparł się na łokciu i delikatnie pochylił nad Shannon.
Wówczas dostrzegł jak nerwowo przełknęła ślinę, kiedy on tak bezpruderyjnie patrzył wprost w jej tęczówki.
– Gwiazdy – skomentował. – Widzę je w twoich oczach.
Oddech ugrzązł jej w gardle, a myśli ponownie zaczęły biec, gdy Kai pochylał się nad nią, a jego usta znajdowały się zaledwie parę centymetrów nad jej wargami. W dodatku fakt, że leżała przed nim w satynowej, krótkiej sukience na cienkich ramiączkach sprawił, że atmosfera między nimi stała się intymniejsza.
Lavender odchrząknęła, zanim chłopak zdążył zrobić jakikolwiek ruch i podniosła się lekko, myśląc, że Kai samowolnie się odsunie. Jednak tak się nie stało. Tkwiła jeszcze bliżej niego, czując na ustach niespokojny oddech chłopaka i błagała w myślach, by nie odważył się jej pocałować.
– Muszę do łazienki. – Wymyśliła najgłupszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Wszystko byleby przerwać ten onieśmielający moment. Potem odsunęła Hamiltona, kładąc rękę na jego torsie. – Nie rozpłyń się w powietrzu.
To, że potrafił tak szybko znikać jej z oczu, sprawiało, że czasami umysł podsyłał jej myśli, że Kai naprawdę jest tylko kimś, kto od czasu do czasu przedziera się przez jej wyobraźnię i staje się prawdziwy. W końcu, który chłopak wyglądający jak istne niebezpieczeństwo potrafił być tak miły?
On odsunął się od niej i pozwolił odejść, wiedząc, że na razie nie był w stanie zniknąć tak, jak miał to w zwyczaju. Ostatnia godzina sprawiła, że chciał pozostać obok niej na dłużej. Zwłaszcza gdy Lavi weszła do środka, a stojący obok wejścia chłopak zmierzył ją wzrokiem i podążył za nią.
Wówczas Hamilton zmarszczył brwi, a intuicja podpowiedziała mu, że to żaden zbieg okoliczności, że nastolatek prześledził Shannon wzrokiem, a potem wszedł za nią do domu. Instynkt zaś spowodował, że ruszył z miejsca, starając się odszukać dziewczynę. Omiótł spojrzeniem dół, a kiedy nigdzie jej nie zobaczył, ruszył na górę.
Szybko zrozumiał, że jego przypuszczenia okazały się prawdziwe. Zobaczył blondyna trzymającego Lavender przy ścianie. Jego brudne ręce dotykały jej bioder, a dziewczyna starała się wydostać z jego chwytu.
Kai nie myślał długo, by ruszyć z miejsca wprost na chłopaka. Szarpnął nim, rzucając o ścianę, a następnie stanął przed Shannon i zakrył ją własnym ciałem.
– Jesteś cała? – zapytał.
– Tak – oznajmiła Lavi. – Nic mi nie zrobił. Nie zdążył, dzięki tobie.
– Co tu się dzieje? – zapytała Riley, która nagle wyrosła spod ziemi.
– Twój chłopak mnie dotknął – warknęła Lavi. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś go pilnowała?
– To wszystko twoja...
– Albo zabierzesz stąd swojego chłopaka albo połamię mu obie ręce za dotykanie mojej dziewczyny.
– To ty... – Smith przełknęła ślinę. – Z nią jesteś?
– Szare komórki źle ci się połączyły, że nie zrozumiałaś prostego komunikatu? – syknął, cytując słowa Shannon. – Jeśli jeszcze raz zobaczę waszą dwójkę w jej pobliżu, nie skończy się to dla was dobrze.
– Grozisz nam? – Riley uniosła brew.
– Ostrzegam – warknął, zbliżając się do niej. – Ostatni raz poproszę. Zabierz stąd swojego chłopaka.
– Nie wierzę, że z nią jesteś. – Parsknęła. – Który tak wyglądający chłopak chciałby być z taką pokraką jak ona?
Kai nie zastanowił się nawet sekundy nad tym, co zamierzał zrobić. Wiedział, że jest to nieodpowiednie, za szybkie, ale jednocześnie właśnie to sprawi, że Riley być może da Lavender spokój. Niestety z dwójki tych przygłupów tylko Caleb mógł dostać od niego w mordę, więc postanowił załatwić sprawę w inny sposób.
Objął Lavi ręką w pasie i przyciągnął do siebie. Od razu zobaczył na jej twarzy szok, spowodowany tak nagłym posunięciem. Potem zamknął oczy i pochylił się delikatnie, by zamknąć ich usta w delikatnym pocałunku. Wiedział, że Shannon nie czuje tego tak jak on, że jest zaskoczona, pełna obawy, być może nawet zniesmaczona. Jednak dla niego czas zdawał się teraz zwolnić. Nie miał zamiaru zrobić tego tutaj. Na samym początku ich znajomości i jakiejś losowej domówce. Nie tak chciał, by wyglądał ich pierwszy pocałunek.
A mimo to oddał się temu uniesieniu. Naparł na nią lekko, więc jej plecy spotkały się z chłodną ścianą. Wówczas Lavender rozchyliła usta, dając mu do siebie większy dostęp. Przeniósł prawą rękę na jej policzek i pogłębił pieszczotę. Dla niego było to jak zderzenie dwóch światów. Dobra i czegoś okrutnie złego jednocześnie, ale zarazem cholernie mu się to podobało. Przepadł i choć pragnął więcej, przerwał ten moment przez obawę, jaka echem odbiła się o jego skronie. Potem aktorsko przerzucił wzrok na Riley, wciąż trzymając Lavi w swoich objęciach.
Smith obrzuciła go gniewnym spojrzeniem, a następnie wyciągnęła dłoń w stronę Caleba. Oboje odeszli, więc brunet mógł skupić się na jedynej osobie, która w tym momencie go interesowała.
– Przepraszam za to niewinne kłamstwo o byciu twoim chłopakiem. – Odsunął się od niej na bezpieczną odległość. – I za ten pocałunek. Wiem, że wprowadziłem cię w dyskomfort i nie chcę, żebyś pomyślała, że...
– Kai – przerwała. – Nie szkodzi, nie jestem zła, choć nie mogę pojąć dlaczego to zrobiłeś. – Jasne, by dopiec Riley, ale poza tym? Shannon naprawdę zastanawiała się, dlaczego obcy chłopak chciał jej pomóc pozbyć się tej natarczywej dwójki, która ciągle ją terroryzuje. Przecież nic dla niego nie znaczyła. – Będziesz zły, jeśli wrócę do domu? Nie chcę tu dłużej zostać.
– Oczywiście, że nie. Zamówić ci taksówkę i odwieźć cię do domu?
Zjebałem. Na pewno zjebałem, pomyślał.
– Nie – zaprzeczyła od razu. – To nie będzie konieczne. Zadzwonię po brata. Przyjedzie po mnie.
– W porządku – przystał na tę propozycję. – Poczekam z tobą.
– Nie trzeba – rzuciła szybko, stawiając pierwsze kroki w stronę schodów. – Naprawdę nie trzeba. – Ruszyła w popłochu.
Przez cholerne szpilki niemal przewróciła się na schodach. W pośpiechu wyciągnęła telefon z torebki, a kiedy tylko znalazła się przed domem Lottie, zadzwoniła do Logana. Po krótkiej rozmowie obiecał jej pojawić się na miejscu za niecałe dziesięć minut.
Lavender westchnęła głośno, opuściła ramiona i lekko się przygarbiła. Zerknęła na gwiazdy, jakby miały jej przynieść jakieś ukojenie, a następnie smagnęła opuszkami palców swoje wargi. Na chwilę wróciła do wydarzenia sprzed kilku minut. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że ten pocałunek jej się nie spodobał. Była tylko dziewczyną ze starą duszą i niepoprawną romantyczką, która przed snem wymyślała historie miłosne z samą sobą w roli głównej. Jednak wyobraźnia to nie realne życie. Postanowiła więc puścić to w niepamięć. A Kai musiał pozostać przypadkowym chłopakiem poznanym na imprezie, przy którym na chwilę zapomniała o swojej zasadzie: Żadnych chłopców przyciągających zło.
Serce ma swoje racje, których rozum nie zna.– Blaise Pascal
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top