24: W moich oczach jesteś całym światem
Hej! Dziękuję Wam za wbicie 18 tysięcy wyświetleń pod książką ♥ Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział Wam się spodoba. Ja uważam go za... słodki ♥
Ig: autorkaklaudia
X: autorkaklaudia
Tik tok: autorkaklaudia
Pamiętaj, aby udostępnić cytaty pod #barwyKK ♥
___________
Jasne snopy światła wdarły się pod powieki Lavender, powodując szeroki uśmiech na jej twarzy. Zanim otworzyła oczy, pomyślała o tym, że na pewno jest jeszcze zbyt wcześnie jak na sobotę. Mimo to przekręciła się, mrucząc cicho pod nosem i dłonią wymacała komórkę zakopaną w pościeli. Uniosła ją do twarzy, a następnie otworzyła oczy, aby sprawdzić godzinę. Kątem oka jednak wyłapała czyjąś obecność. Kogoś siedzącego na krześle przed jej łóżkiem, przez co zerwała się, oparła plecy o zagłówek i podciągnęła kołdrę pod samą brodę.
– Chryste – rzekła chrapliwie, kiedy wyostrzyła wzrok i w końcu w pełni dostrzegła, kto ją odwiedził.
– A więc tak wyglądasz, jak się budzisz – skomentował Dante. – Jesteś przesłodka.
– Przestraszyłeś mnie. – Wplotła palce w nasadę włosów i odgarnęła je do tyłu. Rozbudzając się przeanalizowała sytuację. Winslow siedział w jej pokoju, a przecież ona...
– Zamknąłem je – oznajmił, kiedy Shannon przerzuciła wzrok na drzwi. – Masz doprawdy kiepskie zabezpieczenia w domu. – Zabrzmiał, jakby co najmniej go to bawiło, po czym wstał. – Rozgryzłem je w trzydzieści sekund. – Potem wdrapał się na łóżko i górując na nad nią, ujął jej policzek. Pocałował ją na przywitanie, jednocześnie napierając na Lavender tak, by położyła się na poduszce.
– Długo tak się na mnie patrzyłeś?
– Godzinę. To był naprawdę cudowny widok.
– Nie podlizuj się – zażartowała, marszcząc brwi. – Włamałeś się do mojego domu.
– Jeśli mam być szczery, nie żałuję tej decyzji. – Odrobinę odkrył Lavender i spojrzał na jej białą piżamę w rude kotki.
– Czy ty się śmiejesz z mojej piżamy? – zapytała, gdy lekki uśmiech cisnął mu się na usta.
– Ta skala słodkości mnie zabija – wyznał rozbawiony.
– Och, jeszcze dwa dni temu byłam tą głupią.
– Masz zamiar mi to wypominać?
– Nie, jeśli położysz się obok mnie. – Wskazała gestem głowy na poduszkę obok. – Wskakuj pod kołdrę.
Takiego zaproszenia się nie spodziewał, choć może gdzieś w podświadomości na nie liczył. Spełnił jej prośbę, a potem oboje zwrócili się twarzami do siebie. Niemal stykali się nosami, gdy Lavender zaczęła:
– Przepraszam. – Przysunęła biodra bliżej niego i położyła dłoń na jego żebrach. – Wiem, że zareagowałam źle i naprawdę jestem ci wdzięczna za to, że chciałeś być ze mną szczery i powiedziałeś mi całą prawdę, ale musisz zrozumieć jedno. Tak, jak ci pisałam. Mnie rodzice uczyli, że złodziejstwo jest czymś złym...
– Bo jest – wtrącił.
– Właśnie... Dlatego zareagowałam w ten sposób, ale nic nie mogę poradzić na to, że pamiętam te wszystkie piękne chwile, że moje serce za tobą szaleje, a głowa nie chcę cię wyrzucić i wciąż napędza te wszystkie myśli.
– Mam tak samo i chce się zmienić, Lavi. Dla ciebie. Żałuję tych wszystkich chwil. Tego, że musiałaś rozmawiać ze mną w pustym pokoju, jakbym stał duchem. Naprawdę chciałem przy tym być i żałuję, że nie mogłem tego usłyszeć. Nie chcę też być dłużej złodziejem. Nie, jeśli to ma się gryźć z twoimi przekonaniami i, cholera, wiem, że zawsze będziesz miała to z tyłu głowy, ale nie chciałem cię oszukiwać.
Lavender zaczepiła się tych kilku słów, kiedy wspomniał o tym, że chciałby być obecny w chwilach, kiedy jak paranoiczka rozmawiała z nim zamknięta w pokoju sama ze sobą. To nie oznaczało, że zignorowała resztę wypowiedzi Dantego. Po prostu przypomniała sobie o bardzo istotnym fakcie, który pomógłby zrozumieć chłopakowi, co w tamtym okresie się z nią działo albo bardziej, co siedziało w jej głowie.
Wstała i podeszła do szafy, a z niej wygrzebała małe pudełko. Wróciła do Dantego, z tym że teraz usiadła na swoich łydkach i wpatrywała się w mały kartonik z napisem ,,Listy do D''.
– Pisałam do ciebie kiedyś dużo listów – wyznała. – Listów, których nie mogłam zaadresować, ponieważ nie wiedziałam, gdzie się podziewasz, więc za każdym razem wrzucałam je tutaj. Skończyłam pisać je pięć lat temu, kiedy dorosłam i zrozumiałam, że powinnam to zakończyć, bo nie ma to najmniejszego sensu. – Wyciągnęła pudełko w jego kierunku, a Winslow odebrał je zaraz po tym, jak również usiadł.
– Naprawdę chcesz mi je dać?
– Pisałam je dla ciebie. Nie zwracaj uwagi na błędy, bo zaczęłam je pisać, jak miałam dziesięć lat. Te listy są bardzo szczere i... czasami cię w nich obrażałam. – Uśmiechnęła się niewinnie. – Czułam różne emocje. Wtedy nie wiedziałam, jak je nazwać. Dziś wiem, że to tęsknota, frustracja, złość i bezsilność.
– Jakoś to zniosę.
– Każdy myślał, że jako dziecko szybko o tobie zapomnę, ale tak się nie stało. Było mi naprawdę ciężko, ale jest jedna rzecz, której nie żałuję.
– Jaka to rzecz?
– Że wróciłeś i przedstawiłeś mi się jako Kai Hamilton, bym mogła odrzucić na bok to, co łączyło nas wcześniej. Gdyby nie to, być może stworzyłaby się między nami jakaś bariera. Wspomnienia uderzyłyby we mnie za mocno, a tak potrafiłam się od nich zdystansować. Jednak to wszystko i tak nie sprawiło, że pokochałam obcego człowieka tylko kogoś, kto zawsze o mnie dbał.
– U kogo zawsze byłaś na pierwszym miejscu – skwitował. – Długo prosiłem rodziców byśmy wrócili do Vegas i tak jak ty, nie mogłem zapomnieć o tej przyjaźni, ale nawet nie wiesz, co ze mną zrobiłaś, kiedy ujrzałem cię po latach. Taką piękną i subtelną... Oboje nauczyliśmy się odczuwać emocje inaczej, nazywać je, ale w tamtym czasie zrobiłaś mi papkę z mózgu. Sprawiłaś, że nie chciałem być już twoim przyjacielem.
– A więc kim chciałeś być? – zapytała, robiąc słodkie oczka.
– Kimś więcej.
– Więc bądź nim. Oboje się kochamy, więc co stoi na przeszkodzie, byśmy zostali parą? – Nieco się zawstydziła, ale nie mogła dłużej pozwolić by trwali w takim zawieszeniu, co zawsze.
Koncentrowała na Dantem swój wzrok i nie przerwała nawet w momencie, kiedy w czekoladowych tęczówkach chłopaka zauważyła błysk, a jego brwi zmarszczyły się pytająco.
– Lavender Shannon, czy to nie ja powinienem prosić cię o związek?
– Powinieneś – przyznała i usiadła na jego biodrach, a następnie oparła dłonie na poduszce po bokach głowy chłopaka, pochylając się nad nim. Z tej perspektywy jeszcze bardziej mogła przyjrzeć się jego oczom. W końcu to one zawsze wyrażały najwięcej. – Ale ostatnio wolałeś być strasznym złamasem. Megan? Naprawdę?
– Nawet nie wiesz, jak mnie drażniła.
– Wiem, bo ja staram się uporać z nią prawie od roku...
– Co z Tylerem?
– Nic. – Wzruszyła ramionami. – Zapłaciłam mu trzy tysiące za to, by udawał mojego chłopaka.
Dante zaśmiał się lekko, po czym wsparł na łokciach, a czubkiem nosa smagnął jej policzek.
– W takim razie, skoro jesteś wolna, uważam, że to doskonały pomysł, byś została moją dziewczyną. Musisz tylko powiedzieć tak.
– Koniec ze złodziejstwem? – Uniosła brew.
Skinął głową.
– A więc tak, Dante. Po stokroć tak.
Potem pocałowała go, a on pogłębił pocałunek, siadając na łóżku. Objął ją ramionami, bo w tym momencie pragnął, by została w nich już na zawsze. Euforia targnęła jego ciałem, rozlewając żar w żyłach, a ten z kolei wzniecał ogień w sercu Dantego, który błędnie myślał, że na zawsze pozostanie skazany na samotność. Tymczasem trzymał w ramionach swój cały świat. Kogoś, o kim myślał, gdy patrzył w przyszłość. Te wszystkie wizje uciszały chaos. Wszystkie sprawy związane z ojcem, który jak zawsze był aż nadto ostrożny i zastanawiał się, jak bezpiecznie to wszystko załatwić.
Dante już miał wsunąć dłonie pod tę uroczą białą piżamę w rude kotki należącą do Lavender, ale w tej samej sekundzie powstrzymały go kroki, które usłyszał na korytarzu.
– Kwiatuszku?
Usłyszeli za drzwiami, więc Lavender przeklęła cicho i mocno zamknęła oczy. Potem spojrzeniem dała chłopakowi do zrozumienia, że za moment to załatwi. Wstała z łóżka i stanęła w drzwiach, rozchylając je tylko odrobinę.
– Tak, tato?
– Z kim rozmawiasz?
– Yyy... Przez telefon. – Zupełnie nie zwróciła uwagi na to, że Gabriel nie o to zapytał.
– Słyszałem dwa głosy.
– Tak, bo rozmawiam z Dantem przez głośnomówiący. Co się stało?
– Eleonor przygotowała śniadanie. Zjesz z nami, skoro wstałaś?
– Jasne, tylko się przebiorę. Za moment zejdę. – Zamknęła drzwi i przyłożyła palec do ust, gdy skrzyżowała spojrzenie z Winslowem, by nie miał zamiaru chociażby mruknąć.
– Schodzi po schodach – oznajmił po chwili, po czym dodał: – Jako złodziej posiadam znakomity słuch
– Musisz się jakoś stąd zmyć. Zobaczymy się później? Po południu chcę odwiedzić dziadka, może spotkamy się u niego?
– Chętnie, ale pamiętaj o naszej tajemnicy. Nawet moi rodzice nie mogą wiedzieć, że wyznałem ci prawdę. Będą wściekli, a chce to załatwić jakoś sam, zanim zapomnę o swoim dotychczasowym życiu raz na zawsze.
Shannon westchnęła ciężko, a na jej ramiona opadł nieznośny ciężar, z którym ponownie zbliżyła się do Winslowa. On od razu wyczuł, że coś jest nie tak, więc usiadł na łóżku i rozchylił ramiona.
– Nie będzie ci tego brakować? – zapytała, siadając na jego kolanach.
– Zyskałem ciebie. Jak mógłbym nawet przez sekundę żałować tej decyzji? – Odgarnął jej piękne włosy i złapał się na tym, że nadal nie powiedział jej, że ta zmiana fryzury jest zniewalająca. – Wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi. Wiele może się zmienić. Ty się jeszcze uczysz, ale... Po prostu chcę iść tą samą drogą, trzymając cię za rękę. Czas za szybko ucieka, poza tym... – Urwał, by wziąć oddech i przeklinać głośno ślinę. Potem głęboko spojrzał w oczy Lavender i zamierzał wypowiedzieć następne słowa najpoważniej jak tylko zdoła. – Straciłem cię na dziesięć lat. Nie chce już zmarnować nawet dnia.
– Zmarnować? – Złapała go za słówko. – Uważasz ten czas za zmarnowany?
– Po części. Co mi po drogich błyskotkach, skoro nie miałem z kim dzielić się szczęściem?
– A rodzina?
– Wiesz, że to nie to samo. Po pewnym czasie brakuje ci innego rodzaju miłości. Kogoś w kogo oczach jesteś całym światem. Tak, jak ty jesteś w moich.
– A ty w moich. – Złączyła z nim czoło na moment, a następnie cmoknęła go w usta. – Naprawdę powinieneś już iść. Zejdę pierwsza i postaram się ich jakoś zagadać.
– To nie będzie konieczne.
– Nie dyskutuj, Dante. Jak tylko Gabriel Shannon zobaczy cię w naszym domu, będzie się zastanawiać, jakim cudem się tu znalazłeś, a wzrok moich braci doprowadzi mnie do szybkiej śmierci. Dosłownie – podkreśliła. – Ich spojrzenie zabija. – Wstała z jego kolan i szybko z komody wygrzebała jakieś pierwsze lepsze ubrania. – Daj mi chwilę.
Przeszła do łazienki i zdążyła się przebrać w minutę, co jak na Lavender okazało się naprawdę dobrym czasem.
– Możemy już... – Urwała, spoglądając na puste łóżko, na którym jeszcze przed chwilą siedział Winslow. Potem omiotla wzrokiem swój pusty pokój i westchnęła głośno. W tym samym momencie ekran komórki leżącej na poduszce rozjaśnił się przez powiadomienie.
W kilka kroków podeszła do telefonu i przeczytała wiadomość od Dantego.
Od: Dante ♥
Jestem już poza murami twojej posiadłości. Mówiłem, że to nie będzie konieczne. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam te wszystkie listy.
Uśmiechnęła się lekko i, ruszając w stronę salonu, odpisała:
Do: Dante ♥
Jak potrafisz tak szybko znikać?
Od: Dante ♥
To po prostu jedna z moich supermocy oraz sekret.
Do: Dante ♥
Kiedyś będziesz musiał mi go zdradzić. W końcu odkrywamy przed sobą wszystkie karty?
Zażartowała.
Od: Dante ♥
Niebawem na pewno, słodka.
– Ziemia do Lavender.
Dziewczyna w końcu podniosła wzrok znad ekranu, spoglądając na Iana. Stał obok niej z miską. Gestem głowy wskazał na jej talerz, posyłając jej tym nieme pytanie, czy chce, żeby nałożył jej sałatki na talerz, więc szybko skinęła głową i podziękowała bratu za uprzejmość.
– Wiesz... – zaczął ciszej, gdy odrobinę się pochylił się nad siostrą. – Ostatnio zaniedbałem naszą relację. Nie chcę, żebyś myślała, że nie jesteś dla mnie ważna.
– Nie myślę tak, Ian.
– Spędzimy czas? Wieczorem? Może – wyjątkowo zajął miejsce obok siostry, odkładając miskę na stół – zorganizować nam wieczór filmowy?
– Ostatni zrobiliśmy chyba pół roku temu – wtrąci Logan, podsłuchawszy rozmowę. – To dobry pomysł.
– W porządku. Wieczór mam zupełnie wolny. Tylko ja i wy?
– O czym rozmawiacie? – zapytała Melody, po czym zajęła miejsce przy stole.
– O tym by spędzić ze sobą miły wieczór. Ostatnio każdy zajął się sobą – wyjaśnił najstarszy brat.
– Wspaniale – rzekła krótko, po czym szeroko się uśmiechnęła.
– Czy to oznacza, że dzisiaj będę sam na posterunku? – zagaił Gabriel do Logana, lecz po chwili dodał: – Nie musisz odpowiadać. Znam odpowiedź.
– Czyli wszystko ustalone? Dwudziesta wam pasuje? – odezwała się Lavi, a bracia skinęli głowami. – Świetnie – skwitowała radośnie.
✩✩✩
Lavender zaśpiewała dokładnie pięć piosenek z ulubionej playlisty, zanim w iście dobrym humorze weszła w progi rezydencji dziadka. Przystanęła jednak w korytarzu z niekrytym zdziwieniem, gdy spojrzawszy przed siebie ujrzała Vincenta ubranego w koszulę flanelową i stare spodnie. Siedział na krześle przed rozstawioną sztalugą i zagryzał pędzel w zębach, wpatrując się w płótno.
Shannon podchodziła do niego ostrożnie. Zupełnie tak jakby nie znajdował się przed nią członek rodziny, a groźny zwierzak. Nie kryła na twarzy szoku związanego z tak niecodziennym widokiem i była niemal pewna, że jej mina wyrażała mnóstwo pytań.
– Dziadku? – zapytała niepewnie. Nie do końca wiedziała, czy chciała zaburzyć ten widok przed sobą.
– Lavender! – rzekł radośnie, nadal ściskając w zębach pędzel, po czym wrzucił go do słoika z wodą. – Jak dobrze, że jesteś.
– Wiele ostatnio się wydarzyło, ale nie sądziłam, że spotkam cię w takim wydaniu. – Wskazała na niego dłońmi, wciąż tkwiąc w zdziwieniu.
– Ach, tak. – Mruknął. – Chciałem być jak moja wnuczka.
– Czy to trochę absurdalne, by dziewiętnastolatka stanowiła autorytet dla kogoś, kto osiągnął tak wiele jak ty? – Zmarszczyła lekko brwi.
– Nie sądzę – rzekł z uśmiechem, po czym mocno ją przytulił. – Co u ciebie?
– Cóż... – Odsunęła się od niego i wzruszywszy ramionami, usiadła na fotelu. – Chciałam ci kogoś przedstawić, ale w ostatniej chwili napisał mi, że jednak nie da rady wpaść. – Po tym wyznaniu spojrzała na obraz dziadka i choć miała ochotę się roześmiać na widok malunków, które wyglądały jakby stworzyło je dziecko, rzekła: – Dobrze ci poszło.
– Nie musisz udawać, że to ci się podoba. Wiem, że nie mam talentu, ale przynajmniej dobrze się bawiłem. – Przeszedł do kuchni, po czym wstawił wodę na herbatę i zajął miejsce blisko wnuczki. – Zawsze możesz mi przedstawić tego kogoś, wystarczy, że o nim opowiesz
– To Dante... – oznajmiła niepewnie, zwieszając głowę. – Prawie metr dziewięćdziesiąt samych mięśni w różnorakich malunkach, dodatkowo z tak urokliwym spojrzeniem, jakby krył się w nich bazyliszek, a na dodatek jest dla mnie tak dobry i... słodki.
– Dante – powtórzył Vincent, starając sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek słyszał to imię.
– No i jest przecież moim przyjacielem z dzieciństwa, który wrócił po latach.
– Ten, którym czasami się opiekowałem i ten, którego rozłąkę tak przeżyłaś?
– Mhm.
– Cholera. – Prychnął, po czym się uśmiechnął. – Chciałbym zobaczyć, jak lata zmieniły tego chłopaka.
– Być może już niedługo się przekonasz, dziadku – rzekła, a potem otworzyła się bardziej, opowiadając dziadkowi niemal wszystko ze szczegółami.
Pominęła tylko jeden.
Sekret Dantego.
Każdy zakochany dzięki miłości ma wrażenie, że
poprzez ukochaną osobę posiada cały świat.
– Jean d'Ormesson
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top