17: Wiedza daje wolność, ale unieszczęśliwia

Nikt z Shannonów nie wiedział, co trapiło serce Lavender.

Ani Logan, który odebrał ją z dziwnej lokalizacji, gdzie jego siostra czekała na niego bez butów. Ani Ian próbujący ją bezskutecznie rozśmieszyć. Ani Gabriel mówiący do niej kwiatuszku, czego dziewczyna przecież nie znosiła, a teraz nie reagowała na to słodkie przezwisko. Ani Melody, która usiadła o poranku na skraju łóżka i pogładziła głowę córki.

Lavender nie zareagowała na ten gest. Patrzyła przed siebie na losowy punkt na ścianie i wydawała się, jakby w środku stała się martwa.

– Nie zjadłaś nic odkąd Logan cię przywiózł. Minął już dzień, kiedy leżysz zamknięta w pokoju – rzekła zmartwiona mama.

– Nic mi nie będzie. – Lavi to zbagatelizowała. Przez to, co wydarzyło się dwa dni temu nie czuła się głodna przez targające ją emocje. – Na pewno masz sporo pracy.

– Wzięłam dziś wolne, żeby z tobą posiedzieć.

– Zupełnie niepotrzebnie. – Niespodziewanie usiadła na łóżku, opierając się o pikowany zagłówek. Wciąż miała spuszczony wzrok, bo nie zdołałaby znieść spojrzenia zatroskanej mamy. – Poradzę sobie z tym.

– Kochanie, czy ktoś cię skrzywdził? – zapytała Melody łamiącym się głosem. – Logan odebrał cię spod jakiegoś wieżowca. Czekałaś na niego zapłakana i bez butów, więc jeśli ktoś zrobił ci krzywdę, powiedz mi o tym, proszę.

– Nie wydarzyło się nic, o czym zapewne myślisz. Po prostu...

– Chodzi o tego chłopaka, z którym jakiś czas temu miałaś randkę? – Melody wciąż starała się odkryć chociaż ułamek prawdy i udało jej się, gdy Lavender skinęła głową. – Zranił cię?

– Nie... Ja... – W końcu postanowiła powiedzieć prawdę. – Chyba się w nim zakochałam.

– To przecież nic złego. – Przysunęła się bliżej córki, łapiąc jej dłonie, by przestała w końcu zadawać sobie ból w postaci skubania skórek. Zawsze to robiła, gdy czymś się stresowała.

– Nie, gdy nie okazałoby się, że chłopak, w którym się zakochałam to mój przyjaciel z dzieciństwa. To Dante, mamo – wyjaśniła. – Dante Hartley.

Błąd, który Winslow będzie musiał naprawić. Już w wieku siedmiu lat okłamał Lavender, gdy został zmuszony posługiwać się swoim fałszywym nazwiskiem.

Mama natomiast szeroko otworzyła oczy. Dokładnie pamiętała chłopca, którego traktowała, jak kolejne dziecko w rodzinie. Przyjaźniła się także z jego mamą i co jakiś czas spotykała się z nią na kawę, by poplotkować o głupotach. Nie zapomniała również tego, że Lavender bardzo przeżyła wyprowadzkę chłopca. Już w przedszkolu bardzo się z nim zżyła i spędzała z nim niemal każdy dzień.

– Przyjaciel z dzieciństwa, który wyrósł na przystojnego mężczyznę? – zapytała delikatnie Melody.

– Cholernie przystojnego – przyznała. – I w dodatku nadal jest taki kochany, i przeuroczy, i... Ach, nie ważne. – Westchnęła głośno. – Jest przyjacielem, nie mogę do niego wzdychać.

– Wręcz przeciwnie, kochanie. Każda przyjaźń może mieć swój koniec i początek jako coś więcej.

– Ale... – Urwała, gdy w pierwszej sekundzie chciała zaprzeczyć. W drugiej zaś uznała, że w sumie mama ma sporo racji. Pomyślała, że przecież przez ostatnie tygodnie nie wiedziała, że Kai Hamilton to tak naprawdę Dante, a więc zdążyła zauroczyć się w nim, nie patrząc na to, jaka łączyła ich przeszłość. Przyciągnął ją wyglądem i spodobał jej się za charakter, a nie przez to, że kiedyś się przyjaźnili. – Może masz rację.

– Tata bardzo się martwi. Myślę, że też chciałby wiedzieć, co wydarzyło się dwa dni temu.

– A może po prostu udamy, że to nie miało miejsca? – zapytała niepewnie. – Nie chcę, by miał na głowie jeszcze moje sprawy.

Melody uśmiechnęła się lekko i ujęła dłoń córki, postanawiając powiedzieć jej coś szczególnego. Coś, czego nigdy nie usłyszała, a świadczyło to o jej wyjątkowości.

– W dniu ślubu, kiedy szykowałam się na ceremonię u boku cioci Polly, tata zjawił się w naszym domu i zapytał mnie, co sądzę o imieniu Lavender. Był tak rozemocjonowany, że w pierwszej chwili nie zdołałam pojąć, co ten człowiek chce mi przekazać, ale później dotarło do mnie, że marzy o córeczce.

Dopiero teraz Lavender skrzyżowała spojrzenie z mamą.

– Los chciał, że masz dwóch starszych braci, ale jakby ci to delikatnie powiedzieć...

– Nie musisz delikatnie – zapewniła.

– Tata zawziął się w dążeniu do spełnienia swojego marzenia. Kocha chłopców tak samo mocno, jak ciebie, ale chyba nie potrafi ukryć, że stałaś się jego oczkiem w głowie.

– Bo o mnie... marzył?

Melody skinęła głową.

– Jest trochę nadopiekuńczy, ale kocha cię ponad życie. – Pogładziła ramię córki. – Też wziął dzisiaj wolne, bo chciał być jak najbliżej, gdybyś go potrzebowała. Pracuje w biurze.

Lavender, nie myśląc długo odkryła się i westchnęła, wstając z łóżka. Potem ruszyła w stronę sypialni rodziców, a następnie stanęła w progu gabinetu swojego ojca. Gabriel kątem oka wyłapał jakiś ruch, więc skrzyżował spojrzenie z córką, a ta ruszyła w jego kierunku. Od razu odsunął krzesło od biurka, choć nie spodziewał się, że Lavi usiądzie na jego kolanach i zarzuci mu ręce na szyję.

– Przytul mnie, tato – poprosiła, a on zrobił to z największą przyjemnością. – Przytul mnie mocno. – Załkała.

– Tak bardzo chciałbym ci pomóc, kwiatuszku – rzekł z wyczuwalną nutą troski w głosie, a potem pogładził głowę Lavender, jakby znów miała pięć lat. – Powiesz mi w końcu co się stało? – zapytał i przeniósł spojrzenie na żonę, która również stanęła w drzwiach jego biura i, opierając się ramieniem o ościeżnicę, chłonęła widok swojej córki tkwiącej w objęciach jej męża.

– Mama zdradziła mi twój sekret – wyznała, kiedy odsunęła się od ojca i skupiła na nim spojrzenie. – Jestem twoim oczkiem w głowie.

– To nigdy nie było tajemnicą. – Zmarszczył brwi i uśmiechnął się jednocześnie.

– Chodzi o chłopaka. – Westchnęła. – Nie zrobił mi krzywdy, ani w kontekście fizycznym, ani psychicznym. Po prostu... Pamiętasz Dantego Hartley'a?

– Twojego przyjaciela z dzieciństwa? – zapytał, by sprecyzowała.

W odpowiedzi pokiwała głową.

– Właśnie na tym polega problem, tato. Dante wrócił jakiś czas temu, a ja chyba zakochałam się w przyjacielu z dzieciństwa.

Gabriel złapał się w okolicy serca i opadł plecami na oparcie fotela, po czym głośno odtechnął. Ulga przetoczyła się przez jego ciało, ponieważ przez ostatnie dwa dni w jego głowie krążyły o wiele gorsze scenariusze, niż wzdychanie do chłopaka z przeszłości.

– Całe szczęście – skwitował, choć od razu złapał się na tym, co powiedział. Momentalnie się wyprostował, dodając: – To znaczy fatalnie, ale nie aż tak źle jak myślałem.

Melody i Lavender się zaśmiały.

– Kiedyś będziesz musiał ją oddać jakiemuś mężczyźnie – wtrąciła Melody.

– Kiedyś, owszem – przyznał. – Jak umrę i nie będę miał w tej kwestii nic do powiedzenia – zażartował.

– Tato... – przeciągnęła z uśmiechem Lavi.

– No co? Nie moja wina, że ostatni kandydat okazał się złamasem. Mam uraz. – Dalej ironizował. – Dobrze, ale wracając do tematu...

– Mama mówi, że to nic złego zakochać się w przyjacielu z dzieciństwa.

– Nie słuchaj mamy. Czasami nie wie, co mówi.

– Ej, ja tu stoję!

Zabawny humor udzielił się również Lavender. Dzięki tym żartom, zapomniała na moment o tym, że przez ostatni czas uważała, że zrobiła źle, darząc Dantego takim uczuciem.

– Dobrze, to teraz całkiem poważnie. – Gabriel ujął dłoń córki tak, jak wcześniej zrobiła to Melody. – To prawda. Nie powinnaś widzieć nic złego w tym, że zakochałaś się w przyjacielu. To ciężki temat, bo wszyscy lubiliśmy Dantego jako chłopca, którym przecież już nie jest, ale...

– Niewiele zmienił się z charakteru – wtrąciła.

– Więc tym bardziej nie powinnaś winić się za uczucia. Miłość jest piękna, kochanie i nie wierzę, że to mówię, ale pozwól sobie na nią. – Te słowa naprawdę przeszły mu z trudem przez gardło. – Jeśli będzie się o ciebie troszczył i cię szanował, to w porządku. W innym przypadku zakopię go żywcem, a potem postawię na tej ziemi nieruchomość, żeby nikt nigdy go nie znalazł – obiecał, choć nadal oscylował na granicy żartu.

– Nie ma w tym nic złego, że stracisz przyjaciela, a zyskasz partnera – dodała Melody.

– Nie podpuszczaj jej już tak. – Gabriel zmarszczył brwi w zabawnym tonie. – Swoją drogą mógłby się przywitać ze starymi sąsiadami.

– O nie... – Lavender poderwała się z miejsca i położyła dłonie we wcięciu talii. – Zanim przyprowadzę go do domu, będziesz musiał tysiąc razy obiecać, że nie przeprowadzisz z nim tego swojego wywiadu pt. ,,Jakie masz zamiary wobec mojej córki?''.

– Przypilnuję tatę w tej kwestii – wtrąciła Melody, puszczając zadziorny uśmiech w stronę Gabriela.

– Dziękuję wam. Nie sądziłam, że poczuję się tak dobrze, gdy o wszystkim wam opowiem – przyznała, opierając pośladki o biurko. – Skoro to jakiś nowy rozdział w moim życiu, to mam ochotę coś zmienić. – Zrolowała kosmyki między opuszkami. – Może włosy?

– Świetnie – skwitowała Melody. – Mnie też przydałby się fryzjer, a skoro mam wolny dzień i zamierzam spędzić go z córką, to może wybierzemy się tam razem?

– Z miłą chęcią.

Gabriel poderwał się z miejsca i wyminął swoje dziewczyny, rzucając jedynie:

– Czekam na was w samochodzie.

– To babski wypad – rzekła lekarka.

– A więc uznajmy, że się na niego wprosiłem.

✩✩✩

Dante biegał na bieżni, patrząc na panoramę Las Vegas za oknem. O dziwo dziś wybrał siłownię na mieście. W przeciwieństwie do Lavender nie chciał słuchać tych wszystkich głosów mówiących mu o tym, że doszczętnie spieprzył sprawę, przyznając się do tego, że jest jej dawnym przyjacielem. Co jakiś czas zwiększał obroty i biegł coraz szybciej, by zmęczenie i piekący ból w udach sprawiły, że zapomni o tym, że czuje się jak śmieć.

Sytuacja zdawała się na tyle popieprzona, że nie wiedział, jak powinien to rozwiązać. Jako Kai miał u Lavender czystą kartę, jako Dante zaś mnóstwo tajemnic, których nie może jej wyznać ze względu na bezpieczeństwo swojej rodziny.

Z drugiej strony nie chciał jej oszukiwać względem swojej tożsamości, ale to nie sprawiło, że sekrety zniknęły. Teraz pojawiło się ich znacznie więcej.

Nagle ktoś wyłączył jego bieżnię, a Dante mocno zwolnił, rejestrując tylko damską dłoń, która wcisnęła przycisk awaryjnego zasilania. Po kilku sekundach przekręcił głowę i ujrzał rudowłosą ciotkę. Zupełnie zapomniał, że jakiś czas temu poprosił Mirandę i Ruby, by przyjechały go odwiedzić.

– Cześć – rzekł z lekkim uśmiechem i złożył na policzku Mirandy delikatny pocałunek. – Cieszę się, że cię widzę, ale co ty tu robisz?

– Katujesz się – zauważyła. – Mama cię sprzedała, że od dwóch dni unikasz z kimkolwiek kontaktu. Nie wróciłeś do domu nawet, kiedy ojciec się tam zjawił po – rozejrzała się dookoła i rzuciła półsłówkiem: – sam wiesz czym.

– Powiedziałem mamie, że spędzam czas na siłowni.

– Tak i dlatego tu jestem – przyznała. – Co się stało, że wylewasz siódme poty?

– Między nami? – Musiał się upewnić, choć wiedział, że ciotki zawsze stały po jego stronie. Potem usiadł na wyłączonej bieżni i przetarł ręcznikiem spoconą klatę. – Pamiętasz, jak zadzwoniłem do cioci, by poradzić się, co powinienem zrobić...

– W sprawie sercowej – dokończyła. – Tak, pamiętam.

– To spieprzyłem... Po całości.

– Rozstaliście się, czy...

– Nie, nie. – Pokręcił głową. – Nic z tych rzeczy. My nawet nie byliśmy razem. Po prostu... – Nerwowo przetarł twarz dłońmi i spojrzał na ciotkę. – Jak tobie udało się być z siostrą taty? Ciocia Ruby przecież nigdy nie należała do naszego świata.

– Nigdy jej tego nie powiedziałam – wyznała, kucając przed Dantem. – Ludzie uważają, że tylko najszczersza prawda to klucz do budowania związków i relacji, ale czy na pewno? Co tak naprawdę chcesz dać ukochanej osobie? Troskę, zrozumienie, wsparcie, czy ból w postaci powiedzenia prawdy?

– Znasz odpowiedź, ale po prostu czuję, że ją okłamuję. Nie wiem, jak wybrnąć z sytuacji, kiedy zapyta mnie dlaczego wróciłem po latach i przedstawiłem się jej jako Kai Hamilton.

– A dlaczego to zrobiłeś? – zapytała Miranda, unosząc dociekliwie brew.

– Z dwóch powodów. Pierwszym była zasada narzucona przez ojca, by osoby z przeszłości nie dowiedziały się, że wróciliśmy, a druga, bo nie chciałem, żeby wywiązała się między nami przyjaźń. Chciałem zdobywać Lavender jak mężczyzna, więc nie mogła patrzeć na mnie przez pryzmat przyjaźni.

– Więc powiedz jej to drugie – rzekła ze spokojem, łapiąc jego przedramię. – Musisz chronić też swoją rodzinę. Ruby do tej pory nie wie prawdy o twoim ojcu. Nie wie, że wyszła z choroby dzięki twojej matce, która – ściszyła ton głosy – ukradła dla niej naszyjnik wart dwadzieścia osiem milionów dolarów, żeby zapłacić za terapię genową i długi twoich dziadków. Jest szczęśliwa, bo może spełniać marzenia, dzięki temu, co zrobili dla niej twoi rodzice. Ja pomagam jej w szkole tanecznej, gdy uczy dzieciaków nowych choreografii, no i przecież wzięłam z nią ślub, tu w Vegas. Wszystko da się rozwiązać. Wcale nie musisz dalej być złodziejem. Możesz z tego zrezygnować.

– Tak jak ty.

– Tak jak ja – powtórzyła. – Zrezygnowałam z tego życia dla niej i zobacz wcale to nie sprawiło, że przestałam mieć kontakt z twoimi rodzicami. Nie stracisz nic, jeśli to zakończysz.

– Tata tak nie uważa.

– Tacie ciężko jest przyjąć do wiadomości, że jego syn dorósł i pragnie miłości. Czuje, jakby coś tracił kawałek po kawałku.

– Skoro ty jesteś tutaj, ciocia Ruby jest u nas prawda? – zauważył. – Rozmawia o tym z tatą?

Miranda skinęła głową.

– Jesteś dorosły, więc nie widzę przeszkód, żebyś mógł zamieszkać sam i zacząć spotykać się z Lavender na poważnie. Tak ochronisz swoją rodzinę, a jak dobrze wiesz, macie wystarczająco dużo pieniędzy, za które możesz kupić apartament czy dom i zacząć żyć na własną rękę.

– Nie chcę, żeby rodzina pomyślała, że chcę od nich uciec.

– Nie pomyślą – zapewniła. – Chloe to rozumie, ja z ciotką również, Suzy będzie trochę przykro, ale to twoja siostra, która jest z tobą mocno związana. Został nam tylko Devon.

– Jak to ,,został nam tylko''? – Złapał ciocię za słówko. – Czyli wy już... – Rozszerzył lekko oczy.

– ...pracujemy nad tym, żebyś mógł spokojnie przejść na złodziejską emeryturę – dokończyła.

– Przytuliłbym cię teraz, gdyby nie fakt, że jestem spocony.

– Och, przestań. – Miranda przyciągnęła Dantego do siebie i mocno go objęła. – A i jeszcze jedno. Jeśli przyjdzie ci do głowy, że powinieneś mieć wyrzuty sumienia za to, że ci pomagamy, bo przecież ,,powinieneś załatwić to sam'', to pomyśl o tym, że brzmisz jak twój ojciec i powinieneś przestać sobie to wmawiać. – Zaśmiała się. – Czasami warto przyjąć czyjąś pomoc, jeśli problemy dociskają cię do ziemi.

– Zapamiętam. – Kiwnął głową, a następnie wyciągnął telefon z kieszeni, by sprawdzić powiadomienia. Nie zobaczył na ekranie wiadomości od Lavender, a obiecał sobie, że nie odezwie się pierwszy. W końcu dziewczyna powiedziała, że potrzebuje kilku dni dla siebie, a Dante nie chciał się narzucać. – Masz ochotę na kawę? Chętnie się dowiem, co u was słychać.

– Jeszcze pytasz. – Przewróciła oczami z uśmiechem.

– To daj mi dziesięć minut. – Poderwał się z miejsca. – Muszę wziąć prysznic i ubrać coś czystego.

– Poczekam na dole.

✩✩✩

Gabriel od dwóch godzin siedział na kanapie, załatwiając przez telefon jakieś sprawy z Loganem dotyczące Shannon Company. Od czasu do czasu podnosił wzrok, gdy żona bądź córka pytały go o opinie dotyczącą cięcia, czy wyboru farby. O ile na głowie Melody niewiele się zmieniło, tak Lavender postanowiła trochę zaszaleć. Poprosiła, by fryzjer zrobił jej końcówki w stylu foxy hair. Od dawna marzyła o jakimś kolorze, ale nadal nie odważyła się, by pofarbować całą głowę. A końcówki zawsze mogła ściąć, gdy przestanie jej się ten efekt podobać.

– I jak? – zapytała Lavender, stając przed ojcem.

Gabriel z radosną miną podniósł się z kanapy i dotknął włosów córki.

– Przepięknie wyglądasz. – Pocałował jej czoło. – I nie mówię tego, bo jestem twoim ojcem.

– I wcale nie podobałabym ci się nawet w worku na śmieci? – zapytała, mrużąc podejrzliwie oczy i malując lekki uśmiech na twarzy.

– Nie próbuj mnie podchodzić, młoda damo. – Pogroził jej palcem w zabawnym geście, a potem przerzucił wzrok na zmierzającą w ich stronę Melody. Gdy znalazła się w zasięgu jego rąk, złapał ją za talię i przyciągnął do siebie, po czym mocno pocałował. – Chryste – wyrzucił z siebie. – Jakie ja mam piękne dziewczyny – skomentował już w drodze na recepcję, by uiścić opłatę za wykonaną usługę. W tej kwestii Melody i Lavender nie mogły z nim dyskutować. Nigdy nie godził się, by dziewczyny płaciły za siebie, gdy stał w pobliżu.

W oczekiwaniu na ojca najmłodsza z Shannonów omiotła wzrokiem pomieszczenie. Nagle zobaczyła znajomą postać, która podeszła do stanowiska, gdzie wcześniej siedziała Lavender. Wtem zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy dobrze widzi, a potem nogi same poniosły ją w stronę mężczyzny sprzątającego bałagan, jaki zostawiła tam fryzjerka.

– Jack? – zapytała niepewnie, a mężczyzna nagle przeniósł na nią wzrok. Wtedy już miała sto procent pewności, że stoi przed nią człowiek, którego około miesiąc temu spotkała na ulicy, a potem kupiła mu ubrania. – O Boże, Jack. To ty. – Przytuliła go na powitanie.

– Cześć, Lavender – odpowiedział radośnie, łapiąc kontakt wzrokowy z Gabrielem. Właśnie wtedy powoli odsunął od siebie dziewczynę.

– Co ty tu robisz?

– Sprzątam tu. Piękne włosy – skomentował, wskazując palcem nową fryzurę. – Może praca w salonie fryzjerskim to nie szczyt moich marzeń, ale dzięki niej mogłem wynająć małe mieszkanie na obrzeżach Vegas i mam co jeść – kontynuował.

– Wyglądasz świetnie! – Ucieszyła się, łapiąc jego przedramiona.

– Wszystko dzięki tobie. Nie dość, że wtedy odzyskałem wiarę w siebie, to jeszcze dzięki nowym ubraniom i schludnym wyglądzie udało mi się pomału wyjść na prostą.

– Dzień dobry – odezwał się Gabriel, który pojawił się za plecami córki. – Gabriel Shannon – przedstawił się, podając mężczyźnie dłoń.

Wówczas Lavender wpadła na kolejny pomysł. W końcu Jack wspominał jej, że pracował w wielkiej firmie i miał awansować do działu IT, a w Shannon Company zawsze przydawały się dodatkowe ręce do pracy.

– Tato, to jest Jack i tak się składa, że szuka nowej pracy – rzekła i swoją miną dała do zrozumienia mężczyźnie, że powinien brnąć w to kłamstwo razem z nią. – Na ten moment pomaga swojej przyjaciółce w salonie fryzjerskim, ale dobrze zna się na branży IT. Może chciałbyś przyjąć go do firmy?

– To byłby zaszczyt pracować dla pana.

– Gabriel – poprawił go. – Wolę, kiedy wszyscy zwracają się do mnie po imieniu.

– Oczywiście, przepraszam.

– Więc znasz się na IT? – zapytał, sięgając do kieszeni marynarki po wizytówkę, a następnie podał ją mężczyźnie. – Przyjdź do mnie jutro o dziesiątej. Zobaczymy, co da się zrobić.

– Dziękuję – skwitował Jack.

– Tato, poczekacie na mnie na zewnątrz? – poprosiła, a rodzice bez słowa opuścili salon. – Potrzebujesz garnituru? Jakiś nowych butów? Mogę ci jeszcze jakoś pomóc, byś mógł zrobić na nim dobre wrażenie?

– Moja wiedza to jest wystarczające wrażenie, Lavender. – Uśmiechnął się lekko. – I tak bardzo mi pomogłaś, za co dziękuję.

– Chcę zobaczyć cię, kiedy wpadnę odwiedzić tatę w firmie. Musisz dostać tę pracę, Jack i będę trzymać za ciebie kciuki. – Przytuliła go na pożegnanie, a następnie rzuciła: – Do zobaczenia. – Potem opuściła samochód i wsiadła do auta rodziców.

– Skąd znasz tego człowieka?

– Długa historia, tato. Jack jest dobry i ma ogromną wiedzę, jeśli go zatrudnisz, na pewno tego nie pożałujesz. – Dalej podpuszczała ojca. – Myślicie, że powinnam się do niego odezwać?

– Do Dantego? – zapytała Melody. – Napisz, kochanie. Powinnaś mu powiedzieć, co czujesz.

Gabriel natomiast się nie odezwał. Przerzucił spojrzenie na żonę, jakby chciał sprawić, by przestała zachęcać do tego Lavender. Nic nie mógł poradzić na to, że jego córka w końcu pokochała innego mężczyznę, ale to nie oznaczało, że potrafił się z tym pogodzić.

– Dosłownie mrugnąłem, a ona już dorosła i zaczęła uganiać się za chłopakami.

– Za nikim się nie uganiam. To samo wyszło – skwitowała Lavi. – W porządku... napiszę do niego...

Im mniej człowiek wie, tym łatwiej mu żyć.
Wiedza daje wolność, ale unieszczęśliwia.
– Erich Maria Remarque, Trzej towarzysze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top