12: Zakazany owoc smakuje najlepiej

Dante wrócił do domu wieczorem. Skoczył na łóżko i, opierając plecy o pikowany zagłówek łóżka, sięgnął po laptopa. Położywszy go na kolanach, wyciągnął z kieszeni pendrive'a i od razu umieścił go w porcie.

Jakaś część jego nie mogła przeboleć, że nie był przy Lavi w tak szczególnym dla niej dniu.

Winslow uwielbiał jej uśmiech. Nawet jeśli na nowo poznał jego słodkie oblicze dopiero niedawno, kochał doprowadzać do momentów, w których kąciki ust dziewczyny mogły się unieść. Nie mógł nic poradzić na to, że Lavender Shannon niczym toksyna płynęła w jego żyłach, za każdym razem doprowadzając ciało chłopaka do nieokiełznanej ekscytacji.

Nie potrafił przestać się nią interesować. Nie umiał trzymać się z daleka. Nie był nawet skłonny, by wyrzucić ją z głowy na dłużej niż godzinę.

Za każdym razem powracała do jego umysłu.

Jeszcze piękniejsza.

Bardziej perfekcyjna.

Idealna.

Może właśnie dlatego tuż po pomalowaniu jej szkolnej szafki, wrócił do muzeum – dawno po tym, jak Shannon je opuściła – i zabrał z monitoringu nagranie z dzisiejszego dnia.

Musiał znowu nakarmić swoją duszę tym cudownym uśmiechem, który mógł zobaczyć tylko w takiej formie.

Przecież zrobił to dla niej. Namówił mamę na wystawienie sztuki studentów tylko po to, by więcej osób mogło poznać wybitne dzieła byłej przyjaciółki. A te naprawdę były znakomite, o czym mógł się przekonać jego ojciec – wybitny malarz, lecz tylko i wyłącznie z czystej pasji.

Dante włączył nagranie i odszukał wśród ludzi swoją Lavender. Tak nazywał ją w swojej głowie. Oczywiście zawsze tłumaczył to przyjacielskimi nawykami, bo choć chciał się zbliżyć do niej w inny sposób, ona stawiała czasami jasne granice. Rozumiał ją w tej kwestii, bo przecież nie wiedziała, że Kai Hamilton to tak naprawdę żaden Kai. Faktycznie, może gdyby przyznał się, kto naprawdę do niej wrócił, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Problem w tym, że Dante chyba nie chciał odzyskać jej jako przyjaciółki. Pragnął posiąść ją jako kobietę. Pierwszą, której pragnął oddać serce, by zrobiła z nim wszystko, co chciała i choć czekała go długa droga, wiedział, że nawet przez moment się nie podda.

Spoglądał na Lavender, czując wszystkie jej emocje. W jego oczach odbijała się dziewczyna, która utonęła w objęciach dziadka, a potem przetarła mokre od łez wzruszenia policzki.

Później było tylko lepiej.

Serce chłopaka zabiło mocniej, gdy podskoczyła, klaskając w ręce, a następnie zapozowała do zdjęcia na tle swoich obrazów.

Właśnie tego dla niej chciał. Takiego szczęścia.

Komórka zawibrowała mu w lewej kieszeni dresów. Odblokował telefon, gdy uniósł go przed twarz i mimowolnie uśmiechnął się na widok wiadomości od Lavender.

Od: Lavi ♥

Hej, jak szafka?

Do: Lavi ♥

Jak nowa. Nie musisz się nią martwić.

Chciał dopisać, że Riley również nie musi, ale odpuścił sobie, ponieważ zapewne musiałby się z tego wytłumaczyć.

Od: Lavi ♥

Nasze spotkanie jutro jest nadal aktualne?

Do: Lavi ♥

Nie wiem, czy mam założyć koszulę. Chyba powinienem z racji miejsca do jakiego chcę cię zabrać.

Od: Lavi ♥

Zrezygnuj z białej. Mam w domu dwóch mężczyzn, którzy chodzą wiecznie w takich koszulach. Zbrzydł mi ich widok.

Od: Lavi ♥

Uwielbiam twój styl, bo jest prosty i zupełnie inny niż to, co widzę na co dzień. Jednak idziemy na randkę, więc co powiesz na koszulkę polo w niebieskim odcieniu i granatowe spodnie? Wyglądałbyś uroczo.

Do: Lavi ♥

Chcę tak dla ciebie wyglądać.

Wystukał to na klawiaturze zupełnie bez jakiejkolwiek kontroli.

Do: Lavi ♥

To znaczy...

Od: Lavi ♥

Więc wyglądaj tak dla mnie.

Dante uśmiechnął się szeroko, a następnie odłożył laptopa na podłogę, obrócił się na plecy i mocno wcisnął twarz w poduszkę. Mruknął głośno, lecz teraz ten dźwięk został przytłumiony.

Wyjdź mi z głowy. Choć na chwilę, bo oszaleję, pomyślał.

Czasami na siłę starał się dostrzec w niej jakąś skazę. Chociażby jedną. Coś, co pomogłoby ściągać go na ziemię, gdy tego potrzebował.

Problem polegał na tym, że Lavender Shannon nie posiadała żadnej wady.

Przynajmniej na ten moment.

Winslow uniósł twarz, a jego wzrok spoczął na pikowanym zagłówku. Istniała w jego życiu osoba, która potrafiła ściągnąć go na ziemię, gdy tego potrzebował. Jednak problem tkwił w tym, że Dante niekoniecznie tego chciał. Wiedział, co jest rozsądne oraz czego powinien unikać jako złodziej, ale z drugiej strony tak łapczywie pragnął skosztować, jak smakuje inne życie.

Gdy gonitwa myśli tylko niepotrzebnie się napędzała, wstał z łóżka. Wówczas już wiedział, że sam sobie z tym nie poradzi. Zanim jednak wybrał odpowiedni numer w kontaktach, ruszył w stronę schodów, usłyszawszy, jak jego ojciec wchodzi do domu.

– Pogadajmy – poprosił, zasiadając na hokerze przy wyspie kuchennej. Wzrok miał jednak wbity w Devona, który sięgnął do barku po ulubioną whisky. – Po męsku.

– Chcesz się ze mną bić? – Uniósł brew. – Bo tak to zabrzmiało. – Potem wyciągnął drugą szklankę i napełnił ją glen scotią, po czym podał naczynie synowi.

– Spotkałem się z Lavender. Wielokrotnie – wyznał bez ogródek.

Ojciec zachłysnął się alkoholem.

– Mama wie. Dowiedziała się sama – dodał. – A ostatnio pobiłem Caleba, bo ją dotknął. W sposób w jaki nie chciała być dotykana.

Starszy Winslow oparł obie dłonie na blacie i spuścił głowę, czując nagły przypływ frustracji. Z tego wszystkiego nawet glen scotia nie smakowała tak dobrze, jak zazwyczaj.

– Chciałeś wrócić do Vegas. Wróciliśmy – wycedził, nie patrząc na Dantego. – Miałeś tylko trzymać się ustalonych zasad. Jedną z nich było nie nawiązywanie kontaktu z osobami z przeszłości.

– I postanowiłem ją złamać – powiedział to bez cienia żalu. Nawet na moment nie przyszło mu do głowy, by czegokolwiek żałować.

– Dante jesteśmy złodziejami – upomniał go Devon.

– Już nie.

– Jesteśmy – powtórzył. – Nawet jeśli przestaliśmy kraść na dużą skalę, bo obiecałem ci bardziej przyziemne życie. Co jeśli czegoś nie przewidziałem, popełniłem błąd i zostawiłem w naszej historii jakąś lukę? Nikt z przeszłości nie może wiedzieć, że to my.

– Lavi tego nie wie i nigdy się nie dowie – obiecał. – Przedstawiłem się jej jako Kai Hamilton.

– Ty się zmieniłeś z chłopca w mężczyznę. A co jeśli kręcąc się wokół ciebie przez przypadek mnie spotka, a potem rozpozna?

– Będę uważał, żeby taki scenariusz nie miał miejsca.

– Dante...

– Nie przyszedłem z tobą negocjować, tato – rzekł surowym tonem, podrywając się z miejsca. – Przyszedłem powiedzieć ci, że czy tego chcesz, czy nie, będę spotykał się z Lavi. Tylko z nią. Reszta znajomych mnie nie interesuje.

– Bo się zakochałeś? – Parsknął.

– Nie zakochałem. – Zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawił się grymas oburzenia. – Przez kilka lat traktowałem ją jak drugą siostrę. Spędzaliśmy czas razem dzień w dzień. Fakt, oboje zmieniliśmy się z dzieci w... – urwał wskazując na siebie dłońmi. – To po prostu na razie niczego nie zmienia.

– Na razie? – powtórzył. – A co jeśli się zakochasz?

– No właśnie, tato – rzekł leniwie i stanął przed Devonem, koncentrując na nim wściekłe spojrzenie. – Co jeśli się zakocham? – syknął. – Myślisz, że tylko ty zasługujesz na miłość? Na mnie, mamę i Suzy? Że do końca życia będę wybierał panny na jedną noc, które pragną tylko mojego fiuta? Że chcę się czuć jak opcja, a nie wybór?

– Masz dopiero dwadzieścia lat – przypomniał mu przez zaciśnięte zęby.

– I co to zmienia, skoro ja nie chcę już tak żyć?

– Odnoszę wrażenie, że mnie nie słuchasz, a sprawa z Shannon jest już dawno postanowiona.

– Czy tego chcesz czy nie – burknął Dante.

– W porządku. – Wzruszył ramionami. – Ale jak spieprzysz sprawę, zostaniesz z tym sam – skłamał.

Devon Winslow nie był człowiekiem, który nie wyciągnąłby swojej rodziny z największego bagna. Niemal przez całe życie parał się złodziejstwem. A jeśli coś długo się robi, nabywa się coraz większego doświadczenia. On, jak na pstryknięcie palców, potrafił wymazać każdą sprawę z życiorysu swojej rodziny. Od kilkudziesięciu lat pozostawał nieuchwytny, więc oczywiście, że nie pozwoliłby, aby jego ukochany syn trafił do więzienia. To nie oznaczało jednak, że Dante powinien przestać rozsądnie podchodzić do każdego dnia, w którym przecież mogło wydarzyć się tak wiele niedobrych rzeczy.

– W porządku – odpowiedział pewnie.

Przecież nie tylko był jego synem, a także znakomitym uczniem, więc co do swoich umiejętności nie miał najmniejszych wątpliwości.

– To czas na fochy czy dokończysz z ojcem szklankę?

– Nie bądź zgryźliwy – upomniał go syn. Następnie chwycił naczynie i stuknął się szkłem z ojcem. Wypił glen scotię jednym haustem, jakby w szklancę znajdowała się woda, a nie droga whisky.

– Ona należy do innego świata. Pamiętaj o tym.

– Podstawowy błąd, tato. – Dante poklepał go po ramieniu. – Teraz my należymy do jej świata.

Po tych słowach wrócił do pokoju, aby trochę ochłonąć. Wiedział, że ta rozmowa przebiegnie właśnie w ten sposób, lecz pomimo przygotowania poczuł nutkę złości. Inni zapewne poszliby pobiegać, aby to odreagować. Kolejni może wyżyli by się na worku treningowym, by trochę spuścić z tonu. Dante zaś wyciągnął telefon i w końcu wybrał numer do osoby, która zawsze go rozumiała i stała za nim murem.

– Cześć, dzieciaku.

Zdziwił się, gdy w słuchawce usłyszał głos Mirandy.

– Co tam słychać?

– Twoja żona na pewno jest w pobliżu, skoro odebrałaś jej telefon. Chciałem z nią porozmawiać.

– Nie przywitałeś się i masz poważny ton głosu, o co poszło? – zapytała Hopkins.

– Ciociu uwielbiam cię, naprawdę. – Przymknął oczy. – Nie miej mi też za złe, że w tym temacie wolę pogadać z drugą ciotką.

Miranda westchnęła, a następnie zawołała Ruby, która po chwili go przywitała:

– Dante, słoneczko! – Głośno oddychała. – Jak się czujesz?

– Do dupy.

– Słucham – rzekła zmartwiona. – Wygadaj się tak jak zawsze.

– Wyprzedzając pytanie, nie jestem zakochany. Jednak kiedy powróciliśmy do Las Vegas nawiązałem kontakt z przyjaciółką z dawnych lat.

– I ojciec świruje?

Ciotka zapewne przewróciła oczami.

– Ta dziewczyna to zakazany owoc.

– Takie smakują najlepiej. Coś o tym wiem.

– Jestem egoistą, jeśli myślę w tej kwestii tylko o swoich potrzebach?

– A czy ja, Miranda, twój tata bądź mama jesteśmy egoistami, jeśli zdecydowaliśmy postawić miłość na pierwszym miejscu? – zapytała łagodnie. – Nie bądź samotnym wilkiem. Nie ma w tym nic złego, jeśli ona ci się podoba i chcesz spróbować... no wiesz...

– Gdy tu mieszkaliśmy, Lavi była dla mnie jak druga siostra, ale teraz jest inaczej. Przecież ją znałem, a teraz czuję, jakbyśmy poznawali się od nowa.

– Bo dorośliście – zauważyła. – A na miłość nigdy nie jest ani za wcześnie, ani za późno – dodała. – Pogadam z ojcem. Powiem, żeby trochę wyluzował.

– Tęsknię za wami. Te rozmowy to nie to samo.

– Przyjadę z Mirandą, kiedy skończą się mistrzostwa – obiecała. – Moja grupa taneczna na razie zbiera same trofea.

– Dzięki. – Przetarł nerwowo twarz dłonią. – Nie będę ci przeszkadzać.

– Och, wiesz, że to dla mnie nie problem.

– Wiem. – Skinął głową sam do siebie. – Jak zawsze bardzo mi pomogłaś. Nawet jeśli ta rozmowa była krótka.

– Kocham cię, Dante.

– Ja ciebie też.

W miłości nie chodzi o idealną osobę, ale o nauczeniu
się patrzenia na nią w idealny sposób.
– Sam Keen

__________

tt/ig/twitter: autorkaklaudia

#barwyKK

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top