8: Dotknij ją, a cię zabiję

Rzucił się na łóżko, od razu wyciągając przed siebie szkicownik. Zakręcił ołówkiem w palcach, jednocześnie otwierając zeszyt. Przewertował go do pustej kartki, po czym przejechał boczną częścią pięści po złączeniu. Na kilka sekund wsadził końcówkę ołówka między wargi i zamknął oczy.

Pierwsze kreski zrobił, gdy jej obraz na zawołanie zawitał w jego umyśle. Grafitowa końcówka przyjemnie skrzypiała przy kontakcie z grubym papierem, gdy tworzył na nim nieregularne linie. Przejechał językiem po dolnej wardze, a chwilę po tym mimowolnie ją zagryzł. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy szkic stworzony na kartce zaczął ją przypominać. Potem kiedy przyszło do wypełnienia rysunku nie pominął żadnego szczegółu. Nawet niewielkiej blizny, której nabawiła się, gdy jako dziecko potknęła się na tarasie i uderzyła brodą o schody.

Gdy skończył, delikatnie przejechał opuszkami palców po malunku, a następnie zdmuchnął z niego nadmiar szarego pyłku. Zachwycił się rysunkiem, który stworzył. Idealnie ją odwzorował i tym sposobem mógł mieć ją już na zawsze przy sobie.

– Kto to? – Suzy automatycznie opadła obok brata, a on szybko zamknął szkicownik.

– Ale ty jesteś wścibska – rzekł, marszcząc brwi. – Ile razy prosiłem, żebyś pukała, zanim wejdziesz do mojego pokoju?

– Jakieś trzysta – rzekła, wykrzywiając wargi z zamyśleniu. – Ale przecież jestem tą młodszą, denerwującą siostrą, prawda?

– Młodszą, ale zdecydowanie nie jesteś denerwująca. – Cmoknął ją szybko w policzek, po czym podniósł się z łóżka. – Nawet jeśli nie stosujesz się do moich próśb.

– A więc kto to?

Nie odpowiedział. Włożył szkicownik pomiędzy płyty winylowe i kiedy tylko odwrócił się w stronę siostry i otworzył usta z zamiarem zmiany tematu, Suzy dodała:

– Och, przestań. – Przewróciła oczami. – Pamiętasz, jak mama uczyła nas, że oczy mówią najwięcej? No i również to, że łatwo z ludzkich gestów wyczytać prawdę?

– I?

– Nigdy nie wspominałeś o studiach. Nigdy nawet nie napomknąłeś tego tematu chociażby w najmniejszym procencie. – Niemal złączyła palec wskazujący z kciukiem. – Ona się tam uczy, prawda? Ta dziewczyna z twojego rysunku. – Wskazała głową na szkicownik wciśnięty w regał. – I nie mów, że nie, bo twoje wargi, na których widać było pozostałości różowej pomadki po ostatnim powrocie do domu i kobiece perfumy, którymi przesiąknąłeś, mówią same za siebie. Kim ona jest?

– Nie jesteś w stanie jej pamiętać, Suzy. – Wsadził ręce w kieszenie. – Byłaś zbyt mała, gdy się z nią przyjaźniłem, a potem wyjechaliśmy z Vegas.

– A więc była przyjaciółka. – Jego siostra uśmiechnęła się, przygryzając dolną wargę. – I co z nią?

– Nic. – Wzruszył ramionami. – To skomplikowane. Ona jest... Znienawidzi mnie, gdy dowie się prawdy o nas.

– Słucham? – Suzy poderwała się na równe nogi i szybko podeszła do brata. – Myślałeś o tym, by jej o nas powiedzieć? Dante, czy ty upadłeś na głowę? Nikt nie może o nas wiedzieć.

– Wiem. – Przyciągnął zdenerwowaną siostrę do siebie i objął ją ramionami, chcąc załagodzić sytuację. – Spokojnie, wiem – powtórzył.

Po prostu kiedy na nią patrzę, jest mi trudno być nieszczerym, dodał w myślach.

– Bądź sobą, ale nie mów jej o tym, co kryje się po drugiej stronie barykady, dobrze? Nie chcę trafić do więzienia.

– Nie powiem. – Przytulił ją jeszcze mocniej. – Przepraszam, że cię przestraszyłem.

– Nic nie szkodzi. – Oparła brodę o jego mostek i zadarła głowę, by spojrzeć na brata. – Ładna jest.

– Wiem – odparł, a uśmiech sam wdarł się na jego usta. Podczas tej krótkiej chwili usłyszał, jak drzwi do domu się otwierają. – Mama wróciła.

– Skąd wiesz, że to mama? – zapytała z zaciekawieniem.

– Bo jej kroki mają inny rytm. Pozwala go usłyszeć, kiedy nie skrada się jak kot. – Wypuścił siostrę z objęcia i ruszył korytarzem, aż dotarł do schodów. Potem zbiegł po nich i wpadł do kuchni. Położył dłoń na plecach swojej rodzicielki, a ona odwróciwszy głowę ponad ramieniem, powitała go uśmiechem. Dante szybko przerzucił spojrzenie na reklamówki, leżące na blacie. – Przyniosłaś to wszystko sama?

– Tak.

– Mamo... – Patrzył na nią z troską, a jednocześnie upominał ją tym wzrokiem.

– Tak, wiem. Nie powinnam sama tego dźwigać.

– Już wiem po kim moja siostra nie słucha próśb. Od dźwigania ciężkich toreb jestem w domu ja i tata.

Chloe odwróciła się przodem do niego i spojrzała na syna z dumą, kładąc dłoń we wcięciu talli. Czasami nie mogła uwierzyć, że wychowała z Devonem takiego dżentelmena.

– Jesteś czuły i dobry – skomentowała, gładząc dłonią jego policzek. – Jeśli chcesz, możesz mi pomóc to wszystko rozpakować.

Chłopak od razu przeszedł do czynu, rzucając:

– Nie zawsze jestem dobry. Na przykład nie zamierzam być taki dla Caleba Lannistera.

– A kim on jest?

– Kimś, kto powinien się nauczyć, że jeśli kobieta mówi ,,nie'', to oznacza ,,NIE''. – Wyjął owoce z siatki i przełożył je do bambusowej miski.

– I co zamierzasz?

– Podbić mu oko, złamać nos lub obciąć ręce i wsadzić do dupy. – Nie kontrolował się ze słownictwem, jeśli chodziło o Caleba. Odkąd Lavi powiedziała mu, że nie może się od niego uwolnić, a potem zobaczył jak Lannister maca ją na imprezie, coś w nim zawrzało i w żaden sposób nie zdołał tego ugasić.

– Kochanie, zawsze możesz...

– ...obciąć mu ręce i wsadzić do dupy, brzmi dobrze – wtrącił Devon, pojawiwszy się w domu.

– Chodziło mi raczej o to, aby z nim porozmawiał. – Chloe puściła mu złowrogie spojrzenie.

– Nuda – skwitował jej małżonek.

– Przypomnieć ci, że z naszym ,,zawodem'' nie możemy się narażać, by nie zostać zatrzymanym? – zapytała, krzyżując ręce na piersiach.

– A kto powiedział, że zostanę zatrzymany? – wtrącił Dante, po czym cmoknął mamę w policzek i ruszył w stronę wyjścia.

– Dante Winslow nie waż się opuścić domu! – krzyknęła Chloe, gdy odwróciła się za synem i zatrzymała się w korytarzu. – Dante! – Podjęła drugą próbę, lecz chwilę po tym drzwi za Dantem się zatrzasnęły. – I co narobiłeś? Nie mogłeś mu wybić tego z głowy?

– Jest na niego wkurzony, więc...

– ...więc lepiej, aby się na nim wyładował?

– Ma powód?

Chloe westchnęła i pokręciła głową, wiedząc, że tego starcia nie zdoła wygrać.

✩✩✩

Dante rzadko sięgał po używki, a zwłaszcza po papierosy. Zazwyczaj robił to w chwilach takich jak te. Kiedy targała nim złość i nie potrafił się opamiętać.

Siedział na najwyższych trybunach boiska i trując się nikotyną, patrzył na Caleba, grającego z kolegami w koszykówkę. Jednego nazwał dziewiątka, zaś drugiego trzynastka z racji tego, jakie numery widniały na ich tank topach. Myślał nad tym, jak nie zabić Lannistera, jeśli już dorwie go w swoje ręce, choć wcale nie zamierzał być łagodny. Wówczas omiótł wzrokiem pomarańczową nawierzchnię i uśmiechnął się złowrogo. Powoli wstał, wypuszczając dym z ust i zszedł po schodach.

Odważnie wszedł na boisko, zwracając uwagę trzech chłopaków, a następnie wyrzucił używkę i zdeptał ją butem.

– Co ty robisz?! – warknął jeden z nich. – Podnieś to.

Po chwili jednak Caleb wysunął się przed swoich kolegów i, trzymając piłkę, rzekł:

– Czego chcesz?

– Dać ci do zrozumienia kilka kwestii. – Dante wsadził ręce w kieszenie. – Chcesz zostać sam na sam, czy twoi kumple mają zobaczyć, jak gryziesz ten parkiet?

– Och, naprawdę? – Zaśmiał się ze zniewagą, przerzucając piłkę z ręki do ręki. – Nas jest trójka. Ty jesteś sam.

– Zacznę od tamtego. – Wskazał gestem głowy na kolegę stojącego po prawej strony Caleba. – Wydaje mi się, że ma największe jaja z waszej trójki. Drugi kolega ucieknie, gdy zobaczy, co z nim zrobię, więc pozostaniesz mi tylko ty, Lannister.

Blondyn parsknął, po czym przygryzł cwaniacko język.

– Chodzi o twoją dziewczynę, prawda? Nie spodobało ci się, kiedy dotknąłem twojej dziwki? – zapytał prześmiewczo, powodując tylko większy napływ gniewu u Dantego.

– Zmieniłem zdanie – warknął, po czym niespodziewanie przyciągnął Caleba za koszulkę i wymierzył trzy proste na jego nos.

Reszta działa się sama. Caleb osunął się na parkiet. A dziewiątka, którego jądra wcześniej skomentował Dante, ruszył wprost na niego. Winslow uderzył go boczną stroną dłoni w szyję, by utrudnić mu oddychanie. Trzynastka wykorzystał moment jego nieuwagi i zaszedł go od tyłu. Mimo, że dusił Dantego przedramieniem, on zdążył jeszcze wymierzyć solidnego kopniaka dziewiątce na korpus. Potem zabrał się za gościa, który go trzymał. Z całej siły kopnął go w kolano, co zwolniło jego uścisk i pomogło mu uwolnić się z jego chwytu. Wykręcił mu rękę i z całej siły uderzył w łokieć, powodując, że zapewne wypadł mu on ze stawu. Osunął się z krzykiem na podłogę, a w tym samym momencie dziewiątka doszedł do siebie.

Biegiem ruszył na Winslowa, więc ten nie myśląc długo, poczekał aż do niego dobiegnie i wymierzył prostego tuż w okolicę jego mostka, kolejny raz utrudniając mu oddychanie. Potem kopnął go w zgięcie kolana, przez co chłopak uklęknął, a Dante mógł zakończyć bójkę, łamiąc mu pięścią nos. Po tym ciosie dziewiątka nie zdołał wykonać kolejnego ruchu.

Pozbył się przydupasów Caleba, więc pozwolił sobie zakończyć to, po co tu przyszedł. Szybkim krokiem podszedł do Lannistera i usiadł na nim. Dusząc chłopaka, wymierzył mu kolejne trzy proste. Potem przekręcił go na brzuch i docisnął jego policzek do boiska.

– Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do Lavi, spełnię obietnicę, którą dziś wypowiedziałem i utnę ci ręce, po czym wsadzę ci je w dupę – warknął. – Przypilnuj siebie oraz swoich koleżków, bo od dzisiaj będziecie obserwowani. Spróbujcie komuś powiedzieć o tym, co tu zaszło, a nie skończy się to tylko złamanym nosem. Zrozumiałeś?

– Wal się – syknął Caleb, plując krwią.

Dante mocno chwycił go za włosy, a potem wcisnął jego twarz w podłoże i przeciągnął ją kilka centymetrów po chropowatej powierzchni. Lannister zawył z bólu.

– Co powiedziałeś?

– Dobrze! Nikomu nie powiem.

– Świetnie. Wyszedłbyś na pizdę nie tylko wśród swoich kumpli – wycedził Winslow. – Co jeszcze?

– Nie zbliżę się do Lavi.

– Nie masz prawa nawet na nią spojrzeć. Jeśli twój wzrok osiądzie na niej chociażby przez sekundę, srogo tego pożałujesz. – Po tych słowach uniósł jego głowę, a następnie z impetem walnął nią o podłogę.

Wstał z chłopaka i ruszył w stronę swojego motocykla, nie odwracając się w stronę Caleba nawet na sekundę. Dla niego mógł zdechnąć na tym pieprzonym boisku.

Wyciągnął telefon z kieszeni i jak gdyby nigdy nic napisał do siostry:

Do: Suzy

Idziemy na lody?

Od Suzy:

Podwójne?

Do: Suzy

Jakie tylko zechcesz, siostrzyczko.

Od Suzy:

Podwójne z kolorową posypką!

Dante...

Jakim imieniem jej się przedstawiłeś?

Wówczas zrozumiał, że Suzanne nadal martwiła się tym, czy na pewno nie zamierzał wyjawić Lavender prawdy o sobie.

Do: Suzy.

Przedstawiłem się jej jako Kai Hamilton.

Kłamstwo zabija przyjaźń, jak rdza żelazo.– Anton Czechow

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top