Rozdział 6

Od tamtego momentu minął tydzień. Wezwano medyka, który zajął się ranną Cassandrą. Geralt i Ciri zatrzymali się w karczmie. Jaskier nadal mieszkał u Cass, która była w śpiączce. Większość dni siedział przy niej, śpiewał jej, mówił do niej... Tak bardzo chciał, aby w końcu się obudziła. Były momenty, kiedy wydawało mu się, że ona umarła. Że nigdy nie wyzna jej swoich uczuć.

Pewnego wieczoru bard jak zwykle czuwał przy Cass. Był zmęczony, więc po prostu siedział. Oczy mu się przymykały, ale nie chciał zasnąć. W każdej chwili jego ukochana mogła się obudzić. Musiał być wtedy gotowy.

Nagle w drzwiach pojawił się Geralt. Spojrzał na leżącą dziewczynę, a potem na przyjaciela.

- Muszę ruszać już z Ciri - powiedział - nie możemy tak długo zwlekać.

Jaskier potrząsnął głową.

- Cassandra wie, gdzie jest miejsce, do którego jedziemy. Kiedy się obudzi, przyjedziecie - dodał wiedźmin.

- Dobrze - stwierdził młodszy mężczyzna.

Geralt spojrzał na Cassandre i wyszedł. Natomiast do pokoju weszła Ciri. Stanęła obok Jaskra i spojrzała na dziewczynę.

- Ona żyje, prawda? - zapytała.

- Tak, księżniczko. Po prostu jest osłabiona - odpowiedział Jaskier.

- Słyszałam kilka jej wierszy. Jest bardzo utalentowana - powiedziała dziewczynka, a Jaskier uśmiechnął się.

- Kochasz ją? - Ciri miała poważną minę.

Jaskier przytaknął. Z jakiegoś powodu ciężko było mu cokolwiek powiedzieć.

Ciri wyszła z domu Cass. Jaskier westchnął. Nie chciał być aż tak trzeźwy. Zaczął szukać w pokoju jakiegoś trunku. W końcu znalazł butelkę winę. Miał ją już odkręcić, kiedy usłyszał słaby głos.

- Jaskier...

Butelka wypadła mu z rąk, roztrzaskując się po podłodze. Cudem żaden odłamek nie trafił w barda.

Odwrócił się. Cassandra miała otwarte oczy. Wyglądała po prostu na śpiącą, jednak była niesamowicie blada.

- Czy obudziłeś mnie pocałunkiem miłości, czy czymś w tym stylu? - spytała Cass, a Jaskier zaśmiał się.

- Niestety nie - odpowiedział, idąc w jej stronę.

Pomógł jej usiąść i podał jej wody. Dziewczyna wypiła całą butelkę.

- Długo spałam? - spytała.

- Tydzień - odpowiedział mężczyzna.

- Już myślałam, że jakieś sto lat i obudziłam się w stuleciu, gdzie nie bije się kobiet.

- Czyli wszystko pamiętasz...

Nieświadomie Jaskier złapał ją za rękę. Cassandra trochę się zdziwiła, ale nie wzięła ręki.

- Niestety. Ale nie rozmawiajmy o tym. Muszę powiedzieć ci coś innego - powiedziała....

- Ja też muszę Ci coś powiedzieć - stwierdził Jaskier.

Poczuł dziwne uczucie w brzuchu. Stres. Bał się jej reakcji. Jak cholera.

- Ja pierwsza - Cassandra przez chwilę po prostu patrzyła na barda - ja...

- Kocham cię - wypalił Jaskier - i rozumiem jeśli tego nie odwzaj....

Nie mógł dokończyć, bo usta Cass znalazły się na jego. Zdziwił się, ale oddał pocałunek.

Po kilku minutach całowania bard oparł swoje czoło o jej czoło. Patrzyli się w swoje oczy. Jaskier uśmiechnął się. Był niesamowicie szczęśliwy.

- Zostań tu ze mną... Chociaż na jakiś czas... Potem wrócisz do Geralta - powiedziała Cassandra.

- Właściwie, Biały Wilk prosił, abyśmy dołączyli do niego, kiedy wydobrzejesz, ale chyba jeśli zrobimy sobie kilka dni dla siebie... Nie będzie aż tak zły...

Cassandra uśmiechnęła się i znowu pocałowała barda.

Hej.
To jest koniec. Nie ma już nic.
Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy czytali tą książkę. Daliście mi mega motywację do pisania i życia. Jeśli tęsknicie za Jaskrem, to od następnego tygodnia biore się za one shoty na zamówienie i można prosić o Jaskra.

Kocham was skarby ❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top