5.3
SCENA III
Namiot Balladyny.
Kostryn i Balladyna w zbrojach — z hełmami zapuszczonymi wchodzą na scenę.
KOSTRYN
Zostań w namiocie, nie wychodź na pole,
Bo, jak przeczuwam, wkrótce Kirkorczycy
Walkę rozpoczną. Obóz jego w dole,
A nasz na górze jak gniazdo orlicy.
BALLADYNA
Wiele dusz stanie za chwilę przed Bogiem.
KOSTRYN
Gdzie młócą żyto, tam plewy z omłotku
Lecą pod niebo. Stój za gumna progiem
I nie rozplątuj znów na kołowrotku
Szczero–sumiennym — zaplątanych pasem
Dziwnej przeszłości.
Wchodzi Żołnierz.
ŻOŁNIERZ
Z okropnym hałasem
Idą do boju szyki Kirkorowe.
KOSTRYN
Królewiczątko moje, bądź mi zdrowe!
BALLADYNA
Czy zwyciężymy?
KOSTRYN
Siedź, pani, w namiocie.
Niechaj cię próżność nie prowadzi w złocie
Na oczy słońca i na łuków żądła.
Bogdaj byś cicho śpiewała i prządła
Szatę królewską lub śmierci koszulę;
To albo drugie pewnie ci się przyda...
Ha! ha! z proc lecą ołowiane kule,
Patrz, jak kolczate... hej, giermku, gdzie dzida
I tarcza moja?
bierze tarczę i dzidę z rąk giermka i wychodzi
BALLADYNA
sama
Jeżeli zwycięży,
Jak mu nagrodzę? w ziemi całej łonie
Nie znajdę kruszcu na zalanie gardła
Temu Niemcowi. Lecz jeżeli przegra?
Jeżeli przegra, to się wszystko skończy
Chwilą okropną, wszystko się rozwiąże
Jak straszna bajka jakiej czarownicy:
Przegrała, w piersi przebiła się nożem,
A nóż zatruty był jadem gadziny.
Gdzie ta kobieta? Obaczyłam w lesie
Babę, podobną do roztrzaskanego
Piorunem dębu... kazałam potworze
Z krukami śmierci gonić za obozem
I przynieść jadu czerpanego z węży.
Stara kobieta w łachmanach wchodzi, podnosząc zasłonę namiotu.
Jesteś?
STARA
Przyniosłam rożek ludomoru.
BALLADYNA
Daj... i uciekaj do ciemnego boru,
Uciekaj, mówię, stara czarownico;
A spróbowawszy na kim tego jadu,
Zapłacę tobie... precz, bo cię pochwycą
Rycerze moi i na rzece spławią.
Ucieka Stara kobieta.
Okropna jędza... Włos by gniazdo gadu
Wisi w postronkach, a oczy się krwawią
Jak zęby wilcze obroczone w ścierwie.
Nóż ten zatruty piersi mi rozerwie,
Jeżeli w ręce męża wpadnę żywa,
I serce moje bijące ukąsi
Jak żądło osy. Już po jednej stronie
Jadem zmazany okropnie poczerniał
I zarumienił się rdzą, pozieleniał;
A druga strona jeszcze nie dotknięta
Śliną wężową, czysta jak tasaki
Świeżo na krętym brusie pociągnione.
Wchodzi Żołnierz.
Co słychać?
ŻOŁNIERZ
Panie! wszystko zawichrzone
Na polu walki jak w burzliwej chmurze.
BALLADYNA
Czy przegrywamy?
ŻOŁNIERZ
Na szańcowej górze,
Gdzie rosną brzozy nad źródłem, widziałem
Grafa Kirkora; otoczony wałem
Zabitych ludzi, trzyma się i siecze
Jasną siekierą.
BALLADYNA
Z czymżeś ty, człowiecze,
Do mnie przysłany?
ŻOŁNIERZ
Donoszę ci, książę,
Że dwiestu ludzi przekupionych wczora
Przeszło na polu z szeregów Kirkora
Na stronę naszą. Jeśli się rozwiąże
Na lewym skrzydle łuczników gromada
Kupiona złotem, pole będzie nasze.
BALLADYNA
Jeszcze nie przeszli! opieszała zdrada
Gorsza niż wierność... Idź w bojową kaszę
Z łyżką żelazną, jeżeli w nią wpadnie
Głowa jakiego wodza, będziesz panem...
Rozumiesz? można spoza góry snadnie
Podejść... zaskoczyć na plecy — czakanem
Ciąć w łeb stalowy. — Idź — bić — i zabijać.
Wchodzi drugi Goniec.
GONIEC
Lewe się skrzydło zaczęło rozwijać
I pierzchać w Gnezno... wkrótce walki koniec.
Przy nas zwycięstwo...
BALLADYNA
Dobrej wieści goniec
Niech ma zapłatę...
daje pieniądze
Czy wódz wrogów wzięty?
GONIEC
Widziałem sztandar Kirkora zatknięty
Na małym wzgórku, gdzie rosną trzy brzozy;
A trupów szaniec urósł tak wysoko
Około niego, że my pełni zgrozy,
Ani wziąć wodza mogliśmy na oko,
Ani przestąpić umarłego wału.
BALLADYNA
Jeżeliś pełny męstwa i zapału,
Jeśli chcesz kiesy po wierzch pełnej srebra;
Idź na ten wzgórek, niech ci trupie żebra
Będą drabiną, postronkami włosy.
Idź i zabijaj...
Słychać okrzyki.
Co to są za głosy?
Kostryn wchodzi zbrojny i krwią pomazany.
A Kirkor?
KOSTRYN
Zginął...
BALLADYNA
chowając nóż zatruty po jednej stronie
Miałam nóż gotowy...
Winnam ci życie. Naczelników głowy
Niech kat pościna — idź, wydaj rozkazy...
Kostryn wychodzi.
GŁOSY ZA NAMIOTEM
Niech żyje wódz nasz, Fon Kostryn!
BALLADYNA
Niech żyje
Wódz wasz, Fon Kostryn... powtarzam wyrazy
Jak głupia sroka... rzucę się na szyję
Niemca i węzłem pocałunków zduszę.
Kostryn wprowadza poselstwo ze stolicy — jeden z obywateli niesie na tacy złotej chleb i sól.
KOSTRYN
Oto poselstwo z poddanej stolicy.
BALLADYNA
Kazałeś wieszać?
KOSTRYN
Pierwsi buntownicy
Już zgromadzeni pod maćkową gruszę;
A ta się cieszy, że do siego roku
Dwa razy będzie nosiła owoce.
BALLADYNA
do poselstwa miejskiego
Czego wy chcecie?
Posłowie klękają.
POSEŁ MIEJSKI
Aniele z obłoku!
Do ciebie serca narodu sieroce
Wznoszą się wszystkie, ty bądź kraju panem.
Stolica całym zniżona kolanem
Czeka na ciebie z otwartymi bramy.
Witaj więc! witaj, miły hospodynie!
Serca i skarby, i wszystko, co mamy,
Pod nogi twoje strumieniem popłynie,
Boś już zasłużył na wdzięczność narodu
Skaraniem hersztów, którzy nas uwiedli.
Ci nas mękami, karą miecza, głodu,
W mieście trzymali; a nasze zaś serca
Ciebie szukały. Obyśmy dowiedli,
Że między nami żaden przeniewierca
Na gniew twój, wielki panie, nie zasłużył,
Obyś żył długo, obyś skarbów użył,
Obyś nieszczęsną przyciśnionych dolą
I tu przed tobą klęczących na prochu
Przyjął łaskawie. Chlebem cię i solą
Witamy, panie.
BALLADYNA
do Kostryna
Czy z tego motłochu
Żaden przeciwko mnie nie nosił broni?
KOSTRYN
Dwóch językami walczyło po mieście,
Lud namawiając do boju.
BALLADYNA
Gdzie oni?
KOSTRYN
wskazując
Pan burmistrz Kurier i Pismo.
BALLADYNA
Powieście
Obu rycerzy burmistrzów na dzwonie
Wieży zamkowej.
PIERWSZY Z POSŁÓW
Panie! w twoim łonie
Kamienne serce.
BALLADYNA
To wreście, to wreście
Na wasze prośby ułaskawiam obu.
Wybić im zęby i wyłamać szczęki,
Niechaj nie walczą.
PIERWSZY Z POSŁÓW
Więc nie ma sposobu
Ubłagać ciebie przez łzy ani jęki,
Żelazny panie nasz?
BALLADYNA
Jestem kobietą.
widząc, że się cofają z przerażeniem
Cóż to? Cofnęli się jak od zarazy,
I znów jak wiatrem kołysane żyto
Biją głowami?
PIERWSZY Z POSŁÓW
Na twoje rozkazy
Czekamy, pani, panuj z ludu wolą.
BALLADYNA
Bez ludu woli...
Dajcie mi chleb z solą.
Posłowie, ufam drożdżom tego ciasta.
Chodź tu, Kostrynie. Winnam ci tak wiele,
Że ci połowa zdobytego miasta,
Połowa kraju i chleba połowa
Słusznie należy...
wyjmuje nóż zatruty po jednej stronie i rozcina na dwoje chleb
Wszystkim się podzielę,
A serce weźmiesz całe.
KOSTRYN
klękając
O! królowa!
BALLADYNA
kosztując chleb, widzi, że Kostryn także je podaną sobie połową
Czyń, co ja czynię. Nie lękam się jadu
W chlebie poddanych. Choćby miasto żyta
Użyli łusek żelaznego gadu,
Smaczną ci będzie żelazem zdobyta
Bułka... Jedz, proszę... trzeba ludziom wierzyć.
A teraz każcie z tryjumfem uderzyć
W trąby zwycięskie. Idźmy, wojownicy,
Do otworzonej żelazem stolicy.
wychodzi oparta na Kostrynie, za nią posłowie i lud
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top