3.1

AKT TRZE­CI

SCE­NA I

Dom Wdo­wy do­pa­la­ją­cy się — przed po­go­rze­li­skiem garst­ka wie­śnia­cze­go lu­du.

PIERW­SZA KO­BIE­TA

Oj wi­dzi­cie, jak dia­bły lu­dziom szczę­ście no­szą.

Ta nę­dzar­ka, ta wdo­wa ze swo­ją ko­ko­szą,

W zło­tej ka­re­cie bło­tem na nas bied­nych bry­zga.

DRU­GA KO­BIE­TA

Oj praw­da, że to gorz­ko, nam się to wy­śli­zga,

Co się dru­gim do­sta­ło.

STA­RZEC

A ja wam po­wia­dam,

Że sta­rusz­ka pod­czci­wa, sam nasz oj­ciec Adam

Mógł­by ją wziąść za żo­nę, le­piej mu przy­pa­dła

Niż Ewa...

PIERW­SZA KO­BIE­TA

Bo bez zę­bów, ja­błek by nie ja­dła.

STA­RZEC

Pa­mię­taj­cie, że ona ubo­gie le­czy­ła.

Ty sa­ma, co tu wrzesz­czysz, mo­ja pa­ni mi­ła,

Już by cię daw­no sza­tan po­jął do swej chwa­ły,

Gdy­by nie ta sta­rusz­ka.

DRU­GA KO­BIE­TA

I mój Sta­siek ma­ły

Tak­że jej wi­nien ży­cie, więc jej nie za­zdrosz­czę,

Da­li­bóg nie za­zdrosz­czę; wóz sia­nem wy­mosz­czę

I po­ja­dę w za­mczy­sku od­wie­dzić sta­rusz­kę...

DZIEW­CZY­NA

I Bal­la­dy­nie mi­ło bę­dzie wi­dzieć druż­kę.

Po­ja­dę z to­bą, mat­ko.

DRU­GA KO­BIE­TA

Jak chcesz, mo­je dzie­cię,

To na­rwij­że róż po­lnych i bła­wat­ków w ży­cie,

Na wia­nek dla tej pa­ni.

STA­RZEC

Oj, nie jedź, ko­bie­to!

Wi­dzisz ten po­żar?

DRU­GA KO­BIE­TA

Cóż stąd — że sło­mą pod­bi­tą

Cha­tę spa­li­li — cóż stąd?

STA­RZEC

Wi­dać, że się wsty­dzą

Cha­ty, sło­my, bła­wat­ków i nas...

PIERW­SZA KO­BIE­TA

Na to zgo­da,

A mó­wi­łam, że oni z bied­nych chłop­ków szy­dzą.

STA­RZEC

Daj­cie im świę­ty po­kój.

DZIEW­CZY­NA

A ta pan­na mło­da

To za­dzie­ra­ła no­sa!... Wi­dzie­li­ście wczo­ra.

Wstąż­kę czar­ną na czo­le mia­ła za­miast wian­ka,

Wszyst­ko, by się od­róż­nić... a w ko­sach rów­nian­ka

Nie z bia­łych róż, ze zło­tych... Twarz ni­by upio­ra

Bla­da... a uśmiech har­dy; a kie­dy się śmie­je,

To ząb­ków ani wi­dać.

DRU­GA KO­BIE­TA

Nim słoń­ce do­grze­je,

Jedź­my, dziew­czy­no, wo­zem do zam­ku Kir­ko­ra...

DRU­GA DZIEW­CZY­NA

Nie jedź! nie jedź!...

DZIEW­CZY­NA

Nie ja­dę.

DRU­GA KO­BIE­TA

Sta­ra wóz wy­mo­ści

I po­je­dzie... Jak do nich mó­wić po god­no­ści?

STA­RZEC

Grzecz­nie mó­wić.

DRU­GA KO­BIE­TA

Po­ja­dę.

DZIEW­CZY­NA

Te­go im i trze­ba;

Ka­żą ci na dzie­dzi­niec wy­nieść ka­wał chle­ba,

A ty się kła­niasz ni­sko jak wie­ko u skrzy­ni;

A pa­ni z okna plu­nie. — Ha! mo­ścia gra­bi­ni,

Przy­nio­słam ci kosz ja­jek. — Wie­cie wy, że ona

By­ła już na gra­bi­nie z daw­na prze­zna­czo­na,

Bo mia­ła wziąść za mę­ża Grab­ka pi­ja­ni­cę.

Wie­cie o tym? na Bo­ga... to nie ta­jem­ni­ce,

Zwą­cha­li się z Gra­bi­czem — to dziw, gdzie on sie­dział?

Nie by­ło go na ślu­bie.

PIERW­SZA KO­BIE­TA

Mo­że się do­wie­dział...

I po­szedł do je­zio­ra z roz­pa­czy.

DZIEW­CZY­NA

Nie­ła­two

Wi­su­so­wi uto­nąć...

PIERW­SZA KO­BIE­TA

Otóż Gra­biec pę­dzi

Z la­su, jak zwy­kle wiej­ską oto­czo­ny dzia­twą,

Ni­by ka­nia od wró­blów...

Gra­biec wpa­da na sce­nę, za nim tłum dzie­ci.

DZIEW­CZY­NA

Niech z wa­mi ga­wę­dzi.

Je­śli do­tąd nic nie wie, nie mów­cie o ni­czem;

Na­rwę gro­chu na wia­nek.

od­cho­dzi

DZIE­CI

Z Gra­bi­czem! z Gra­bi­czem!

Tań­cuj­my! tań­cuj, Grab­ku!

GRA­BIEC

Precz, ba­chu­ry!

STA­RZEC

Gdzie­żeś to by­wał? cze­mu tak po­nu­ry?

GRA­BIEC

Co? gdziem ja by­wał?

DZIEW­CZĘ­TA

I coś ro­bił?

GRA­BIEC

Ro­słem.

DZIEW­CZĘ­TA

Co ty po­wia­dasz?

GRA­BIEC

Ro­słem.

DZIE­CI

On był osłem!

Gra­biec był osłem...

GRA­BIEC

Milcz, prze­klę­ty tłu­mie,

Bo mi się zda­je, że li­ścia­mi szu­mię.

Gdy­bym przy­naj­mniej miał ty­le ga­łą­zek,

Co mia­łem wczo­ra; nie szczę­dził­bym wią­zek

Na wa­sze ple­cy.

DZIE­CI

Co pan Gra­bek ple­cie?

GRA­BIEC

do star­ca

Po­wiedz mi, star­cze! czy to moż­na w le­cie?...

Czy moż­na to być? — do­tąd ko­rą świerz­bię! —

Być wierz­bą?...

STA­RZEC

Wierz­bą moż­na zo­stać wierz­bie,

Ale gra­bi­nie to nie...

GRA­BIEC

A ja by­łem

Wierz­bą...

STA­RZEC

Co mó­wisz?...

GRA­BIEC

Mó­wię, co mó­wi­łem.

Bog­daj was dia­beł po­za­mie­niał w ło­zy,

Cór­ki tej wierz­by, i pie­kiel­ne ko­zy

Wy­pu­ścił na was... Ale ja w roz­pa­czy;

Ja by­łem wierz­bą...

STA­RZEC

Jed­nak to coś zna­czy...

A by­łeś w karcz­mie?

GRA­BIEC

Wprzód nim wierz­bą by­łem,

To by­łem w karcz­mie.

STA­RZEC

I pi­łeś?...

GRA­BIEC

A pi­łem...

STA­RZEC

śmie­jąc się

Więc to sen, pa­nie Grab­ku, wierz­ba owa!...

GRA­BIEC

po­ka­zu­jąc na po­go­rze­li­sko

A gdzie ta cha­ta?

DZIEW­CZY­NA

Ja­ka?...

GRA­BIEC

Ta, gdzie wdo­wa

Ży­ła z cór­ka­mi?...

DZIEW­CZY­NA

A toż cha­ta stoi...

GRA­BIEC

Gdzie?

DZIEW­CZY­NA

Ty pi­ja­ny!...

GRA­BIEC

Gdzie?

DZIEW­CZY­NA

Tu!...

GRA­BIEC

Niech was poi

Ro­są dia­bli­ca, jak mnie na­po­iła,

Je­śli tu cha­ta...

DZIEW­CZY­NA

Cha­ta się zmie­ni­ła

W twój nos czer­wo­ny, kie­dyś ty się zmie­nił

W pła­czą­cą wierz­bę.

GRA­BIEC

Bog­daj cię oże­nił

Sztok­fisz w ha­bi­cie z dia­błem — a gdzie ona?...

DZIEW­CZY­NA

Kto?

GRA­BIEC

Bal­la­dy­na?

DRU­GA DZIEW­CZY­NA

wcho­dzi z gro­cho­wym wian­kiem

Tak­że prze­mie­nio­na

W ten gro­cho­wy wia­nu­szek, w gro­cho­wy wia­nu­szek...

rzu­ca na gło­wę Grab­ko­wi wia­nek

DZIE­CI

Cha! cha! cha! groch na wierz­bie ro­śnie za­miast gru­szek!

Cha! cha! cha! pa­nie Grab­ku! Grab­ku, gdzieś ty by­wał?

A tu sło­wik ko­chan­ce mę­żul­ka wy­śpie­wał...

DZIEW­CZY­NY

A pan Gra­bek był wierz­bą!

DZIE­CI

Gra­bek ro­snął w le­sie!

DZIEW­CZY­NY

A żo­necz­ka w zło­ci­stej smyk­nę­ła ko­le­sie.

Cha! cha! cha!

DZIE­CI

Żeń się, Grab­ku, z mio­tłą cza­row­ni­cy!

Cha! cha! cha!

STA­RZEC

bie­rze Grab­ka za rę­kę

Chodź do karcz­my, przy mio­du szkla­ni­cy

Ja ci wszyst­ko opo­wiem.

wy­pro­wa­dza Grab­ka

DZIE­CI

le­cąc za Grab­kiem

Gil, wró­bel i dzierz­ba

Śpie­wa­ły na gra­bi­nie — a on rzekł: „Jam wierz­ba".

Nuż z nie­go krę­cić du­dy... Smyk­nę­ła dziew­czy­na!

Cha! cha! cha! wierz­ba, wierz­bie, wierz­biąt­ko, wierz­bi­na.

Dzie­ci i ca­ły tłum wy­cho­dzą za Grab­kiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top