3. Przeszłość - początki zmartwień wojowniczki Wentusa
-Witajcie na bakuarenie! - rozległ się z głośników, głos speakera.
Młodzi, wystraszeni przyjaciele cofnęli się i wybiegli na zewnątrz. Rozglądali się wokół nie wiedząc gdzie się w ogóle znajdują.
-Paul... Coś ty narobił?
-O co ci chodzi Selen?
-To ty coś kliknąłeś i jesteśmy nie wiadomo gdzie!
-Spokojnie... Ja chyba wiem gdzie jesteśmy. - wtrąciła się Arisa.
-Wiesz?
-Spójrzcie w górę.
Nie dało się wytwornym okiem nie zauważyć tych reklam.
-Bakuprzestrzeń... - przeczytał Paul. - Ale ona przecież...
-Nie istnieje. Ale widać jakoś się w niej znaleźliśmy.
-Nie chcę was martwić przyjaciele, ale powinniśmy wrócić do domu.
-Wiem o tym Selene. Pytanie tylko jak?
-Tak jak tu trafiliśmy Arisa. - skomentował to Paul trzymając w dłoniach tajemniczy zegarek. - Tylko jak się go obsługuje?
-Lepiej mi go oddaj. Zanim całkowicie gdzieś nas wyślesz.
-Nie jestem takim niezdarą jak ci się wydaje.
-A przez kogo tu siedzimy?
-To co innego. To był wypadek. Zobaczmy. - chłopak próbował znaleźć odpowiednią cyfrę by znów znaleźć się przed tą restauracją. Jednak jakoś chłopak wytrącił go z równowagi wpadając na niego i zamiast wybrać cyfrę do przodu wybrał liczbę do tyłu.
-Paul! - dało się słyszeć krzyk dziewczyn zanim otoczyła ich znajoma biel.
Jednak tym razem zamiast wylądować w pomieszczeniu. Znaleźli się w parku.
-Wróciliśmy? No widzicie dziewczyny, znów jesteśmy w domu.
-Tak. Chyba się udało. Powinniśmy już wracać do domu.
-Selene ma rację. Lepiej wracajmy Paul i masz zakaz używanie tego zegarka.
-Jak sobie życzysz, szefowo.
Przyjaciele rozdzieli się i poszli w kierunku swoich domów, jednak to nie był koniec. Gdy czarnowłosa znalazła się na miejscu gdzie powinien być jej dom, okazało się, że jej klucz nie pasuje do zamka i mieszka w nim inna rodzina.
-Co tu się dzieje?
Zamiast panikować zawróciła się i pobiegła w stronę domu bruneta, gdzie wpadła na niego w połowie trasy.
-Arisa! Stało się coś dziwnego! W moim domu mieszkają zupełnie obcy ludzie.
-U ciebie też?
-Czyli u ciebie...?
Kiwnęłam potwierdzająco głową.
-Trzeba znaleźć Selene. Coś mi się wydaje, że wcale nie jesteśmy w domu.
-Nie musisz mi tego wyjaśniać.
-Selene! Nie wróciłaś na Netahię?
-Nie mogę. Coś wstrzymuje łącze teleportacyjne i od razu mnie wyrzuca.
-Ej Runo! Nie możesz mnie tak traktować!
-A właśnie że mogę!
Przestraszeni cofnęli się i schowali w krzakach. Nie mogli uwierzyć w to co widzą.
-Paul... To przypadkiem nie twoi rodzice?
-Chyba... tak. Ale jacyś... Młodsi! Co się tu dzieje? Jestem nieźle skołowany.
-To znaczy, że to nie jest zwykły zegarek, to maszyna dzięki której cofasz się w czasie.
-Sama na to wpadłaś Selene?
-Gdy widzę twoich rodziców jako nastolatków to chyba potwierdza moją teorię Paul.
-Fakt.
Arisa tylko pół uchem słuchała ich wymiany zdań. Wehikuł czasu... Cofnęli się w czasie! Do czasu gdy ich rodzice było nastolatkami... A to znaczy, że może znów zobaczyć swoją matkę!
-Nie mogą nas zobaczyć. Zaczną się niewygodne pytania. Nie mogą odkryć tego skąd jesteśmy. Arisa w szczególności...
-Gdzie ona znowu polazła?! Zdecydowanie wujek Shun nie powinien robić z niej ninji.
-Zdecydowanie musimy ją znaleźć i to jak najprędzej.
Gdzieś później w mieście...
Zbliżał się wieczór. Dlaczego więc uciekła zamiast zostać z przyjaciółmi? Wiedziała, że będą chcieli ją powstrzymać a ona musiała ją zobaczyć. Chodź przez chwilę. Wiedziała, że nie dane im będzie porozmawiać, lecz sam widok wystarczy. Kochała ją bardzo i bardzo za nią tęskniła. Ona jako jedyna wierzyła, że jej matka nadal żyję a inni się mylą w sprawie jej śmierci. Jednak z miesiąca na miesiąc ta wiara słabła. A gdy nadarzyła się okazja... musi spróbować. Ale... gdzie ona dokładnie była? Rozejrzała się wokół nie poznając tej części miasta. No pięknie! Zgubiła się we własnym mieście. Jednak jak w przeciągu tych praktycznie dwudziestu lat wszystko może ulec zmianie.
-Coś nie tak dziewczynko? Zgubiłaś się?
Gdy się odwróciła zauważyła za sobą dwóch podejrzanych kolesi.
-To nie wasz sprawa chłopaki. - olała ich i szła przed siebie.
-To nie był dobry pomysł by iść samej Arisa.
-Oh Rot. Nie wygłaszaj mi teraz kazań. Trzeba jak najszybciej się od nich oddalić.
-Dziewczynko, nie uciekaj... możemy cię zaprowadzić w bezpieczne miejsce. - jeden z nich blondyn złapał ją za łokieć, jednak ona szybko się mu wyrwała.
-Mówiłam ci, że dam radę. - zamachnęła się i uderzyła go w nos.
-Nie wiedziałem, że tak umiesz. - wyszeptał Rot.
-Ciocia Runo umiejętnie nauczyła mnie samoobrony.
-Jak śmiałaś uderzyć Robiego? - fioletowłosy był zaskoczony. - Zapłacisz mi za to.
Zamiast jednak i tego uderzyć, skutecznie mu się wymykała. Zrobiła odpowiedni skok, by znaleźć się parę metrów od niego i korzystając z rosnących wokół ulicy drzew, przeskakiwała z jednego na drugie.
-To jakaś wariatka. Chodź stary, spadamy stąd.
Nie wiedzieli jednak, że z daleka obserwował ich czarnowłosy chłopak.
-Cóż za ciekawa ... dziewczyna. - skomentował to jego bakugan.
-Rzeczywiście. - odpowiedział i poszedł w swoją stronę.
Gdy wiedziała, że jest już bezpieczna, wmieszała się w tłum, czując Rot robi się niespokojny.
-Rot, coś się dzieje?
-Wyczuwam obecność Rita.
-Czyli Paul jest niedaleko...
-Bliżej niż myślisz Miss Ninja. - usłyszała szept za swoim uchem i rękę na ramieniu.
Odruchowo wzięła zamach i przerzuciła swoją ofiarę przez ramię dodając jej kilka siniaków.
-Ała! Teraz to tak będziesz mnie witać! - krzyknął Paul pocierając obolałe siedzenie.
-Przepraszam. Myślałam, że to jakiś napastnik.
-Już niedługo nie będzie można do ciebie w ogóle podejść bo będziesz od razu człowiekiem rzucała.
-Muszę cię zasmucić Paul, ale jesteś pierwszym.
-W każdym razie, nie znikaj tak nagle. Chcesz żebym... żebyśmy się martwili.
-Przepraszam, ale... musiałam coś sprawdzić.
-Arisa, wiem co ci chodzi po głowie. Chcesz się spotkać z matką, prawda?
-Po co pytasz skoro to wiesz Selene?
-Dobrze wiesz, że nie możemy tu być. Musimy wracać.
-Nie chce was martwić dziewczyny, ale nigdzie się na razie nie wybierzemy.
-O czym ty mówisz Paul?
-A o tym Selene, że wykorzystaliśmy całą moc urządzenia i musi się ono naładować. A nie wiemy ile czasu może to zająć.
-O czym ty gadasz?
Jasnowłosa wzięła narzędzie do ręki chcąc z powrotem znaleźć właściwą datę, jednak urządzenie milczało.
-Co ... jest?
-Mówiłem, że się wyładowała. Widocznie było już nadużyte gdy zaczęliśmy go używać. Nie mamy innego wyboru niż poczekać aż się naładuje.
-Skąd mamy wiedzieć, kiedy to będzie Einsteinie?
-Może stąd Arisa, że obok pali się ikonka na czerwono, pewnie gdy zapali się na inny wówczas będzie naładowana. Może i nie jestem najmądrzejszy w klasie, ale potrafię jeszcze logicznie myśleć.
-Ok. Teraz musimy znaleźć jakąś kryjówkę. I poczekać. Nie będziemy krążyć po mieście, zwłaszcza teraz.
-A czemu nie? Kto nas rozpozna? Jesteśmy tu obcy i nikt nie będzie się nami przejmował.
-Zapominasz o jednej rzeczy Paul... - wtrącił się Rit.
-O jakiej?
-Nikt nie wiem w przyszłości gdzie jesteśmy. Tak nagle... wyparowaliśmy. - wyjaśnił sprawę Arant.
-I tak nic na to nie poradzimy. Utknęliśmy tutaj do czasu naładowania się tego utrojstwa! Lepiej znajdźmy sobie jakiś kąt.
-Dobrze słyszałam, że szukacie noclegu?
Za nimi stała niebieskowłosa kobieta, dobrze dla Paula znana.
-My... Tak. Właśnie przyjechaliśmy do miasta na wycieczkę i ... niestety, okradziono nas. Byliśmy na policji, ale... kazano nam uzbroić się w cierpliwość i zostaliśmy całkiem sami.
-Oj wy biedactwa. To musi być straszne. Chciałabym wam jakoś pomóc, ale jak... Już wiem. Mogłabym jakoś przenocować na tę jedną czy dwie noce a w zamian miałabym dla was robotę, co wy na to?
-Bardzo dziękujemy pani za propozycję. I chętnie ją przyjmiemy. Prawda Paul? - Arisa spojrzała znaczącą w stronę bruneta, który już chciał odmówić.
-To świetnie! Chodźcie w takim razie za mną. To dość niewielka restauracyjka, ale jakoś się wszyscy pomieścimy.
Przyjaciele poszli za kobietą, nie myląc się wylądowali w restauracji dziadków Paula. Kobieta po krótkiej rozmowie z mężem pokazała im co i jak. Umiejscawiając ich w salonie, dziewczyny na kanapie, zaś chłopaka na materacu.
-Do zobaczenia jutro rano. Jutro czeka nas wiele pracy. Dobranoc dzieciaki.
-Dobranoc pani.
Gdy zniknęła za drzwiami, odetchnęli z ulgą. Nie wiedzieli, że tak łatwo może im to pójść. I to było nawet lekko podejrzane.
-Ciekawe... gdzie są teraz nasi rodzice... - próbował zagaić rozmowę Paul.
-Nie wiem, ale oby jak najdalej by nie kusić losu. - skomentowała to Selene. - Jutro jeśli pozwoli na to to urządzenie wracamy do naszych czasów. Nie możemy przecież mieszać w przeszłości. Lepiej chodźmy spać.
Czarnowłosa nie mogła jednak spać. To było dla niej zbyt trudne, miała swoją matkę praktycznie na wyciągnięcie ręki a ona tu bez sensu siedziała. Gdy była pewna, że Selene i Paul głęboko śpią, przebrała się w swoje ciuchy i podeszła do okna.
-To co robisz, jest na prawdę nierozsądne Arisa.
-Nie pouczaj mnie teraz Rot. Nie siedzę tu z własnej woli. W dodatku, chce się o czymś przekonać.
-Jak zamierzasz tam dotrzeć? Przecież Moskwa jest daleko stąd?
-W dość łatwy sposób.
Niespodziewanie wyjęła z kieszeni jakaś kartę.
-Pamiętasz co to jest?
-Oczywiście. Chcesz się teleportować do Moskwy.
-Na razie nie. Najpierw ją wypróbujemy na bliższym celu.
-Na bliższym? Chyba nie chcesz...?
-Czas złożyć wizytę ojcu. - karta zabłysła i po chwili już ich nie było. Jako mała dziewczynka mieszkała w owym domu przez pewien czas dopóki nie kupili obecnego. Wiedziała, że czeka ją teraz pewnego rodzaju sprawdzian, gdyż był naszpikowany pułapkami przez jej pradziadka.
-Więc na co czekasz? Czemu nie wchodzisz do środka?
-Ja...
-Hej ty! Kim jesteś?!
Gdyby to było możliwe powiedziałaby, że je nogi wrosły w ziemię.
-Pytam się po raz kolejny... kim jesteś i co tutaj robisz? Obcy nie są tu mile widziani.
W końcu się odwróciła i stanęła na przeciwko człowieka, którego oczekiwała tu spotkać. Shun Kazami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top