2. Karta otwarcia - bitwo trwaj
Arisa wróciła do domu i rzuciła się na łóżko. Było dość późno, jednak jak zwykle zamek w jej drzwiach był nienaruszony. Odwróciła się więc plecami do nich i zasnęła. Śnienie o niczym wydawało się być normą dla wielu ludzie, jednak nie dla nastolatki. Ostatnio ciągle jej sny nawiedzały koszmary tego co było. Które sprawiały że budziła się w nocy i miała ochotę płakać. Jednak musiała być silna, dla samej siebie. Tej nocy na szczęście nic jej się nie przyśniło i nic nie zmąciło jej snu. Rano otworzyła swe oczy wiedząc, że trwa kolejny dzień w którym musi znów egzystować. Jednak po wczorajszej walce nie miała na to siły. Wolała zostać w tym łóżku i z niego już nigdy nie wychodzić.
-Arisa... Czas wstawać!
-Wiem o tym Rot, ale... Nie chce mi się. Wolę tu zostać.
-Ale masz szkołę...
-Która się nie zawali jeśli się spóźnię a może nawet nie pójdę.
-A co wtedy z ...
-Jak zwykle podrobię. W końcu... Nauczyłam się że jeśli mam polegać to tylko na samej sobie. Więc daj mi się wyspać.
-Ale...
-Nie słyszę cię.
Wiedział że Arisa jest dość uparta i w tej chwili żadna rozmowa nie miała sensu. Zawsze taka była jednak teraz to się wzmogło. Wydawała się nie być nastolatką a próbowała zachowywać się jak dorosła, którą nie była. I to dla bakugana było niepokojące. Jednak co on mógł walczyć z nią, w swojej kulistej formie. Po południu wydawała się być bardziej skora do wyznań a jej telefon niebezpiecznie wibrował od godziny.
-Może byś go odebrała?
-A po co?
Ich ledwo rozpoczętą dyskusję przerwało pukanie do drzwi.
-Kogo niesie o tej porze.
Szczerze mówiąc niespecjalnie ją zdziwiło obecność Selene i Paula w wejściu.
-Co wy tu robicie?
-Nie było cię w szkole. Dzwoniłem, ale milczysz. Więc jak myślisz? - począł pytać ironicznie Paul.
-Wielkie dzięki za troskę, ale nic mi nie jest. Trochę gorzej się poczułam ale to nic. Do zobaczenia jutro.
Zamknęła by im drzwi pod nosem, gdyby Paul nie wtrącił swojej stopy.
-Takie kity możesz wciskać moim rodzicom, ale nie nam. Zbyt dobrze cię znam Kazami.
-Żebyś się nie przeliczył Kuso.
Tych dwoje było przyjaciółmi od dziecka. Nic dziwnego że tak dobrze się znali. Zwłaszcza gdy ich rodziny były dobrymi przyjaciółmi z przeszłości.
-Co chcecie? Jak widzicie siedzę w domu i nic nie robię.
-W tym problem i też nasze szczęście.
-Ja na prawdę ciebie nie rozumiem Paul.
-Szczęście, bo nie musimy latać po mieście i cię szukać. Problem taki, że nie możesz zamykać się, kiedy chcesz we własnym domu.
-Z tego co wiem to mogę, bo to mój dom. Macie coś ważnego? Bo jak nie...
-Może pogadamy w środku? Zamiast stać tak na progu. - zaproponowała Selene.
-Dobrze. Chodźcie do mojego pokoju.
Wpuściła ich do środka i weszli do jej królestwa.
-Nic się tu nie zmieniło...
-A czego się spodziewałeś, że zmieniłam wystrój na emo?
-Hahaha... Dobry żart. Ty na prawdę nie lubisz zmian.
-Zależy jakich.
Selene nie raz była świadkiem ich przepychanek słownych więc pozostawała z boku jako wierny obserwator. Może i znała ich znacznie krócej niż oni sami, ale to nic nie zmieniało i nie wpływało jakoś na ich przyjaźń. Zresztą... Jak na dzisiejsze czasy, to transport jest znacznie łatwiejszy niż kiedyś. I nic dziwnego, że reszta ich paczki zamieszkiwała różne miejsca na świecie, np. Rayan mieszka obecnie w Australii czy Giselle zamieszkuje obecnie Stany Zjednoczone. Nie przeszkadza to jednak w ich przyjaźni. Zwłaszcza gdy jest ona sama zmuszana, wracać na Neathie. Ich paczka idealnie pokazuje, że przyjaźń przełamać jest gotowa, różnice międzykontynentalne a nawet międzyplanetarne.
-Skończyłeś już dokonywać inspekcji Paul? - przełamała ciszę Arisa siadając po turecku na własnym łóżku.
-Jakaś ty zabawna. - wojownik pyrusa zajął miejsce na krześle. - Chciałem pokazać wam coś co znalazłem wczoraj w miejscu gdzie walczyłaś Arisa.
Wyciągnął z kieszeni ten dziwny zegarek.
-Jakiś podrasowany bakukomp. Co w tym dziwnego? - wojowniczkę wentusa jakoś on nie interesował.
-Dokładnie go sprawdziłem w domu. Wcale nie działa jak bakukomp i jest jakoś zablokowane. Jedynie udało mi się odszyfrować jedną wiadomość, która wciąż się wyświetlała. 17:00, RvH.
-BvH? Jesteś pewien? Jakoś nie znam tego skrótu. - spytała chłopaka siedząca na brzegu łóżka Selene.
-Jestem pewien. Jeszcze mam dobry wzrok.
-To dość łatwo sprawdzić.
Czarnowłosa usiadła do swojego komputera by po chwili od wpisania do wyszukiwarki skrótu, wyskoczyła pełna nazwa.
-Proszę bardzo, żadna filozofia. Restaurant von Hertzon. I tu macie... lokalizacje.
-Myślałam, że nie lubisz nowinek technologicznych?
-Mylisz mnie chyba z moim pradziadkiem. - uśmiechnęła się na złośliwą uwagę przyjaciela. - W takim razie ruszajmy.
-Ale dokąd... nie mów mi, że...
-Tak Selene. Przekonamy się co to za tajemnicze spotkania dzieją się za naszymi plecami.
GODZINĘ PÓŹNIEJ...
Trójka przyjaciół znalazła się w wspomnianej restauracji, będąc zdziwiona jej wewnętrznym wystrojem niczym wyciągniętym z domu Giselle. Dlatego tak nietrudno było się przyzwyczaić do miejsca gdzie się znaleźli. Jedynie kelner mierzył ich dziwnie wzrokiem. Pasowali tu rzeczywiście jak wół do karety, jednak nie miał ich prawa wygonić, gdy złożyli zamówienie na koktajle owocowe. Już prawie siedemnasta a oni byli jedynymi gośćmi na sali. Wydawało się to im aż za nadto podejrzane. Nagle do środka wszedł mężczyzna z brązową fedorą na głowie. Usiadł przy stoliku tyłem do nich i mogli go obserwować bez zwracania uwagi na siebie.
-To z nim wczoraj walczyłam... - szepnęła w stronę przyjaciół.
-Jak na razie wszystko się zgadza. Tylko z kim miał się spo...
Przerwał swój wywód Paul,, gdy stolika nieznajomego dosiadł się dostojny facet ubrany w granatowy garnitur.
-Kim on jest?
-Nie znam gościa.
Jednak Arisa doskonale wiedziała kim jest tamten człowiek. Czemu wcześniej nie skojarzyła faktów!
-Muszę wyjść na chwilę.
Wstała i bez żadnych cyrygielii wyszła. Nie wiedziała że mężczyzna zdążył się im odpowiednio przyjrzeć i przekonać, że są mu znajomi. Czarnowłosa stała na zewnątrz bawiąc się znalezionym zegarkiem. Nie miała siły wrócić do środka. Nie gdy on tam siedzi. Teraz już tak jej nie dziwiło, czemu ojciec nie pozwalał jej się zapuszczać w tę część ich miasta.
-Nie powinnaś była się tu zapuszczać, Ariso Kazami...
-Czyli wiesz kim jestem.
Stała do niego odwrócona plecami. Lecz doskonale czuła jego obecność.
-Trudno żebym nie wiedział. Twoja matka... nie była mi obca.
-W takim razie żegnam.
-Zaczekaj!
Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z wrogiem swojej rodziny Klausem von Hertzonem.
-Nie znam pana i nie zamierzam z panem rozmawiać.
-Nawet jeśli temat by dotyczył Alice?
Samo wypowiedzenie jej imienia zadziałało na dziewczynie, niczym czerwona płachta na byka.
-Jak śmiesz wypowiadać jej imię! To wszystko się wydarzyło przez ciebie!
-Jesteś w wielkim błędzie Arisa... To wszystko nie tak.
-Lepiej będzie, jak stąd zniknę.
Jeden szybki skok i już jej nie było.
-Może i ma rysy twarzy swojej matki, jednak zdecydowanie ma w sobie zbyt wiele z ojca... - wyszeptał Klaus i odszedł w swoją stronę.
Wszystko z ukrycia obserwowali nieświadomi tego co się działo między tą dwójką, Selene i Paul.
-Chodźmy Paul. Trzeba szybko znaleźć naszą Arisę.
Parę minut później w parku...
Arisa siedziała na ławce w parku, wciąż słysząc słowa Klausa w swojej głowie. Nie potrafiła się ich pozbyć. Ciążyły jej niczym natrętna mucha, która nie chce odlecieć mimo ciągłego odganiania.
-I jak? Dowiedzieliście się czegoś?
Wiedziała, że jej przyjaciele stoją przed nią. Nie musiała nawet podnosić wzroku ze swoich rąk ułożonych na kolanach.
-Wiem tyle co przedtem. Ten twój przeciwnik trochę ponarzekał tamtemu gościowi a tamten też dość szybko się ulotnił. Wiemy tylko, że ten bakukomp to coś więcej niż przypuszczamy.
-Jesteś tego pewien Paul? Czy snujesz tylko taką teorię?
-Nienabijaj się ze mnie Selene. Przynajmniej to jakiś krok na przód.
Nie można nawet pomarzyć.
-,,Hmmm... marzenia. Mam tylko jedno, chciałabym ponownie zobaczyć mamę." - pomyślała pienooka pocierając kciukiem o znalezisko Paula.
Wówczas niespodziewanie ekran się rozświetlił i wyskoczyła na nim jakaś data.
-Selene, Paul... Popatrzcie.
Przerwało swoją słowną przepychankę by zwrócić uwagę na przyjaciółkę i sami było zaskoczeni tym co widzą. By zrobić test urządzenia, Arisa przesunęła palcem po roku powodując jego cofnięcie o kilka cyfr.
-Ale numer! Ciekawe do czego ma to służyć?
Sam zamierzał spróbować, jednak zamiast przewinąć daty, kliknął jedną z nich.
-Paul... Coś ty narobił!
Wokół nich pojawiło się jasne światło, które coraz bardziej poczęło ich pochłaniać. Po chwili wokół nich nie było już nic, oprócz bezkresnej bieli. Selene odruchowo złapała swoich przyjaciół za ręce by lada chwila zostali pochwyceni w wir, który wyrzucił ich w jakiś dziwnym miejscu.
-Witajcie na arenie bakugan! - wydobył się głos z głośników.
Bonus 1 - WIZERUNEK ARISY
(miętowy kombinezon, biała przezroczysta narzutka i szare kozaczki)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top