38. Gdy było się w pałacu świrów, to najlepiej gadać o sukienkach!

   Obrzuciłam uważnym wzrokiem mój „luksusowy" apartament, gdzie mnie zamknęli i kopnęłam z pół obrotu w drzwi. Ani drgnęły.

– Fludim, jak to się stało, że ma to? – spytałam, patrząc ponuro na pierścionek, który Hydron wepchnął mi na palec.

   Pamiętałam, że gdy go wyciągnął, to zbaraniałam, bo przypomniało mi się to jego gadanie o narzeczonej, a on to wykorzystał i proszę! Dzięki własnej nieuwadze i mózgu profesorka Claya moc została zamknięta i nie mogłam jej użyć! A pierścień nie chciał zejść!

   I na dodatek Shadow zapowiedział, że mnie odwiedzi! Nawet nie chciałam wiedzieć, co on planował!

   Kichnęłam i potarłam ramiona. Jeny, jakie one mieli cięcia budżetu, że tu było zimno jak w lodówce?

– Co ty wyrabiasz, kretynie! – na korytarzu rozległ się wrzask Mylene. – Ty ośle, debilu i psychopato! Ona nie może stamtąd wyjść!

   Ciekawe czy to przez to, że musieli mnie tu wspólnymi siłami wpychać, a Lync i Hydron mieli ode mnie po siniaku pod okiem...

   Heh, znów zrobiłam niezłe wejście.

   Nie miałam zamiaru spać, więc zaczęłam chodzić w kółko po pokoju i rozmyślać, co tu zrobić.

– Wiedziałem, że coś z tobą nie tak, ale żebyś miała nerwicę? – ujrzałam Hydrona, stojącego w drzwiach, a zanim Shadowa i Volta.

– Co jest? Tak się mnie boisz, że zabrałeś swoje osiłki? – zadrwiłam.

– Radzę ci przestać być taką bezczelną. – syknął i rzucił mi niewielką, miękką paczkę.

   Złapałam ją i bez pytania otworzyłam. Ze środka wypadły dwie suknie. Jedna biała ze złotymi zdobieniami, a druga fioletowa w czarne kwiaty.

– Masz się w którąś jutro ubrać. – rozkazał, po czym zamknął drzwi.

   Pokazałam mu język, chociaż tego nie widział i padłam na łóżko.

   Drzwi były najwyraźniej na jakiś kod i mogły być otwierane tylko na zewnątrz. Nie no super!

– Fludim, proszę zrób ten portal, bo nie przeżyję, gdy będę musiała stać przed tą dziadygą i księciuniem w sukni! – jęknęłam.

– Próbuję, Jessie, ale nie mogę! Ciągle nie rozumiem, jak to działa. – zmartwił się bakugan. – Znów czułem tą potężną energię, ale skąd on się bierze?

   Zamilkliśmy, starając się rozwikłać zagadkę, ale żadne rozwiązanie nie nadeszło.

– Reiko, jesteś?

– Owszem. – Pojawiła się nade mną.

– Możesz rozwalić te drzwi?

– Nie. – Pokręciła głową i wskazała na pierścień. – Jesteśmy połączone i kiedy twoja moc jest zablokowana, to moja też.

– Ale gdy byłam wyczerpana, to mnie broniłaś!

– To coś innego. – odparła i zauważyła suknie. – Jakie piękne! – wykrzyknęła zachwycona.

– Wiem, ale są od Hydrona. – mruknęłam, padając plecami na łóżko.

– No to co? To mistrzowska robota! Obydwie wspaniałe by współgrały ze spinką!

– Jaką spinką? – spytałam.

– Tą Melody. – powiedziała spokojnie, ale jednym okiem uciekła na bok.

   Skłamała...

– Przecież nie musisz ich ubierać. – wtrącił się Fludim.

   Popatrzyłam na niego z wysoko uniesionymi brwiami i wskazałam na moje krótkie spodenki, luźną koszulkę i bambosze.

– Mam się im pokazać w tym?! Już mi starczy ten zboczony wzrok Shadowa, gdy mnie zobaczył! – Aż się wzdrygnęłam na wspomnienie tego.

– W sumie...

– Ale nie masz butów. – zauważyła Reiko.

– Suknia zasłoni. – wymamrotałam. – Czemu my tak właściwie gadamy o mojej garderobie, gdy jestem w pałacu tych świrów i mam dość mocno przerąbane?!

– Eee...bo lubimy? – padła odpowiedź godna Dana, którą wypowiedział Fludim.

   Plasnęłam się w czoło i głośno wciągnęłam powietrze.

– Tylko spokój może nas uratować.

– Szczerze w to wątpię. – mruknęła Reiko.

– Nie pomagasz! – rzuciłam.

   Zaburczało mi w brzuchu.

– Oni mają zamiar mnie zagłodzić? Która w ogóle godzina?! – Zerwałam się z łóżka i stanęłam na małym dywaniku.

– Dochodzi trzecia w nocy. – poinformowała mnie Reiko tonem spikerki radiowej.

– Przecież na Ziemi jest 5!

– Tutaj jest zmiana czasowa.

– Kurde! – Tupnęłam nogami. – Chcę jeeeść! – wydarłam się.

– Serio? – usłyszałam głos Shadowa na korytarzu i ten jego rechot.

– Nie na niby!

– A pójdziesz ze mną? – spytał i usłyszałam jak wpisuje kod. Po chwili drzwi stały otworem.

– Dobra! – Z dziarskim uśmiechem wyszłam, ignorując fakt, że może mnie teraz obłapiać wzrokiem.

– Ale coś za coś, prawda? – Położył rękę na moim ramieniu i wystawił jęzor.

   Już się szykowałam do sierpowego, gdy wypalił:

– Ugotujesz mi kurczaka z curry?

– He? – Wpatrywałam się w niego oniemiałam, ale szybko się ocknęłam. – Yhym, ugotuję.

– To chodź! – Pociągnął mnie za rękę w ciemne korytarze.

– Tak po ciemku to się zabijemy! – uznałam, macając ściany w poszukiwaniu włącznika.

– Nie potrzebuję światła by widzieć. – odparł.

– Ale ja nie mam zamiaru być kretem! – oburzyłam się.

– Czy ty mnie właśnie obraziłaś?

– Yyy...Szczerze? Nie mam pojęcia – przyznałam.

   Szybciej krety obraziłam, bo one były mądre...Tylko, że za nic tego nie powiem, gdy byłam sama z Shadowem!

   Puścił mój nadgarstek i dosłownie rozpłynął się w mroku.

– Zajebiście! – warknęłam, idąc na oślep dalej. – Jeszcze wpadnę na tą wiedźmę i będzie bal roku!

– Wiedźma śpi. – odparł głos Hydrona.

   Stanęłam w miejscu, próbując wychwycić, gdzie on był. Nagle korytarz zalało światło, a ja dostrzegłam Shadowa jedzącego udko i Hydrona w samych dresowych spodniach. Nie powiem trochę dziwne zestawienie...

– Jakim cudem wyszłaś? – spytał książę, prowadząc mnie do kuchni, po tym jak usiadłam po turecku i rykami domagałam się jedzenia.

– Wściekłej i głodnej kobiety nawet ściana nie zatrzyma!

   Jego mina była bezcenna. Zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączył do mnie Shadow i obydwoje śmialiśmy się jak wariaci przez dobrą chwilę.

– A tak naprawdę? – westchnął Hydron.

   Wyciągnęłam z lodówki jakiś jogurt i zaczęłam go jeść.

– Jego wina. – Wycelowałam łyżeczką w Shadowa.

– Zdrajczyni! – krzyknął oburzony Prove.

   Wzruszyłam ramionami i przestałam słuchać kłótni Hydrona z Shadowem. Wyrwałam się z letargu dopiero wtedy, gdy wbiła Mylene i zaczęła tak wrzeszczeć, że nie zrozumiałam ani słowa.

– Poootwór! – wydarł się Shadow, pokazując na maseczkę dziewczyny.

– Zgadzam się. – Odsunęłam od siebie kubeczek z jogurtem. – Aż mi się jeść odechciało.

   Albinos wybuchł wariackim śmiechem, a Mylene zacisnęła pięści.

– Lepiej mi się nie stawiaj, dziewucho. – wycedziła.

   Ziewnęłam ostentacyjnie.

   W błyskawicznym tempie jej paznokcie zacisnęły się na mojej bliźnie.

– Chcesz powtórkę? – syknęła, przejeżdżając pazurem po starej ranie.

   Poczułam ostry ból i ujrzałam krew na rękawie. Hydron odepchnął Vexoskę.

– Nie pozwalam ci jej krzywdzić!

– Wybacz, książę. – wymamrotała Mylene i opuściła kuchnię razem z Shadowem. Kilka sekund później usłyszałam jej wrzask, rechot Prova i huk zamykanych drzwi.

– Oczekuj pozwu, jędzo jedna! – krzyknęłam.- Myślałam, że mnie nie znosisz. – zwróciłam się do Hydrona.

– Nie umiem. – mruknął i rzucił mi wacik oraz wodę utlenioną. – Jesteś bezczelna, wredna i hałaśliwa, ale jest coś takiego w tobie, że nie umiem cię znienawidzić.

   Uniosłam brew, ale nic nie odpowiedziałam, tylko zajęłam się raną. W końcu nie chcę złapać jakieś wścieklizny tej wiedźmy!


****


– Wstawaj. – Uniosłam głowę i ujrzałam Lynca.

– Jeszcze pięć minut! – jęknęłam i obróciłam się na drugi bok.

– Król Zenoheld chce cię widzieć. – powiedział Volan. – Więc lepiej się rusz.

– Powiedz mu, żeby się powiesił albo utopił w herbacie. – burknęłam.

   Chłopak nie wytrzymał i zerwał ze mnie kołdrę.

– Kretyn! – rzuciłam w niego poduszką i niechętnie wstałam. – A teraz wypad muszę się przebrać!

   Lync spiorunował mnie wzrokiem i wyszedł, mamrocząc coś pod nosem.

   Wybrałam białą suknię i dostrzegłam białe pantofle pod ścianą. Kto je przyniósł?! I kiedy?!

   Dobra, zlać to. Musiałam się ubrać, jakoś wykołować Vexosów i wiać stąd!

   Fludim wskoczył mi na ramię, a w drzwiach pojawił się Hydron. Sam.

   Uśmiechnęłam się pod nosem. Będzie dużo łatwiej, niż myślałam.

– Naprawdę pięknie wyglądasz. – powiedział z uznaniem.

   Taaa, wsadź sobie w buty te komplementy!

   Ale zamiast to powiedzieć, uśmiechnęłam się lekko i ruszyliśmy przez korytarz do sali tronowej.

   Kiedy uznałam, że było pusto, złapałam Hydrona za nadgarstek. Zerknął na mnie.

– Źle się czuję. – Przyłożyłam rękę do czoła. – Mam gorączkę?

   Wyciągnął drugą rękę, która złapałam, po czym rzuciłam chłopakiem o ścianę i popędziłam w przeciwną stronę.

   BAM!

   Odbiłam się od niewidzialnej przeszkody...O nie...tylko nie to!

– Jessico, tym razem tak łatwo nie będzie. - Hydron szarpnął mnie do góry i złapał mój podbródek w palce. – Uroczo się złościsz

– stwierdził, kiedy zmarszczyłam brwi i prychnęłam z dezaprobatą.

   Nadepnęłam mu na stopę. Syknął i puścił mnie. Jednak nim zdążyłam zrobić krok, podciął mnie i poczułam prąd rozchodzący się po ciele.

   Zamknęłam oczy i straciłam przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top