29. Ruch Oporu wkracza do akcji!
Dan i Spectra założyli gantlety. Złapałam za ramię Kuso.
– Gantlet, wystrzał mocy!
Czas stanął w miejscu.
– Karta otwarcia, start!
Czerwona światło rozeszło się po całym pomieszczeniu. Gus chciał użyć tych mechanicznych bakuganów, które stałyby się zbroją dla Heliosa. Jeszcze osobiście tego nie widziałam, ale Ace mi o tym mówił.
– Drago, start!
– Naprzód, Helios!
Czarny jaszczur skierował wzrok na pudło, gdzie była jego „zbroja" i prychnął.
– Nie potrzebuje tego, Gus. Sam załatwię Drago. – warknął.
– Nie żartuj! Nie dasz rady! – zaprotestował Gus.
– Dam! – zapewnił go Helios i spojrzał na Spectrę, by potwierdził jego słowa.
Phantom kiwnął głową. Gus zostawił pudło w spokoju i wstał z klęczek.
Moja dłoń bezwolnie zacisnęła się na ramieniu z blizną. Co się stanie, jeśli Dan przegra? To nie tak, że w niego nie wierzyłam, ale strach miał wielkie oczy. To moja jedyna szansa ucieczki i zemszczenia się na Vexosach. Przy okazji dołączyłabym do przyjaciół i mogła uratować bakugany. A jeśli Dan przegra, to te wszystkie plany pójdą w zapomnienie. Dodatkowo Spectra zyska rdzeń Vestroii. Co się wtedy wydarzy? Stworzy swojego super bakugana i zniszczy rodzinę królewską, po czym zajmie ich miejsce. Wzdrygnęłam się. Kolejny psychopata na tronie nie brzmiał dobrze.
Drago i Helios zaczęli walkę na pięści bez używania super mocy. Jaszczur uderzył Dragonoida w brzuch, czym powalił go na ziemię. Jednak Drago się nie poddał i sprzedał Heliosowi piękny cios prosto w pysk. Przypominało to trochę walkę bokserską. Lecz Spectra widać znudził się bezczynnym staniem, bo użył super mocy.
– Działo Ragaroka!
Strumień ognia pomknął prosto w Dragonoida.
– Pierwsza tarcza!
– Zablokował nasz ruch! – krzyknął Spectra.
Miałam ochotę zacząć bić brawo, że widział takie szczegóły. A nie. Przepraszam. To chyba nawet ślepy by zauważył!
– Karta otwarcia start! Wyrównanie mocy!
Po tym i kilku supermocach bakugany znów zaczęły walkę. Kiedy Drago uzyskał przewagę, Dan użył karty ,,Strzał smoka" i Helios wrócił w formie kulistej do Spectry. Rozpoczęła się runda druga.
****
– Przegrałeś, Spectra! – krzyknął Dan, łapiąc swojego bakugana.
Phantom jednak był zbyt zafascynowany gapieniem się w Heliosa, przez co zlał słowa Kuso.
– Umowa to umowa! – Dan podbiegł do maszkarona.
Spectra wyrwany z transu, kiwnął głową i wcisnął coś w swoim gantlecie. Mira, Ace, Baron, Marucho i Shun zmaterializowali się na pokładzie.
– Gdzie my jesteśmy? – spytała zdziwiona Mira i rozejrzała się wkoło.
Nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią z piskiem radości.
– Tęskniłam! – Zaczęłam dusić Vestaliankę, a reszta patrzyła na to z rozbawieniem.
– Udało ci się Dan! – ucieszył się Marucho.
Puściłam liderkę, która zdumiona spojrzała to na Kuso to na Phantoma. W jej oczach pojawił się ból. Tak bardzo tęskniła za bratem. Dotknęłam po raz kolejny blizny. To mi chyba wejdzie w nawyk.
– Wziąłem tylko tych, którzy zostali wybrani przez Starożytnych. – oświadczył Spectra.
I ja na doczepkę.
– Gus, przygotuj teleport. Lecimy do zamku Vexosów.
– Do pałacu? – powtórzyła Mira i spojrzała na Dana.
– Mówiłem, że go przekonam! – oświadczył radośnie szatyn i uśmiechnął się szeroko.
– Przekonam? Chyba raczej polecę na ryzykowny układ! – pociągnęłam go za ucho.
– Auu! Za co?
– Za to, że zawierasz nierówne układy! Tylko ja tak mogę! – powiedziałam oburzona.
– Sorry, Jessie, ale rola błazna jest zajęta przez Dana od dawna. – rzekł kpiąco Ace.
– Hee? Coś ty powiedział, wodoroście? – krzyknął Kuso.
– Co to jest wodorost? – wtrącił się Baron, ale tamta dwójka była zbyt zajęta wyzywaniem siebie nawzajem, by mu odpowiedzieć.
– Idiota!
– Żarłok!
– Wieczny przegryw!
– Baran!
– Przygłup!
– Zakuta pała!
– Goryl z głupim kolorem włosów!
– SPOKÓJ! – wydarła się Mira i odciągnęła ich od siebie. – Zachowujecie się jak dzieci, przysięgam!
Shun tylko pokręcił głową, Marucho westchnął bezradnie, że taki los, a Baron z uradowaną miną podbiegł do mnie.
– Mistrzyni Jessico wszystko dobrze? Nic ci nie jest? Co się wydarzyło u Vexosów? Skąd masz tę bliznę? Jak ci się żyło u Spectry? – zalał mnie falą pytań.
– Bliznę? – spytała Mira. Szlag!
– Taa, mam bliznę na ramieniu. – mruknęłam lekceważącym tonem.
– Skąd? – zaniepokoił się liderka.
– Z... – zacięłam się. Wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Diabli by to wzięli. – Mój brat to zrobił. – wyznałam szeptem.
– Brat?! – wrzasnęli wstrząśnięci.
– Ale to nie tak ja myślicie! – dodałam błyskawicznie i zdecydowałam się opowiedzieć im całą historię.
****
Spectra razem z Gusem stali w pomieszczeniu sterującym statkiem. Phantom kliknął na ekran. Wyświetliły się na nim łańcuch DNA oraz jego analiza.
– Co to jest, mistrzu?
– Bio-dane. Przedstawiają nową metodę ewolucji bakuganów. Dostałem je dziś rano z anonimowego źródła. Nie miałem czasu ich całkowicie sprawdzić, ale wiem, że dzięki nim będę w stanie pokonać Dana Kuso i stworzyć super bakugana! – wyjaśnił Spectra, uśmiechając się z wyższością. – To zupełnie nowe strefy nauki!
– Dzięki temu będę mógł raz na zawsze zniszczyć Drago? – zwrócił się do niego Helios.
– Dokładnie. – potwierdził Phantom.
Bakugan pokiwał z uznaniem głową, zwinął się w kulkę i wpadł do kieszeni płaszcza blondyna. Spectra pstryknął palcem. Pojawił się kolejny ekran wyświetlający inny łańcuch DNA.
– A to co, mistrzu? – spytał Gus i przyjrzał się uważniej obu danym. – Są dość podobne. – zauważył.
– Wiem i to mnie niepokoi.
Grav posłał mu zdziwione spojrzenie. Phantom westchnął ciężko i zabrał się za wyjaśnienia.
– To DNA Jessici.
Oczy Gusa przypominały spodki. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego!
– Te anonimowe dane oprócz metod ewolucji zawierają także DNA bakuganów i właśnie ich fragmenty są podobne do DNA Jessici. To fascynujące. Człowiek, który ma podobne DNA do bakuganów. – powiedział Spectra z chorym uśmiechem, ale zaraz się zasępił.
Mógł się nie zgadzać! Teraz Wojownicy lecą na terytorium Vexosów. Jeśli dobrze myśli, to jego ojciec też za niedługo zauważy podobieństwa w kodach genetycznych. Co wtedy? Jessica stanie się jeszcze cenniejszą bronią, którą Zenoheld zechce posiąść. Zacisnął pięści. Ona może pokonać jego super bakugana. Nie dopuści do tego. Co prawda obiecał, że da jej spokój, ale przecież przypadkiem może znów tu wylądować, prawda? Teraz pozostało mu tylko odciągnięcie Vexosów od dziewczyny. Reszta pójdzie gładko. Zaraz, a gdyby tak? W jego głowie zaczął się tworzyć zupełnie nowy plan. Tylko czy on się powiedzie?
****
– Zaraz pojawimy się w pałacu. – powiadomił nas Spectra.
Po mojej opowieści zapadła nieprzyjemna cisza, którą przerwał dopiero ten komunikat. Właśnie dlatego nie chciałam o tym opowiadać! Teraz mieliśmy miny jak na pogrzebie!
– Vexosi zasłużyli na porządne manto! – krzyknął Ace.
Uśmiechnęłam się słabo i skinęłam głową. Reszta Wojowników nieco się ożywiła.
– Jak dobrze! Myślałem, że zejdę przez tą atmosferę! – odetchnął głośno Dan.
Po chwili pochłonęło nas tęczowe światło. Wylądowaliśmy w pustym mieście niedaleko od pałacu.
– Jakie to wielkie! – rozejrzałam się dookoła. – I to tu jest ten system zniszczenia? – spytałam nieco załamana.
– Tak. – potwierdziła Mira. – Słyszałam, że to ogromne miejsce. Podobno trudno jest się tu dostać.
– Musimy zacząć szukać. – uznał Shun.
– To nam zajmie wieki! – Machnęłam rękami. – Proponowałabym zacząć w ich głównym pałacu. – Wskazałam na odległy zamek, wiszący w powietrzu, który był podparty przez kilka budynków. My staliśmy tak jakby na przedmieściach (nie umiem tego lepiej opisać)
– Może mała wskazówka, gdzie leży ten system? Co ty na to, Spectra? – spytał Dan.
– Tutaj się kończy nasza współpraca. – powiedział Phantom. – Nie muszę już wam pomagać.
– No wiesz! Zenoheld jest naszym wspólnym wrogiem!
– Mówiłem ci już, że nie lubię z nikim współpracować. Teraz radźcie sobie sami. – rzekł zniecierpliwiony Spectra, po czym wraz z Gusem zniknęli.
– Gbur. – mruknęłam. – Co robimy?
– Tak jak mówiłaś, najlepiej będzie zacząć w pałacu.
– Fantastyczny pomysł. Dojście tam zajmie nam z dwie godziny, o ile Vexosi się nie przyczepią. – zadrwił Ace. – A i przy okazji: macie zamiar tam polecieć? Bo to jest piętnaście metrów nad ziemią!
– A masz lepszy plan? – warknęła Fermin.
Grit uniósł ręce w geście kapitulacji, ale ciągle uśmiechał się kpiąco. Mira zmierzyła go lodowatym spojrzeniem, przez co przypominała swojego brata. Odgoniłam te myśli od siebie i zaczęłam się rozglądać za jakąś pomocą. Dostrzegłam samochód!
– Umiecie prowadzić? – spytałam, klepiąc szatą maskę auta.
– To taksówka! – ucieszyła się Mira.
– Nie wiedziałem, że macie coś takiego na Vestalii. – powiedział Dan. Wszyscy spojrzeli na niego z politowaniem. – No co?
– Mają statki, które mogą się przemieszać między wymiarami, zaawansowaną technologię, a ty się dziwisz, że mają taksówki? – jęknęłam z niedowierzaniem.
– Mówiłem, że kretyn. – dodał Ace.
Zanim doszło do kolejnej kłótni Mira kazała nam się ładować do auta, co było dość trudne, bo było tam miejsce na pięć osób, a nasza drużyna liczyła siedem. Mira i Dan siedli z przodu, Baron, Ace i Shun na tylnych siedzeniach, Marucho został upchnięty gdzieś z tyłu, natomiast ja wylądowałam na jednym kolanie ninji i jednym Grita.
– Już to widzę. – westchnęłam.
– Jesteś ciężką! – jęknął z udawanym bólem Ace, za co dostał łokciem w brzuch, a Mira rzuciła mu mordercze spojrzenie..
– Proszę podać cel podróży. – rzekł robot, który robił za szofera.
– System zniszczenia! - krzyknął Dan.
Razem z Shunem i Acem wykonaliśmy jednocześnie facepalma. Czasami naiwność Dana łamała wszelkie granice.
– Nie ma takiego celu podróży. – odparł robot.
– Poczekajcie, obejdę to. – Mira z miną wprawionego informatyka stoczyła bój z miniaturową klawiaturką na plecach szofera. – Chyba się udało. Spróbuj Dan.
– Wieź nas do systemu zniszczenia!
– Zapiąć pasy! – rzucił szofer.
Fajny żarcik, panie kierowco. Nawet nie miałam się czego złapać, więc szepnęłam do Shuna.
– Jak coś, to mnie łap.
Kazami z rozbawieniem skinął głową.
Samochód uniósł się nad chodnik i pomknął w kierunku pałacu. Leciał z zawrotną prędkością i dodatkowo trzęsło porządnie! Dan oparł się o szybę.
– Chyba za chwilę zwrócę obiad. – wymamrotał.
– Nawet się nie waż! – zawył Ace.
– Ale stary, tak tym trzęsie, że zaraz... – szatyn urwał i zatkał buzię ręką.
– Po prostu super. – warknął Grit,
Nagle taksówka skręciła gwałtownie w prawo, przez co Baron przeleciał przez fotele i razem z Shunem wylądowali na drzwiczkach. Wybuchnęłam śmiechem na ten widok i chichrałam aż do momentu, gdy był nagły skręt w lewo i to ja z Acem gościliśmy na drzwiczkach.
– STRAŻ! – wrzasnęła Mira.
Pełno strażników stało tuż przy wejściu do pałacu. Tak, szczęście nas nie opuszczało. Może jeszcze niech wjadą armaty, co? I stado wygłodniałych dinozaurów?! Chwila, na Vestali są dinozaury?
– Co robimy? To zasadzka! – krzyknął Dan. No bo nikt jeszcze tego nie zauważył, nie?!
Mira wcisnęła guzik, dzięki któremu drzwiczki z obu stron się otworzyły.
– Skaczemy! – rozkazała.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Pędziliśmy z zawrotną prędkością. Jak wyskoczymy, to nasze resztki zmieszczą się w pudełku po zapałkach!
– Nie wiem jak wy, ale ja chce jeszcze pożyć. – powiedziałam i przeniosłam wzrok na straże. – Zróbmy najazd!
– Zwariowałaś?!
– Wolę to, niż wyskakiwania na beton. – Wzruszyłam ramionami.
– Wymyślcie coś! – panikował Marucho.
– Skaczemy! – zadecydował Ace, po czym złapał blondynka i obydwoje wyskoczyli. Widziałam jeszcze, jak się toczą po asfalcie, ale wstali. Shun i Baron poszli w ich ślady.
– Skaczcie! – rozkazała Mira.
– Mowy nie ma! – zaprotestowałam.
– Ale... – zaczęła, lecz urwała. – I tak cię nie przekonam.
– Dokładnie. – przytaknęłam, uśmiechając się szeroko. – To robimy najazd! – złapałam za kierownicę.
Strażnicy nieco spanikowali, widząc rozpędzoną taksówkę.
– Trzymajcie się! – wrzasnęłam i zrobiłam gwałtowny skręt.
Samochód obrócił się i prawą stronę uderzył w strażników, którzy rozpierzchli się na różne strony. Zrobiliśmy dachowanie.
– Żyjemy! – stwierdziłam radośnie, otwierając oczy. Leżeliśmy na dachu, auto nadawało się do wymiany, ale kto by się tym przejmował?
– Moja głowa... – mruknął Dan, masując ją.
Wygrzebaliśmy się spod taksówki i zaczęliśmy zwiewać przed armią. Pięknie się zaczynało!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top