Reaktywacja: Nóż, patelnia i zwęglone muffiny.
Miejsce akcji: tunel międzywymiarowy
- Witajcie ponownie...
- Długo się nie naczekaliście!
- O tak... Ale pomijając te drobne szczegóły, to może poprosimy o głos następnego uczestnika...
- Który jest już z nami i bardzo się z tego cieszy. Co nie, Gaara?
W tej chwili kamera obejmuje również wspomnianego przed chwilą chłopaka, którego mina wcale nie potwierdzała słów prowadzącej. W zasadzie, to była wręcz odwrotna.
- Gaara, przywitaj się z widzami.- po tych słowach jedna z dziewczyn szturchnęła go lekko w ramię, próbując w ten sposób wywołać jakąkolwiek reakcję.
Lecz jedyne co otrzymała, to znudzone spojrzenie miętowookiego.
- Gaara, ty męczyduszo!
Na te słowa pierwsza prowadząca zaśmiała się cicho, czego niestety nie można było powiedzieć o naszym przymusowym towarzyszu.
A żeby niepotrzebnie nie denerwować czerwonowłosego, Agis "dyskretnie" postanowiła zmienić temat.
- Jak by nie było, to powoli zbliżamy się do następnego celu. I wcale nie mówię tu o człowieku, bo to by było dziwne.
- Ta, w najgorszym wypadku to my będziemy jego celem.- następnie z przymilnym uśmiechem popatrzyła na chłopaka.- Ale przecież ty nas ochronisz, no nie? W końcu się przyjaźnimy.
- O tak, to na pewno.- stwierdziła blondynka, przewracając oczami.
Następnym zaś co zobaczyliśmy, była dwójka kłócących się chłopaków z czego jeden trzymał nóż kuchenny, a drugi zasłaniał się patelnią.
Dopiero chwilę później dostrzegliśmy jeszcze kolejną dwójkę uzupełniającą tę scenę rodem z komedii. Starszy z nich próbował nieudolnie przemówić do rozsądku spierających się za pomocą tacy spalonych muffinów. Damian natomiast zamiast stanąć po jakiejkolwiek stronie, wolał po prostu się ponabijać.
No przynajmniej dobrze, że nie ich.
W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego jak tylko...
- Ej, wodoleje!
Jak najlepiej zwrócić na siebie uwagę, jak nie beznadziejnym okrzykiem wojennym? No najwidoczniej niczego nie nauczyłyśmy się z poprzedniego razu.
Ale nie ma tego złego. Przynajmniej wszyscy się na nas gapią!
- Oni się na nas patrzą...- szepnęła Agis, ale ktoś przerwał jej w połowie.
- On będzie patrzył póki ma oczy.- zagroził Jason, wskazując ostrzem noża w kierunku stojącego nieopodal rudzielca.
- Ok... no to jak już mamy tę miłą, rodzinną atmosferę, to...
- Na szczęście nie należę do ich rodziny.- tym razem wtrącił się Wally, który nie wiedzieć co konkretnie akurat tu robił.
Teraz do gry postanowiła wejść druga prowadząca.
- Czy my się tu wreszcie dobijemy?
- Nikogo nie dobijajcie!- krzyknął spanikowany Rich, który widoczniej od dłuższego czasu próbował już pogodzić tą hołotę.
- Paść to możemy jedynie od tych twoich "babeczek".- do tej fascynującej wymiany zdań wtrącił się jak zwykle sarkastyczny Damian.
Ciemnowłosy próbował jeszcze wybronić resztki swojego honoru.
- To wcale nie...
Ale z marnym skutkiem.
- Przecież Tima tu z nami nie ma i chyba wszyscy wiemy dlaczego.
No i nastała ta niezręczna cisza.
Przynajmniej do czasu, gdy drzwi do rezydencji otwarły się z hukiem, a do salonu wszedł wspomniany przed chwilą Tim.
- Wynocha Drake. Efekt mi psujesz!
Ah, te piękne relacje...
- To skoro już widziałyśmy pokaz waszego braterskiego... czegoś, to ogłosimy wam pewną radosną nowinę!
- Zabieracie Tima?- Damian wydał się prawie szczęśliwy.
Jednak efekt ten nie trwał długo, ponieważ nikt nie potwierdził jego przypuszczenia.
Z kolejną opcją ofiary wysunął się tym razem Jason.
- Zabieracie Wally'ego.
- Skoro tego sobie życzysz...
- Ale żeby nie było mu samotnie, to zapewnimy mu towarzystwo.- dodała Agis z promiennym uśmiechem, który nie zwiastował niczego dobrego.
Do chłopaka najwidoczniej zaczynał docierać sens tych słów, gdyż zmrużył groźnie oczy, patrząc na nowoprzybyłych.
- I czemu gapisz się akurat na mnie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top